To, jak bardzo byliśmy zmęczeni i jak bardzo życie w trasie podlegało zasadzie tu i teraz, uświadomiła nam Emma, która ku zaskoczeni większości, na lotnisku wręczyła nam bilety do Szwajcarii. Jak się okazało to właśnie ona była kolejnym celem podróży. Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, ale niektórzy wydawali się tym faktem mocno zawiedzeni. Czekanie na lot upłynęło zatem głównie na wyklinaniu krainy sera i narzekaniu. W samolocie na szczęście wszyscy padli jak muchy, ze mną na czele. Do hotelu dotarliśmy w nocy i zgodnie powędrowaliśmy do swoich pokoi. Wszyscy bez wyjątku potrzebowali odpoczynku, a szwajcarskie świeże powietrze zdecydowanie temu sprzyjało. Rzucając w kąt swoje bagaże, zdołałam jedynie umyć zęby i zdjąć ubrania.
[Tło muzyczne]
Nad ranem obudziło mnie wścibskie słońce i odgniatająca się na mojej twarzy klawiatura telefonu. Dzięki uchylonemu przed zaśnięciem oknu pokój wypełniał zapach letniego wiatru. Cudownie! Usiadłam na łóżku i mierząc wzrokiem moje chwilowe miejsce zamieszkania, uśmiechnęłam się do siebie. Nowy dzień, lepszy dzień. Miałam ogromną ochotę wstawić wodę, w oczekiwaniu na jej zagotowanie wsypywać do kubka starannie odmierzone półtorej łyżeczki kawy, obserwować unoszącą się nad czajnikiem parę. Prozaiczne. Czasami brakowało mi zwykłych elementów mojego polskiego dnia codziennego. Pozornie nieistotnych, uznawanych za rutynę, a mimo to trwale wpisujących się w pewnego rodzaju poczucie, że jest się u siebie i robi to, na co ma ochotę. Niestety. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Podniosłam słuchawkę i precyzyjnie określiłam czego potrzebuję: ceramiczny kubek, żadna szklanka, żadna filiżanka, z mlekiem, bez cukru. Ledwo zdążyłam wypakować kosmetyki i założyć na siebie szlafrok, a za drzwiami już czekał przemiły młody człowiek. Odebrałam swoje zamówienie, szczerząc się przy tym nienaturalnie. Chłopcze nie patrz tak na mnie, ratujesz mi życie! Odstawiłam kubek na szafkę i w podskokach pobiegłam do łazienki. Mając w perspektywie kofeinę przyjemnie drażniącą moje zmysły, uwinęłam się z prysznicem w nie więcej jak piętnaście minut. Wskoczyłam w czarne szorty i biały t-shirt, uzbrojona w książkę i wciąż gorącą kawę, wyszłam na balkon. Balkon to określenie wysoce nieadekwatne. W odróżnieniu do zajmowanych do tej pory pokoi, ten wyposażony był w najprawdziwszy i najpiękniejszy chyba taras. Gdyby dla gości zabrakło miejsc spokojnie zdołaliby wstawić tu pięć łóżek. Gdy w nocy dotarliśmy do hotelu, mojej uwadze umknęło to, w jakim miejscu zostałam zakwaterowana. Rozsiadając się w wiklinowym fotelu, mając przed sobą widok z co najmniej piętnastego piętra, miałam ochotę zostać tam przez cały dzień. Daj Boże, żeby ta chwila trwała wiecznie! Do śniadania miałam dobrą godzinę i przez tę właśnie godzinę postanowiłam nigdzie się nie ruszać. Zawieszona w przestworzach błękitnego nieba, w towarzystwie ciepłych promieni słonecznych i rześkiego wiatru, chłonęłam panujący wokół spokój. To, czego tak bardzo mi brakowało. Bycia samej ze sobą. Cieszyło mnie słońce, cieszyło wcześniejsze przebudzenie, cieszył niedzwoniący telefon, cieszyły ściekające z moich mokrych włosów i powolnie spływające po ramionach krople wody. Długi i spokojny sen wpłynął wyjątkowo kojąco na moje zszargane nerwy, dodał siły, napełnił pozytywną energią, oczyścił z negatywnych emocji i sprawił, że złe samopoczucie dnia poprzedniego stało się ulotnym wspomnieniem. Szwajcario, już Cię lubię! Wyciągnęłam nogi, opierając je na stojącym obok fotelu i przymknęłam oczy. Siedzenie w pojedynkę ma to do siebie, że dopuszcza do głosu tylko Twoje myśli. A te, tego poranka, nie bolały i nie męczyły tak bardzo, jak do tej pory. Przypomniałam sobie rozmowę z Natalią i jej mający mnie zmobilizować do zmiany wykład. Ma rację, tylko ode mnie zależy, co zrobię ze swoim czasem spędzonym w trasie, czy wyciągnę z niego, to co najlepsze, czy wszystko będę przeobrażała w dramat. Mogłam nadal spędzać minuty, godziny a nawet dnie na analizowaniu każdej sytuacji, porównywaniu jej z przeszłością, zastanawianiu się co może się zdarzyć, usilnym unikaniu wszystkiego, co niesie ryzyko zranienia, składaniu tego wszystkiego w całość. Mogłam też zostawić to za sobą, przyjmować wszystko, co mnie spotyka i odnajdywać w tym radość, ruszając jednocześnie do przodu. Tak jak robiłam to do tej pory, w życiu przed trasą. Mogę. I tak zrobię. A przynajmniej się postaram. Zamiast być mistrzynią teorii, posiadającą złote rady dla każdego, poza samą sobą. Albo mówiąc inaczej, nie potrafiącą ich w odniesieniu do siebie zastosować. Choć musiałam stawiać czoła demonom przeszłości, musiałam walczyć o siebie i wciąż się bałam, znacznie bardziej przerażała mnie wizja piekła, którą przedstawiła mi Natalia, a które to naprawdę miało szansę stać się królestwem moich niewykorzystanych szans i przespanych chwil szczęścia. Zatem nic, tylko dziękować z to przebudzenie. Poranne i nie poranne też. W tamtym momencie nie myślałam o tym, że skoro tak proste, a zarazem zmienne zjawiska jak promienie słoneczne, natężenie wiatru czy nowe otoczenie, potrafią mnie podnieść, to równie proste i zmienne zjawiska mogą przyczynić się do mojego upadku.
[Tło muzyczne]
Dźwięk telefonu przypomniał mi o zbliżającej się godzinie śniadania. Wstałam leniwie z fotela i z niezadowoleniem opuściłam taras. Wysuszyłam włosy na szczotkę, obawiając się, że w przeciwnym wypadku skazana będą na paradowanie z puszystym sianem na głowie. Omijając poranny rytuał zwany makijażem, złapałam aparat, wyszłam z pokoju i zjechałam na dół. W restauracji, poza największym jaki w życiu widziałam szwedzkim stołem, zastałam tylko Shannona, który zwinnie przeprowadzał operację teleportacji jedzenia z półmisków na swój i tak już pełny talerz. Widząc jednak wszystko, co restauracja miała do zaoferowania, zrobiłam dokładnie to samo, co on. Towarzysząc starszemu Leto w komponowaniu śniadania marzeń, dowiedziałam się przy okazji, że reszta albo śpi, albo już zjadła, albo je w pokoju. Co oznaczało kontynuację spokojnego poranka aż do godziny 14, gdy to mieliśmy wyruszyć na wywiady a potem prosto na koncert. Uradowana wróciłam do siebie i pochłonęłam prawie wszystko, co ze sobą przyniosłam. Dopijając poranną kawę zapaliłam ostatniego z paczki papierosa. Otworzyłam balkon na oścież, ułożyłam się wygodnie na łóżku i zatopiłam w lekturze. Kilkadziesiąt minut później ciszę przerwało pukanie do drzwi. Do pokoju weszła Ludbrook z plikiem kartek w jednej dłoni i telefonem w drugiej.
- Nie teraz – powiedziała lekko poirytowana pod nosem na dźwięk nadchodzącego połączenia. Odrzuciła je i spojrzała na mnie - Masz chwilkę? – odłożyła wszystko na komodę i wsunąwszy ręce do kieszeni stanęła naprzeciwko mnie.
- Jasne – zamknęłam książkę, podniosłam się z łóżka i usiadłam na jego brzegu – Coś się stało?
Blondynka tylko cicho westchnęła. Przeszła w milczeniu po pokoju, wyglądając przy okazji przez okno, po czym się odwróciła w moją stronę – Jared lada chwila tu będzie. Kończy rozmowę telefoniczną. Acha, to naprawdę wiele wyjaśnia. Obserwowałam jej zachowanie. Była dosyć blada. Wydawała się odrobinę zdenerwowana, a jednocześnie wyraźnie jawiły się na jej twarzy oznaki zmęczenia. Wciąż milczała stąpając z nogi na nogę i przyglądając się podłodze.
- Jestem! – do pokoju wpadł Jared – Dzień dobry wszystkim! Mamy zebranie? - spojrzał najpierw na mojego gościa, potem na mnie. Machnęłam ręką na powitanie, po czym w odpowiedzi na jego pytanie wzruszyłam ramionami robiąc przy tym zdziwioną minę.
- Czekamy na kogoś jeszcze? – zapytałam skołowana wciąż brakiem odzewu ze strony Ludbrook. Leto wskoczył na komodę rzucając okiem przelotnie na zostawione tam papiery.
- Raczej nie – w końcu przemówiła siadając na fotelu. Łokcie oparła na kolanach i bawiąc się palcami kontynuowała – Biorę dziś dzień wolny.
- Uff, obawiałam się wiadomości typu ‘jutro koniec świata’, ‘ukradli nam sprzęt’ albo ‘skończyła się kawa’... – odetchnęłam z ulgą i w tej uldze byłam zdecydowanie osamotniona.
- Jak to bierzesz dzień wolny? – Jared jak oparzony zeskoczył z komody – Przecież dziś gramy koncert. Co się stało?
- Mam wysoką gorączkę, czuję się fatalnie, mam zamiar pojechać na pogotowie, żeby szybko przywrócili mnie do żywych. Jeśli teraz nie odpocznę, to rozłożę się na amen. A kolejne dni będą dosyć intensywne, więc muszę być w pełni sił – wyjaśniła.
- Nie wygłupiaj się. Ile razy graliśmy koncerty, gdy ktoś był chory? Dasz sobie radę. To tylko kilka godzin! Wyjdziesz wcześniej, położysz się do łóżka, do jutra wydobrzejesz! – gestykulował stojąc naprzeciwko niej – Nie możesz tak po prostu wziąć wolnego!
- Jared, miej litość... Ona chyba lepiej jest w stanie ocenić swoje możliwości – wtrąciłam się.
- Nie mogę? – spojrzała na niego z pretensją – Wczoraj zmieniliśmy wszystkie plany z powodu złego samopoczucia Laury, a dziś… Ałć, bolesne zagranie.
- Wczoraj – przerwał jej zdecydowanie – Jedynie przesunęliśmy plany. Z powodu niedyspozycji całego zespołu, dobrze o tym wiesz. Wszystko, co miało się odbyć, odbyło się, tylko później. A Ty chcesz mnie ze wszystkim zostawić samego?
- Dasz sobie radę, zdolny jesteś – puściłam mu oko, za co zostałam obdarowana złowrogim spojrzeniem – Co? A jak Ci wykituje w trakcie koncertu? Wtedy dopiero zostaniesz sam – próbowałam go przekonać - Wprawdzie nie sądzę by moje zdanie się liczyło, ale skoro już rozstałam włączona do rozmowy, to mówię, że masz moje poparcie – skierowałam się do blondynki uśmiechając się ciepło.
- Świetnie się składa, bo mnie zastąpisz – powiedziała i w ułamku sekundy mój uśmiech z impetem uderzył w podłogę i roztrzaskał się na kawałki.
- Co? – krzyknęliśmy po chwili zgodnie z Jaredem wbijając wzrok w Ludbrook – Nie, nie. Moje poparcie nie oznacza gotowości do zajęcia Twojego miejsca! Bez przesady... – pokręciłam głową mając nadzieje, że to był zwykły żart.
- Bardzo śmieszne – Leto parsknął – Chcesz powierzyć swoje obowiązki Laurze?
- Tak – odpowiedziała całkiem poważnie – Komuś muszę.
- Dlaczego akurat osobie, która nie wie, na jakim świecie żyje! Chcesz doprowadzić ten wieczór do katastrofy?
- Ej! – zapiszczałam – Ja tu jestem!
- Lauro, z całym szacunkiem... – podszedł i położył rękę na moim ramieniu – Jesteś zdolną i kreatywną osobą, ale do tego potrzeba umiejętności organizacyjnych, szybkiego podejmowania decyzji, działania pod presją czasu... – wyjaśnił – A Ty...
- Wyzwanie przyjęte! – powiedziałam z pewnością siebie zeskakując z łóżka. Już ja Ci pokaże. Cóż, trochę w imię zasady na złość mamie odmrożę sobie uszy, ale pokażę!
- Świetnie, wszystko przygotowałam – Emma wstała i chwyciła z komody przyniesiony wcześniej plik papierów.
- Nie, nie nie! – krzyknął Leto – Proszę Cię, to się nie uda!
- Słuchaj, każdy ma tu swoje ściśle przyporządkowane sprawy i dobrze o tym wiesz. Zwolnienie ze swoich obowiązków właśnie Laury przyniesie zespołowi najmniejszą szkodę. Masz zatem do wyboru: skorzystać z jej pomocy albo zdać się na samego siebie. Zatem? – spojrzała na niego oczekując odpowiedzi.
- Też mi wybór... Jakbyś kazała decydować czy wolę zginąć strzelając do siebie sam czy powierzając pistolet przypadkowemu przechodniowi... – zrobił nadąsaną minę.
- Już tak nie jęcz! – stuknęłam go w bok.
- Laura, tu chodzi o coś niezwykle dla mnie ważnego. Tu nie ma miejsca na wahania, nie ma miejsca na potknięcia, nie ma miejsca na niechciane niespodzianki. Wszystko musi być precyzyjnie zaplanowane i przeprowadzone!
- Okey, zrozumiałam aluzję – zacisnęłam usta – Chciałam tylko wyjść naprzeciw zaistniałej sytuacji, nie prosiłam się o to, mam przecież co robić! - założyłam ręce na klatce i opierając się o ścianę czekałam na rozwój wydarzeń.
- Tu w ogóle nie ma o czym dyskutować. Ja za 30 minut mam wizytę u lekarza, wszystko na koncert jest zaplanowane i ustalone, wystarczy pilnować porządku. Chodzi tylko o dzisiejszy wieczór, a nie o całą trasę! Dziecko by temu podołało... – skierowała się do Leto unosząc ręce ku górze.
- Jak dziecko by podołało, to teraz rozumiem czemu padło na Laurę... – powiedział pod nosem.
- Jeszcze słowo i zamiast koncertu będziesz miał wizytę na urazówce – odburknęłam.
– O właśnie, o to też mi chodzi: przyda Wam się takie doświadczenie. Zaufanie, współdziałanie, poleganie na sobie.
- Kosztem występu? Tego się po Tobie nie spodziewałem... – usiadł na łóżku zrezygnowany.
- Wiem co robię. Świadomie nie zrobiłabym nic, co zaszkodziłoby zespołowi, wiesz to. W sytuacji bezwzględnej zależności może wreszcie nauczycie się ze sobą współpracować i rozmawiać, zamiast tracić czas na kłótnie.
- A kto tu się kłóci? – powiedzieliśmy w tym samym momencie, co wywołało śmiech nas wszystkich i chyba nieco rozluźniło sytuację.
- Dobra... Mam nadzieje, że wiesz co robisz – przetarł twarz dłonią – A Ty jak coś spieprzysz, to przysięgam, że Cię zabiję! – wycelował we mnie palcem. Niby z uśmiechem, a jednak wyczuwałam w tej groźbie odrobinę powagi.
- Panie Leto, muszę przyznać, że jest Pan mistrzem wsparcia! Od razu czuję, że dam radę! Ciążąca nade mną wizja śmierci na pewno doda mi otuchy, uwolni od stresu i pozwoli dać z siebie naprawdę wszystko! – rzekłam złośliwie – Brawo! Masz więcej takich rad?
- Współpraca, powiedziałam! – krzyknęła Emma – Od teraz! Ty do siebie! – wypchnęła wokalistę za drzwi – A Laura ze mną – złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
- Słuchaj jej uważnie! Powtarzaj, zapisuj, nagrywaj... – krzyczał, gdy wchodziłyśmy do jej pokoju.
- W ogóle się tym nie przejmuj – uśmiechnęła się wskazując palcem kierunek, z którego dobiegał jeszcze jego głos – Panikuje, bo nagle coś dzieje się nie tak, jak było zaplanowane. Nagle coś nie idzie po jego myśli. Jak zobaczy, ze pod Twoim przewodnictwem świat się nie wali, zupełnie Ci się podda.
- Obawiam się, że jeszcze trochę a ta panika udzieli się i mnie – skrzywiłam się patrząc niepewnie na Emmę – Wiesz, wcale nie jestem przekonana czy to się uda.
[Tło muzyczne]
- Zacznijmy od tego: spokój i opanowanie. Roztrzęsiona i zdenerwowana niczego się zdziałasz. Wiesz dobrze, jak wygląda moja praca. Nie jest łatwo trzymać nerwy na wodzy, szczególnie w obliczu zmieniających się planów, niezdyscyplinowanych mediów, wrzeszczących fanów i rozkapryszonych gwiazd. Rób wszystko, by wszelkie problemy, komplikacje i sytuacje trudne pozostawały w zasięgu tylko i wyłącznie Twojej wiedzy tak długo, jak to tylko możliwe. Najpierw licz na siebie, rób wszystko co w Twojej mocy, by znaleźć rozwiązanie, dopiero potem angażuj ekipę i zespół.
- Da się zrobić – uśmiechnęłam się siadając na fotelu i podkurczając nogi.
- Miej to cały czas przy sobie – podała mi kilka kartek złączonych spinaczem, które zaczęłam starannie przeglądać – Adres rozgłośni, sali koncertowej, orientacyjny plan wieczoru, telefony organizatorów, lista dziennikarzy, osoby upoważnione do wejścia, Goldeny, dane chłopaków, numery ubezpieczeń, grupy krwi... – na ostatnie jej słowa podniosłam oczy znad szeregu liczb i liter – Spokojnie, tak na wszelki wypadek – uspokoiła mnie widząc pewnie rosnące przerażenie w moich oczach – Co tam jeszcze? Poczytasz sobie później. W każdym razie masz tam wszystko.
- Przeczytać, zapamiętać, nie zgubić. Zanotowane! – powiedziałam z entuzjazmem. Czekając na dalsze wskazówki przyglądałam się chodzącej po pokoju blondynce.
- Obserwujesz mnie od pewnego czasu, zatem pewnie już wiesz, że musisz być jednocześnie ich matką i przełożoną. Nawet jeśli to oni na Ciebie zarabiają i to oni determinują wszystko, co robisz, to paradoksalnie są od Ciebie zupełnie zależni. Muszą mieć czas i spokojne głowy do tego, by przygotować się do koncertu i dać na nim z siebie wszystko. W pozostałych kwestiach zatańczą tak, jak im zagrasz. Nie bój się zatem zdecydowanego podejmowania decyzji, krzyczenia kiedy zaczną Ci się wymykać spod kontroli i okazywania wsparcia, gdy będą tego potrzebowali. Zapamiętaj, jesteś tam dla nich... – pokiwałam głową na znak zrozumienia.
- Z nimi to ja sobie poradzę – uśmiechnęłam się – Wróćmy do organizatorów i mediów. Przecież oni wszyscy myślą, że to Ty jesteś osobą odpowiedzialną...
- Już nie – nie pozwoliła mi dokończyć – Zanim do Ciebie przyszłam obdzwoniłam kogo trzeba. Mają Twoje dane i Twój numer. Od 14 możesz się spodziewać, że Twój telefon będzie dzwonił częściej – spojrzała na zegarek – Jeszcze trzy godziny spokoju, dobrze je wykorzystaj! – wycelowała we mnie palcem i szczerze się roześmiała – Potem nie dadzą Ci żyć. A tak swoją drogą, gdyby coś się działo, to oczywiście jestem do Twojej dyspozycji. Nie przewiduję jednak, by miało wydarzyć się coś, czemu nie podołasz.
- Oby, oby... – powiedziałam jakby do siebie.
- Właśnie, gdyby coś się działo... Pager! – wyjęła z torby niewielkie urządzenie i mi je podała – Podczas koncertu Jared ma przy sobie podobny. Pilnuj go jak oka w głowie, szczególnie w trakcie jego kontaktu z publicznością, jakiegokolwiek. W kwestiach dźwięku czy oświetlenia, chłopaki porozumiewają się z technikami ustalonym kodem, tym się nie martw. Ty dbasz o jego bezpieczeństwo wtedy, gdy tłum traci rozum a ochrona zawodzi. Przed koncertem i po nim, raczej go nie używamy.
- Wszyję go pod skórę – zażartowałam oglądając urządzenie z każdej strony i zapoznając się z jego obsługą.
- Zaraz będę musiała się zbierać... – westchnęła spoglądając na wyświetlacz telefonu – Nie wiem co jeszcze. Wszystko masz tam rozpisane. Dziennikarze dostali mailem wytyczne do wywiadów, ale to debile... – zatrzymała się w pół słowa łapiąc za usta – Przepraszam! Mam nadzieje, że Cię tym nie uraziłam? Po prostu mówisz im co i jak, a oni i tak często robią wszystko po swojemu – wyjaśniła - Chłopaki raczej świetnie sobie radzą z niewygodnymi pytaniami i wszechobecną medialną amatorszczyzną, ale na wszelki wypadek miej to pod kontrolą. Plus dla Ciebie, że się na tym znasz i miałaś okazję do tej pory uczestniczyć w większości takich spotkań, także o to się nie martwię.
- Dobra, to co? Idę się wykuć tego na pamięć... – pomachałam w górze kartkami – Przy okazji poćwiczę nie uznający sprzeciwu krzyk! – roześmiałam się, po czym nieco poważniej zapytałam – Naprawdę wierzysz, że jestem w stanie temu sprostać?
- Uwierz mi, gdym w to nie wierzyła, to z tą gorączką na kolanach bym tam poszła i nie ryzykowała. Za bardzo kocham tę pracę i za bardzo zależy mi na zespole. Dzisiaj jest względnie spokojny dzień, wszyscy są wypoczęci, Ty zdążyłaś już się zapoznać z realiami, jakie tu panują, dlaczego miałabyś nie sprostać? Więcej wiary!
- Okey, czyli poza krzykiem przed lustrem , jak mantrę będę powtarzała, że dam sobie radę.
- I tego się trzymaj! – ścisnęła mnie za ramiona, po czym sprzedała kopniaka w tyłek – Będę trzymała kciuki! A telefon, choćbym leżała pod kroplówką, mam cały czas przy sobie.
Zatapiając wzrok w informacjach z kartek powędrowałam do siebie. W pierwszej kolejności wyjęłam z walizki zapasowy telefon, z naładowaną do pełna baterią. Rzuciłam go na łóżko, a po chwili tuż obok niego wylądował aparat, dokumenty, pager i torebka, w której większość z tych rzeczy miała się zmieścić. Szybko się umalowałam i zaczęłam grzebać w walizce w poszukiwaniu ubrania. Było bardzo ciepło, wiedziałam jednak, że potrzebuję czegoś, co będzie odpowiednie zarówno na słoneczne popołudnie, jak i chłodny wieczór. Nie zastanawiając się długo wskoczyłam w ciemne dżinsowe rurki i białą koszulę, którą wcisnęłam w spodnie, zabezpieczając je skórzanym paskiem. Do zestawu na łóżku dorzuciłam długi granatowy sweter. Bransoletki na rękę, wygodne baleriny na stopy, telefon. Wszystko mam. Dochodziło dopiero południe, spotkania z dziennikarzami zaczynały się o 15, jednak pewien punkt moich obowiązków mocno mnie zaintrygował. Zabrałam więc swoje rzeczy, zamknęłam pokój i ruszyłam. Człowieku małej wiary, nadchodzę!
[Tło muzyczne]
- Podobno nie umiesz się sam ubrać i mam Ci w tym pomóc? – uśmiechnęłam się do wokalisty, gdy tylko przekroczyłam próg jego pokoju.
- Ubrać, rozebrać, co tylko zechcesz... I tak już po mnie... – odpowiedział nie podnosząc nawet wzroku znad komputera.
- O rozbieraniu nie ma tu mowy, więc zostaw to, co robisz, dawaj te swoje fatałaszki i do roboty! – potrząsnęłam kartkami w powietrzu, po czym rzuciłam je na łóżko.
- Taka ta Ludbrook zorganizowana, a o tym zapomniała! – roześmiał się zamykając laptop. Odwrócił fotel w moją stronę i opierając łokieć na jego brzegu, położył głowę na dłoni. Zmierzył mnie wzrokiem i dodał – Robisz bardzo dobre wrażenie, ale czarno to wszystko widzę...
Przewróciłam tylko oczami i położyłam się na łóżku.
- Nie ufasz mi – westchnęłam zrezygnowana.
- A Ty mi ufasz?
- Oczywiście, że nie. Mama zawsze mi mówiła: z muzyka to ani męża, ani ojca! Święte słowa! – roześmiałam się – A tak poważnie, to nie o mnie tu dziś chodzi, tylko o Ciebie.
- Wiesz, ja Ci ufam w takich prostych sprawach – słyszałam, że wstaje i po chwili poczułam, że siada obok mnie – Ufam, że dochowasz wszelkich tajemnic zespołu, że nie wrzucisz do netu moich nagich fotek, że dobrze wykonasz swoją pracę, że nie znikniesz na noc w klubie ze striptizem. Temu ufam. Sprawy, którymi zajmuje się Emma to wyższy stopień wtajemniczenia.
- Jeśli ufasz temu, że dobrze wykonam swoją pracę, a wiem, że masz na myśli póki co tylko zdjęcia i jeśli zostałam wydelegowana do zaznajomienia się z, jak to nazwałeś, wyższym stopniem wtajemniczenia, to wyobraź sobie, że bieganie za Tobą, spełnianie Twoich zachcianek, pilnowanie wywiadów i Twojego tyłka na koncercie, też mam zamiar potraktować jako swoją pracę, a co za tym idzie: jak najlepiej ją wykonać. To chyba oczywiste! – tłumaczyłam gestykulując rękami w powietrzu – A Twoich nagich fotek nie posiadam.
- To akurat zawsze można zmienić! – uśmiechnął się podciągając do góry koszulkę.
- Opanuj się – szturchnęłam go - Wyślij mi najlepszą, ocenię i rozważę przekazanie jej najbardziej poczytnemu brukowcowi we wszechświecie. A teraz poważnie, bo nie mam czasu. Rozumiem, jesteś profesjonalistą, perfekcjonistą, męczennikiem pracy i lubisz dawać z siebie więcej niż wszystko. Rozumiem, rozumiem. Nie ufasz mi, myślisz, że jestem zakręcona, niezorganizowana, prowadzę odwieczną wojnę z tkwiącymi we mnie sprzecznościami i zachowuję się jak dziecko. Tak, tak. Powiedzmy – skrzywiłam się – Widzisz, problem polega jednak na tym, że jesteś na mnie dziś skazany i czy chcesz czy nie chcesz, musisz mi zaufać.
- Jak tak patrzę teraz na Ciebie, to myślę, że mógłbym być skazany na Ciebie nie tylko dziś... – puścił mi oko mierząc mnie wzrokiem.
- Jezu, bądź poważny! – podniosłam się z impetem – Z jednej strony prawie mi tu płaczesz nad wieczorem uwieńczonym katastrofą, choć nawet jeszcze się nie zaczął, a z drugiej nawet na chwilę nie możesz się uwolnić od tej swojej zboczonej natury. Masz szczęście, że jestem w stanie to wytłumaczyć jako reakcja na stres, inaczej byłoby po Tobie.
- Nie jestem zboczony, jestem mężczyzną. A z naturą nie można walczyć, trzeba żyć z nią w zgodzie! – uśmiechnął się i tym razem on padł na łóżko – Dobrze, wszystko rozumiem: jesteśmy na siebie skazani, niczym przeznaczeni sobie odwieczni kochankowie – powiedział z udawaną zadumą - Pięknie to powiedziałem, prawda?
- Tak i musieliśmy się kochać już od dawna, jeszcze się nie znając i zanim się spotkaliśmy – pokiwałam głową.
- Też ładne, brawo!
- Bułhakow byłby Ci wdzięczny za uznanie. Mistrz i Małgorzata... – wyjaśniłam.
- Czy Ty masz w głowie twardy dysk zapełniony cytatami wierszy, piosenek i powieści?
- Mój drogi, kilka konkursów recytatorskich, teatr i 5 lat prawa. Polecam, a sam będziesz zdziwiony, ile ludzka pamięć jest w stanie pomieścić – uśmiechnęłam się – Czy możemy wreszcie przestać gadać od rzeczy i zająć się tym, co podobno dla Ciebie tak ważne?
- Tak jest! – podniósł się energicznie i usiadł na łóżku – Szafa, walizka, fotel! – wskazał po kolei wszystkie miejsca dłonią – Wybieraj.
- Okey – westchnęłam mocując się z przesuwanymi drzwiami – Mamy wywiady na mieście, to raz, wywiady przed koncertem, to dwa, koncert, to trzy, spotkanie po koncercie to cztery. Biorąc pod uwagę, że podczas występu zostaniesz pozbawiony przynajmniej jednego wdzianka, mamy pięć. Pięć sztuk. Masz dziś na coś szczególną ochotę?
- Nie zadawaj mi takich pytań, bo odpowiedź, którą uzyskasz, znowu doprowadzi Cię do szału – A ten swoje. Odwróciłam się i zmierzyłam go wściekłym wzrokiem – Dobrze, jeśli o koncert chodzi to przecież wiesz, co noszę, nie pytaj tylko wylosuj coś czystego. Jeśli o resztę chodzi wybierz coś, w czym nie będę za bardzo odstawał od Ciebie – uśmiechnął się.
- Mhm... – zaczęłam się zastanawiać przeglądając rozwieszone w szafie ubrania – To może być? – zapytałam rzucając na łóżko szarobłękitną koszulę z podwijanym rękawem– Znośne, wygodne, może nawet odrobinę eleganckie. Założysz pod to białą podkoszulkę.
- Akceptuję! – powiedział oglądając ubranie.
- Koncert... – skierowałam się do walizki, w której jak podejrzewałam znajdowały się t-shirty. Wyjęłam pakiet kilku i położyłam na łóżku – Wybieraj, sam wiesz najlepiej w czym się dobrze czujesz.
- To? – uniósł do góry czarny kawałek materiału.
- To prawdopodobnie w dalekiej przeszłości było t-shirtem. Zanim zaatakowało Cię stado lwów – wskazałam na rozcięcia.
- To jest dopiero wygodne! I przewiewne!
- Tak i znikające w mgnieniu oka po wkroczeniu w tłum. Dobrze, koszulka widmo może być. Masz jeszcze białą gładką i tę z nadrukiem zespołu, na wszelki wypadek – dorzuciłam do reszty po czym spojrzałam na fotel zawalony stertą ubrań – Kiedy Ty zdążyłeś tak nabałaganić? – na moje pytanie zrobił tylko bezradną minę i wydął wargę – Masz jeszcze to... coś... – podałam mu ubranie balansujące pomiędzy koszulą, kurtką a swetrem – Cokolwiek to jest, może Ci się przydać na wejście, potem to zrzucisz. Dobra, spodnie, które masz na sobie są okey, weźmiemy jeszcze standardowe czarne. Mamy wszystko! – klasnęłam zadowolona w dłonie.
- Jeszcze bielizna – uśmiechnął się szeroko, na co ja posłałam mu spojrzenie wyrażające krótkie zdanie: Chyba sobie śnisz!
- No co? Poskakałabyś po scenie kilka godzin, to też by Ci się tyłek spocił!
- Królewiczu, co jak co, ale majty to sobie musisz wybrać sam! – oparłam dłonie na biodrach i stanęłam naprzeciwko oczekując na jego ruch.
- Dobra, dobra, żartowałem! - Zwiesił się z łóżka i wyciągnął z walizki pakunek, który dorzucił to tego, co było już naszykowane – Nowe nie śmigane!
- Uroczo... – rozejrzałam się po pokoju – Czego jeszcze potrzebujesz?
- Pewności, że nie nawalisz – zaplótł dłonie na karku i wyciągnął nogi wzdłuż łóżka.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy by tego nie zgubić, nie sprzedać a w przypadku bycia zaatakowaną przez fan girlsy będę bronić jak własnego – uśmiechnęłam się zakładając wszystko na wieszak i pakując do pokrowca. Przewiesiłam przez rękę i stanęłam przy brzegu łóżku przyglądając się Leto. Leżał z wzrokiem wbitym w sufit, wzdychając co chwila. Naprawdę wydawał się zaniepokojony.
[Tło muzyczne]
- Nie chodzi o ubrania...
- Wiem. Posłuchaj, szkoda czasu i energii na snucie czarnych wizji. Skup się na tym, co dziś przed Tobą. Nie masz wyjścia, musisz zdać się na mnie.
- Ten brak wyjścia martwi mnie najbardziej...
- Nie pomagasz, naprawdę nie pomagasz. Za godzinę widzimy się na dole. Zrób coś z włosami i zmyj te paznokcie – skierowałam się do wyjścia, dostając po drodze poduszką. Zajrzałam do pozostałych, zebrałam ich garderobę, tłumacząc każdemu po kolei dlaczego to ja się tym dziś zajmuję i że świat naprawdę się kończy. Zaniosłam wszystko do busa, który wkrótce miał odjechać i pobiegłam do restauracji przypomnieć im o obiedzie dla ekipy, który mieli dostarczyć przed koncertem. Wzięłam przy okazji kawę, z którą usiadłam pod hotelem studiując raz jeszcze papiery od Ludbrook. Nie rozumiałam tego ich podenerwowania. Wielka mi filozofia biegać za nimi krok w krok, zarządzać ich czasem, pilnować spraw medialnych, być w pogotowiu, gdyby coś się działo. Jedynym sensownym wyjaśnieniem było to, że byli przywiązani do Emmy, nagła zmiana wywołała w nich ludzki niepokój o to, co nowe i niepewne. Plus to, że mi nie ufali. Nie dość, że musiałam męczyć się z ich wątpliwościami, to miałam przecież też swoje. Wprawdzie potraktowałam to zadanie jak wyzwanie, a długa lista spraw do załatwienia tylko mnie nakręcała do działania, to przecież też nie miałam w sobie stuprocentowej pewności, że wszystkiemu podołam. Siedząc przed hotelem i popijając kawę starałam się przywołać z pamięci sytuację, w której znajdowałam się w podobnym położeniu. Przypomnieć sobie, jakimi wtedy cechami się wykazałam, co mi pomogło osiągnąć cel, nie dać się ponieść emocjom i nie zwariować. Przede wszystkim próbowałam wytłumaczyć sobie, że skoro kiedyś mi się udało, to teraz także może.
***
Okey, zacznijmy od tego, o czym część już wie. Moje konto na twitterze. Znajdziecie mnie [TU]. I tak zostałam zdemaskowana, więc nie ma co się dłużej ukrywać ;) Będę tam wrzucała informacje o nowych rozdziałach, także jakby ktoś chciał mnie śledzić, proszę bardzo ;) Jakby chciał być śledzony, niech da tu znać, bo zdecydowałam dodawać tylko osoby, mniej lub bardziej mi znane, a tak na oko to raczej nie jestem w stanie ocenić kto jest kim ;)
Co do rozdziału, wiem, że większość może być zawiedziona brakiem Paryża i zaskoczona rozwojem wydarzeń, ale po pierwsze nie mówiłam przecież, że ten Paryż będzie tak od razu, a po drugie, mimo wielu niedociągnięć, naprawdę polubiłam ten wątek ;)
Z muzyką chyba trochę mi nie wyszło, nie miałam do tego dziś głowy, wybaczcie. Jak zawsze dziękuję Wam bardzo za obecność, za wsparcie i motywowanie ;) Trzymajcie się i wszystkiego dobrego na nadchodzący tydzień!
Oj tam, na Paryż jeszcze poczekamy. Ja dzisiaj potrzebowałam dobrego, pozytywnego rozdziały i go dostałam;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pomysł Laury zastępującej Emmę, więc nie mogę się doczekać co ostatecznie z tego wyjdzie. Ja w przeciwieństwie do chłopaków wierzę w nią! Zdolna jest dziewczyna to i tu da radę, a rzeczywiście może to jeszcze poprawi jej relacje z Jared'em.
Uwielbiam te słowne utarczki pomiędzy młodym Leto, a Laurą. Trzeba przyznać, że charakter mają podobny, więc dobrze im to idzie.
Ten tekst zapamiętam do końca życia:
"Nie jestem zboczony, jestem mężczyzną. A z naturą nie można walczyć, trzeba żyć z nią w zgodzie!" Sprawił, że musiałam na chwilę przerwać czytanie i opanować szalony chichot xD
Co do ubrań. Od razu przypomniało mi się jak w Łodzi biedny Jared stracił na rzecz jakiejś szczęśliwej fanki swoją koszulkę, więc całkiem rozumiem pomysł ubrania "na wszelki wypadek";))
I co dalej? Zostawiasz mnie z takim niezaspokojeniem, bo będę teraz zastanawiała się jak może pójść koncert bez Emmy i jak poradzi sobie Laura, czyli czeka mnie obmyślanie wszelkich możliwych zdarzeń;)
No, dziękuję ładnie za świetny rozdział i tak się zastanawiam czy jest jeszcze jakakolwiek szansa, że kolejny pojawi się przed/w okolicach świąt?;))
Tradycyjnie życzę weny i czasu na pisanie!;)
Pozdrawiam,
Nessa F.
początek średniawy dziś był, ale końcówka całkiem całkiem, żałuję, że tak krótko - coś czuję, że ten pager będzie w użyciu i robota Emmy okaże się sytuacją godną wielkiego stresu. bardzo miło się czytało o poddenerwowaniu i śmiesznym braku zaufania Jay'a.
OdpowiedzUsuńSzwajcaria równie piękna, aczkolwiek może bardziej szwajcarskie Alpy... troszkę mi szkoda, że jeszcze nie Paryż, ale cóż - przygotować się trzeba dobrze, coby nas zadowolić - a to Ci na pewno wyjdzie znakomicie.(;
mam nadzieję, że niedługo pojawi sie następny rozdział.
a, co do muzyki - podobał mi sie tylko pierwszy kawałek, aczkolwiek ten Kanye nawet nie był zły. a co do Norah Jones, to coś czuję, że muszę przejrzeć jej całą dyskografię... :>
pozdrawiam serdecznie.
Rozdział bardzo przyjemny:) Ale już się nie mogę doczekać Paryża!
OdpowiedzUsuńMuzyka nie była taka zła. Uwielbiam Norah Jones, a kiedy usłyszałam "Power" na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a w głowie cudowne wspomnienia z koncertu Kanye Westa na Coke'u :)
Asia
Przeczytane, parskałyśmy śmiechem parę razy, oczywiście, Jared i jego żarty ;) Oprócz tego co chwilę było: "Martusia! Odbierz mój tleefon! Marta!!! Sprawdź pizzę w piekarniku! Martuś chodź tu na moment, Martusia słyszałaś to?!" krzyczane przez jej mamę :) hahahaha. Ciekawe jesteśmy jak Laura poradzi sobie w dalszej części tego 'organizacyjnego' dnia. "Nie śmigane" gacie nas zastrzeliły, troszkę brakowało Shannona, Tomusia i Braxtona, ale pewnie nadrobi się w następnym :)
OdpowiedzUsuńA Szwajcaria nas zaskoczyła, chociaż już mi (Sylwii) oznajmiłaś na tt, że się chyba rozczaruję, przynajmniej wybrałaś równie piękne miejsce :D Rozumiemy, że skoro w Paryżu mają dziać się DECYDUJĄCE rzeczy, to jasne, że wydarzy się to troszkę później, ale może jeszcze w tym roku kalendarzowym? Co? Czekamy na nexta niecierpliwie. Jak zwykle z resztą ;)
Pozdrawiamy serdecznie!!!!
- Sylwia i Marta
Nie wiem co napisac! Siedzę już z 10 minut i mam pustkę we łbie a głupiego komentarza w stylu "wow, ale ekstra" przecież nie zostawię. To wynika ze zmęczenia, ale spróbuje. Zgodze się z poprzedniczką, że na konću wrzuciłaś 5 bieg i pozostawilaś u mnie niedosyt :) Ciekawi mnie jak L a sobie radę na miejscu Emmy. Pozdrawiam, czekam na następny z niecierpliwością: )
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie-
OdpowiedzUsuńprzeczytałam rozdział, podobał mi się - jak mam być szczera to nie czekałam zbytnio za tym Paryżem :P Francja jako kraj kojarzy mi się z dziwnymi ludżmi i przesadnym romantyzmem. A podobał mi się ten rozdział ze względu na rozpoczęcie - uwielbiam postawienie bohatera w takich normalnych, codziennych sytuacjach (jak w tym momencie picie kawy) - bardzo rzadko który autor decyduje się na takie momenty, zazwyczaj wpadając z jednej akcji w drugą bez odpoczynku, co może w pewnym momencie zwyczajnie nużyć.. a tutaj taka miła odskocznia, jeszcze z muzyką Norah Jones : ) aż się chce takiego poranka !
Poza tym, chcę bardzo pochwalić opowiadanie - przeczytałam jakieś 2 tygodnie temu całe w jeden wieczór (kosztem nieprzespanej nocy ale było warto). Laura jako bohaterka bardzo ewoluowała - przyznam szczerze, że pomimo trochę dziecinnych dramatów o wiele bardziej pasuje mi jej obecna forma - wydaje się dojrzalsza i bardziej ludzka przez co sympatycznie się czyta nawet jej wewnętrzne monologi : )
Tak więc zyskałaś stałą czytelniczkę :D postaram się zostawić po sobie ślad przy każdym rozdziale od teraz a przynajmniej przy tych interesujących~ A na chwilę obecną życzę ciągnącej się weny twórczej i niech pióro lekkie Ci będzie :D
-Narami
ps. kupiłaś mnie cytatem z Bułhakowa - tak właśnie razi grom albo nóż bandyty! :)
Hmmmm, moja droga Lauro, znaczy się Joanno i co ja teraz muszę zrobić? Po pierwsze: wysłać request na Twittera. :>
OdpowiedzUsuńA teraz już poważnie. Bardzo mi się ten rozdział podoba. I to chyba dobrze, że ten Paryż jest jeszcze daleko. Po raz kolejny nie jestem w stanie zostawić konstruktywnego komentarza bo po prostu brakuje mi słów. Wiesz dobrze co najchętniej zrobiłabym a raczej kim stałabym się - wycieraczką. Twoja historia jest jak czekolada, kokaina czy najprzedniejsze whiskey - kiedy się rozsmakujesz pragniesz więcej i więcej. Twój umysł uzależnia się, wysyła sygnały, które zmuszają do zaspokojenia pragnienia. I ja tak mam. Powiem krótko - jesteś moją kokainą. ;-)
Serdecznie pozdrawiam i ściskam.
PS. Na TT jestem znana jako @magszczotka ( w gwoli przypomnienia)
PS2. U mnie kolejny, nowiusieńki rozdział. :)
Szwajcaria...;) zawsze chciałam ją zwiedzić. Swoją drogą to miłe zaskoczenie, że jednak akcja jeszcze nie przeniosła się do stolicy Francji;] a gdybyś potrzebowała pomocy z Paryżem, myślę że chociaż trochę mogą pomóc dwa początkowe odcinki 4 sezonu "Gossip Girl" ( o ile nie oglądałaś wcześniej) ;] akcja toczyła się wtedy (przynajmniej częściowo) w Paryżu. Zawsze lepiej mieć cokolwiek przed oczami;]
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: Laura tymczasową Emmą?;) ciekawie się zapowiada... Mogę zgadywać, że nie oszczędzisz jej "drobnych" problemów podczas wykonywania nowych obowiązków;p fajnie, że Laura wzięła sobie do serca wykład przyjaciółki i zaczyna dostrzegać dobre strony tego, gdzie się znajduje, ile nowych rzeczy może się o sobie nauczyć i jakie niepowtarzalne wspomnienia ma okazję stworzyć. Ciekawi mnie również, czy, i jeśli tak to jak dużej, zmianie ulegną relacje Laury i Jareda po tej chwilowej zmianie planów. W końcu Leto musi jej zaufać trochę bardziej niż dotychczas. No ale tego pewnie dowiemy się w następnych rozdziałach;]
Pozdrawiam,
Ania M.
Zgłaszam swoją obecność ;)- rozdział przeczytany!
OdpowiedzUsuń... więcej jutro ;)
Pozdrawiam!
O żesz Ty! Szwajcaria?! Szczęka mi opadła na klawiaturę! Wszystkiego bym się spodziewała, ale tego, że wylądują w zupełnie innym miejscu,to nigdy! Dobre, dobre! I jak tu nie podziwiać Twojego talentu? Kochana, chylę czoła, że mimo tych wszystkich zajęć, obowiązków, godzin, w jakich powstają rozdziały itp. itd., dalej wpadasz na tak genialne pomysły! Mistrzu Mój!
OdpowiedzUsuńI kolejny zaskakujący zwrot akcji. Laura została postawiona w bardzo ciekawej sytuacji. Zastanawiam się co kierowało Emmą, kiedy wybierała Panią Fotograf na swoje zastępstwo. Przez myśl przeszło mi, że chciała jej pokazać jak wielkiego poświęcenia i wysiłku wymaga ogarnięcie całego chaosu wokół zespołu i jak pewne nieoczekiwane sytuacje i małe dramaty mogą zdezorganizować pracę całego MARS CREW... Ale to tylko moja własna teoria na ten temat :)
Czuję po kościach, że będzie się działo i teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Przewiduję, że będzie jakaś niezła akcja i Laura się wykaże, zaskakując wszystkich i samą siebie. A może odwrotnie? Może będzie musiała się zmierzyć z jakimiś swoimi demonami? Ale to już wiesz tylko Ty, a my z niecierpliwością na to czekamy! Buziaki
Okey, wczoraj sprawy potoczyły się tak, że tuż po opublikowaniu rozdziału musiałam wyskoczyć z domu i dopiero w nocy dorwałam się do komputera, ale nie miałam już siły odpisywać. Zatem teraz do dzieła ;)
OdpowiedzUsuńNessa F. - Dobrze, że rozdział wpasował się w Twój nastrój, a raczej sprostał Twoim oczekiwaniom ;) Do świąt jeszcze kilka tygodniu, to myślę, że jest szansa na nowy do tego czasu, ale zobaczymy ;)
Anee - Przyprawiłaś mnie o mały zawał ;) Czytam, że 'początek średniawy był' i moja reakcja 'o Boże, nie, jak to, spieprzyłam rozdział!', po czym wielki uśmiech na twarzy, że nareszcie komuś coś się nie podoba! ;D Trochę mnie moje czytelniczki rozpieściły przez te 35 rozdziałów, naprawdę trudno jest sobie przypomnieć padające tu słowa krytyki i kiedy napisałaś to, to sobie pomyślałam, że w końcu coś poszło nie tak ;) Chyba trochę dziwne mam podejście ;D Szkoda tylko, że nie napisałaś co dokładnie było nie tak, bo nie wiem czy po prostu to się nie wpasowało w Twój nastrój, nie lubisz takich opisów, czy po prostu źle to rozegrałam i przedstawiłam. W każdym razie dobrze, wiem, że jeszcze jest nad czym pracować. A co do początku, był on w moim przekonaniu niezbędny do przedstawienia tego, co dzieje się w środku Laury.
Do Paryża zdecydowanie trzeba się przygotować ;)
Jeśli o Nore Jones chodzi słuchanie całej dyskografii może być nieco męczące, ale na pewno dzięki temu znajdziesz coś, co będzie Ci najbardziej odpowiadało...
Asia - Wiem, że czekasz na ten Paryż, ale wiesz, że na to potrzeba mi trochę czasu ;) Obawiałam się tego 'Power', ale potrzebowałam czegoś takiego pozytywnego i energetycznego, no i tak jakoś padło :)
Marta i Sylwia - W ogóle rozbawiła mnie wizja Was dwóch siedzących przed komputerem i czytających rozdział :D Do tego widzę, że świetnie się przy tym bawiłyście, fajnie :D Faktycznie zabrakło reszty zespołu, szczególnie, że ostatnio ciągle się pojawiały w opowiadaniu. Ale cóż, takie rozdziały też muszą być ;) Co do Paryża, to może nie tyle 'decydujące' rzeczy, co ważne rzeczy. Nie chcę, żeby wszyscy się nastawili na trzęsienie ziemi tam, bo coś co dla Laury może być ważne, może niekoniecznie 'porwać' i zainteresować Was, no ale zobaczymy za jakiś czas :) Może jeszcze w tym roku ;D
PS Mam nadzieje, że nie spaliłyście tej pizzy :D
Ramona - Dobrze, że mimo tego, iż nie wiedziałaś co napisać, to przynajmniej napisałaś kilka zdań i wiem, że tu byłaś ;) Faktycznie rozdział się 'rozkręcał', nieco spokojny nużący początek, po to by potem coś mogło zacząć sie dziać... :)
OdpowiedzUsuńNarami - Witam! To może tak na początek ;) I miło, że podobał Ci się początek. To jest też ciekawe, że ten 'poranek Laury' wzbudził tak odmienne uczucia w czytelniczkach. Dla mnie to było dosyć ryzykowne, bo niektórzy oczekują ciągłej akcji, dramatów, tego by coś się działo, a tutaj jednak długi opis tak prostej sprawy jak poranek. I trochę sie bałam, że wszyscy to pominą ;) I dziękuję za pochwalenie opowiadania! Chociaż przede wszystkim dziękuję za jego przeczytanie w całości i gratuluję wytrwałości ;) Mam nadzieje, że do zobaczenia pod kolejnymi rozdziałami :)
Stronger - Nasłodziłaś mi tak, że teraz ja nie wiem co napisać. Nie wiem czy chcę być Twoją kokainą, może już lepiej tą czekoladą? ;) I tekst o wycieraczce, zupełnie o tym zapomniałam, oczywiście uśmiech jak u debila jak to przeczytałam ;) Choć jak zwykle, przesadzaaaasz! ;)
Ania M - Jeśli chodzi o Paryż, już mam swoich pomocników, a raczej 'pomocniczki' ;) Do tego obejrzałam 'O północy w Paryżu', ale mogę i obejrzeć Gossip Girl, jak znajdę chwilę ;) Jak będę tak to wszystko rozwlekała, to może zdążę się na własne oczy przekonać jaki ten Paryż jest. Chociaż kurcze, przecież to tylko tłu do wydarzeń, więc może nie powinnam się aż tak angażować w klimat i charakter tego miasta :)
Co do relacji J&L zmianom to one będą na pewno ulegać i nie wiem czy kiedykolwiek będą normalne ;)
wrona - Odznaczona na liście obecności ;)
Magda - Zaskoczenie miało być i dobrze, że się udało :) Pomysłów to mi chyba nie brakuje, gorzej ze skupieniem się, by je sensownie i ciekawie opisać, ale jak widać walczę ;) Co do ciągu dalszego, wiadomo, ze nie zdradzę, sama będziesz musiała się przekonać, które z Twoich podejrzeń się sprawdzi ;) Ogólnie coraz bardziej zaczynam się bać, bo przyzwyczaiłam chyba wszystkich, że co rozdział to coś się dzieje i teraz jak nic się nie wydarzy, to wszyscy będą mega zawiedzeni... Przekonam(y) się wkrótce :D Buźka!
Jeszcze MeMyselfandMars - nie wiem czemu Twój komentarz wylądował w spamie i tu się nie pojawił o_O Na szczęście tam zajrzałam i przeczytałam. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDopadłam się do komputera i mogę napisać w końcu komentarz:D Moja Droga odcinek genialny, jest po prostu świetny. Nie chce negować twojego talentu, ale według mnie można go zaklasyfikować do grona "the best of" jeżeli chodzi o tego bloga:DDD
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: zaskoczenie...
Miał być Paryż wyszła Szwajcaria. Jeden z najpiękniejszych krajów w Europie. Nic dodać nic ująć ciekawa zmiana akcji:)
Po drugie: Długo oczekiwany optymizm Laury
"Nowy dzień, lepszy dzień" i tym mottem główna bohaterka powinna się cały czas kierować. Wydaje się, że Laura w końcu okiełznała swoje rozterki i w pełni zaczęła cieszyć się przygodą w marsowej oprawie. Czytając to miałam wrażenie, że stała się spokojniejsza, jest bardziej pewna siebie i otwarta. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że odżyła na tej trasie. Ten spokój i pogoda ducha jaką przedstawiłaś w scenie na tarasie jest iście idylliczny. Zastanawiam się tylko nad tym co napisać o "ruszaniu do przodu" czy Laura na prawdę chce iść do przodu i żyć pełnią życia zamykając raz na zawsze przeszłość czy chce znowu pogrążyć się w rutynie swojego życia w Polsce. Z tego co dało się zaobserwować jej życie w Polsce nie było dokładnie takie jak by chciała. Co do walczenia z demonami przeszłości BRAWO w końcu się doczekałam, oby tak dalej i mam nadzieję, że to nie jest chwilowa deklaracja bez pokrycia.
Po trzecie: Emma Ludbrook "atakuje"
Co do Emmy mam do tej pory mieszane uczucia. Akceptuje obecność Laury w europejskiej części trasy, ale jednak nie da końca jej ufa. Wydaje mi się, że popiera główną bohaterkę w przekonaniu, że zespół to nie tylko Jared, Shannon i Tomo(scena w której Laura upiera się, by Brax i Tim pojechali z świętą Trójcą na wywiad), ale jest również zmęczona humorkami Laury i tym, że dezorganizuje w jakimś stopniu pracę ekipy. Tym bardziej zaskoczyła mnie prośba Ludbrook skierowana do Laury. Nie wiem co o tym myśleć odbieram trochę sprzeczne sygnały w stosunkach pomiędzy dziewczynami. Zastanawiam się też czy Emma nie chce w jakiś sposób na relacje Jareda i Laury. Nie chodzi mi tutaj o swatanie tylko o pewien sposób terapii(z reszta pisałam Tobie kiedyś o tym, że relacje tej dwójki to istny Rollercoaster).
Podziwiam Emmę za ogarnianie tego burdelu, ale i tak jej nie wybaczę, że ziewała podczas wykonywania "The kill" w Łodzi:D
Po czwarte: Jared- perfekcjonista vs. panikarz
Ja wiem, że wokalista lubi mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, ale skoro Emma wierzy w Laurę to może on też powinien. Laura samym swoim zachowaniem pokazała, że jest rozbita emocjonalnie, ale to nie znaczy, że nie może być dobrym organizatorem, który ogarnie cały ten burdel. Dała temu przykład w pamiętnej scenie w windzie, w której kazała Jaredowi liczyć do dziesięciu. Będzie dobrze przynajmniej ja w Laurę wierzę:)
No to chyba wszystko:) jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę w następnym komentarzu. Mój twitter znasz, więc jak coś jesteśmy w kontakcie:*
Zawsze jak chcę tu wejść i coś napisać to dochodzę do wniosku, że już chyba wszystko zostało napisane, czuję się wtedy taka mało oryginalna, a pisanie "fajny rozdział" to żadna filozofia. Więc jestem i nawet jeśli będę się powtarzać, to co tam ;) Najpierw do poprzedniego, miałam takie zaćmienie że całkowicie nie wiedziałam co napisać, a rozmowa Laury z Natalią mnie wzruszyła. (nie mam pojęcia jak piszesz takie zajebiste dialogi)- no po prostu kocham je! A teraz do tego: "Nowe nie śmigane!" haha leżałam na ziemi ze śmiechu. Jestem strasznie ciekawa czy Laura da radę... właściwie to wiem, że i tak da ;) Szwajcaria wymiata, więc i tak jestem zadowolona. Czekam z wieelką niecierpliwością na następny - czyli jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
powiem nieskromnie, że znam to uczucie (co prawda moja historia nie dorównuje Twojej do pięt, ale jest w niej coś, wg czytelników, co sprawia, że głównie chwalą. nie wiem, nie rozumiem ich.) i niestety, z przykrego doświadczenia wiem, że czasami to psuje wenę. bardzo psuje.
OdpowiedzUsuńja co prawda się nie rozwinęłam oraz nie jestem również zbyt krytyczna - średniawo było jak na Ciebie, my dear.(;
powiem może nieco więcej - fragmencik apropos prozaicznej kawy całkiem całkiem, tak samo chwila po usiąściu na tarasie - momenty przed po i pomiędzy jakoś mi nie przypasowały pod względem stylu, nie wiem, coś mi się je źle czytało, dłużyły mi się strasznie. tak samo miałam z przemyśleniami na temat wykładu Natalii - aczkolwiek tu mamy dziwną sytuację, gdyż teoretycznie wszystko jest porządku, ale jakos mnie nie porywa.
cóż, im większy talent, tym ostrzejsza krytyka - ja po prostu tak mam, nie przejmuj się.(;
oceniam siły na zamiary - znając Twój przegenialny styl musiałam trochę pomarudzić.<;
co do Norah Jones... no właśnie zaczęłam przesłuchiwać i nieco się zniechęciłam. nie ma takich perełek jak się spodziewałam. ;<
może mogłabyś mi polecić parę kawałków w stylu 'Sunrise' i 'The Long Day Is Over'?
będę szalenie wdzięczna.(;
pozdrawiam serdecznie.
Kochana jak tak dalej będziesz śmigać z tymi rozdziałami to ja jeszcze trochę i będę miała u ciebie do nadrobienia z 10 jak nawet nie z 15 rozdziałów :0 XD ale szczerze to bardzo dobrze, cieszy mnie niezwykle że sprzyja ci wena oraz że pomimo napiętego grafiku jakaś chwila relaksu na pisanie ci się znajduję, oby tak dalej :) :* a ja no cóż z faktu że tęsknie za bohaterami jak i tą historią to nie ma co ale umieszczam sobie twój blog w czołówce na mojej liście sporawych zaległości a więc na 100% do końca miesiąca :P otrzymasz ode mnie komentarz odnośnie twojego opowiadania :] pewnie nie będzie on jakiś super bogaty w analizy czy długi ale będzie ^^ pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny :D teraz bd czekac na kolejny odcinek z niecierpliwością :D ten odcienk zostawil niedosyt :D Jestem ciekawa jak Laura sobie poradzi :D
OdpowiedzUsuńNatalia-sis Sylwii :D
pauline-from-mars: na szczęście zostawianie komentarzy to nie konkurs i każdy pisze co chce, jak chce i jeśli w ogóle chce ;) także czy coś zostało powiedziane czy nie, czy ktoś sie powtarza czy pisze coś zupełnie innego od reszty, mnie cieszy, że w ogóle pisze :) najbardziej cieszy mnie chyba jednak gdy czytam, że coś kogoś rozbawiło i wzruszyło. o to mi właśnie chodzi, by to, co tworzę wzbudzało emocje, jakiekolwiek :)
OdpowiedzUsuńAnee: nie czytałam Twojej historii, więc nie mogę się odnieść co do tego czy dorasta do pięt czy nie ;) myślę natomiast, że zdecydowanie będę musiała to zmienić i przeczytać to, co stworzyłaś :D
jeśli chodzi o brak weny spowodowany chwaleniem to takich doświadczeń nie mam. na mnie działa to nieco inaczej, im więcej komentarzy, więcej miłych słów, więc oczekiwań, tym większy mój stres i poczucie, że muszę czemuś sprostać, że nie mogę kogoś zawieść. i choć mam takie poczucie, że chcę by to, co pisze podobało się innym, to przy samym procesie pisania muszę się wyzbyć myślenia o innych, muszę się skupić na tym, co ja chcę przedstawić by stworzyć coś, z czego ja będę zadowolona. próba wyjścia na przeciw oczekiwaniom tak wielu osobom tylko by mnie pogrążyła i pozbawiła autentyzmu. tak myślę.
co do tego, że było średniawo, że stać mnie na więcej i tak dalej - cieszy mnie bardzo, że to napisałaś. nie każdy ma odwagę by coś skrytykować, choć to przecież naturalne, że mamy swoje preferencje, coś do nas trafia, a coś zupełnie nam nie podchodzi. dzięki za to, że to napisałaś i że rozwinęłaś co dokładniej miałaś na myśli :)
jeśli o Norę chodzi, to mimo wielkiej sympatii uważam, że nie da się słuchać całych jej albumów (ja przynajmniej nie mogę). mam swoje ulubione piosenki i ich się trzymam, a reszta choć jest na dysku, to raczej rzadko ląduje na playliście. pytałaś o to, co polecam. to, co lubię i co polecam już się to pojawiło ;P moje ukochane utwory to 'Long day is over' i 'Come away with me' (tego chyba tu nie było). 'Sunrise' jest takie pozytywne, lubię, choć dawno nie słuchałam i przypomniałam sobie o tym dopiero pisząc ten fragment o poranku Laury. ogólnie lubię pierwszą jej płytę, ale to chyba bardziej ze względu na sentyment do okresu, w którym jej słuchałam, bardzo dobrze mi się kojarzy, nawet jeśli niektóre piosenki nie są wybitne. trudno mi polecić coś poza tym, co już napisałam, bo tak jak mówię, szału nie ma ;) powiedzmy, że dla mnie do słuchania nadaje się jeszcze 'Feeling the same way', 'Shoot the moon', 'Seven years', ewentualnie 'Don't know why' (to wszystko z pierwszej płyty). chyba z trzeciej płyty jest znośne 'not too late' i 'rosie's lullaby'. ogólnie Norah jest specyficzna i jak miałaś okazję przesłuchać któryś album w całości to przekonałaś się, że czasami ciężko się tego słucha. natomiast jeśli nie dotarłaś do 'come away with me' (co byłoby dziwne, bo to najbardziej znana jest piosenka :D), to z czystym sercem Ci ją polecam w pierwszej kolejności, najlepiej w wersji video :)
Natalia: zwerbowana przez siostrę ;) witaj tu u nas :) podobno nadrobiłaś wszystko w kosmicznym tempie, słyszałam słyszałam ;) bardzo się cieszę, pozdrawiam!
Dominika ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że jeśli chodzi o the best of tego bloga, to mam ogromną nadzieje, że ono się dopiero pojawi. Spotykałam się już z bardzo różnymi reakcjami, czasami innymi niż przewidywałam, pamiętam odcinki, z których byłam bardzo niezadowolona, a pisały osoby, że to najlepsze. Natomiast jest pewien wątek, może nawet więcej niż jeden, na którym bardzo mi zależy...zależy mi by dobrze go przedstawić i zależy mi by ktoś ocenił go jako dobry albo przynajmniej, żeby go nie zjechał od góry do dołu ;D Ale do tego jeszcze trochę zostało ;)
Co ja mam Ci więcej napisać... Rozkładasz mi wszystko tak na czynniki pierwsze, że jak próbuję się do tego odnieść to stwierdzam, że nie mogę, bo za dużo zdradzę tego, co będzie, tego jak ja widzę bohaterów. A przecież chodziło o to, żebyście same mogły stworzyć obraz postaci i ich za pomocą wyobraźni kształtować ;) Myślę, że Laura chcę iść do przodu, ale jak słusznie zauważyłaś może to być dwojakiego rodzaju 'przód', może to być naprawdę zostawieni wszystkiego i ruszenie z miejsca, a może to być taka trochę stagnacja...
Na tym etapie, na którym tu ją przedstawiam, wydaje mi się, że zmienia podejście do życia w trasie, a nie do życia ogólnie pojętego. Myślę, że stara się nieco zluzować, skoncentrować na pracy, zaprzestać zbyt wnikliwego analizowana wszystkiego, postrzegania innych jako zagrożenia. Jeśli o Emmę chodzi, może jest jej tu zbyt mało, by można było rozgryźć tę postać, ale póki co jawi się chyba jako taka 'z krwi i kości' - akceptuje Laurę, bo w sumie nie ma wyjścia, nie neguje tego, bo też nie ma to sensu, jest zajęta swoimi sprawami, ale dostrzega to, że sprawy Laury czasami za bardzo wychodzą na pierwszy plan. Tak po ludzku. Czy chce wpłynąć na relacje Laury i Jareda? Myślę, że odpowiedź na to pytanie znajduje się w rozdziale ;) Co do samej Emmy może będzie szansa, by lepiej ją zrozumieć i poznać.
INFORMACJA OGÓLNA:
W najbliższym czasie mogę pojawiać się tu nieco rzadziej. Tu i we wszystkich innych miejscach, na których do tej pory można było mnie złapać. Ci, co poznali mnie nieco bliżej, wiedzą, że nawet jeśli się nie odzywam albo nie odpisuję, to na pewno to zrobię, ale w swoim czasie ;) Także jeśli tu przez chwile mnie nie będzie, to bez obaw, na pewno wrócę - pisze to, ponieważ nienawidzę zostawiać Waszych komentarzy czy wiadomości bez odpowiedzi. Mam jednak nadzieje, że znajdę od czasu do czasu chwilę by tu wpaść i żeby pisać kolejny rozdział. Trzymajcie się i dziękuję raz jeszcze za obecność i aktywność wszystkim powyżej i tym, którzy może pojawią się poniżej ;)
Cześć!
OdpowiedzUsuńO proszę! Jak ja lubię być zaskakiwana, noo! ^^. Laura w roli Emmy... Tak mi przyszło do głowy, że być może E. zrobiło to umyślnie, że chce wolne i tak dalej, ale skoro miała już umówioną wizytę u lekarza, to faktycznie źle się czuła. Niemniej jednak Laura tym oto sposobem jeszcze bardziej zbliży się do tego... wszystkiego, nie wiem, jak to określić. Wzbudzi większe zaufanie, tutaj mam na myśli Pana Leto. No chyba, że planujesz coś całkiem innego, tudzież Laura nie podoła temu zadaniu i klapa. Jednak jestem dobrej myśli :D.
Ogólnie rozdział bardzo przyjemny, a przez niektóre teksty to normalnie spadłam z krzesła!! Dziękuję Ci za to, bo na prawdę miałam ciężki dzień, a taka poprawa humoru, chociaż na chwilę, to już coś :).
Hmm... No, już zapomniałam, co chciałam napisać... Dobra, mniejsza. Na nic więcej chyba mnie już nie będzie stać.
Także pozdrawiam serdecznie ; * !.
Aaa! Idę Cię falołować :D. Jak coś - LingererPL jestem.
:))
http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń58 :)
Hohoho! xD
Ja to chęć mam odkąd pojawiło się powiadomienie od ciebie o nowym! :P jedynie właśnie ten czas sprawia że mam niezły poślizg w blogach które czytuje :/ ale już zaczęłam je nadrabiać powolutku i tak jak napisałam twój na 100% do końca miesiąca przeczytam i naturalnie skomentuje :) no i masz rację, przykładając aktualną ilość dodanych postów do twojego rekordu z marca to może i owszem nie powala ale to nie zmienia faktu że ja mam już 5! rozdziałów u ciebie do tyłu... i kto wie czy nie będzie np. 6 ^^ także tak jak napisałam tak będzie, już tuż tuż zabieram się za twój blog :* ściskam mocno :]
OdpowiedzUsuńnowy na nocomplications
OdpowiedzUsuńjak znajdę chwilę, to przesłucham te polecone kawałki Norah.(;
OdpowiedzUsuńwpadłam, bo znajoma podrzuciła mi piosenkę, która dość mocno do mnie przemawia i coś czuję, że może i Tobie się spodoba. jak nie lubię Roguca, to jednak ten utwór jest przegenialny. chociaż, może to znasz - chodzi mi o Comę i 'Los, cebula i krokodyle łzy'.
uderzyło we mnie dość mocno, jeśli chodzi o tekst.
mam nadzieję, że coś się może ukaże przed świętami?(;
Ha! ;D
OdpowiedzUsuńAnee, niesamowite! Wiesz, że ostatnio zastanawiałam się, do którego wątku w opowiadaniu ta piosenka będzie pasowała najbardziej? Faktycznie znam, jeśli o Comę chodzi to znam chyba wszystko :| Co nie znaczy, że wszystko lubię ;) Ale cieszę się bardzo, że o tym napisałaś, takie miłe zaskoczenie, tym bardziej, że utwór faktycznie jest świetny. Trzeba przyznać, że ten tekst naprawdę mu się udał. Jest (dla odmiany) dosyć prosty, nieprzekombinowany. W pewien sposób... uderzający. Przeszłam kilka tygodni temu fascynację tym numerem, teraz też od czasu do czasu włączę. Ma w sobie coś... mocnego.
Co do rozdziału - pojęcia nie mam. Jutro minie dopiero tydzień od kiedy ten się pojawił ;P
dopiero tydzień, a ja (i sądzę że nie tylko ja) Twoje opowiadanie mogłabym czytac codziennie :P
OdpowiedzUsuńMagdaa
Magdaa, gdybym tylko mogła to bym codziennie je pisała ;) A że niestety nie mogę to i rozdziały pojawiają się w takiej często dziwacznej częstotliwości ;) Tak czy inaczej, naprawdę mi miło, że ktoś chciałby codziennie czytać o Laurze. Będę się starała byście długo nie musiały czekać, ale czy mi się uda - nie wiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Malusia informacja u mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-our-fate.blogspot.com/
Zapraszam :*
"Skoro chcesz kropkę to proszę .
OdpowiedzUsuńNie, masz dwie ..
O, może takie :
I jeszcze nawiasik do tego :)"
Wiesz co Laura? Jesteś niezwykle pozytywną osobą. Naprawdę potrafisz w moim sercu wywołać ciepło. Dziękuję :* W ramach podzięki i ja teraz skupiam się intensywnie mocno i wysyłam ci pokłady pozytywnej energii! ^^ Ściskam :*
nowy na nocomplications.blog.onet.pl :)) a może będę informować Cię na twitterze? ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak fantastyczne słowa, nie powiem, nie jedna łezka się w oku zakręciła. To nie była łatwa decyzja ale wiesz co mnie bardziej zaskoczyło? Ja z nią chodziłam kawał czasu a stwierdzenie przyszło z wielką łatwością. Wszystko ma swój koniec, cierpliwość także. Nigdy nie sądziłam, że tak dużo osób będzie to czytało, ba, polubi to co stworzyłam. Ja doskonale pamiętam swoje początki, było ciężko ale jakoś się to rozwinęło. Kilka tygodni temu przysiadłam i przeczytałam Pierwsze kilka rozdziałów. Doszłam do jednego wniosku - Wy byłyście motorem napędzającym do działania!:) Pierwsze były dość pokraczne ale później nawet jestem z siebie zadowolona. Jestem dumna z tego, że tak daleko doszłyśmy razem i mam nadzieję, że dalej tak będzie.
OdpowiedzUsuńCo do Twoich obaw o skasowanie bloga: nigdy nie miałam takiego zamiaru i nigdy tego nie zrobię, po prostu nie mogłabym. Druga obawa dotycząca tego, że przestanę pisać i Was zostawię: to również się nie zdarzy, never ever. Póki co nie myślę o tym, żegnam się z bohaterami i tą całą otoczką, która towarzyszyła i ubarwiła moje życie w ciągu ostatnich 9 miesięcy. Gdybym mogła użyć metafory to chyba czas na odcięcie pępowiny, pożegnanie starych przyzwyczajeń i wprowadzenie nowych standardów.
Na pożegnania jeszcze przyjdzie pora więc na razie mówię cześć!:)
czy można się spodziewac świątecznego prezentu w formie rozdziału? :D
OdpowiedzUsuńMagdaa
Oj bardzo bym chciała, ale chyba już nie dam rady ;( Zabrałam wprawdzie komputer ze sobą, ale chyba zajrzę do niego dopiero po świętach. Tego życzę i Wam ;)
OdpowiedzUsuńMagicznych, cudownych świąt dziewczyny! Buziaki :*
Drogie Czytelniczki Laurowego bloga, chciałabym Wam życzyć, aby te Święta były dla Was pełne radości i wyjątkowych chwil i żebyśmy niebawem mogły cieszyć się kolejnym cudownym rozdziałem o przygodach Pani Fotograf i całej Marsowej ekipy!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt dla Was wszystkich! :*
Przedostatni na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie :)
60 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń:)
Zapraszam na mój nowy blog : http://it-is-all-for-you.blog.onet.pl/ :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie na : http://down-to-you.blogspot.com/ i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTaaaa zostawmy to bez komentarza XD a co? no fakt że ja dopiero teraz przypomniałam sobie że ja ci przecież komentarza nie zostawiłam! a pisałam nie raz że do końca tego roku to zrobię :P i oczywiście nadrobić zostało nadrobione ale z braku czasu nie napisałam komentarzyka potem o tym zupełnie zapomniałam a teraz mnie oświeciło bo się zaczęło gadać o mijającym roku o jego sprawach i ich zakończeniu i bum ja przecież z tobą nie zakończyłam sprawy :( generalnie mało co napiszę bo gdy co chwilę ktoś ci zagląda przez ramię i podgaduje to i owo bo wiadomo że humorek jest to tak jakoś ciężko się pisze ;P toż to ja mam los o_0 no ale jak ogłosiłam że do końca roku będzie to jest! :D po pierwsze to się ogromnie cieszę że wróciłaś :* o i już mają powód do żarcików, co za los -.- dobra z grubsza i na temat :) baaaardzo dobrze że Laura wreszcie zebrała tyłek i poszła do przodu! no i że Jared również jej tego nie utrudnia a nawet w niektórych kwestiach pomaga :D zboczonych żarcików nie biorę pod uwagę bo to było jest i zapewne będzie :P no i chyba dotarło do niej że Jared jest dla niej kimś wyjątkowym, ja przynajmniej takie odczuwam wrażenia i to samo wyczuwam w drugą stronę :] i znowu śmiechy, nie no to nie ma sensu XD zresztą ja też nie mam głowy do pisania, chyba rozumiesz ;) postaram się przy najnowszym rozdziale napisać coś bardziej sensownego ^^ na który zresztą czekam z niecierpliwością! :*
OdpowiedzUsuńPS. właśnie odkryłam kolejny argument że domówki są naj :D ma się dostęp do komputera, ba do internetu kiedy tylko trzeba XD ach i masz tutaj od całej ekipy pozdrowienia oraz życzenia ze mnie na czele: Szczęśliwego Nowego Roku! :*
Lauro kochana zapomniałam zostawić po sobie śladu, że byłam i że czytałam i że zachwycona jestem i oczywiście czekam na kolejne cudowne porywające mnie rozdziały!!!
OdpowiedzUsuńJuż nie będę komentować że wspaniały, bo to dobrze wiesz ale muszę odnieść się do tej kawy -"ceramiczny kubek, żadna szklanka, żadna filiżanka, z mlekiem, bez cukru" - ten kubek taaak to jest podstawa kawy!!!!!(no jak dla mnie to bez mleka ale poza tym wszystko się zgadza.
Dobra napisze tylko że takie spokojne opisy poranków i ryuałów z nimi związanych są w Twoim wykonaniu magiczne!!!! Dziękuję
Życzę szczęśliwego pełnego weny Nowego Roku - niech spełni Twe marzenia - a zwłaszcza życzę, żebyś dostała tą pracę wymarzoną!!!!
Buźka ogromniasta ewa.
Przeczytałam i podoba mi się, styl pisania jest idealny luźny i łatwo się czyta co mnie sprawia ogromną przyjemność :) Co do szablonu - ujął mnie jego wygląd. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńI jeśli miałabyś trochę wolnego czasu zapraszam do mnie > lost-in-daydream.blog.onet.pl zaczynam więc mile widziana wszelaka krytyka :) Pozdrawiam.
cześć skarbie, co tam u Ciebie?
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nowy rozdzialik pojawi się jakoś niedługo, gdyż chyba wszyscy tutaj usychają z tęsknoty za perypetiami Laury? ;>
http://samemistakesstory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM ZAPRASZAM ZAPRASZAM ZAPRASZAM
<3
koniec stycznia się zbliża! :D
OdpowiedzUsuńi jesli możesz, to wolę, byś odp mi tutaj, bo paradoksalnie obecnie częściej zagladam tu niż tam. :P
Zapraszam na 62 na http://stronger-than-you.blog.onet.pl/ (zmieniony adres bloga). Ściskam mocniutko!
OdpowiedzUsuńPanno Amnezjo, czyżby Pani zapomniała o fanach?:) Czekamy niecierpliwie na nowy! :***
LUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUTY!
OdpowiedzUsuńczekamy, czekamy. :D
Biedna Laura, znowu miesiącami wyczekuje pod hotelem na rozwój zdarzeń... Jeszcze tam z głodu umrze... ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :]
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-our-fate.blogspot.com/
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nowy! :*
Zapraszam ;) Świeżutki rozdział http://stronger-than-you.blog.onet.pl/Rozdzial-63-You-re-the-reason-,2,ID451513434,n
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak nieśmiało zaglądam, bo się stęskniłam niesłychanie!!!!
OdpowiedzUsuńLauro zabijasz mnie tymi odwykami!
Buźka i czekam cierpliwie dalej! ewa
:( Where are you, kochana? ;>
OdpowiedzUsuńi pomyśleć, że (chlip!) minęły już ponad 2 (chlip!) miesiące od ostatniego rozdziału (chlip!). czekamy, czekamy niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńprzesyłam swoje (nieco uszczknięte przez sesję) zapasy weny i liczę, że pomoże! :D
Gdzieżeś zaginęła? Jam, Twa wycieraczka czekam i czekam i nie mogę się już doczekać. Wróóóóóóóć do nas! :) Całujęęęęęę :*
OdpowiedzUsuńNowy u mnie: http://stronger-than-you.blog.onet.pl/
:*:*:*:*:*:*
PROLOG NA http://spirit-burst-into-fire.blogspot.com/2012/02/prolog.html
OdpowiedzUsuńopowiadanie niemarsowe.
dawna venicefrommars.
xoxo
"Każda decyzja ma wpływ na dalsze życie, każdy krok, każde pojedyncze słowo, każdy łyk i każda kreska. Dążąc na szczyt, dążysz na dno, budujesz swój własny grób. Cofniesz się czy spadniesz w przepaść?" zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem, przepraszam, że spamuję, pozdrawiam, czekam na nowy, dawna Grrrey ;)
OdpowiedzUsuńhttp://the-slow-motion-flood.blogspot.com* adres, zapomniałam o nim
Usuńcześć wszystkim :) przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały w jeden dzień, tak mnie wciągnęło, że nie mogłam się powstrzymać :D Świetnie piszesz, dawno nie czytałam takiego opowiadania. No i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, codziennie tu zaglądam, z nadzieją, że moim oczom ukarze się coś nowego. A tu nic:( umieram z tęsknoty normalnie.. :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam po prostu Braxtonika w Twoim opowiadaniu ;) Nie dziwię się, że wszyscy panikują kiedy Emmy nie ma ;p Przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga http://the-way-im-going.blogspot.com/ z czasem będzie coraz lepiej ;)
OdpowiedzUsuńale może naprawdę, jakiś malutki znak życia byś dała?
OdpowiedzUsuńwiesz, już nie mówię o nowym rozdziale (chociaż by było baaardzo miło), ale że chociaż masz się dobrze i w żadnej zaspie śnieżnej nie zginęłaś...
hę? :3
Daję znak życia! :D
OdpowiedzUsuńEh, no sama nie wiem co powinnam Wam napisać...
Rozdział się tworzy, bardzo powoli, bo naprawdę brakuje mi czasu albo energii. Planowałam najpierw do końca stycznia wrzucić, potem do końca lutego... A tu już marzec! ;( I tak mijały dni, gdy nawet nie miałam głowy by tu zajrzeć i się do Was sensownie odezwać.
Ale o tym wszystkim przy okazji kolejnego rozdziału. Będzie ciąg dalszy opowiadania, wyciągnę w końcu tę Laurę spod hotelu i będzie też... coś o mnie ;) Skąd to kolejne długie milczenie. Nie składam żadnych obietnic, poza tą, o której mówiłam od początku - opowiadanie będzie miało kontynuację i zostanie doprowadzone do końca :D
Buziaki dla wszystkich wytrwałych, pewnie została Was już garstka, ale tym bardziej to doceniam, biorąc pod uwagę jak ostatnim czasy wygląda moja aktywność i obecność na blogu.
Ściskam Was wszystkie! Do napisania! :*
yippee ki-yay!
OdpowiedzUsuńżyjesz!
dobsz, tyle mi potrzeba było do informacji. pisz spokojnie, poczekamy. :3
No nareszcie! Kamień z serca, na gg się nie odzywasz, na tt Cię nie ma, zaczęłam się martwić. Czekamy na Twój powrót kochana!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sylwia
Oooooo!!! Ciesze się, że w końcu dałaś od siebie jakiś znak życia! :)).
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością, życze dużo czasu i weny! ; *
Zapraszam na nowo powstałego bloga http://but-its-a-game.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńI Lauro naprawde umiesz wciagnac w to opowiadanie w niecały dzien gdy trafiłam na tego bloga , przeczytałam go i czekam tu na nastepny ;d Pozdrawiam :)
no i jak tam sweetheart? ukaże się coś nowego na święta? toż to już prawie 5 miesięcy! ;>
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Lauro kochana!!!!
OdpowiedzUsuńJa tylko cichutko i nieśmiało przypominam,że czekamy czekamy!!!!!!
Buźka ewa
Wrócisz do nas kiedyś?
OdpowiedzUsuńWróć...
- Sylwia
Zachęcam do czytania :)
OdpowiedzUsuńhttp://cyberdziennik.blogspot.com/
Jak i udzielania!
Pozdrawiam :]
Dziewczyny moje kochane!
OdpowiedzUsuńJestem, żyję, pamiętam o Was, o pisaniu i wrócę! :*
Czekamy cierpliwie kochana!!!
OdpowiedzUsuńBuźka ewa
Ty. Żyjesz! Yay. Już myślałam, że Cię co porwało. Ależ się cieszę :) dziękuję za ten drobny znak życia, podnosi na duchu. No to… pisz, pisz. Czekamy (nie)cierpliwie.
OdpowiedzUsuńWeny!
Czekamy, czekamy :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ,że wrócisz niedługo. CZEKAMY <3
OdpowiedzUsuńczekam, czekam także
OdpowiedzUsuńz tej okazji loguję się na bloggerze i kliknęłam "follow" na Twoim twitterze :)
UsuńPowiem tak - czekałam od końca grudnia aby poinformować o zmianie nicku (wyżej możesz zobaczyć że jestem jako Narami ale na potrzebę pisanego opowiadania zmieniłam nick na Lady Cherry Cigarette) i wytworzeniu strony i opowiadania ale w końcu postanawiam napisać teraz
OdpowiedzUsuń- po pierwsze - nadal czekam na kolejny rozdział, wchodzę regularnie i życzę weny i czasu i wszelkiego co najlepsze : )
- po drugie informuje tylko że folluje Cię na tt jak @ladycherrycigar (żeby nie było tak anonimowo)
- i po trzecie pozdrawiam gorąco i CZEKAM jak wiele innych zgromadzonych tu osób :)
Okey, wszystkie informacje przyjęte :) Dzięki!
Usuńkiedy następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić na mój nowy blog z opowiadaniem z Jaredem Leto w roli prawie głównej, więc byłabym Ci niezmiernie wdzięczna gdybyś zajrzała ;) [worlds-seventh-end.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńKurcze, ale jestem ciekawa co dalej sie zadzieje! :)
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam, czekam z niecierpliwością!
Długo myślałam, czy coś tu pisać, czy też nie.. ale skoro przeczytałam całość i to jakoś końcem grudnia doszłam do wniosku, że nie wypadałoby nie - bo w końcu w to pisanie wkładasz siebie i poświęcasz swój cenny czas. Szczerze to nie przepadam za tego typu opowiadaniami, ale Twoje o dziwo mnie wciągnęło... Nie mam już nastu lat, więc może dlatego wolę konkretną książkę z biblioteki. Ale skoro mnie tu jakoś przywiało to przeczytałam 1 rozdział, a potem 2 i tak z górki^^ Podoba mi się Twój styl pisania, który moim zdaniem jest wyrazisty, pobudzający wyobraźnię, subtelny, ale przejrzysty i bardzo wciągający - naprawdę masz do tego smykałkę ;)
OdpowiedzUsuńA Laura - ta to ma temperament! Bardzo fajnie, że każdy czytelnik sam może stworzyć sobie jej obraz: duży plus za to.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Twoich bohaterów. A tak na marginesie, pomimo iż też uwielbiam muzykę jaką tworzą MARSi to opowiadanie równie bardzo podobałoby mi się gdybyś w rolach głównych obsadziła zupełnie inne osoby, lub gdybyś je stworzyła sama ;)
Życzę dużo weny twórczej i czasu - mam nadzieję, że wkrótce Twój blog znów odżyje. Pozdrawiam
Strasznieee dużo miłych słów - dziękuję Ci za nie :) Komentarze nie są obowiązkowe, ale jak ktoś choćby kilka słów od siebie napiszę to jest to dla mnie przeeeogromnaa radość, nawet jeśli odczytuję je z opóźnieniem i nie zawsze mogę odpisać.
UsuńWRACAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAJ!!! :( :( :( :(
OdpowiedzUsuńWRÓCEEEEEEEEEEEEEEEEEE! ;)
Usuńno eeeeeeej ile mozna czekac :<
OdpowiedzUsuńWhere are you ?!
OdpowiedzUsuńczy ten blog zakończył swoją działalność wraz z końcem roku 2011?
OdpowiedzUsuńZostał opuszczony..?
Nie nie nie! Został odrobinę zaniedbany, ale na pewno nie zakończy działalności ot tak bez zakończenia opowiadania!
UsuńŚwietny blog. Czytałam już go 3 razy, a nadal czasami wybucham śmiechem gdy czytam o przygodach Laury.
OdpowiedzUsuńNigdy niczego nie komentuje. Taki ze mnie cichy czytelnik :]
Ale postanowiłam to zrobić, ponieważ BARDZO mi się twoje opowiadanie spodobało. Jest najlepsze z jakich czytałam o 30STM.
Mam wielką nadzieję, że znajdziesz czas i wenę, aby je kontynuować.
Liczę, że w najbliższym czasie dasz znak życia :)
Pozdrawiam
Dominika
3 razy? O kurcze, to chyba znasz lepiej treść ode mnie ;) Bo ja przez tę całą przerwę już zapomniałam nawet jak moja bohaterka wygląda i w jakim nastroju ją zostawiłam. Będę musiała sobie odświeżyć to wszystko.
UsuńDroga Lauro, Twoi czytelnicy wciąż (nie)cierpliwie czekają na nowy rozdział. Daj nam wreszcie ten długo wyczekiwany Paryż, bo tu wszyscy z tęsknoty pozdychamy. :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się cieplutko, Jay. xo
hm, czyżby Twój twitterowy nick miał jakieś solidne podłoże?
OdpowiedzUsuńczyżbyś zapomniała o opowiadaniu? ;>
Oj nie, pamiętam doskonale! Powinnam zmienić nick na pani nieogarnięta i wtedy by pasowało doskonale ;)
UsuńLauro, wiesz że ja ciągle czekam na dalszy ciąg - pozdrawiam z poranną pachnąca kawką ewa.
OdpowiedzUsuńEwa Ty mi się z tą poranną kawą ciągle kojarzysz ;) Obiecuję, że jeszcze będzie okazja byś wypiła ją nad tekstem o Laurze.
UsuńJa również czekam i zaczynam się znowu martwić, bo zbyt długo nie dajesz znaku życia... Gdzie jesteś? Napisz chociaż 'cześć' albo kropke postaw to już będzie jakiś znak. Pozdrawiam serdecznie i czeeeekaaaam.
OdpowiedzUsuńSylwia
Cześć i kropka ;) Sylwia przecież Ty możesz zawsze na twitterze napisać albo gadu! Wchodzę tam co kilka tygodni, czasami częściej jak mi się przypomni, ale jak coś to zawsze odpisuję :)
UsuńNo nareszcie!
UsuńPisałam na gg, ale chyba nie otrzymałaś moich wiadomości, ja nie wiem co się dzieje z tym komunikatorem ostatnio...
Przyjemniej się czeka, kiedy wiadomo na co i mniej więcej na kiedy :D
Do 'zobaczenia' wkrótce!
- Sylwia
ja też czekam na dalszy ciąg, skończyłaś w grudniu 2011, a mamy już sierpień 2012 (wiem bystra jestem :D ), weź napisz coś, ja chce wiedzieć jak sobie Laura poradziła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Żaneta
Tak wiem, ten biegnący czas mnie przeraża, sama nie mogę w to uwierzyć... Będzie ciąg dalszy.
UsuńKomentuję pierwszy raz, a z opowiadaniem zapoznałam się na razie częściowo, ale mam zamiar przeczytać wszystkie dotąd napisane rozdziały. Czekam/y na następne! Tylko proszę niech nie będzie tak, że pewnego dnia tu zajrzę i zastane info, że już nie skończysz tego opka i wgl. Trzymaj się i wracaj szybko!:D
OdpowiedzUsuńTakiej informacji, że skończyłam i nie będzie dalszej części na pewno tu nie zamieszczę - tego jestem pewna. Powtarzałam to wiele razy i powtórzę raz jeszcze - to opowiadanie na pewno zostanie napisane do końca :) Może nie w takiej częstotliwości jak u innych, może z przerwami, ale zostanie napisane, o! :D
UsuńCieszę się bardzo z tego, że wracasz
UsuńGdyby ktoś tu jeszcze kiedyś zajrzał...
OdpowiedzUsuńTo informuję, że żyję i o opowiadaniu pamiętam (na amnezję nie cierpię, za to na sklerozę na pewno, ale nie w kontekście opowiadania :D). Wiem, że są osoby, w coraz mniejszym już gronie, ale są!, które czekają na ciąg dalszy. I on na pewno nastąpi. Kiedy, dlaczego tak długo go nie było i ile trzeba będzie na niego czekać - o tym dowiecie się w weekend - tutaj!
Dzięki za obecność, cierpliwość, przypominaniu o sobie i o Laurze czekającej pod hotelem od roku ;)Do napisania!
Wreszcie! Już myślałam, że Marsi Cię porwali do ekipy fotografów z wybujałą fantazją! :D Głupoty pleciesz, wszyscy czekamy na ciąg dalszy ;D I czekać będziemy, ale jeszcze jeden rok bez rozdziału, a zrobimy Ci taki spam na twitterze... :D
UsuńHa ha ha i poprawa nastroju jest! :D Dzięki Ci za to :) Nikt mnie nie porwał, chyba że obowiązki i moje własne ich nieogarnięcie. Ja mam nadzieję, że ta długa przerwa nie potrwa rok... choć faktycznie jestem bliska by tak się stało. Oby nie!
UsuńNo cóż my również mamy taką nadzieję, ale wiesz, tak na poważnie to jakby Cię kiedykolwiek Marsi porwali to nie zapomnij o tym opowiadaniu! :D Ewentualnie załatw nam trasę koncertową po Polsce ;D
UsuńJejeje! Już się nie mogę doczekać, mam nadzieję, że nowy rozdział będzie bombą po tak długim czasie czekania. :)
Usuńxoxo