- Braxton, otwieraj! Wiem, że tam jesteś! – krzyknęłam, gdy moje pukanie nie przyniosło żadnej odpowiedzi. Jeszcze kilka minut wcześniej słyszałam za ścianą jego wycie. Zaczęłam walić w drzwi pięścią.
- Wejść! – ledwo usłyszałam odpowiedź.
Nacisnęłam klamkę i zdecydowanym krokiem wkroczyłam do pokoju Olity. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które pomimo tego, że minęło południe, było wyjątkowo ciemne. Nieodsłonięte kotary próbowały poruszać się pod wpływem wiatru wkradającego się przez otwarty balkon. Usłyszałam dźwięki gitary dobiegające z zewnątrz. Przedzierając się przez gęsto upięte firanki przedostałam się na taras.
- Złaź z tego balkonu. Jesteś mi potrzebny – oparłam się o framugę mrużąc oczy oślepiona słońcem.
- Co tam? – Braxton siedział na posadzce i nie odrywając wzroku od gitary wciąż pociągał za jej struny.
- Dłużej tego nie wytrzymam – zaczęłam, zasłaniając dłonią oczy przed promieniami – Jestem kobietą tak?
- Wszystko na to wskazuje - brunet przerwał grę i podniósł oczy, które choć się uśmiechały wyrażały pewnego rodzaju nierozumienie.
- Właśnie. I jako kobieta mam pewne... te... kobiece potrzeby. Powiedzmy. Potrzeby i sposoby na złe dni. Nie zniosę tego napięcia. Dlatego musimy z tym coś zrobić.
- My?
- Tak. Zaraz eksploduję. Muszę sobie… ulżyć. W najbardziej nieodpowiedni i najgłupszy sposób z możliwych - chwyciłam jego gitarę i oparłam ją o ścianę – Chodź ze mną, proszę... – złapałam go za rękę i podciągnęłam do góry, co zmierzył zdezorientowanym wzrokiem.
- Laura, ale...
- Nie chce słyszeć sprzeciwu! Później sobie pobrzdąkasz. Chodź! – wepchnęłam go do pokoju i zamknęłam drzwi balkonowe - Inaczej zwariuję do reszty i będziesz mnie miał na sumieniu.
- Ej, ej! Co Ty kombinujesz? – przeczesał włosy i oparł się o szafkę.
- Braxton, nie jęcz mi tu. Mamy wolne popołudnie a Ty się obijasz. Trzeba coś z tym zrobić.
- Możesz jaśniej?
- Przebierz się w coś sensownego – rzuciłam okiem na jego wyciągniętą koszulkę i piżamowe spodnie – Możesz wziąć trochę gotówki – opadłam na łóżko.
- Gotówki?
- Tak! Idziemy na zakupy. Mam już dość całej tej chorej sytuacji. Wiem, że poprawianie sobie nastroju poprzez bieganie po sklepach i wydawanie pieniędzy nie jest może najlepszym sposobem na radzenie sobie z problemami, ale na pewno tańszym niż psychoterapeuta i zdrowszym niż opychanie się słodyczami – powiedziałam – Chociaż to ostatnie wcielam w życie i bez problemów.
- Laura, kamień z serca, już myślałem, że... – odetchnął.
- Że co? – podniosłam się i oparłam na łokciach.
- Że nic, nieważne – uśmiechnął się – O jakim problemie mówisz?
- O cichych dniach Jareda Leto – przewróciłam oczami – I jego humorach. Mam dość. Zachowuje się jak małe dziecko, a że nic nie mogę z tym zrobić, to ... – podniosłam głowę i spojrzałam na Braxtona, który nieco się skrzywił na moje słowa – Po prostu nie lubię pracować w takich warunkach. Tak, wiem! Wiem, że to głupie, niedojrzałe, wiem że to nie jest rozwiązanie, ale błagam Cię rusz tyłek i wyjdźmy z tego hotelu!
Wybacz Olita, jak bardzo bym Cię nie lubiła, to chyba jeszcze nie pora na mówienie o tym, że irytuje mnie bycie traktowaną jak powietrze przez Jareda. Nawet jeśli chciałam by dał mi spokój, to chyba nie w taki sposób.
- Mówiłem Ci wyluzuj – podszedł do walizki i wyjął z niej podkoszulek w paski i spodnie - A może...? – uśmiechnął się podejrzliwie – Może wcale nie o to chodzi? Może po prostu chcesz się ze mną polansować po mieście? Wiesz, że nie przejdziemy niezauważeni.
- Weź! Nie schlebiaj sobie – rzuciłam w niego poduszką, która odbiła się od jego twarzy i spadła na ziemię – O niczym innym przecież nie marzę.
Wstałam z łóżka i podeszłam do stolika, na którym leżała papierowa torba po spożywczych zakupach.
- Możesz wyjść w tym – roześmiałam się wkładając torbę na jego głowę – Idealny kamuflaż. Wytniemy dziurki na oczy i nikt Cię nie pozna. Pasuje?
- Twoje pomysły przypominają mi czasem pomysły mojego sześcioletniego kuzyna – powiedział złośliwie pozbywając się nakrycia głowy – Podejrzewam jednak, że w takim przebraniu wzbudzilibyśmy jeszcze większe zainteresowanie. W każdym razie, przecież żartowałem! – pstryknął palcem w mój nos i wszedł do łazienki – Daj mi pięć minut. Masz szczęście. Też myślałem dziś o tym, żeby się pobujać po sklepach – krzyknął zza drzwi.
Znowu opadłam na łóżko i zamknęłam oczy. Panująca duszność i klimat tego pokoju sprzyjały temu, żeby w mgnieniu oka zasnąć. Sen jednak niczego by nie rozwiązał. Zakupy w sumie też nie, ale może na chwilę pomogą mi nie myśleć o doprowadzającej mnie powoli do szału atmosferze, która zapanowała w trasie. I wokaliście. Tym, który od dwóch dni się do mnie nie odzywał. A nie, przepraszam, przy śniadaniu poprosił o dzbanek z wodą. Przeprosił, gdy wpadł na mnie przy windzie. Rozmowy jak się patrzy! Nie wspominając o tym jak przed wyjazdem ze Szwecji przyniósł mi moje rzeczy i zanim zdążyłam odpowiedzieć na jego Zapomniałaś odebrać, już go nie było. Jakże mogły mi umknąć te nasze rozbudowane, pełne pasji konwersacje?
- Mam to, o co prosiłeś... – z rozważań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi i głos Tomo, który stanął w drzwiach – Steve? O, przepraszam, pomyliłem pokoje?
- To zależy, kogo szukasz – odpowiedziałam i znowu zamknęłam oczy.
- Braxtona, przyniosłem mu kawę.
- Postaw gdzieś, jest w łazience – wskazałam na stolik.
- A Ty co tu robisz? – zapytał, przemierzając pokój i stawiając kubek na niewielkim dębowym stoliku pod oknem.
- Leżę... I czekam na Braxtona – ziewnęłam przekręcając się na bok i podpierając na łokciu - Wychodzimy za chwilę. Idziesz z nami?
- Raczej nie. Skorzystam z chwili spokoju i planuję odespać minioną noc – wyszczerzył się najprawdopodobniej na wspomnienie jego, Olity i Shannona klubowego maratonu, w którym ja nie brałam udziału.
- Tak, Braxton mi wyjawił przy śniadaniu, że to Wy byliście tymi idiotami, którzy o 5 rano obijali się o ściany hotelowego korytarza próbując dotrzeć do swoich pokoi, wyjąc jednocześnie Staying Alive Bee Gees...
– Ja się o nic nie obijałem! I to nie było wycie tylko profesjonalny sopran – roześmiał się głośno.
- Jeśli już to falset – poprawiłam go.
– Nie czepiajmy się szczegółów. Lecę. To do później! - zniknął szybko za drzwiami. Ah, ha, ha, ha, stayin' alive, stayin' aaaaaalive... - uśmiechnęłam się pod nosem słysząc jeszcze przez chwilę za ścianą Milicevica, choć tak naprawdę nie trudno byłoby jego śpiew pomylić z dźwiękami wydawanymi przez zarzynane koty.
Znowu zostałam sama i znowu niewiele brakowało bym zasnęła. Braxton chyba dziergasz te ubrania na drutach. Słysząc lecącą w łazience wodę i podśpiewującego Olitę, wstałam i otwierając ponownie drzwi balkonowe wyszłam na taras chcąc zaczerpnąć nieco powietrza. Świeciło bardzo mocne słońce, które prawdopodobnie byłoby nie do zniesienia, gdyby nie delikatny wiatr. Muszę przyznać, że Dania, kolejny kraj na trasie, miło nas zaskoczyła. Wszechwiedzący Internet grubo się mylił przekonując o chłodnych i deszczowych latach w tym kraju. Oparłam ręce na barierce i mocno się wychyliłam. Yes it's all false love and affection, You don't like me, You just want the attention. I'm not your toy, This isn't another girl meets boy – nuciłam fragment utworu La Roux, spoglądając na ruchliwą ulicę pode mną. Wisiałam tak przez chwilę przyglądając się miniaturowym przechodniom, licznym rowerzystom i wolno przemykającym samochodom.
- Życie Ci niemiłe? - usłyszałam za plecami znajomy głos.
Odwróciłam się, ale za mną nikogo nie było. Aż tak bardzo potrzebuję snu czy zaczyna mi do reszty odbijać? Rozejrzałam się dokoła i dopiero nieśmiało zaglądając na balkony obok dostrzegłam siedzącego z książką na kolanie Jareda. Przez chwilę zastanawiałam się jak mnie dostrzegł, skoro po pierwsze balkony oddzielone były matowymi luksferami, a po drugie jego wzrok uparcie śledził tekst lektury.
- Idziemy – Braxton gwałtownie złapał mnie za rękę i wciągnął do pokoju – Tomislav tu był?
- Ała! – skrzywiłam się – Tak był, przyniósł Ci kawę.
- Świetnie! To ruszamy na podbój Kopenhagi! – chwycił kubek i skierował się do wyjścia – A Jaredem się nie przejmuj, to minie.
Nasza wyprawa przebiegła bez większych zakłóceń. Pomijając grupę dziewcząt czekających pod hotelem i nalegających na zdjęcia, reszta spaceru i biegania po sklepach minęła nam w absolutnym spokoju. Właściwie nie byłam miłośniczką zakupów, przesiadywania w przymierzalniach i targania toreb. Potrzebowałam jednak uciec z hotelu a jednocześnie czymś się zająć. Jakby się uprzeć to może nawet potrzebowałam uzupełnienia swojej garderoby? Pakowanie się w ostatniej chwili nie było moją najmocniejszą stroną i nawet rady Natalii nie uchroniły mnie przez zapomnieniem kilku ważnych rzeczy. Braxton okazał się całkiem dobrym doradcą i towarzyszem, dzięki czemu popołudnie upłynęło nam bardzo przyjemnie. Tak samo jak kilka chwil spędzonych z nim poprzedniego dnia. Nie wiem czy to rosnąca zażyłość między nami czy izolujący się Jared, sprawiły, że zaczęliśmy spędzać razem więcej czasu. Braxton był ze mną na wywiadach i sesjach chłopaków, choć sam nie brał w nich udziału, a wieczór, nim wyciągnęli go do klubu, przesiedzieliśmy na balkonie rozmawiając. Wszystko to było mi bardzo na rękę, zaczynałam czuć się swobodniej i pewniej.
W drodze powrotnej z galerii handlowej zaopatrzyliśmy się w mrożone napoje i urządziliśmy sobie spacer najpierw wzdłuż portu, potem przez miasto. Usiedliśmy pod fontanną Gefion, która po prostu mnie zauroczyła.
- Braxton – zaczęłam, dłubiąc słomką w kubku – Właściwie jak wyglądała cała sprawa ustalania mojego wyjazdu z Wami?
- Jakiego ustalania? – spojrzał na mnie zdziwiony.
- Pytam jak to Jared rozegrał – powiedziałam niepewnie - Przyszedł do Was, zapytał i wszyscy tak z marszu się zgodzili na obecność zupełnie obcej osoby? – sprecyzowałam.
- Przyszedł i powiedział, że jedziesz z nami w trasę – Olita podparł się na łokciach wystawiając głowę ku słońcu.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu. Jeśli chodzi Ci o to czy pytał mnie o zdanie, to nie, nie pytał. Oznajmił, że dołączysz do nas za kilka dni.
- Żartujesz? – nie kryłam zaskoczenia – I dla Ciebie to jest normalne? To, że się z Wami nie liczy?
- Wiem, że z Tomo i Shannonem dyskutował na ten temat. Tak jak zawsze, gdy chodzi o ważne kwestie zespołu. Natomiast do mnie i do Tima przyszedł i powiedział, żebyśmy byli gotowi na Twój przyjazd – widząc zapewne mój wzrok pełen dezaprobaty, dodał – Laura, to nie jest sprawa tego, że się z nami nie liczy. 30 Seconds to Mars to przede wszystkim ich trójka, my im jedynie towarzyszymy, chyba zdążyłaś zauważyć. Nie muszą z nami ustalać takich rzeczy. Dla mnie nie było w tym nic dziwnego. Jeśli coś było dla mnie dziwne to jego determinacja. Shannon nie był do końca przekonany do zabierania w trasę obcej osoby, ale Jared się uparł.
- Często się tak upiera?
- Zależy o co dokładnie pytasz. Jest perfekcjonistą. Walczy podczas, gdy inni już dawno by przestali. Lubi doprowadzać sprawy do końca. Końca takiego, jaki sam sobie wcześniej założył. To akurat z jednej strony czasami bywa męczące, ale z drugiej jest niezwykle inspirujące. Ma w sobie niewyobrażalne pokłady wiary, potrafi Cię zmotywować, kiedy wydaje Ci się, że nic już nie można zrobić. Sprawia, że docierasz do nieznanych obszarów samego siebie, przekraczasz granice własnej wytrzymałości. W muzyce i sztuce w ogóle, to bardzo ważne. A co do tego uporu, myślę, że on po prostu lubi dostawać to, czego chce – uśmiechnął się wstając.
Przez chwilę ostatnie zdanie odbijało się echem w mojej głowie, rodząc przy okazji pytania czego właściwie mógł chcieć Jared i czego może chcieć teraz.
- Ziemia do Laury! Idziemy? – Braxton pomachał mi ręką przed twarzą. Wstałam z jego pomocą i wytrzepałam spodenki z brudu, który potencjalnie mógł na nich zostać po siedzeniu na betonowych schodkach.
- Powinno Ci schlebiać, że chciał właśnie Ciebie – dodał nagle, gdy oddalaliśmy się już od fontanny.
- Słucham? – zapytałam jakbym nie usłyszała. Albo nie chciała usłyszeć.
- Jared. Powinnaś się cieszyć, że Cię wybrał. Widzę Twój dystans do tego wszystkiego i naprawdę bardzo go cenię. Nie zniósłbym chyba towarzystwa osoby skaczącej wokół nas jak naspeedowana pchła. Niesamowity jest spokój i skupienie, z jakimi wykonujesz swoją pracę. Żadnego napięcia, żadnego stresu.
- Proszę Cię... – powiedziałam lekko skrępowana.
- Brakuje mi jedynie... – zastanowił się - ...radości. Laura, pomijając cały dystans, całą naturalność, z jaką podchodzisz do bycia tutaj i przebywania z nami. Czasami mam wrażenie, że Ty się nie cieszysz, a uważam, że powinnaś. Nieskromnie mówiąc, jest to jednak pewnego rodzaju wyróżnienie – pokiwał głową robiąc zabawnie zuchwałą minę.
- Cieszę się, naprawdę. Może tego nie okazuję, ale się cieszę. Potrzebuję też więcej czasu, by czuć się tu swobodniej.
- Z każdym dniem będzie łatwiej – poklepał mnie po ramieniu – Ja na przykład bardzo się cieszę – wyprzedził mnie i idąc tyłem, zwrócony twarzą do mnie szeroko się uśmiechnął – Jesteś takim... przyjemnym dodatkiem. Wiesz, my się wszyscy tu dobrze znany, szanujemy i naprawdę lubimy, ale zdecydowanie potrzeba nam było trochę świeżości.
- Przez chwilę poczułam się jak zapachowa miętowa choineczka do samochodu – uśmiechnęłam się – To miłe, co mówisz.
- Wiesz, ja w ogóle jestem miły! – puścił mi oko.
- Zaraz będziesz nie tylko miły, ale i poobijany – wskazałam na latarnię, na którą mało by brakowało, a by wpadł.
Nasz beztroski spacer i rozmowę przerwał dźwięk telefonu Braxtona. Zasłaniając głośnik, wyszeptał, że to Emma. Zbliżała się pora obiadu, a tuż po niej zaplanowane na wieczór wywiady.
Następnego dnia czekał mnie pierwszy koncert plenerowy na międzynarodowym Top Rock Festival. Siedzieliśmy z Olitą na trawie w otoczeniu jego brzdąkania na gitarze. Postanowiłam wziąć sobie do serca jego radę. Nie przyjechałam tu przecież, żeby spędzać dnie na myśleniu i analizowaniu każdej chwili. Ten wyjazd kiedyś się skończy, czas zacząć czerpać z niego radość. Atmosfera miasteczka festiwalowego tylko spotęgowała mój pozytywny nastrój. Pogoda jak na zamówienie, mnóstwo radosnych ludzi, którym w oczekiwaniu na muzyczne gwiazdy wieczoru, nie brakowało atrakcji. Postanowiłam nieco rozszerzyć swoją działalność i pobiegałam wśród śmiejącego się, tańczącego i śpiewającego tłumu, próbując uwiecznić chwile wyjątkowe zarówno dla nich, jak i dla mnie.
Wracając na backstage, gdzie siedziała reszta zespołu w towarzystwie innych muzyków, którzy czekali na swój występ albo mieli go już za sobą, w drodze do namiotu gastronomicznego zobaczyłam idącego Jareda. Sama nie wiem co kierowało mną, gdy się do niego odezwałam. Może atmosfera ciszy stawała się coraz bardziej męcząca? A może była to coraz bardziej męcząca nieświadomość, z czego ta cisza wynika.
- Co się z Tobą dzieje? – zapytałam, gdy prawie nie zareagował na moje pytanie o jego samopoczucie – Tak się nie będziesz odzywał przez kolejne tygodnie? Nic nie powiesz?
- Idź sobie? – spojrzał na mnie i uniósł brwi.
- To było naprawdę miłe – westchnęłam.
- Laura zdecyduj się.
- Na co mam się zdecydować? – podniosłam ton.
- Na to, czego chcesz! Przeczysz sama sobie! – niemalże krzyknął, po czym przysunął się bliżej i mówiąc nerwowym półszeptem dodał - Najpierw przychodzisz do mnie do pokoju, odstawiasz całą tę scenę na łóżku, naskakujesz na mnie mówiąc, bym z Tobą nie igrał, a gdy się odsuwam, to jesteś zdziwiona i niezadowolona, że zmieniłem swoje zachowanie! O co Ci chodzi?
- Przepraszam bardzo, chyba odrobinę zniekształcasz rzeczywistość – zirytowałam się.
- Ja zniekształcam rzeczywistość? Ja? – znowu podniósł ton wskazując jednocześnie palcem na siebie.
- Tak Ty!
- Proszę Cię... – prychnął i chciał odejść.
- Nie! – zatrzymałam go – Powiedziałam, żebyś przestał ze mną pogrywać, a Ty nagle przestałeś się do mnie odzywać. Ze skrajności w skrajność, jakby nie było nic pośrodku! Jakby nie mogło być normalnie! Oczywiście otwarcie tego nie przyznasz, ale złościsz się o tę scenę w pokoju jak małe skrzywdzone dziecko. Nie rozumiem jednak dlaczego? Zrobiłam dokładnie to samo co Ty wobec mnie kilkukrotnie. Oko za oko, panie Leto. Chciałeś gry, to ją dostałeś, teraz widzisz jak można się z tym czuć.
- Laura... – pokręcił głową i przetarł dłonią twarz – To nie było to samo. Ja z Tobą pogrywałem? Chyba sobie drwisz. Masz na myśli kilka zaczepek, kilka zdań, w których jakby się uprzeć, to można by znaleźć podtekst i aluzję? I równasz to z tym, co odstawiłaś wpadając wtedy do mnie do pokoju i rzucając się na mnie na łóżku? – przeszył mnie spojrzeniem a ja czułam jak zawstydzam się w środku, nie wiem czy bardziej z powodu tego spojrzenia czy z powodu tego, o czym wspomniał - Twoje zagranie było zaplanowane, zrobiłaś to z premedytacją. Weszłaś, świetnie się bawiłaś i wyszłaś. Wymyśliłaś to sobie, żeby coś mi pokazać czy udowodnić, cholera wie co.
- Żeby Ci pokazać jak to jest i dać jasno do zrozumienia, że nie jestem osobą, z którą można się tak bawić!
- Acha... - uśmiechnął się ironicznie i chwilę milczał – A nie przyszło Ci do głowy, mistrzyni w odczytywaniu emocji i rozumieniu wszystkich wokoło, że z mojej strony może to nie była zabawa? – zapytał i przez chwilę mi się przyglądał.
- Słucham? – skrzywiłam się.
- Chyba słyszałaś. Nawet nie wzięłaś tego pod uwagę. Założyłaś sobie z góry, jaki jestem i jak to źle chcę się wobec Ciebie zachować. Nie próbowałaś nawet poczekać, bym pokazał Ci to sam. Zastanawiam się tylko dlaczego? Odrzucam teorie o wpływie mediów, nie jesteś raczej osobą, która ślepo wierzy w bzdury wypisywane na mój temat w gazetach. Zresztą jak podejrzewam, nawet nigdy ich nie czytałaś – lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam robiąc głupią minę – No właśnie. Po prostu wygodnie Ci było założyć, że z Tobą pogrywam. Wygodnie Ci było założyć, że nie kryje się pod tym nic szczerego.
- Co Ty wygadujesz... – odwróciłam wzrok zmieszana – To była zabawa, wszystkie te aluzje, spojrzenia, słowa. To była Twoja zabawa, Jared.
- Skoro tak twierdzisz, okey. Skoro wiesz lepiej, okey – wzruszył ramionami - Zastanów się tylko – podszedł bliżej i wbił mi palec w klatkę – Przed czym, zachowując się w taki sposób, tworząc własne teorie i zakładając co inni czują albo raczej czego nie czują, przed czym próbujesz się uchronić? – zmarszczyłam brwi na jego słowa i przygryzłam usta - I Ty mi mówisz o zniekształcaniu rzeczywistości? Myśląc za mnie i wciągając mnie w grę, którą chciałaś sobie i światu udowodnić, jaka to jesteś silna? Może jesteś. Jednak jeśli jesteś taka pewna słuszności, co do tego, co wtedy zrobiłaś, to czemu od dwóch dni przeszywasz mnie wzrokiem próbując zrozumieć moją reakcję? Jeśli jesteś taka silna i pewna siebie, czemu mam wrażenie, że próbujesz to wszystko naprawić?
- Jared... – powiedziałam cicho.
- Laura, gdybyś była przekonana, że masz rację, że masz rację co do mnie, że masz rację co do siebie, że masz rację co do tego jak się zachowałaś... Gdybyś była co do tego przekonana, to widząc zmianę mojego zachowania, widząc to, że przestałem z Tobą rozmawiać, że się odsunąłem, skakałabyś z radości i uśmiech nie schodziłby Ci z twarzy, bo chyba o to Ci chodziło, nie? A ja nie zauważyłem ani jednego ani drugiego. Także pomyśl o tym, mała... – rzucił i wycofując się przyglądał mi się z dumą, stojącej na środku przejścia i przez chwilę nie mogącej się ruszyć w żadną stronę. Miałam ochotę krzyczeć i tupać. Bardzo dojrzałe, biorąc pod uwagę, że chwilę wcześniej to Jaredowi zarzucałam dziecinne zachowanie.
Być może stałabym tak jeszcze, w osłupieniu albo ruszyła w jego stronę, chcąc mu odpowiedzieć. Być może... Gdyby nie dłonie, które nagle zakryły moje oczy. Wzdrygnęłam wytrącona z zamyślenia i już chciałam się odwrócić, gdy zesztywniałam jeszcze bardziej, czując dobiegającą zza mnie znajomą woń perfum. Modliłam się, by moje zmysły się myliły. Niestety, jak bardzo niedorzeczne by się to wydawało, nie miałam wątpliwości, że to on. Marcel.
***
Przede wszystkim – przepraszam. Przyznam, że przez ostatnie kilka dni czułam się, jakbym siedziała pod drzwiami własnego mieszkania i nie mogła do niego wejść – to tak metaforycznie w skrócie tłumacząc, czemu rozdział nie pojawił się o czasie i czemu nie było ze mną kontaktu.
Dziękuję, za te ponad 31 000 wejść, za komentarze pełne miłych słów, refleksji, przemyśleń, krytyki.
Dziękuję za to, że jesteście, to naprawdę ważne.
Rozdział jest, z długością taką, do jakiej Was przyzwyczaiłam ;) Uczucia jak zwykle mieszane, więc pozostawiam go Waszej ocenie. A teraz zabieram się za odpowiadanie na Wasze komentarze spod ostatniego mojego wpisu i za Wasze opowiadania - pięć dni nieobecności robi swoje.
Udanego weekendu, Moje Drogie.
PS Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Wasze rozdziały nadrobię dopiero pod koniec czerwca. Mam nadzieje, że tak się nie stanie i że jednak w tym szale i pędzie znajdę kilka chwil na opowiadania, ale czas mnie goni, obowiązków nie maleje, dlatego wolę uprzedzić, gdyby kogoś martwiło moje milczenie. Jedno mogę obiecać – wrócę i nadrobię wszystko.
Jest, jest, jest :DDDD Biegnę czytać
OdpowiedzUsuńZatem odpowiadam na niektóre z komentarzy spod 27:
OdpowiedzUsuńEwa - najważniejszy w moim przekonaniu element przeszłości Laury wyjdzie na jaw dosyć późno, ale w końcu na pewno go ujawnię ;) nie wiem czy macie tyle cierpliwości, ale chyba musicie się w nią uzbroić ;)
Kasia - nie wiem czy można tęsknić za egzaminami i sesją, ale skoro tak mówisz ;) może nawet masz rację, w minionym tygodniu miałam ostatni tydzień zajęć na moich jednych studiach i przyznam, że dziwnie się czułam ze świadomością końca, chyba już zaczynam tęsknić ;)
batgirl - cieszę się, że zaglądasz mimo wszystko ;) no i że podobała Ci się przemowa Laury. a wojnę wygrać muszę, nie dam się ;)
OniSia - absolutnie nie odebrałam Twojej sugestii jako ataku, nie mam żadnego problemu z przyjmowaniem konstruktywnej krytyki czy generalnie Waszych przemyśleń. jeśli jednak chodzi o dialogi, staram się by były naturalne, niezbyt długie, z pytaniami i komentarzami, takie 'żywe'. są jednak sytuacje, jak w życiu, że rozmówca musi się... wygadać ;) mówi coś ważnego i dłuższego, i wtedy nie można wplatać w środek innych osób. to tak w ramach wyjaśnienia, szczególnie, że od czasu do czasu, jednak dłuższe wypowiedzi będą się pojawiały ;) mam nadzieje, że przebrniesz ;)
Wrona - domyślam się skąd radość z nieprawdziwego imienia ;) skoro u Ciebie wojna do lipca, to trzymam kciuki za wygranie wszystkich bitew po drodze! :)
Na pozostałe odpowiem na Waszych blogach.
"Lauro"... gdybyś zobaczyła moją minę jak na moim blogu wyświetlił się Twój nowy 28 rozdział tej cudownej historii. Nawet w tej chwili uśmiech mi nie schodzi z twarzy;) Przyznam się bez bicia, że codziennie kilkakrotnie wchodziłam na Twoją stronkę by się upewnić czy wszystko jest ok. Ale nie powinno mnie to dziwić! Sama się teraz bronie i jestem w trakcie dopracowania mojej pracy do ostatniej "kropki". Na dodatek w lipcu kiedy się bronię wychodzę za mąż! tak, tak...;) więc wszystko samo mówi za siebie - brak czasu do cokolwiek ;).
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za tak piękne słowa otuchy: "...to trzymam kciuki za wygranie wszystkich bitew po drodze". Tobie tego samego życzę! Pozwolę sobie nawet zacytować mały fragment tekstu:
"...walczy podczas, gdy inni już dawno by przestali. Lubi doprowadzać sprawy do końca. Końca takiego, jaki sam sobie wcześniej założył. To akurat z jednej strony czasami bywa męczące, ale z drugiej jest niezwykle inspirujące. Ma w sobie niewyobrażalne pokłady wiary, potrafi Cię zmotywować, kiedy wydaje Ci się, że nic już nie można zrobić. Sprawia, że docierasz do nieznanych obszarów samego siebie, przekraczasz granice własnej wytrzymałości..."
Życzmy sobie wszyscy takiej determinacji do realizacji naszych celów, marzeń, pragnień!
Lauro wracając do niniejszego rozdziału - jeden z moich ulubionych! Zwłaszcza wtedy kiedy Laura prowadzi konwersację z Jaredem. Na prawdę muszę przyznać, że emocje się czuło!!! I będę się powtarzać - rzadko się to u mnie zdarza;)Wypowiedź Jareda była taka realistyczna..jak bym widziała to wszystko przed swoimi oczami! ...no i jak bym nie śmiałą wspomnieć o zakończeniu. Jedno słowo,a wszyscy już wiemy o co chodzi (może w tym przpadku o kogo chodzi) ;)
Ok, kończę już bo za bardzo się rozpędziłam. Pozdrawiam Cie gorąco - do następnego!!! ;)
Uuuu, robi się gorąco! Pojawił się Marcel, akcja jak zwykle doskonale rozbudowana, podobał mi się monolog Jared'a. Szczerze powiedziawszy zaskoczyły mnie jego słowa, były bardzo dojrzałe. Jestem cholernie ciekawa jak to będzie dalej, także z niecierpliwością czekam na nowy. I, jak to dobrze, że wróciłaś do dawnej długości pisania!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam!:)
Pierwsze zdanie jakie ciśnie mi się na usta to:
OdpowiedzUsuńO ja Ciebie pierdole (przepraszam za wulgaryzm)- jestem w szoku... takiego odcinka to ja się nie spodziewałam. Nie wiem co powiedzieć. Kocham Ciebie?
Co do Laury- dziewczyna ma problemy z przeszłością i to widać gołym okiem. Nie może znieść faktu, że Jared ją ignoruje i to ją bardzo boli, a gdy wokalista odkrywa karty nie wie co mu odpowiedzieć. Nie skupie się tutaj na relacjach głównej bohaterki z Braxtonem, bo to chyba jest w tej notce mało ważne. Relacje z Leto to dalej dla mnie wielka zagadka. Laura wykształciła swoisty system obronny, który miał za zadanie tak zmanipulować sytuacją, aby nikt nie wyrządził jej krzywdy (zdanie czysto po polsku, ale mam nadzieję, że domyślisz się o co mi chodzi:)). Jest osobą, która aby nie zostać zraniona stosuje chłodne kalkulacje i psychoanalizy. Nie pozwala się do siebie zbliżyć, trzyma dystans, ale najgorsze jest to, że pomimo, iż nie chce wzbudzać u nikogo pozytywnych bądź negatywnych emocji swoją osobą i tak jej się to nie udaje. Pragnie być postrzegana neutralnie, nie daje się nikomu poznać tak do końca... z drugiej jednak strony wydaje mi się, że potrzebuje osoby, która ją zrozumie. Nawet nie wiem jak to określić. Mam wrażenie, że pomimo tego, iż odpycha od siebie Jareda swoją postawą to pragnie go do siebie przyciągnąć, może pragnie mu zaufać i dzięki niemu odbudować wiarę w ludzi. Mimo, iż się przed sobą do tego nie przyznaje potrzebuje go bardziej niż jej się wydaje. To tak jak w tytule twojego bloga million little pieces - z takich właśnie kawałków Laura jest zbudowana i stara siebie samą posklejać, tylko nie wiem czy poradzi sobie z tym bez niczyjej pomocy. Nie wiem, po raz pierwszy, nie wiem co napisać w komentarzu. Niepokoi mnie także pojawienie się Marcela - wydaje mi się, że z tego nic dobrego nie wyniknie. Zabij mnie, bo już nie wiem w co wierzyć w tym opowiadaniu. Ile razy myślę, że przynajmniej trochę poznałam charakter Laury Ty robisz takie zawirowanie, że gubię się w tym wszystkim.
Jak wyjdę z szoku to może napiszę coś bardziej konstruktywnego w tej chwili nie jestem w stanie...
A tak poza tym to mam nadzieję, że wszystkie kolokwia oraz egzaminy są przez Ciebie pozdawane i możesz się cieszyć z wakacji :DD Ja jeszcze się trochę pomęczę niestety :/ Dobra idę spać, bo mam jutro znaczy dzisiaj niecny plan wstać o 4:15 aby podziwiać wschód słońca :))) Do następnej notki :*
Coś bardziej konstruktywnego?
OdpowiedzUsuńDrama Queen, napisałaś tyle istotnych rzeczy, dostrzegłaś tyle zależności, wychwyciłaś tyle cech bohaterki, że to ja jestem w szoku i to ja Ci wyznaję miłość. Jeszcze to nawiązanie do adresu bloga - jesteś wielka!
W co wierzyć w tym opowiadaniu? W to, że wszystko może się zdarzyć ;)
Naprawdę nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo doceniam to, że chciałaś wejść głębiej w psychikę bohaterki i opisać swoje refleksje.
Jeśli o Braxtona chodzi, po części masz rację, że ta relacja jest mniej ważna. Domyślałam się też, że wrzucając rozdział zawierający wątek z Braxtonem oraz wątek z Jaredem, to ten drugi wzbudzi większe zainteresowanie. Nie lekceważyłabym jednak jego obecności w tym rozdziale i słów, które wypowiada :>
Jeśli o moje wakacje chodzi, to nie ma tak dobrze. Moja edukacja to skomplikowana sprawa. Także ja również się jeszcze pomęczę... trochę ;)
Jak napisałaś o tym wschodzie słońca, to w pierwszej chwili pomyślałam, że też bym go chętnie zobaczyła, po czym uświadomiłam sobie, że wschody słońca kojarzą mi się ostatnio głównie z nauką - rozumiesz, siedzenie do rana i zasypianie, gdy słońce wschodzi. Trochę mi się to zaprogramowało mało pozytywnie, mam nadzieje, że odprogramuje się, gdy nadejdą prawdziwe wakacje.
W każdym razie, dzięki i pięknego wschodu! :*
A i jeszcze jedno - napisałaś o 'zawirowaniach, które robię w opowiadaniu' i które sprawiają, że się gubisz. Generalnie tu ma się dziać i będzie się działo, ale jeśli zacznę 'przekombinowywać' tak, że nie będzie się dało tego czytać, to uprzejmie proszę o zwrócenie mi na to uwagi i przywołanie do porządku ;)
No to w takim razie dzisiaj w nocy obie wyznałyśmy sobie miłość:)) Nie wiem czy, aż tak dobrze zinterpretowałam cechy charakteru bohaterki, ale skoro twierdzisz, że mi się to udało to się cieszę. Co to tych zawirowań to nie martw się jak na razie nic nie "przekombinowałaś", a nawet jeżeli coś zamieszasz to za dwa trzy odcinki i tak się wszystko wyjaśnia :D Co do Braxtona wydaje mi się, że w tym odcinku faktycznie jest mniej ważny, ale tak jakby pojawia się w ważniejszych dla Laury momentach- to w Pradze to teraz w Kopenhadze- taka dobra dusza i anioł stróż?
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale pewnie już niedługo się dowiem :D
Co do wschodu słońca warto było wstać o 4:15 i go zobaczyć... coś niesamowitego, no i muszę się Tobie pochwalić, że nawet jak na marnego fotografa udało mi się fajne zdjęcia zrobić:P A tak przy okazji to Dominika jestem, miło mi. Czuję się trochę dziwnie, gdy wchodząc w odczytywanie zachowań głównej bohaterki piszesz do mnie po nickname:PP no i poza tym oficjalnie i nie pierwsze raz wyznałam Tobie miłość, więc nie wypada pozostać anonimowym :D:*
Zatem Dominiko... (od razu tak lepiej, też mi dziwnie było z tym nickiem, ale nie miałam wyjścia, jakiegoś zwrotu musiałam użyć ;P)
OdpowiedzUsuńWiesz, najważniejsze jest, że chciałaś w ogóle dokonać takiej analizy jej zachowania. Nie zakończyć tego na zasadzie 'jest dziwna, o co jej chodzi', tylko spojrzałaś nieco dalej, szukając motywów jej zachowania, próbując ją zrozumieć. To mnie cieszy, bo niby głupie opowiadanie, niby mogłoby być tylko rozrywką na nudę i niczym więcej. A jednak mam poczucie, że czasami udaje mi się zmusić kogoś do myślenia, to jest dla mnie bardzo ważne. Ty zresztą od początku dokonujesz bardzo ciekawych i często trafnych analiz, co bardzo doceniam.
I jesteś na dobrym tropie jeśli o Laurę chodzi, choć ona jeszcze nie raz zachowania się nieprzewidywanie wzbudzając mieszane uczucia.
Podziwiam za determinację i siłę, by wstać o 4 rano. I zazdroszczę zdjęć. Ja od dawna nie miałam czasu, by biegać z aparatem, jak to miałam w zwyczaju od zawsze. Czekam aż się ten głupi rok skończy i znowu to uskutecznię ;)
Laura Laura Laura jesteś niesamowita :) ok to teraz odpisze ci na twój komentarz za który bardzo dziękuje ponieważ poruszyłaś w nim kilka znaczących spraw i szczerze zastanawiałam się czy ci odp ponieważ wszystko z czasem miałam wyjaśniać w rozdziałach no ale za takie przemyślenia zasługujesz na kilka słów ode mnie i już :] No to zaczynam:
OdpowiedzUsuń"Sposób wykreowania Jareda, trochę się boję, że aż za odważny"-jak to się mówi do odważnych świat należny ^^ Od samego początku chciałam jedną postać zrobić nazwijmy to trudną. W końcu padło na J. Czy mi się uda przekazać i pokazać to co planuje okaże się z czasem. Mam nadzieje że tak i staram się aby tak było :) Myślę że jeszcze nie raz może być odważnie i mogę czymś zaskoczyć. Nie chciałam i nie chcę nadal z tego opowiadania zrobić miłosnej historyjki i koniec. Nie, chcę tutaj poruszyć człowieka a raczej jego sposób na życie we świecie.
"Tacy ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień"-gratuluje odkryłaś coś istotnego ^^ nie myśl że ja tak właśnie chciałam zrobić że pozna dziewczynę z 3 tygodnie z nią pochodzi i będzie cacy, nie. Tutaj będzie praca, odrzucenie, praca, płacz, praca, wiara, praca, załamie itd. Tutaj będą próby które czy się powiodą czy też nie okaże się z czasem.
Pisałaś że zdziwiło cię jego zachowanie ale w ostatnim zdaniu sama sobie odpowiedziałaś skubańcu :P "Może to alkohol, może skumulowane emocje, może obrona"-miało to wyjść z czasem ale ty już to rozgryzłaś :)
Jak jeszcze jakieś pytania to pisz śmiało :*
A teraz parę słów o twoim rozdziale :]
Szczerze to mnie nim zaskoczyłaś :P pisałam kiedyś że odbieram Jareda jako osobę zagubiona w sobie która dla bezpieczeństwa ma maskę. W tym docinku wszystko wywróciło mi się do góry nogami. Jak dla mnie w tym rozdziale J. zachował się jak typowa Lura do tej pory a Laura jak Jared :P Zawsze to ona odczytywała jego zachowanie, wiedziała jak na nie zareagować i jak do niego dotrzeć. Zawsze to ona go ścinała. On natomiast wciąż odkrywał przed nią nową inną twarz. A teraz to ona się zagubiła w tym co robi a on to przeanalizował i jej to uświadomił. Szok ale jaki pozytywny. Rozegrałaś to bardzo dobrze, bardzo realnie. Dialogi mądre i naturalne. Brawo :* Można by się teraz rozpisywać nad jej charakterem w takim razie. Jak to się stało że zamieniała się rolami itd. ale Drama Queen zrobiła to już po mistrzowsku, nic dodać nic ując :) Ach i to zakończenie. Nim rónież mnie zaskoczyłaś. Jestem niezwykle ciekawa jak to rozwiniesz oraz jak Laura teraz poukłada swoje relacje z Jaredem. Czekam z niecierpliwością na nowy :* Pozdrawiam :)
o fuck. szok to mało powiedziane. :)
OdpowiedzUsuńwywód Jareda - wowowowow!
nie jestem w stanie więcej napisać. jak się ogarnę po tym rozdziale, to może coś dodam.
Laura, rządzisz! (:
Lauro oj nie zdajesz sobie sprawy jak czasami zmuszasz mnie do myślenia:))). Twoje opowiadanie nie może być potraktowane powierzchownie - to się po prostu nie uda. Nigdy nie lubiłam komentarzy typu: "cześć świetny blog wpadnij do mnie", więc rzadko komentuje jakiekolwiek blogi co nie znaczy, że ich nie czytam. Twoje opowiadanie należy do moich ulubionych, więc nie darowałabym sobie, gdybym nie zrobiła swojej własnej "psychoanalizy" głównej bohaterki. Czy są trafne nie mnie oceniać :DDDD Cieszę się, że jak Ty to określiłaś prawidłowo interpretuje niektóre z zachowań Laury. Nic dodać, nic ująć opowiadanie, które potrafi zmusić moje szare komórki do pracy :DDD
OdpowiedzUsuńPablin- moje droga wydaje mi się, że o charakterze Laury można by jeszcze dużo napisać... wierz mi mój komentarz powstawał wczoraj w bardzo dziwnych warunkach, gdyż jak przeczytałam notkę to musiałam wyjść na balkon i zapalić, aby się trochę ogarnąć, a jedyne zdanie jakie powtarzałam to: "O ja pierdole":D Czy zrobiłam analizę tak jak Ty to stwierdziłaś "po mistrzowsku" już mówiłam wcześniej nie mnie to oceniać, ale wiem, że można by było napisać o wiele więcej i mniej chaotycznie:DDD
Drama Queen-i bardzo dobrze ci się wydaje :) ale ja sądzę że na to jeszcze będzie czas ponieważ teraz znamy tak naprawdę dopiero namiastkę bohaterki, dopiero ją poznajemy i nie ma co tutaj się teraz aż zbytnio w nią zgłębiać. Poza tym nigdy nie jest idealnie, zawsze może być lepiej :P dlatego bez ciśnienia, twoja analiza naprawdę jest dobra :]
OdpowiedzUsuńLauro, ja to wszystko doskonale rozumiem bo sama mam "zapieprz" do końca czerwca z powodu sesji. I nigdy nie zamierzałam się wściekać na Ciebie o to, że nie komentujesz na bieżąco tych moich wypocin. To byłaby gruba przesada, są rzeczy ważniejsze i te, które mogą i muszą zaczekać. Trzymam za Ciebie kciuki, żeby wszystko się udało bo wiem, że tak będzie!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Magda (Stronger)
No to Jared załatwił Laurę ;d. Ja to ich w sumie troszkę nie rozumiem, dogadaliby się wreszcie! ;d.
OdpowiedzUsuńUff, aż nie wiem co mam powiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńSłowa Jareda trochę mnie mimo wszystko zdziwiły, bo jego pogląd na tą sprawe jest... no nie wiem jak to powiedziec... taki inny niż myślałam..
Dobrze, że chociaż w ogole się do Laury odezwał, ale teraz chyba znów będzie musiała sobie to wszystko przemyśleć. I jak tu jej zarzucać, że nie cieszy się udziałem w trasie sporo zawsze "coś" się trafi..
Znów nie będą się do siebie odzywać czy to Jared jakoś to naprawi, jakoś mam wrażenie, że będzie tego chciał szybciej niż Laura.
Ten opis Jareda made by Braxton był świetny.
Laura chyba zagubiła się sama w sobie, a dopiero Jared jej to uzmysłowił. Swoją drogą, młodszy Leto też jest taki jakiś... dziwny, intrygujący. Okej, powracając do L. Hmm... trochę z niej taka...hmm...też dziwna istotka, nie? W sumie powinna siąść i na spokojnie porozmawiać z J.... Ale J. też jak obrażone dziecko. Ale to facet, więc powinnyśmy jemu wybaczyć?...
OdpowiedzUsuńBraxton. No, no, no... Coś baaaaaardzo zbliżył się do L., albo to ona do niego... Nie ważne. Zdaje mi się, że to dlatego, że on tak nie wypytuje, nie jest ciekawski.
No i teraz ten Marcel. Łooo, ciekawość mnie zżera, co tam z nim wymyślisz :D.
Kurde, komentarz bez składu i ładu, ale... Mam nadzieję, że mi wybaczysz :).
Pozdrawiam serdecznie ; *.
To było... G.E.N.I.A.L.N.E...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, te słowa dotyczące Jareda wypowiedziane przez Braxtona... Takie, prawdziwe. Przydałby mi się taki motywator na studiach :) Wynajmę Leto i będzie nade mną stał i pilnował mnie :P
Po drugie ta rozmowa Laury i Jareda, też była WOW. I na końcu ten Marcel. No i oczywiście zakończyłaś w momencie, kiedy człowiek omało nie wejdzie w monitor w poszukiwaniu dalszego ciagu xD
Ta Laura to jest taka... że sama nie wie czego chce. Albo czego nie chce. Niby odważna, ale się boi. Niby taka silna, ale jednak sobie nie ze wszystkim do końca radzi. Myślę, że Jared 'pomoże' jej się odnaleźć, te rozmowy z nim mogą być bardzo inspirujące.
No to ten, co ja jeszcze chciałam... Aha, powodzenia w Twoich bitwach, wygraj je wszystkie zwycięż tę wojnę i wracaj tu z next rozdziałem, bo teraz to Laura pewnie będzie kłębkiem nerwów... Czy nie? Pokaże tą silną stronę? ;)
-Sylwia
PS. Nie polecam mieszkania na ostatnim piętrze... NIE DA SIĘ SPAĆ... X( Dobrze, że egzaminy zakończone, licek jutro do druku idzie i będę mogła uciekać do domu.
Pozdrawiam serdecznie!!!!
WRONA --> powodzenia na obronie i gratuluję zbliżającej się zmiany stanu cywilnego :)
Dziewczyny (wszystkie powyżej!) jesteście niesamowite :D Cieszę się, że Laura wzbudza tyle emocji, nie zawsze pozytywnych, ale jednak emocji. Na samym początku, gdy zaczynałam, specjalnie umieściłam informację, że o bohaterce nic nie powiem, bo chcę by każdy stworzył sobie jej obraz. I Wy to robicie. Każda na swój sposób, to jest niesamowite. Szczególnie, że wiele z Waszych spostrzeżeń jest trafnych i właśnie takich jak moje wyobrażenie o tej bohaterce, gdy ją kreowałam w swojej głowie.
OdpowiedzUsuńCzęsto piszecie, że Laura jest dziwna, że Jared jest dziwny, że są intrygujący. Chcę by tacy byli, nie chcę by byli czarno-biali, tacy do odczytania od razu. Czasami może to wzbudzać niechęć albo złość, że zachowują się tak czy inaczej, ale chyba często całkiem podobnie bywa w życiu, nie? ;)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dzięki za wszystkie życzenia powodzenia - Wam również życzę uporania się ze swoimi sprawami, czy to na studiach czy w szkole, czy w życiu ;) I dużo słońca na ten tydzień. Buziaki!
Acha, Sylwia, co jest nie tak z mieszkaniem na ostatnim piętrze? ;) Grzeje? ;) Powodzenia z licencjatem! Co do powrotu z kolejnym rozdziałem... Nic nie obiecuję, bo nie wiem jak będzie z czasem, ale sesja od jutra, więc... trzeba będzie któregoś dnia zrobić sobie wolne, aby nie przegrzać mózgu ;)
OdpowiedzUsuń"Pablin, jak ja lubię to Twoje profesjonalne podejście do bloga i komentarzy. Chodzi mi serce i zaangażowanie, które w to wszystko wkładasz"-to mnie rozczuliłaś ^^ dziękuję ci bardzo za tak piękne słowa :* i uwierz że to samo można powiedzieć o tobie :) :* dlatego strasznie mi miło że mogę czytać twoje dzieło a to że ty czytasz moje to już w ogóle :] naprawdę to coś wspaniałego mieć z taką osobą styczność (chyba trochę źle to określiłam ale mam nadzieje że zrozumiesz :P)
OdpowiedzUsuń"muszę przyznać, że nieźle się 'wkopałaś' tworząc ten rozdział, w takim sensie, że stoi przed Tobą ogromne wyzwanie wyprostowania tego wszystkiego"-od samego początku nie chciałam aby ten blog był dla mnie "tylko" pojemnością ale również lekcją. Chcę aby był on dla mnie właśnie wyzwaniem, abym włożyła w nie coś więcej niż "tylko" serce. Gdybym "tylko" tworzyła dla wylewania swej wyobraźni nie czułabym się do końca spełniona w tym co robię. Dla mnie byłoby to za łatwe. Musiałam podjąć się czegoś co będzie mnie kosztowało więcej wysiłku. Wiesz człowiek się uczy całe życie, i ten blog to dla mnie też doświadczenie. Nie wiem czy uda mi się to co zaplanowałam ale spróbuję. Nawet jak mi się to nie powiedzie i tak będę szczęśliwsza niż "tylko" przy pisaniu mych chorych wybryków :P oraz będę wiedziała już więcej na przyszłość ;)i za którymś tam razem się w końcu uda XD
I teraz trochę o twoim dziele :]
"a tu nagle z zagubionego i nieodgadnionego Jareda wychodzi takie coś, czego nikt by się nie spodziewał"-dokładnie! Dlatego byłam w szoku :P to nie ten sam Jared i to nie ta sama Laura, ale podobają mi się te odkrycia ich osobowości. Są prawdziwe, bo takie coś dotyczy każdego.
"Jak to mówią trafiła kosa na kamień"-i tego się "boję" ponieważ w takich starciach lecą iskry ^^ no nie mogę cię doczekać dalszych rozdziałów, jestem ciekawa tego ich wzajemnego odkrywania ;)
Pozdrawiam :*
Ty, Ty... łamaczko danego słowa! :D
OdpowiedzUsuńjestem pewna, że rozmowę Jaya i Laury czytałam z otwartą buzią. czyli on... on coś do niej czuje, alleluja! teraz tylko czekać na rozwój wydarzeń!
strasznie miło się to czyta, bardzo lubię jak opisujesz charaktery innych, tym razem była to opinia Braxtona o Jaredzie, bardzo ładnie :)
już myślałam, że o mnie zapomniałaś, albo coś, ale skoro obiecujesz ponadrabiać, to czekam zniecierpliwiona! :D
real-chance
chra--wyobraznia
~honest
Honest, dlatego ja już nic nie obiecuję ;) Ani z rozdziałami swoimi ani z czytaniem Waszych ;) Z dotrzymywaniem słowa nie mam generalnie problemu, ale z dotrzymywaniem terminów już tak ;P Ten czerwiec to jest istna masakra i choć chęci na pisanie u siebie i śledzenie Waszych rozdziałów mam, to czasami jest to po prostu fizycznie niewykonalne. Czekam na lipiec i powrót do normalności ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 20 :)
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-our-fate.blogspot.com/
Odcinek czytałam z takim napięciem, że... no po prostu nie do opisania. xD Świetne. Mam nadzieję, że szybciutko dodasz next, bo urwałaś w takim momencie, że po prostu ma się ochotę krzyczeć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
OniSia
mieszkanie na ostatnim piętrze? otwieram okno i nie ma nawet jednego najrobniejszego podmuchu wiatru... od dachu jest tak nagrzane, że czuję się jak w puszce wrzuconej do gotującej się wody... Sauna w pokoju...
OdpowiedzUsuńjeszcze kilka dni i wracam do domu nad jeziorem. tam przynajmniej wieje od wody :P
to ten, jak będziesz miała dłuższą przerwę między egzaminami, to pisz :) I powodzenia w tej sesji!!!
-Sylwia
http://the-last-mistake.blog.onet.pl/ Zapraszam na 27 rozdział. (wymordowany jak cholera, enjoy). :)
OdpowiedzUsuńPS. Rozdział przeczytany tuż po opublikowaniu, ale na skomentowanie muszę wygospodarować czasu kiedy indziej. Na pewno nie zostawię go bez oceny, buziaki!
wiem, że masz mało czasu i tak dalej, ale tak 'profilaktycznie' informuję, że pojawił się drugi rozdział na fortification : )).
OdpowiedzUsuńpozdrawiam : D.
informacja, u mnie nowy ; ) zapraszam.
OdpowiedzUsuńtheattack.blog.onet.pl
Hurricane; *
35 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
miło mi, że znalazłaś czas :).
OdpowiedzUsuńhmm... Lana jest dziennikarką, ale mogę powiedzieć tylko tyle, że akurat ta praca, czy tam zajęcie, nie będzie miało nic wspólnego z Marsami. wiesz, żebyś sobie nie pomyślała, że coś tam będę kopiować od Ciebie, czy coś :DD
pozdrawiam : D
Lingerer, błagam Cię ;) Nawet mi to przez myśl nie przeszło! Jak sama dobrze wiesz, śledziłam Twoje poprzednie opowiadanie z odcinka na odcinek i jestem przekonana, że nie potrzebujesz od kogokolwiek kopiować, bo bez najmniejszego problemu starczy Ci własnych pomysłów!
OdpowiedzUsuńA no i zaintrygowałaś tym, że to dziennikarstwo nie będzie miało nic wspólnego ;>
Laura ja też jestem z ciebie dumna :P a czy pozwolę hmmm muszę się zastanowić... no ok pozwalam :D i w takim razie czekam z niecierpliwością na twoją opinie ;) pozdrawiam :]
OdpowiedzUsuńJuż jest! 5 rozdział na [a-weak-fallen-woman] :D
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że Twoje opowiadanie skomentuję przy okazji kolejnej części.
Napiszę tylko jedno - ja chcę już kolejny rozdział! ;)
zastanowiło mnie to, kto ma tak podobnego bloga do mojego i znalazłam cię w linkach u Lingerer. :) zapewniam Cię, że te podobieństwa to zbieg okoliczności. bardzo chciałabym przeczytać Twoje opowiadanie i jeśli znajdę tylko czas, to od razu to zrobię. pisałaś, że jesteś ciekawa co dalej, więc chciałam Cię poinformować o nowym rozdziale. rozdział został skończony już na początku tygodnia, ale miałam "drobne" problemy z szablonem. do końca nie byłam pewna, czy Cię informować, ale w końcu postanowiłam to zrobić. jeśli Cię to nie interesuje, to mam nadzieję, że nie będziesz zła. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;*
~Natss
www.jared--leto.blog.onet.pl chapter 58, zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńLauro, jak mi wstyd. Przeczytałam, nie skomentowałam i wielce przepraszam. Teraz nie mam za bardzo jak się wgryźć w treść.
OdpowiedzUsuńu mnie 13.- we-will-fight.blog.onet.pl
z tego, co pamiętam, to masz duże zaległości i jeśli chcesz, mogę przestać informować ;)
nie po raz pierwszy mnie zaskoczyłaś . podoba mi się , że zawierasz tyle uczuć i emocji ,
OdpowiedzUsuńa opowiadanie daje odzwierciedlenie prawdziwego (nie zawsze łatwego i przyjemnego)życia .
czekam na następny . :)
"Jakże mogły mi umknąć te nasze rozbudowane, pełne pasji konwersacje?" - Haha, Laura mnie rozwala:D Jeszce ten tekst o zarzynanych kotach:D Tomo się tak starał:D o! zapomniałabym! był mój Steve! normalnie uwielbiam Cię:*
OdpowiedzUsuńA te Ciche dni Jareda Leto... Haha xD:D
I kurczę... Marcel;/
Coś czuję, że to nie będzie miłe spotkanie, ale może się mylę xD
i możliwe, że dzięki jego pojawieniu się Laura w końcu się komuś wygada?
nie wiem, więc czekam na nowy!:*
inna^^
Steve pojawił się specjalnie z myślą o Tobie ;)
OdpowiedzUsuńWygada się czy się nie wygada, myślę, że to się wyjaśni w 30 rozdziale. Buźka!