Rozdział ten w całości dedykuję Anji, która była moją pierwszą czytelniczką, a jednocześnie niezwykle inspirującą osobą. Jeszcze dwa tygodnie temu napisała tu, że czeka na kolejny rozdział. Chcąc ją przed chwilą poinformować o nowości, dowiedziałam się, że był to ostatni jej komentarz i niestety tego rozdziału już nie przeczyta.
Tła muzyczne znajdziecie po drodze.
Próbując poradzić sobie z emocjami, których tamtego wieczoru na pewno mi nie brakowało, postanowiłam skupić się na swojej pracy. Mimo moich wewnętrznych rozterek nie mogłam dopuścić do tego, by zeszła na drugi plan. Choć priorytetem dla zespołu były przede wszystkim zdjęcia uwieczniające i pokazujące ich życie w trasie, to razem z Emmą ustaliłyśmy, że od czasu do czasu, wtedy gdy warunki na to pozwolą, będę fotografowała także koncerty chłopaków. W Danii zdecydowanie na to pozwoliły - idealna przestrzeń, przepiękne światła, dobra organizacja. Pokręciłam się pod sceną i za nią, i choć miałam prawo wejść na nią i także na niej robić zdjęcia, to podczas tego koncertu nie miałam na to odwagi. Popołudniowa kłótnia z Jaredem, podczas której w bardzo nieoczekiwany dla mnie sposób uniósł się i wypowiedział tak wiele słów na mój temat, sprawiła że starałam się unikać jego towarzystwa. Nie wiedzieć czemu nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Być może jego słowa w pewnym sensie mnie zabolały, być może dotknął nimi powierzchni prawdy, być może bałam się pytań o Marcela. I choć w trakcie występu byłam całkowicie bezpieczna - nie mógł do mnie podejść, nie mógł na mnie krzyczeć, nie mógł w żaden sposób mnie zatrzymać - mimo wszystko wolałam zachować fizyczny dystans. Wiedziałam, że ta komfortowa sytuacja nie potrwa długo. Koncert kiedyś przecież się skończy, a on zejdzie ze sceny i przez kolejne kilkanaście godzin będziemy się mijać w hotelowych korytarzach, wsiadać do tego samego samolotu, zasypiać w pokojach obok siebie i jadać przy tym samym stole. Póki więc mogłam, korzystałam z możliwości bycia tuż obok, w zupełnie niezagrażający mi sposób. Zaraz... Czyli chcę go mieć obok siebie, tylko wtedy, gdy mam nad tym kontrolę? Wtedy, gdy nie zadaje pytań, nie przenika wzrokiem i nie oczekuje odpowiedzi? Wtedy, gdy ja czuję się silna i pewna, i wtedy, gdy on nie oczekuje więcej, niż mogłabym i chciałabym mu dać. Wyłączyłam aparat i obeszłam scenę dookoła ponownie stając naprzeciwko niej. Pamiętam czasy, gdy samo bywanie na koncertach było dla mnie trudne. Tuż po zakończeniu znajomości z Marcelem, wykonywanie zleceń na jakimkolwiek koncercie było walką z samą sobą. Scena, koncerty i dźwięki gitar ewidentnie przywoływały mi przed oczy jego osobę. Tak znacząco wyrywał się w mojej pamięci, że nie miało znaczenia kto na tej scenie występował. Jednoznacznie kojarzyła mi się z nim. Na szczęście mijający czas pozwolił mi się w dużej mierze uodpornić na te skojarzenia i uwolnić od myśli o nim.
[Tło muzyczne]
Stałam pod sceną i obserwowałam występ chłopaków. Lubiłam na nich patrzeć. A w swoim patrzeniu coraz częściej zbyt wiele czasu poświęcałam wokaliście. Tak, bez względu na to, co działo się pomiędzy nami w trasie, bez względu na kłótnie, ciche dni i nieustającą walkę, na niego lubiłam patrzeć szczególnie. Być może właśnie dlatego, że na scenie nie było tego wszystkiego, co łączyło mnie z nim poza nią. Wszystkie swoje złości, wszystkie komentarze, wszystkie aluzje, wszystkie pytania, wszystkie oczekiwania, jak na skinienie różdżką, zostawiał za sceną. Na niej był tylko on i zespół. I choć miewał te swoje dni, kiedy miał ochotę rozwalić wszystkich wokoło ze mną na czele, kiedy zaczynał się koncert, rzadko kiedy na jego twarzy można było odnaleźć choćby ślad tych emocji. Było za to ogromne skupienie, które często przekształcało się wręcz w odpływanie w rejony znane tylko jemu. Było w tym coś fascynującego. Nikt poza nim samym nie wiedział, gdzie jest i o czym właściwie myśli. Jednocześnie miał w sobie tyle energii i radości, które dzielił z tłumem. I wiedziałam, że mimo częstego zmęczenia, dzięki temu tłumowi je czuje.
Z zamyślenia wyrwał mnie owy tłum skandujący i proszący o bis. Spojrzałam na scenę, na której dostrzegłam już tylko schodzącego z niej Braxtona. Odwróciłam się i spojrzałam na ludzi znajdujących się za barierkami. Mimo kilku, a dla niektórych kilkunastu godzin stania, nie mieli dość. Uśmiechnęłam się smutno, widząc ich starania, kiedy krzyczeli i machali flagami. Wiedziałam, że zespół ma sztywne ramy czasowe narzucone od organizatora festiwalu i że na pewno nie wyjdą ponownie. Ruszyłam w stronę naszego namiotu i dopiero w drodze do niego uświadomiłam sobie to, o czym udało mi się w pewnym stopniu zapomnieć na czas występu chłopaków. After. Kolejne, mniej bezpieczne obcowanie z Jaredem. Ryzyko ponownego spotkania z Marcelem. Westchnęłam zrezygnowana. Skupienie się na pracy pozbawiło mnie na chwilę złości na nich obu, być może też na samą siebie. Pozwoliło zapomnieć o niefortunnym popołudniu. Czułam się jednak bezradna. Nie miałam możliwości odwrotu.
- Postarajcie się ogarnąć w maksymalnie 30 minut – powiedziała Emma, gdy wszyscy weszliśmy do hotelu. Większością głosów postanowiliśmy tam wrócić i doprowadzić się do stanu używalności przed zaplanowanym przyjęciem. Chłopakom po występie zdecydowanie było to potrzebne. Mnie zresztą chyba też. Weszłam do pokoju i padłam na łóżko. Najchętniej zamknęłabym oczy i poszła spać, zostawiając za sobą wydarzenia mijającego dnia.
- Laura! – usłyszałam wołanie z zewnątrz. Niemrawym krokiem zwlokłam się z łóżka i wyszłam na balkon. Wychylając się ujrzałam Braxtona trzymającego w dłoniach koszulę w grafitową kratę i T-shirt w paski.
- Która lepsza? – pomachał nimi i szeroko się uśmiechnął. Zmierzyłam wzrokiem najpierw jego a potem prezentowane ubrania – Laura, szybka decyzja!
- Może ta w kratę? Wydaje się bardziej... elegancka. Sama nie wiem. Stroisz się przed tym głupim afterem? – odpowiedziałam bez przekonania uwieszając się na balustradzie.
- Uwielbiam ten Twój entuzjazm! Dobra biorę tę w kratę. A Ty w co się wystroisz? – puścił mi oko.
- W worek na ziemniaki – westchnęłam – Do tego ekstrawagancki element w postaci torby na głowie... Jak lans to lans.
- Po głowie to Ty zaraz dostaniesz! – powiedział i dokładnie to samo zrobił – Do pokoju marsz, zaraz tam przyjdę – dodał i zniknął za drzwiami balkonowymi. Wisiałam jeszcze chwilę na barierce przyglądając się oświetlonej ulicy. Zbliżała się północ, chodnikiem przechadzało się kilka osób. Wróciłam do pokoju i nie zdążyłam nawet zrobić kilku kroków, jak wpadł Olita ubrany w zaproponowaną przeze mnie koszulę.
- I jak? – przejrzał się w lustrze – Nieźle, nie? – przeczesał włosy dłonią, po czym zarzucił na głowę czarny kapelusz.
- Zakochać się można! – próbowałam wysilić się na uśmiech.
- Chryste Panie, zwariuję z Tobą! – przewrócił oczami – Siadaj tu! – popchnął mnie na łóżko i podszedł do mojej walizki – Co tu masz?
- Ej, ej! – oburzyłam się.
- Nie chcesz chyba iść tak? – zmierzył mnie wzrokiem.
- Chcę? – zapytałam krzywiąc się i spoglądając na swoje czarne rurki, T-shirt i tramki.
- Nie chcesz. Ja nie chcę. Cały wszechświat tego nie chce! Gdzie masz tę sukienkę, co ją ostatnio kupiliśmy? Masz szpilki? Umalować się umiesz? – zasypał mnie pytaniami.
- Bardzo śmieszne – wstałam z łóżka i wyciągnęłam z walizki jeszcze nie wypakowane z torby zakupione ubrania – Sukienka jest tu – rzuciłam pakunek na łóżko, po czym opadłam tuż obok niego – Braxtooooon! Nie chce mi się, no! Nie będę zakładała sukienki na to głupie przyjęcie.
- Będziesz. Wstawaj i się ubieraj! – pogroził mi palcem i pociągnął do góry tak, że usiadłam. Popatrzyłam na niego zrezygnowana i z miną zbitego psa złapałam sukienkę, po czym powędrowałam do łazienki – Nie zaglądaj! I nie grzeb mi w walizce – dodałam zamykając za sobą drzwi. Nie miałam siły na słowne potyczki z Olitą. Poza tym i tak planowałam się przebrać. Rzuciłam sukienkę na półkę obok umywalki, wzięłam szybki prysznic i lekko podsuszyłam włosy. Przemyłam twarz wodą i zrobiłam bardzo delikatny makijaż. On się pyta czy ja się umiem umalować. Dobre sobie. Już na mu pokażę. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze, po czym złapałam czarny eye-liner oraz grafitowy i fioletowy cień, którymi mocno podkreśliłam oczy. Dobra, ta gwiazdorska szopka mnie nie minie, więc zróbmy wszystko, bym nie odstawała od reszty. Poza tym, jeśli Marcel ma tam być... Właściwie nie wiem co chciałam mu udowodnić, ale doszłam do wniosku, że powinnam dobrze się prezentować, choć na pewno nie chodziło mi o to, by mu się podobać. Może przynajmniej pożałuje... Czego do cholery pożałuje? Byłaś idiotko taką samą zabawką, jak reszta. Nie ta, to inna. Nie łudź się. Przeciągnęłam rzęsy tuszem i wskoczyłam w sukienkę.
- Uwaga, wychodzę – krzyknęłam lekko uchylając drzwi.
- Dajesz, bo już zacząłem przysypiać – usłyszałam znudzony głos Braxtona.
- Tadam! – wyskoczyłam z łazienki z niedosuniętym suwakiem sukienki, przez co ta lekko osunęła się z moich ramion – Dobra, wejście smoka mi nie wyszło – skrzywiłam się poprawiając sukienkę.
- Jestem w ... naprawdę ciężkim szoku! Teraz można z Tobą wyjść do ludzi – klasnął w dłonie obchodząc mnie dokoła – Rezerwuję Cię dzisiaj jako moją osobę towarzyszącą!
- Dobra przestań, nie jestem muzealnym eksponatem – szturchnęłam go – Zasuniesz mi ten suwak?
- Zaraz, coś Ci tylko przyniosę! – zerwał się jak oparzony i wybiegł z pokoju.
- Ej, z sukienką mi pomóż! Nie wyjdę tak! – krzyknęłam, ale już go nie było. Usiadłam na łóżku opierając łokieć o kolano i podpierając dłonią głowę, wpatrywałam się w odbicie w lustrze. Na kupno sukienki namówił mnie Olita. Była dziewczęca i raczej skromna. Czarna góra oddzielona szeroką gumką w pasie od sztywnego dołu przed kolano w przenikającej się zieleni, fiolecie i czerni. Wyciągnęłam spinkę z włosów, które wcześniej związałam. Moja siostra czasami ma rację, chyba tak lepiej. Delikatne nieregularne fale swobodnie opadły na ramiona. Usłyszałam ciche pukanie do uchylonych drzwi.
- No właź, przecież czekam tu na Ciebie – rzuciłam nie odrywając wzroku od lustra.
- Na mnie? – szybko odwróciłam głowę, gdy zorientowałam się, że ten głos nie należy do Braxtona.
- Co Ty tu robisz? – wstałam jak oparzona ujrzawszy w drzwiach Jareda. Zaczęłam nerwowo poprawiać niezapiętą sukienkę.
- Chciałem zapytać czy wszystko w porządku? Chodzisz cały dzień taka...inna – powiedział opierając się o ścianę – Pomyślałem, że skoro mamy chwilę spokoju, to może byśmy porozmawiali.
- A jaka mam chodzić po awanturze, którą mi urządziłeś na środku pola festiwalowego? – burknęłam zakładając ręce na klatce piersiowej, co tylko powiększyło niezakrytą przez sukienkę przestrzeń na plecach.
- Laura, jeśli to przeze mnie, to przepraszam. Ja już naprawdę nie wiem... – zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Możesz mi z tym pomóc? – odwróciłam się plecami wskazując na suwak. Nic nie odpowiedział. Spojrzałam na niego kątem oka – Łapiesz i pociągasz do góry.
- Co Ty nie powiesz... – czułam jak chwilę się zastanawia po czym delikatnie dotyka sukienki i próbuje zasunąć zamek, przez co przeszedł mnie dziwny dreszcz – Czy Ty nie możesz normalnie ze mną porozmawiać nie odwracając kota ogonem? O tym na przykład co wydarzyło się dziś między nami i potem miedzy Tobą a tym mężczyzną.
- Nie ma o czym mówić. I na pewno nie dziś – odpowiedziałam oschle – Poza tym przecież rozmawiamy, całkiem normalnie. Ty nie krzyczysz, ja nie krzyczę. Rozmawiamy, tak? Zimno trochę, prawda? – kolejny raz mną zatrzęsło - Chyba wezmę kurtkę – dodałam – Co z tym suwakiem?
- Moment, chyba się zaciął – zaczął się szarpać z zamkiem.
- Nic się nie zacięło. Może nie umiesz? Brak Ci doświadczenia w zapinaniu damskich sukienek – powiedziałam nieco złośliwie.
- Wiesz, większe doświadczenie mam w ich rozpinaniu – w odbiciu lustra dostrzegłam lekki żartobliwy uśmiech, który na chwilę przemknął przez jego twarz.
- Oczywiście, zapomniałam, że jesteś gwiazdą rocka, musisz mieć w tym doświadczenie. Zostaw. Sama to zrobię - spojrzałam na niego zniesmaczona i zaczęłam się mocować z zamkiem wyginając ręce jak tylko się dało.
- Daj to. Zaraz się złamiesz – podszedł i jednym ruchem zasunął suwak – Za takiego właśnie mnie masz?
- Co? - odwróciłam się w jego stronę udając, że nie wiem o czym mówi, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nawiązuje do mojego złośliwego komentarza. Sama nie wiem czemu go powiedziałam, przecież nie dał mi powodów ku temu, bym tak myślała. Jeszcze chwila i znowu się pokłócimy. Braxton, gdzie Ty do cholery jesteś? – Nie wiem Jared za kogo Cię mam – westchnęłam i usiadłam na łóżku.
- Świetnie – powiedział jakby smutno, opierając się jednocześnie o ścianę naprzeciwko mnie. Wyjęłam z walizki ciemne szpilki i wsunęłam w nie nogi. Jeszcze z tym się będę musiała dzisiaj męczyć… – Ładnie wyglądasz.
Uniosłam oczy i spojrzałam na niego. Targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony miałam ochotę się rozpłakać, z drugiej... podejść do niego i się przytulić. I ani na jedno ani na drugie nie mogłam sobie w tamtej chwili pozwolić.
- Zapomnij. Tej sukienki nie rozepniesz, ani tym bardziej nie zdejmiesz – siłowałam się na żart, by odwrócić uwagę od swoich wewnętrznych sprzecznych odczuć.
- A kto powiedział, że chcę to zrobić? A tak, zapomniałem, że jestem cholerną gwiazdą rocka, która posuwa przecież wszystko, co się rusza – podniósł ton.
- Ty to powiedziałeś – rzuciłam obojętnie. Milczeliśmy przez chwilę unikając swoich spojrzeń.
- Wróciłem! – do pokoju wbiegł roześmiany Braxton – Nie mogłem tego znaleźć! O, cześć Jared – zatrzymał się zaskoczony – Przeszkadzam?
- Ani trochę, właśnie wychodzę. To chyba ja przeszkodziłem – ruszył w stronę drzwi rzucając mi niezbyt przyjemne spojrzenie – Czekamy na dole. Zbierajcie się.
- Już schodzimy – odpowiedział szybko i podszedł do mnie – Czemu rozpuściłaś włosy? Zwiąż je tak, jak miałaś. Ładnie odsłaniają szyję. Poza tym kupiłem Ci to – uniósł dłoń z małą torebką.
- Kupiłeś mi co? – zdziwiłam się.
- To! – powtórzył i wyjął z torebki średniej wielkości spinkę ozdobioną kilkoma mieniącymi się kamieniami w odcieniach granatu, czerni i fioletu i sztucznymi piórami w tych samych kolorach – No co? Pasuje do sukienki! Upnij włosy w to poplątane coś, tak jak zawsze i przypnij tę spinkę – uśmiechnął się a ja nieco zdziwiona ostrożnie wzięłam prezent i wykonałam posłusznie polecenie.
- Nie masz na co pieniędzy wydawać? – spytałam oglądając w lustrze całkiem miły dla oka efekt końcowy.
- Nie musisz mi tak dziękować – stuknął mnie w bok – Poza tym stwierdziłem, że będzie pasowało do sukienki.
- Pasuje pasuje. Wyglądam jak paw, mam we włosach pawie pióro, do kompletu brakuje nam tylko tego bym jeszcze pawia puściła – rzuciłam bezmyślnie.
- Boże pomóż! – wzniósł ręce do góry – Dla tej kobiety to chyba nie ma ratunku. Wychodzimy! – wypchnął mnie za drzwi i skierowaliśmy się do wyjścia.
[Tło muzyczne]
Klub znajdował się przy zatoce. Był dwukondygnacyjnym budynkiem z ogromnym zadaszonym tarasem. Po dotarciu na miejsce zajęliśmy kanapy tuż obok znajomego zespołu chłopaków. Tak przynajmniej wywnioskowałam na podstawie uścisków, którymi wymienili się z siedzącymi obok mężczyznami. Położyłam aparat na stoliku i obserwowałam otoczenie. W duchu dziękowałam Braxtonowi za tę sukienkę. W swoich trampkach wyraźnie odstawałabym od reszty. Zrobiłam chłopakom trochę zdjęć, przeszłam się po klubie i wróciłam na swoje miejsce, gdzie siedzieli już tylko Shannon, Tomo i Jared.
- Idziemy do baru. Przynieść Ci coś? – zapytał Milicevic.
- Litr wódki najlepiej... – odpowiedziałam. Przydałoby mi się znieczulenie.
- Mówisz i masz! – roześmiał się zniknął w tłumie razem z Shannonem. Spojrzałam na zaabsorbowanego swoim telefonem Jareda, z którym dzieliłam kanapę.
- I zapada taka niezręczna cisza... – powiedziałam wyciągając nogi, na co Leto uniósł na chwilę oczy – Foteczkę? – uśmiechnęłam się głupio robiąc mu zdjęcie.
- Jeszcze trochę i zacznę podejrzewać, że jesteś niezrównoważona emocjonalnie – rzucił nawet na mnie nie patrząc – W swoich nastrojach popadasz ze skrajności w skrajność, o ich nieadekwatności do sytuacji już nie wspomnę.
- I kto to mówi... – westchnęłam wywołując tym złowrogie spojrzenie Leto.
- Rozkręćmy tę stypę! – Tomo postawił na stole wypełniony lodem kubełek z trzema butelkami alkoholu.
- Żartowałam z tą wódką – uśmiechnęłam się zszokowana widokiem – Masz zamiar to wszystko wypić?
- Ze mną się nie żartuje! – pogroził mi palcem i odkręcił butelkę – I sam tego raczej pił nie będę.
Po chwili pojawił się Shannon ze szklankami – Do dzieła, bo nam tu pousypiacie – nalał alkoholu i dopełnił go sokiem.
- Ja to tak jakby jestem w pracy, więc raczej się nie napiję... – powiedziałam odsuwając szklankę.
- Daj spokój Laura. Jared Ci pozwala. Prawda Jared? – spojrzał na Leto, który wzruszył ramionami, po czym wstał i poszedł nikomu nie mówiąc dokąd – Widzisz, pozwala. Jak szef Ci pozwala, to nie masz co się wymigiwać. Emma też Ci pozwala, prawda? – objął ramieniem blondynkę, która do nas podeszła i skinęła głową na jego słowa.
Siedzieliśmy tak długą chwilę opróżniając szybkim tempem butelkę. Co chwila ktoś podchodził, witał się z chłopakami albo dosiadał i z nimi rozmawiał. Po kolejnej porcji stworzonego przez Tomo drinka postanowiłam zrobić sobie przerwę i przejść się po klubie w poszukiwaniu Braxtona, który zniknął. Po drodze natknęłam się na Jareda rozmawiającego z wokalistą The Hives, którego miałam możliwość poznać tuż przed festiwalem. Idąc dalej dostrzegłam Olitę pijącego przy barze z grupką znajomych.
- Miałam być Twoją osobą towarzyszącą dzisiaj i co? Wystroiłeś mnie w tę sukienkę i pióra, po czym zostawiłeś samą na pożarcie tych pijaków – szepnęłam mu do ucha przechodząc obok.
- Zaraz Cię znajdę! – krzyknął, na co posłałam mu uśmiech i powędrowałam na piętro, gdzie znajdował się duży taras. Usiadłam na fotelu i gapiąc się na zatokę zapaliłam papierosa. Wreszcie chwila tylko dla siebie. Powoli zaczynało mi się tam nudzić. Nie mogłam pić więcej, na tańce wyjątkowo też nie miałam ochoty, więcej zdjęć nie planowałam robić. Zeszłam z powrotem na dół, Braxtona nie było już przy barze, ruszyłam więc w stronę, gdzie były nasze miejsce. Z oddali widziałam, że cała ekipa siedzi i bawi się w najlepsze. Już prawie przekraczałam próg, gdy coś mnie zatrzymało.
- Laura! – usłyszałam za sobą i odwróciwszy się zobaczyłam Mateusza, basistę zespołu Marcela – Widziałem Cię dziś na backstage’u i zastanawiałem się właśnie czy Cię tu spotkam.
- Cześć... – powiedziałam z uśmiechem.
- Chodź tu! Tyle lat! – przyciągnął mnie i mocno przytulił, czemu się nie opierałam. Być może z uwagi na zawartość alkoholu we krwi, a być może z uwagi na to, że w tym obcym świecie, w którym dane mi było być i po tym pokręconym dniu, miło było spotkać kogoś znajomego i życzliwego. Z Mateuszem zawsze świetnie się dogadywałam, może ze względu na małą różnicę wieku między nami. Był jednocześnie jedyną osobą, z którą po zakończeniu znajomości z Marcelem przez pewien czas miałam kontakt.
- Jest tu? – zapytałam nieśmiało.
- Kto? Marcel? – pokiwałam głową na jego pytanie – Nie, ale pewnie zaraz się pojawi. Mówił, że Cię dziś spotkał i nie chciałaś z nim rozmawiać.
- Mateusz, a o czym ja mam z nim rozmawiać?
- Nie wiem, wydaje mi się, że on tego potrzebuje – wyjaśnił niepewnie, na co popatrzyłam na niego z dezaprobatą – Wiesz, on się naprawdę zmienił.
- Wybacz, ale jego potrzeby i zmiany to ostatnie rzeczy, które mnie teraz interesują – odpowiedziałam rozglądając się dokoła. Moja ekipa siedziała wciąż na swoich miejscach i widziałam, że mnie obserwują coś do siebie mówiąc i śmiejąc się – Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Sprawa jest dla mnie już dawno zamknięta. Dla niego też powinna być – dodałam, na co Mateusz tylko pokiwał głową rozkładając ręce.
- Kogo moje oczy widzą! – jak spod ziemi wyrósł obok nas ich wokalista, a tuż za nim perkusista.
- Cześć chłopaki! – przywitałam się radośnie. Nie wiedzieć czemu cieszyłam się ze spotkania z nimi. Mimo wszystko spędziłam z nimi wiele wyjątkowych chwil, dużo się też od nich nauczyłam o muzyce i show biznesie – Gratuluję koncertu. Od zawsze wiedziałam, że kiedyś Wam się uda. A taki festiwal to na pewno sukces.
- To może uczcimy ten sukces i nasze spotkanie po latach? – Mateusz wskazał na bar. Rzuciłam okiem na chłopaków, którzy zajęci byli sobą. Właściwie co mi szkodzi.
- Okey, ale nie mam zbyt wiele czasu. Poza tym... – zawahałam się – Wolałabym uniknąć spotkania z Marcelem.
- To jedna kolejka i nie będziemy Cię zatrzymywać – powiedział ich wokalista i powędrowaliśmy w stronę baru. Staliśmy tam znacznie dłużej niż jedną kolejkę. Dyskutowaliśmy o rozwoju ich kariery, międzynarodowej trasie i starych czasach. Miło było w końcu swobodnie porozmawiać w swoim ojczystym języku. Pogawędkę przerwał jednak dźwięk mojego telefonu, na który przyszła wiadomość. Wyjęłam go z torebki i zobaczyłam napis Jared. Spojrzałam w stronę miejsca, w którym siedział zespół. Wokalista rzucił mi spojrzenie, w którym było coś z pretensji. Zmarszczyłam brwi i odczytałam wiadomość – Chyba zapomniałaś o tym, po co tu jesteś. Aż się we mnie coś zagotowało. Co on sobie myśli? Mam siedzieć przy nich jak przyzwoitka? Spojrzałam na Jareda ze złością, ale ten zajęty już był rozmową z Tomo. Albo udawał, że jest zajęty.
- Wszystko w porządku? – Mateusz pomachał mi dłonią przed twarzą.
- Tak, ale muszę się zmywać. Obowiązki wzywają – próbowałam się uśmiechnąć, choć w środku już myślałam o tym, co wygarnę młodszemu Leto. Pożegnałam się z chłopakami i pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Stanęłam w progu wnęki, w której znajdowały się kanapy.
- Co to miało być? - pomachałam Jaredowi telefonem w powietrzu.
- Sprowadzenie Cię na ziemię – odpowiedział – Chyba trochę odpłynęłaś.
- Wybacz, ale spotkałam swoich starych znajomych z Polski. Chyba nie mam zapisane w kontrakcie podążania za Wami krok w krok?
- Nie masz, ale prywatnych towarzyskich spotkań też nie masz w umowie – założył nogę na nogę i dopił swojego drinka. Westchnęłam zrezygnowana.
- Nie denerwuj się cukiereczku – Braxton wbił mi palca w bok mijając mnie i dosiadając się do reszty.
- Nie denerwuję się... – powiedziałam opierając się o ścianę i mierząc spojrzeniem wszystkich zgromadzonych – Zgubiliśmy Tima?
- Laura Ty już nie pijesz! Tim przecież został w hotelu! – Tomo się roześmiał.
- Ej, to niesprawiedliwe! On mógł zostać, a ja nie! – próbowałam udawać zawiedzioną.
- Tim ma tu chyba nieco inne prawa niż Ty, nie sądzisz? – rzucił Leto nawet na mnie nie spoglądając. Miałam ochotę cisnąć w niego trzymaną przeze mnie szklanką.
- A to ja tu mam w ogóle jakieś prawa? – zapytałam podniesionym tonem. Postawiłam z impetem pustą szklankę po drinku tuż przed nim tak by na mnie spojrzał. Spojrzał. Nie oczekiwałam odpowiedzi na to pytanie. Przez kilka sekund walczyliśmy wymieniając się spojrzeniami. Odwróciłam się i wyszłam.
- Steve, daj spokój! – usłyszałam za sobą głos Milicevica – Wracaj!
[Tło muzyczne]
Machnęłam tylko ręką. Miałam dość emocjonalnej huśtawki, na której bujałam się od samego rana. Zrobiłam wystarczająco dużo zdjęć, więc postanowiłam opuścić klub. Nie zdążyłam jednak zrobić więcej jak kilku kroków, gdy przede mną pojawiła się postać Marcela.
- Tak, mogłam się tego spodziewać. Do pełni szczęścia brakowało mi tu tylko Ciebie. Idealne dopełnienie tego pięknego dnia! – powiedziałam z ironią.
- Porozmawiamy w końcu? – zapytał.
- Chyba sobie żartujesz – próbowałam go wyminąć.
- Laura, zaczekaj, proszę Cię! – zagrodził mi drogę ręką.
- Ja pierdolę, o co Ci chodzi? Nie rozumiesz, że nie mamy o czym rozmawiać. Czy to, że nie miałam ochoty tego zrobić przez pięć ostatnich lat nie dało Ci do myślenia?
- Laura... Nie miałem nawet szansy Cię przeprosić – zaczął – Wiem, że minęło wiele czasu i wiem, że to zamknięta sprawa, ale mimo wszystko byłoby mi łatwiej, gdybym mógł Ci powiedzieć to, co mam Ci do powiedzenia. Gdybym mógł Ci wyjaśnić... – urwał pocierając dłonią czoło jakby w zawstydzeniu – I gdybym wiedział, że mi wybaczyłaś.
- Chcesz wybaczenia? To je masz! – dotknęłam dłonią jego ramienia – Wybaczam i błogosławię na przyszłość. A teraz spierdalaj – powiedziałam mu do ucha i chciałam odejść.
- Nie mów tak do mnie! – znowu mnie zatrzymał, łapiąc tym razem obiema rękami moje nadgarstki. Stałam i nie miałam siły już nic mówić.
- Wszystko w porządku? – nagle tuż obok pojawił się Tomo, a za nim cała reszta zespołu i Emma. Nie, ja zwariuję, przysięgam zwariuję.
- A Ty czego chcesz? – Marcel spojrzał na Milicevica, a potem na pozostałe osoby przyglądające się sytuacji.
- Chcę, żebyś zostawił Laurę w spokoju. Nie wygląda jakby chciała z Tobą rozmawiać – powiedział rozdzielając mnie i Marcela uwalniając wcześniej moje nadgarstki z uścisku.
- Wydaje mi się, że lepiej ją znam i lepiej wiem, czego chce. Kim Ty w ogóle jesteś, żebyś mi mówił co mam robić?
Tak, teraz na zakończenie niech wszyscy się pobiją.
- Wiecie co, myślę, że jeśli ktoś to wie, to ja. I to czego chce, to jak najszybciej stąd wyjść. Zakończyłam na dziś swoją pracę a z Tobą nie mam o czym rozmawiać. I jeśli ktokolwiek z Was będzie próbował mnie zatrzymać, w jakikolwiek sposób, to przysięgam, że nie ręczę za siebie. Mam dość na dziś – powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Złapałam taksówkę i wróciłam do hotelu. Weszłam do swojego pokoju i od razu padłam na łóżko. Miałam ochotę się rozpłakać, ale chyba nawet nie miałam na to siły. Nie więcej jak kilkanaście minut po moim powrocie, usłyszałam za drzwiami głosy chłopaków. Modliłam się w duchu o to, aby żaden nie wpadł na genialny pomysł przyjścia i zapytania mnie o to, jak się czuję i co się wydarzyło w klubie. Nie miałam ochoty z nikim się widzieć i z nikim rozmawiać. Podeszłam do drzwi i nasłuchiwałam. Głosy ucichły. Rozeszli się, co za ulga.
Zdjęłam szpilki i wyszłam na balkon. Chłodny wiatr wprawiał moje ciało w drżenie. Opatuliłam się kurtką i stałam tak przez chwilę wpatrując się w miasto. Spojrzałam na zegarek, dochodziła czwarta, powoli zaczynało się rozjaśniać. Co za popierdolony dzień. I choć wydawało mi się, że już nic gorszego wydarzyć się nie może, to jednak mogło. Odwróciłam się i weszłam do pokoju z zamiarem przebrania się i zaśnięcia. Prawie dostałam zawału, gdy w pomieszczeniu zobaczyłam opartego o drzwi wejściowe Jareda. Stał z założonymi rękami, jakby na mnie czekał.
[Tło muzyczne]
- Jak się tu dostałeś? – zapytałam, ale nie odpowiedział. Usiadłam na brzegu łóżka i bawiąc się bransoletkami gapiłam się w podłogę – Nie mam dziś siły na żadne rozmowy. Możesz mnie zostawić?
- Wiesz z czego zdałem sobie dziś sprawę? – zapytał ignorując moją prośbę. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego oczekując kontynuacji – Z tego, że nic o Tobie nie wiem. Że kompletnie Cię nie znam. Wtedy w Pradze wydawało mi się... Właściwie to już nieistotne co mi się wydawało – zamilkł na chwilę – Zabrałem w trasę kogoś zupełnie obcego.
- Ameryki nie odkryłeś. I co, żałujesz tego? – zapytałam zaciskając zęby i powstrzymując łzy, które czułam, że prędzej czy później zaczną napływać mi do oczu.
- Dziś chyba trochę tego pożałowałem – odpowiedział z pewnego rodzaju smutkiem w głosie.
- Bo co? Bo nie spełniam Twoich oczekiwań? Bo nie podążam za tym, czego chcesz? Bo nie realizuję Twoich zachcianek? – uniosłam się. Atak był w tamtym momencie jedynym sposobem na uniknięcie totalnego rozklejenia się.
- O czym Ty mówisz?
- O tym, że jesteś rozpieszczoną gwiazdą, której widzimisię było mnie tu mieć. Bynajmniej nie jako fotografa. Od początku wydawało mi się to podejrzane. Nie prosiłam się o pobyt tutaj, więc do siebie miej pretensje – powiedziałam i opadłam na łóżko wlepiając wzrok w sufit.
- Myślałem, że jesteś inna... – powiedział po chwili.
- Nie rozśmieszaj mnie, nie masz zielonego pojęcia jaka jestem – parsknęłam.
- Trochę chyba jednak wiem. Nie jesteś tu od wczoraj.
- Tak, to może mi powiesz, specjalisto, jaka jestem? – podniosłam się i oparłam na łokciach.
- Sama sobie odpowiedz na to pytanie, w jakim świetle siebie przedstawiasz. Jesteś tu kolejny tydzień, a w naszym otoczeniu zdążył się już pojawić niejaki Daniel, dobrze pamiętam? Pierwsza miłość, tak? Ci muzycy dzisiaj w klubie, którym padłaś w objęcia. A tak obnosiłaś się ze swoim dystansem wobec wielkiego świata. Świetna poza – uniósł kciuk do góry - Ten gitarzysta, z którym o mało co się dzisiaj nie pobiłaś – wymieniał szybko i coraz bardziej nerwowo - O Braxtonie, z którym spędzasz ostatnio całe dnie nie wspomnę. Nie zdziwiłbym się, gdybym pewnego dnia zastał Was razem w łóżku. Chociaż, ten etap chyba macie już za sobą, nieprawdaż? – podniosłam oczy zszokowana jego słowami. Widziałam, że jego smutek zmienił się w złość.
- Skończyłeś? – zapytałam wstając – To teraz wyjdź.
Spojrzał na mnie, po czym się odwrócił i opuścił pokój. Zamknęłam drzwi przekręcając klucz. Koniec odwiedzin na dziś, to nie muzeum, do cholery.
[Tło muzyczne]
Zdjęłam ubrania i poszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i usiadłam w brodziku opierając głowę o podkurczone kolana. No czekam. Trzy, dwa, jeden. Start. Rozpłakałam się na dobre. Miara się przebrała, uszły ze mnie wszystkie emocje. Siedziałam tak co najmniej piętnaście minut nieprzerwanie płacząc i pozwalając wodzie zmywać z siebie łzy i cały ciężar tego dnia. Napięcie nieco ze mnie zeszło, choć wciąż czułam się fatalnie. Zmyłam makijaż i przebrałam się w szare spodnie dresowe i białą podkoszulkę. Zdecydowanie odechciało mi się spać. Miałam ochotę wyjść i pójść po prostu przed siebie. Usiadłam na podłodze opierając się o łóżko, wzięłam telefon i zadzwoniłam do Natalii. Był środek nocy i wiedziałam, że to jedyna osoba, której o tej porze nie obudzę. Opowiedziałam jej o wszystkim – począwszy od cichych dni między mną i Jaredem po akcji w jego pokoju, przez spotkanie z Marcelem, after w klubie, aż po bolesne słowa Leto.
- Skarbie... – zaczęła smutno – Znowu to robisz. Znowu zamykasz innym drogę do siebie. Znowu kogoś udajesz. Znowu nie pozwalasz się poznać. Przez to te wszystkie nieporozumienia.
- Natalia, ale ja tu nie przyjechałam na autoprezentację. Nie muszę dawać się poznać. To tylko praca.
- Skoro to tylko praca, to czemu tyle dzieje się w Tobie? Czemu się przejmujesz? Czemu to wszystko tak przeżywasz? Oczywiście nie pojechałaś tam na autoprezentację, ale czemu tak usilnie unikasz tematu samej siebie? Poza tym uciekasz od przeszłości, ewidentnie. Jesteś tam zupełnie sama, dzieją się różne rzeczy i rozumiem, że to są obcy ludzie i nie musisz się przed nimi otwierać, ale nie rozumiem, czemu nie wyjaśniłaś sprawy z Danielem i z Marcelem, czemu nie powiedziałaś o Dominiku. To pozwoliłoby im Ciebie zrozumieć. Nie dziw się, że oni wyjaśniają to sobie na swój, nie zawsze trafny, sposób, skoro Ty tego nie robisz.
- Chodzi mi o to, że...
- Właśnie, o co Ci chodzi, Laura? – przerwała mi.
- Nie wiem o co mi chodzi, ale chodzi mi o to bardzo mocno – powiedziałam i roześmiałam się na swoje słowa. Był to jednak śmiech przez łzy – Natalia...! – zawyłam jak zrozpaczone dziecko – Zrób coś, proszę Cię. Nie wytrzymam tu ani dnia dłużej. Wszystko się spieprzyło.
- Dobrze wiesz, że nic się nie dzieje bez powodu. I to, co dzieje się tam teraz i w Tobie, ma swój sens, więc siedź tam na dupie i zmierz się z tym! – krzyknęła, po czym spokojniej dodała - Musisz sobie to poukładać, w swojej głowie. I musisz to wyjaśnić, jemu. Znajdź w sobie tę siłę, zdobądź się na rozmowę i spróbuj, zanim... – urwała wpół zdania.
- Zanim co?
- Zanim go stracisz – powiedziała niepewnie.
- Słucham? – zdziwiłam się.
- Skarbie, przecież widzę, że Ci zależy...
Odłożyłam telefon na bok i wygięłam głowę do tyłu opierając ją na łóżku. Zamknęłam oczy i przez chwilę analizowałam słowa Natalii próbując uporządkować myśli. Zerwałam się i wyszłam na balkon, wychyliłam się mocno próbując dostrzec okna pokoju Jareda. Światło wciąż było zapalone. Pobiegłam szybko do łazienki. Sama natura – pomyślałam ironicznie patrząc na swoją nieskażoną makijażem twarz i niedbale związane, wciąż odrobinę wilgotne włosy. Założyłam stanik, wskoczyłam w czarne japonki, złapałam bluzę i niewiele już myśląc wyszłam z pokoju. W korytarzu panowała grobowa cisza. Minęłam drzwi pokoju Braxtona, kolejne należały do pokoju wokalisty. Dobra, od mojego gapienia się w nie raczej się nie otworzą. Zapukałam delikatnie. Podejrzewam, że moje serce robiło więcej hałasu niż kroki, które po chwili usłyszałam. Drzwi się otworzyły i stanął w nich nie kto inny jak zaskoczony Leto. Nie spał, był ubrany. W tle widziałam włączony komputer.
- Cześć... – odchrząknęłam i powiedziałam cicho.
- Cześć...? – powiedział niepewnie przeciągając samogłoskę.
- Nie śpisz? – zapytałam drapiąc się po głowie - Nie śpisz, przecież widzę. Głupie pytanie. Chciałam..., to znaczy przyszłam, bo... Dlaczego nie śpisz? Chyba rano musimy wstać, prawda? Przyszłam do Ciebie... Właściwie to szłam w inną stronę, ale pomyślałam... – przestępowałam z nogi na nogę wykonując dziwne ruchy - Idziesz spać? Może nie idź jeszcze, co? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- Laura, dobrze się czujesz? Zachowujesz się... jak wtedy, gdy spotkałaś mnie na ulicy w Pradze – mimowolnie uśmiechnęłam się na jego słowa, które przywołały wspomnienie z Czech.
- I jak wtedy, gdy poszliśmy po Operze na spacer i zorientowałam się, że nie mam telefonu a Karolina została w klubie?
- Denerwujesz się – zdecydowanie bardziej stwierdził niż zapytał. Oparłam głowę o framugę i opuściłam ją w dół wlepiając wzrok w podłogę. Tak, tam na pewno znajdę idealne słowa swojego monologu dla pana Leto - Laura? – podniosłam oczy na dźwięk swojego imienia – Jest piąta rano.
- Jest piąta rano, wiem... – powtórzyłam przygryzając wargę, po czym wzięłam głęboki oddech – Chodź zabiorę Cię na spacer.
***
Gratuluję tym, którzy dotrwali do końca, nagrody prześlę pocztą ;)
Zacznę od tego, że jestem z siebie naprawdę dumna. Może nie z samej treści rozdziału, ale z tego, że w ogóle go napisałam. Warunki wciąż mam niesprzyjające i naprawdę to była męka znaleźć czas na tworzenie czegokolwiek, o czytaniu opowiadań nie wspominając, od ponad tygodnia zero czytania... ;(
W związku z tym, że liczba wejść na tę stronę przekroczyła 41 000, to bardzo wszystkim dziękuję – tym, którzy wytrwale zaglądają tu od pierwszego rozdziału i równie wytrwale komentują, tym, którzy dopiero co się ujawnili i tym, którzy ujawniać się nie mają zamiaru ;) Przyznam, że bez Waszej obecności tutaj, nie miałabym tyle motywacji by pisać.
A z okazji 30 rozdziału dostałyście 15 stron! :D A tak poważnie, to nie miałam już serca tego ucinać i skracać, w końcu na ile rozdziałów można rozkładać jeden dzień!
Przyznam, że jestem ciekawa Waszych reakcji na treść i refleksji na wydarzenia tego rozdziału - z uwagi na to, że dzieje się chyba dosyć dużo i przede wszystkim z uwagi na Wasze oczekiwania wobec tego rozdziału, którymi się ze mną ostatnio dzieliłyście. Wszelkie uwagi mile widziane!
Pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie i ‘biegnę’ dalej ze swoimi sprawami ;) Do zobaczenia następnym razem, jak wszystko dobrze pójdzie, to w warunkach już spokojnych i wakacyjnych.
Yuhhhhu ale się ucieszyłam z 30:))))).
OdpowiedzUsuńCzytam.
Kasia
Mam jedna uwagę, nie działają tła muzyczne. A szkoda bo bardzo lubię słuchać kawałków które umieszczasz w rozdziałach.
OdpowiedzUsuńKasia
Mam takie wrażenia. Trzeba być silną żeby być kobietą i trudno jest zaufać kiedy tyle razy ktoś Cię zranił.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Laura wyjaśni wszystko JL, co on zrobi z tą wiedzą zależy już tylko od Ciebie, droga autorko. Mam nadzieję, że nagroda będzie duża, ciekawa i do wykorzystania na miejscu ;).
K
kurde, jak ja lubię takie mega długie rozdziały. tylko oczywiście skończyło się w iście nieodpowiednim miejscu... i teraz zanim dodasz następną część, gdzie będzie ich spacer, ja zdążę się zestarzeć, albo wyjechać, co opóźni mą szansę na przeczytanie 31 :( no, ale najpierw o 30.
OdpowiedzUsuńcoś czuję, że to będzie dość długi komentarz, bo jest bardzo (jak na wakacje :D) wcześnie i jeszcze nie zdążyłam się wypaplać... i uwaga, uwaga... chyba po raz pierwszy jestem jedną z pierwszych czytelniczek, oł jea!
trochę nerwowo było i znowu wręcz ociekało emocjami, nieciekawymi emocjami Laury. tak teraz mnie natchnęło... wzorujesz ją na sobie, czy to jakaś zupełnie przypadkowa, zmyślona dziewczyna? widać, że dużo w życiu przeszła, ale też dużo jeszcze przed nią. bardzo nie podobało mi się to, że ona i Jared... ciągle coś nie tak. to jak w poprzednim odcinku kłótnia na festiwalu, tak teraz choćby przy zapinaniu sukienki. szkoda, że rozegrała to właśnie w taki sposób. patrzcie na mnie, jaka jestem silna, mimo iż w środku wszystko się gotuje i zaraz się rozpłaczę, tak więc będę groźna, by to zamaskować. coś w ten deseń, prawda? no cóż. każdy na wszystko ma swój sposób, popełniamy błędy, by wyciągnąć z nich jakieś konkretne wnioski, albo by je naprawiać. Laura naprawiła, w sensie naprawi... wreszcie będzie jakaś normalna rozmowa, na tym spacerze? powiedz, że się nie pokłócą. to by było za dużo... z resztą Laura jest mądrą dziewczynką i gdy wszystko, za pomocą Natalii, przemyślała może spokojnie dać się poznać, albo chociaż powyjaśniać to i owo. i jeszcze... aż mnie zakuło, jak Jared powiedział, że trochę żałuje swojej decyzji co do fotografa. wszyscy wiemy, że on... prędzej, czy później coś tam z Laurą go połączy, zależy mu, dziwnie to okazuje, ale jednak. więc dajmy wszystkim szansę, bądźmy dobroduszni! jeszcze chciałam nawiązać do Braxtona. jak ja go lubię! Laura też, choć słabo to okazuje, ale wybaczam. tak miło się czyta wszystkie sytuacje między nimi, o które oczywiście Jay jest zazdrosny, no co poradzić? facet, to facet, nic z tym nie zrobimy.
jak zawsze bardzo wytrwale czekam na nowości u Ciebie i gdy wreszcie znajdziesz czas- sporo dzieje się na moich obu blogach :)
pozdrawiam, miłego dnia i wgl! ;*
Kasia - dzięki za te informację! Co za niedopatrzenie, przy poprawianiu i kolejnym wklejaniu rozdziału zapomniałam dodać linki. Wszystko już dodane i działa... :) Chociaż muzyka do rozdziału jest dosyć specyficzna tym razem.
OdpowiedzUsuń'Nagroda będzie duża, ciekawa i do wykorzystania na miejscu' - urocze, rozbawiło mnie to, naprawdę ;D
Dotrwałam do końca! ;D W takim razie czekam na nagrodę, adres prześlę przez gadu. Cicho wierzę, że będzie to ogroooooooomny garnek żelków. I dwa truskawkowe szejki! :D Dobra, koniec.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita. Potrafisz tak opisać uczucia, że nie nudzę się, kiedy je czytam. Nigdy nie mogę przewidzieć kiedy Laura coś odwali, kiedy zmieni zdanie. Leto to też niezły pędrak -,- Nie powinien czepiać się kobiety, bo kobieta ma prawo krzyczeć, kiedy jej się podoba i koniec kropka. ;D
Pozdrawiam, Charlotte. :* <3
I nie wiem co mam napisać. Cholera...
OdpowiedzUsuńZa dużo się działo, z czego się niezmiernie cieszę. Jared może ma trochę racji, ale jak wspomniała Charlotte "kobieta ma prawo krzyczeć, kiedy jej się podoba i koniec kropka". Ciekawe, co wydarzy się na tym spacerze. Opowie mu o sobie, a może coś więcej? (:
Dziękuje za ten rozdział, jest wspaniały!
No co?? ;), Wyjątkowo nie chce mi się dziś pracować, nie wyspałam się i tak mi się legną dziwne myśli w głowie :)))
OdpowiedzUsuńK
Zawalisty! Choć przerwałaś w iście nieodpowiednim momencie! Uwielbiam te sceny z Olitą :) Dodawaj szybko 31 bo się zastrzele z ciekawości co będzie na tym spacerze albo po. Bo pewnie coś wymyślisz prawda?
OdpowiedzUsuńdawno tu nie komentowałam, przepraszam przepraszam przepraszam, ale każdy rozdział mam przeczytany. tak po prostu chcę, żebyś wiedziała, że naprawdę doceniam twoją pracę i jestem wręcz pełna podziwu patrząc na to co tworzysz :)
OdpowiedzUsuńnaprawdę wspaniały rozdział, mogę śmiało powiedzieć, że jeden z moich ulubionych w tym opowiadaniu. to co działo się w głowie laury, jej zdenerwowanie, niepewność, niesamowity mętlik, wręcz nie do ogarnięcia- cudne. uważałam zawsze ją za spokojną, opanowaną osobę, która ma wszystko poukładane i kieruje się wcześniej wytyczonym planem. za to właśnie bardzo lubiłam laurę, jednak po dzisiejszym rozdziale wręcz ją pokochałam ;D jej przeszłość jest bardzo skomplikowana i podziwiam ją, jak daje sobie radę, mimo że wszystko o czym chciałaby zapomnieć do niej powraca. wszystkie momenty z jaredem czytałam po dwa razy, uwielbiam ich rozmowy. dlatego też czekam z niecierpliwością na następny rozdział i spacer! miłego dnia ;*
:D:D:D:D:D:D Notka jak zawsze świetna i na pewno długo przeze mnie wyczekiwana:D
OdpowiedzUsuńJedna z najważniejszych spraw, którą żyje prawie cała nasza blogowa rodzina: Anja była wspaniałą i ciepłą osóbką, którą podziwiam za siłę oraz wolę walki. Mam nadzieję, że cząstka jej zostanie w każdym z nas i że nigdy o niej nie zapomnimy... przynajmniej ja o niej nie zapomnę.
Co do opowiadania jestem w szoku, ale u mnie to już chyba normalne. Czy mi się wydaję czy Jared jest zazdrosny o Laurę? Jego zachowanie i sposób w jaki z nią rozmawia wskazują jednoznacznie, że jest coś na rzeczy. Laura jako bardzo skryta osoba też sprawia wrażenie osoby, która jest mało stabilna emocjonalnie, ale to może wynikać z tego, iż do końca nie pogodziła się z przeszłością. Myślę, że można przyrównać główną bohaterkę do zapisków zrobionych ołówkiem, które potem zostały wymazane - niby ich już nie ma, jednak zostawiają po sobie jakiś ślad tak samo jest z przeszłością Laury nie ma jej, ale dalej jakieś kolce niej pozostają. Laura dopóki nie pogada szczerze z Marcelem i nie spróbuje mu z głębi serca wybaczyć tego co zaszło nie odzyska spokoju. Jared jest po prostu zazdrosny przynajmniej ja tak uważam. Wścieka się, że pani fotograf nie jest z nim szczera, że pokazuję za każdym razem inne twarze, a przede wszystkim nie podoba mu się, że tak dużo osób płci męskiej kręci się wokół Laury - nie może jej rozgryźć i wpisać w jakieś ogólnie przez siebie stworzone ramy to chyba jednak go trochę przeraża. Już nie mogę doczekać się kolejnej notki i spaceru:))))
N a dzisiaj to wszystko:D mam nadzieję, że nie jest chaotycznie, ale za dosłownie 5 min. muszę wyjść z mieszkania, więc jak widać komentarz na szybko dzisiaj.
P.S. dziękuję za Pragę - było aż nie mam słów, a słowo wspaniale nie opisuję togo co tam przeżyłam... odleciałam w 30 sekund na marsa i jeszcze nie wróciłam. Kochana Lauro Tobie specjalnie na koncercie dedykowałam piosenkę "Search and Destroy" przy której śpiewaniu straciłam cały głos... mam nadzieję, że będzie dane nam się kiedyś spotkać i osobiście porozmawiać o głównej bohaterce twojego bloga:D
Mam ochotę powiedzieć: "hallelujah!". Wreszcie będzie szczera rozmowa! ^^
OdpowiedzUsuńA Braxton biedny nadal próbuje ją wyrwać... mam go ochotę przytulić po prostu!
W rozdziale działo sie tak dużo, że nawet nie wiem, co mam skomentować!Więc po prostu napiszę, że był świetny i nie mogę się doczekać następnego. ;)
OniSia
Okey, to teraz póki mam kilka minut, zanim się zabiorę do pracy na dobre, postaram się odpisać wszystkim ;)
OdpowiedzUsuńhonest
Mam ogromną nadzieje, że jednak nie zdążysz się zestarzeć przed kolejnym rozdziałem ;) Ja rozumiem, że dodaje je z różną częstotliwością i ostatnio długo każe Wam czekać, ale bez przesady ;) Nie będzie tak źle.
Co do bohaterki. Myślę, że nie udało mi się uniknąć tego, by miała w sobie coś ze mnie. Nie jest jednak na pewno kopią mojej osoby. Staram się ją 'tworzyć' jako odrębną, nową jednostkę, ale faktycznie czasami świadomie bądź nie dostaje cechy i doświadczenia moje albo osób, które znam.
I na pewno się u Ciebie pojawię, tak jak na wszystkich blogach, prawdopodobnie po weekendzie, jupi! ;)
Charlotte
Garnek żelków i truskawkowe szejki pocztą? Zastanowię się jak to zrobić ;)
A opisywanie uczuć, to coś, do czego staram się przyłożyć w tym opowiadaniu, choć wiem, że wciąż jeszcze dużo się muszę nauczyć w tej kwestii.
k (małe k, bo było też duże K ;P)
Nie masz za co przepraszać! Ja wiem, że są tu osoby, które czytają i nie komentują. I nie ma w tym nic złego, doskonale to rozumiem. Każdy odzywa się wtedy, gdy ma taką potrzebę albo chęć, także wszystko jest w porządku :) Cieszę się, że postrzegasz ten rozdział jako jeden z ulubionych. Bałam się, że będzie zbyt poplątany i że czytelnicy dostaną szału od tych Laurowych zawirowań ;) Ale jak rozumiem, jest to do ogarnięcie i do przyjęcia ;)
Drama Queen (Dominiko! ;P)
Jak zawsze bardzo trafne spostrzeżenia. Też jestem trochę w biegu, więc nie mogę się szerzej do nich odnieść. Zresztą wszelkie wątpliwości wyjaśnią się w kolejnych rozdziałach ;)
Dedykacja S&D? Nawet nie wiesz jak mi miło. W ogóle trafiłaś z piosenką. Kocham ją i mając już bilet do Pragi często oglądałam nagranie z Rock am Ring z tym nagraniem (jest fenomenalne!). Cieszę się, że koncert się udał i że wróciłaś, cała zdrowa i szczęśliwa :D Mam nadzieje, że przy okazji polskiego występu (na który wciąż mam nadzieje), będzie okazja do spotkania!
OniSia
Najczęściej, gdy czytam komentarze czytelników, to po prostu się uśmiecham, natomiast jak przeczytałam fragment Twojego ('A Braxton biedny nadal próbuje ją wyrwać... mam go ochotę przytulić po prostu!'), to przysięgam chyba przez 5 minut nie mogłam przestać się śmiać, ale to tak, że pół budynku mnie słyszało. Nie wiem czemu, ale po prostu mnie to rozwaliło :D
Uf i do wszystkich - spacer spacer spacer. A kto powiedział, że będzie ten spacer w ogóle? ;) Ha! Dobra, wkręcam Was. Będzie. I to tyle jeśli chodzi o szczegóły, za dużo zawsze w tych komentarzach zdradzam, muszę nad tym popracować ;)
już się biorę za czytanie, a tymczasem zapraszam na 7 notkę u mnie :* dontletgo.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńCzyżby do Laury wreszcie dotarło, że żywi jakieś uczucia do Jareda, a moze po prostu chce mu wszystko opowiedzieć. Mam wrażenie, że Leto trochę się o nią martwi, ale te słowa, które powiedział w jej pokoju jakoś o tym nie świadczą. Nie, no ten człowiek należy do tych, którzy mają nieźle zjaraną psychikę. Moze on jest po prostu zazdrosny o Braxtona? Braxton taki pocieszny zawsze chce Laurze pomóc, a ona go tak ... może nie odpycha, ale nie okazuje tego, że go lubi. Do tego dochodzą przypadkowe spotkania z innymi mężczyznami, co już na pewno dobrowadza Leto w duchu do szału.
OdpowiedzUsuńJejku już mnie ciekawi co ona chce powiedzieć.
Wszystkie te emocje, które targały bohaterką, targały także mną. Zachwycałam się już milion razy, zachwycę sie po raz kolejny tym jak piszesz :) Kurde, aż brak słów, musiałabym się powtarzać :) co nie zmienia faktu, że dialogi wychodzą Ci najlepiej i to ich Ci najbardziej zazdroszczę:P ja to mam zawsze jakiś taki problem z dialogami, moge walnąć mega opisy, a dialogi? Zmuś mnie, a rok będę tworzyła i, i tak nie będę zadowolona :P Jared nieźle jej wygarnął, aż mi łzy w oczach stanęły. Trochę chamsko, ale chyba w sumie miał rację. Przeprosił ją za wcześniejsze zachowanie, a ona mimo wszystko była wobec niego niemiła. I te kąśliwe komentarze. I niewyjaśnione sytuacje, sama na jego miejscu żałowałabym częściowo z tego, że zatrudnił Laurę. Ale jak wiem co się w niej dzieje, dlaczego taka jest, to robi mi się jej żal. I kiedy czytam, odczuwam razem z nią ten ból....
OdpowiedzUsuńno nic, piękne! Kocham to opowiadanie:):*
Pozdrawiam
cześć!
OdpowiedzUsuńmile zaskoczyłaś mnie długością rozdziału. wstaje rano, patrzę: ROZDZIAŁ. gdybyś tylko widziała mojego zaciesza na twarzy :D. no, ale oczywiście nie poszło po mojej myśli i musiałam wybyć z domu. na szczęście mój telefon jest zaopatrzony w wifi, więc spokojnie wszystko przeczytałam. (nawiasem mówiąc, ludzie krzywo się na mnie patrzyli. no wiesz, idziesz przez półki sklepowe wlepiona w malutki ekran i szczerzysz się jak głupia, albo robisz inne dziwne miny.) ale okeeej, co ja się tutaj rozpisuję na temat mojego życia O_____x.
co do rozdziału: jak przedtem nie za bardzo wiedziałam, czemu Laura taka jest i powiedzmy sobie szczerze, uważałam to wszystko za takie bardzo naciągane, to teraz w sumie dotarło do mnie, dlaczego jest taka, a nie inna. nie wiem, czy to tak w zamyśle miałaś, czy to po prostu do mnie dopiero teraz dotarło (osobiście uważam, że to 2). i w sumie... Laura miewa bardzo dziwne i skrajne - jak to powiedział Jared - humorki. zupełnie jak ja ostatnimi czasy... ach, i Jared jak gdyby nieco ją przejrzał, aczkolwiek sam zachowuje się równie dziwnie co i ona. mam nadzieję, że ich przyszły spacer wyjaśni sporo rzeczy i wszystkie niejasności i kłótnie odejdą gdzieś w cień...
Braxton - kolo jest... no po prostu uwielbiam go ; D. (Jared chyba o niego zazdrosny :>). Marcel - jestem ciekawa, czy coś jeszcze kombinujesz z jego udziałem. ogólnie rzecz biorąc rozdział cudowny, chyba kolejny z moich ulubionych tutaj (wiedz, że jest ich baaaardzo dużo). muzyka z podkładu również mi się podobała, przyjemnie się czytało : )).
ach, jeszcze coś! akcja pod końcem mnie powaliła na łopatki. znaczy ten monolog Laury. kurcze, ta to ma niezłe gadki czasami xD.
pozdrawiam ; DD .
jezu. nie będę się rozpisywać, bo zabrakło by mi słów, i chyba też czasu. powiem jedno: to opowiadanie jest zaaaajebisssteeeee *____* dziewczyno, masz talent :P pisz więcej, czekam z niecierpliwością XD
OdpowiedzUsuńMiałam przeczucie,by wejść dzisiaj i zobaczyć czy jest nowy.I dobrze,żę to zrobiłam ,bo po przeczytaniu żal mi tyłek ściska,że to koniec 30 odcinka tej historii...
OdpowiedzUsuńCzytało się tak lekko,tak,że można było sobie wszystko wyobrazić.To,jak Braxton pomaga L.To,jak wita się ze znajomymi z Polski.To,jak rozmawia z Jaredem w klubie...to,jak spotyka Marcela i nagle wszyscy wychodzą na zewnątrz...To,jak przyszła do Jareda isię zmieszała...
Tak mi się to wszystko podoba,ze przeczytam jeszcze raz.I cieszy mi się twarz i oczy,że jest ktos,kto tak pisze.I nie kończą ci sie historie ! I to uwielbiam.
Te odzywki do Braxtona hahahaa,uwielbiam je.Wkładasz duzo emocji do tego opowiadania i ,np. ja je odczuwam.Moze to i dobrze.Interesujące jes to,że można wczuć się w postac głownej bohaterki.Polecam to każdemu :)
Pozdrawiam,
Loret.
na samym początku chcę podziękować za informację na nowym blogu :)
OdpowiedzUsuń15 stron- Oo w życiu tyle nie napisałam w jednym rozdziale, zrobiłabym z tego trzy.
wydarzenia.
skorupa Laury pękła, fck yeaah.
cieszy mnie to, bo jakby zrobiła się widoczna linia między Laurą przed wyjazdem, a Laura w trakcie, czuje jakby ta "stara" wróciła.
Spacer o piątej rano, niczym w Pradze...
Ten komentarz powinien być dłuższy,ale coś wena nie pozwala. ;)
wow... uwielbiam takie długie rozdziały, ale normalnie mam ochotę Cię zamordować, za skończenie w takim momencie ;) Cieszę się, że Laura ma taką przyjaciółkę jak Natalia, która mówi prawdę, jak trzeba to "przyłoży", a nie tylko pociesza i mówi, że wszystko będzie dobrze. Myślę, że Jared również niezbyt dobrze czuje się z cała tą sytuacją, gdzieś tam coś w mnie mówi mi, że ta cała zazdrość i chęć rozmowy to wynika z miłości Jareda do Laury. W sumie ona chyba też go kocha ale jeszcze o tym nie wie.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział i chce powiedzieć, że nie znałam Anji, ani nie czytałam jej bloga jednak po tych wszystkich niesamowitych słowach jakie wy : czytelnicy o niej mówicie musiała być niezwykłą osobą i mimo, że przegrała walkę, to dla was, dla mnie będzie zawsze zwycięzcą posiadając takich przyjaciół.
Mój komentarz będzie słaby za co z góry przepraszam ale ta wiadomość o śmierci Anji mną wstrząsnęła...
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście świetny, bardzo emocjonalny. Do Laury i Jareda chyba dotarło że są dla siebie ważni. Nie mogę się już doczekać jak potoczy się ten ich spacer ^^ bo z nimi tak już jest że jak jedno chce dobrze to drugie ma właśnie focha i na odwrót dlatego może być ciekawie :) ba na pewno będzie :] pozdrawiam :*
Miałam dokładnie tak samo weszłam i przeczytał że na kilku blogach są nowości zaczęłam od dołu i tym samym wiadomość o odejściu Anji przeczytałam na końcu... szok to chyba za mało powiedziane. Wszystkie pozytywne emocje jakie mnie ogarnęły i przemyślnie na temat rozdziałów wyparowały a po policzkach zaczęły spływać łzy. Może się to wydawać dziwne ponieważ moja jedyna "znajomość" z nią to wspólny blog z Little Lady oraz czasem jej nick przemykający pośród komentarzy pod rozdziałami... co prawda chciałam się z nią bliżej zapoznać ale niestety... nie zdążyłam... :( Było mi głupio że wystukałam tak marny komentarz do tak długiego i bogatego w tyle uczuć rozdziału ale nie jestem się w stanie skupić ciągle myślę o tym wszystkim to okropna wiadomość. Również ją podziwiam i zdecydowanie zostanie wśród nas, w naszych sercach.
OdpowiedzUsuńJestem po prostu wstrząśnięta wiadomością o tym, że Ani już z Nami nie ma. Dowiedziałam się w poniedziałek wieczorem i dopiero teraz do mnie to dotarło. Jakaś cząstka mnie odeszła razem z nią.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: Wreszcie się doczekałam tego, że Laura być może się otworzy przed Jaredem. W końcu dotarło do niej tyle rzeczy, że ja bym zwariowała. Ale to bardzo dobrze, lepiej wszystko próbować rozwikłać niż w ogóle nic nie robić. Niech da odejść przeszłości i nie zamyka się przed przyszłością bo czeka ją coś wspaniałego. Czasami życie płata nam takie fikuśne figle, że można stracić nadzieję, że wszystko się ułoży. Życie jest zbyt krótkie aby się załamywać czy zamykać przed innymi. Jest coś takiego jak przeznaczenie i wierzę, że ono działa. Pozostali bohaterowie - klasa chociaż Jared znów zaszalał snując domysły o rzekomym romansie Laury z Olitą. Co on bierze, że takie głupie rzeczy mu przychodzą do głowy. Mi przychodzi jedno: jest zazdrosny, sam chciałby spędzać czas z Laurą ale brak mu cierpliwości do zmian nastroju dziewczyny. Wątpię czy ja bym to wytrzymała chociaż mam anielską cierpliwość. Nie wiem czy jeszcze coś składnego napiszę. Nie mam siły? Woli? Ostatnie dwa dni to całkowite wyłączenie z życia, naprawdę chciałabym aby Ania była dalej z Nami. Uciekam tymczasem, idę spróbować dokończyć rozdział u mnie, może mi się to uda a może nie. Pozdrawiam i ściskam.
tak ucięłaś, że teraz nie wiem co zrobię do następnego rozdziału! :P
OdpowiedzUsuńRównież z dedykacją dla Anji: "Póki my żyjemy pamięć o Tobie nigdy nie zginie...". Anja zawsze pozostaniesz w mojej pamięci i będę Cię pamiętać jako uśmiechniętą, zgrabną blondynkę z niesamowitym talentem ;)
OdpowiedzUsuń...dla nas Wszystkich to był wstrząs, że Ciebie już nie ma - spoczywaj w pokoju...
Wracając do do tego co chce napisać... Lauro, jak Ty mnie uszczęśliwiasz!!! Śmiało mogę powiedzieć, że kocham Twoje opowiadanie!!! Miło uciec na chwilę od rzeczywistości i codzienności, która nas dopada!!! Człowiek potrzebuje czasami takich chwil aby poczuć te wszystkie emocje i wyobrazić sobie obraz wydarzeń jakie mają miejsce w tej historii...a w tym rozdziale działo się naprawdę dużo!
Uwielbiam takie długie rozdziały, no kocham! Widać, że ostatnio główna bohaterka przeżywa istą burzę hormonów. Pogubiła się już w tym wszystkim. Długa jest droga wiodąca od rozumu do serca. Mam nadzieję, że jednak to serce ją poprowadzi na właściwy kierunek ;)
Jeśli chodzi o J.L. to również można zauważyć u niego burzę emocji - zazdrość, zmartwienie o Laurę, nienawiść, bezradność, obojętność, itp.!
Głównym postacią (jak na razie) brak odwagi powiedzieć sobie głośno kogo tak naprawdę kochają i z kim chcą być! Dla mnie bliżej rozwiązania "tej zagadki" jest jednak Jared, bo przecież już w poprzednim rozdziale (tj. 28) dał do zrozumienia Laurze, że z jego strony to nie zabawa(tak jak ona sobie to tłumaczy, że tak jest i nie daje do siebie dopuścić myśli, że Jaredowi zależy na niej). Ponadto tutaj możemy zauważyć jak Jared jest zazdrosny o Braxtona i o chłopaków z zespołu Marcela.
Laura mogłabym jeszcze pisać i pisać na temat tego rozdziału. Jak zawsze świetnie Ci się udał i KOCHAM moment kiedy kończysz odpowiadanie. To taki pewien mechanizm. Czytelnik nie zaspokojony rozpoczynając czytanie Twojego opowiadanie czuje się zaspokajany do momentu kiedy dochodzi to końca:
efekt początkowy = efekt końcowy
...ale ja to kocham, uwielbiam tą niecierpliwość kiedy pojawi się następny rozdział. Uwielbiam codziennie wchodzić na Twoją stronkę po kilka razy i czytać nowe komentarze! Uwielbiam kiedy czytam tekst i się zaczynam śmiać, po prostu uwielbiam czuć emocje bohaterów.
Życzę Ci siły i wytrwania w tym wszystkim, abyś miała codziennie tzw. "wene" do pisania kolejnych rozdziałów tej historii.
Na koniec małe "question" ode mnie - jest może możliwy inny kontakt z Tobą np. gg?
Pozdrawiam i do następnego ;D
Rozdział znakomity!! ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Laura nie będzie tego przeciągać i w końcu mu o wszystkim powie xD
Dobra ja się nie będę rozpisywać, bo wypisze głupoty ;D xD
Szkoda, że Ania tego nie przeczyta :(
Miejmy nadzieję, że jest w tym lepszym świecie [*]
Jeśli masz gg to napisz do mnie: 35111106:)
A jednak!! Rozpisałam się... xDDD
38 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No wiesz Ty co? Kończyć akurat przed momentem, w którym dojdzie do kolejnego starcia Laura vs. Jared, prowadzącego do kolejnej pełnej przekomarzania, mocnych argumentów oraz jak zwykle barwnej rozmowy? Nieładnie, nieładnie. Jestem ogromniastą fanka rozmów dwójki głównym bohaterów, tym bardziej, że ostatnio poruszają poważne tematy, znaczące dla tego opowiadania. No i sam fakt, że kocham twoje dialogi mnie lekko nie zachwycają, bo muszę znowu czekać nie wiedzieć ile na kolejny rozdział. Ale ok, tą notką utwierdziłaś mnie, że na Twoje rozdziały zawsze warto czekać (znów Ci naschlebiam, nie myśl sobie ;>). KOCHAM TE DIALOGI i mówią to już po raz tysięczny. Zawsze wychodzą Ci takie naturalne, a oprawione delikatnymi opisami sprawiają, że widzę wszystko dokładnie przed sobą. Uwielbiam czuć coś takiego. :)
OdpowiedzUsuńCo do treści! Czy mi się wydaje, czy jednak Laura troszeczkę podoba się Braxtonowi? Czy może jednak jest to normalne przyjacielskie zachowanie? A może też fakt, że Olita wreszcie znalazł taką swoją bratnia duszę w ekipie Marsów i po prostu trzyma ją blisko siebie? No ciężko mi określić co się może dziać główce Barxia, ale on strasznie rozpieszcza Laurę i ciągle trzyma się mnie drobne wrażenie, że on jednak coś tam kręci. :>
Jared. Jared, Jared, Jared... Chłopina nie jest taki głupi. Myślę, że uchodzi on tu za tego złego, który jest be i fuj, który posuwa wszystko co się rusza i jest rozpieszczony. On ma w sobie coś ze zdrowego rozsądku, ma inne poglądy na świat niż główna bohaterka, przez co dochodzi między nimi do widocznych spięć, ale zdaje mi się, że On wystawia Laurę na jakieś próby. I mimo wszystko co gada, co robi itd. stara się ją przed czymś chronić, jednocześnie próbując przebić się przez skorupę, którą dziewczyna rzeczywiście wokół siebie stworzyła. A Ona nieświadoma faktu, że zamyka się na ludzi, widzi go takiego jakim nie jest. O Boże, co ja juz tu wypisuję. Tak się kończy komentowanie rozdziału, gdy przeczytało się go kilka godzin wcześniej, ale chciałam wreszcie trochę własnego rozmyślania tu pozostawić, bo wiem, że ostatnio strasznie rozleniwiłam się jeśli chodzi o komentarze.
A jeszcze odpowiem na Twój ostatni komentarz, bo wiem, że jeszcze tego nie zrobiłam, za Cię z góry bardzo przepraszam.
No to Kochanie Ty moje, Ty mnie przerastasz w pisaniu i to jak! Zdecydowanie nie czuję się lepsza i przyznam Ci rację, ze każdy posiada swój styl i to w nim się kształci. Ale proszę, nie mów, że ja piszę tak świetnie, bo wiem, że tak nie jest i ciągle popełniam jakieś błędy. :) Nie schlebiałam Ci na wyrost, no chyba mnie tu obrazić próbujesz! Bądź co bądź, cieszę się, że moje słowa Cię ucieszyły, tak właśnie miało być. Mówię Ci, jeszcze nie raz moje pochwały spłyną na Ciebie niczym... dobra, zapędziłam się, to już ta godzina. xD
Jak to "pisanie idzie Ci co raz gorze"? No nie żartuj sobie, ja bym raczej powiedziała, ze idzie Ci co raz lepiej! (O ile to możliwe, ok.) Naprawdę po Twoim pisaniu nie widać zmęczenia, lenistwa ani pogorszenia i przyzna Ci to tu każda osoba, która równie chętnie czyta Twoje opowiadania jak ja. ;)
No nic, kończę powoli. Jeśli chodzi o mnie, to na razie jestem jeszcze na etapie zbierania sił po szkole i po jakże męczącej rekrutacji do szkoły średniej. Jakaś jedna wielka porażka, jeśli oto chodzi, kompletna tragedia, ale mam karę za to, że się nie uczyłam. Rozdziały piszą się na oba opowiadania, na TLM mam więcej niż AIWWY, ale mam taką nadzieję, że może do końca tygodnia uda mi się skończyć oba. OBY. No ale o tym Cię jeszcze poinformuję. Mam nadzieję, że już niewiele spraw Ci tam zostało, ze dopinasz już wszystko i już niedługo częściej będę mogła czytać Twoje dzieła. Trzymaj się ciepło. :)
Zapraszam na nowy:
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-our-fate.blogspot.com/
Witam!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chciałam powiedzieć, że jestem jedną z tych, co nigdy nie komentują opowiadań, no poza tym tutaj, a czytam ich chyba z 30, jeśli nie więcej, i mimo, iż nie znałam Anji, nie pisałam z nią, tylko czytałam jej opowiadania, to popłakałam się wczoraj. Jakie to przykre... miło z Twojej strony, że dedykowałaś rozdział właśnie jej.
Poza tym... ten rozdział był mega. Laura coraz bardziej się plącze sama w sobie, w tym czego chce, a czego nie, 'biedny' Jared się zagubił w tym wszystkim, ja z wrażenia zapomniałam ,kto to Dominik, i jeszcze zakończyłaś w takim momencie, że prawie z krzesła spadłam. Końcówkę to czytało mi się jak te pierwsze rozdziały, o Pradze i tych dziwnych słowotokach Laury, ona jest wtedy taka słodka hahahaha. Lubię Braxtona w tym opowiadaniu, taki pozytywny z niego koleś, że sama na żywo chciałabym go poznać i się z nim zakumplować:)
Czekam na ciąg dalszy w takim razie, pozdrawiam serdecznie, życzę weny i wspaniałych wakacji :) Moje zaczęły się obronionym licencjatem na 5, wreszcie mam z głowy!!! xD Mam nadzieję, że Ty również wszystko pozaliczałaś :)
papapa
-Sylwia
Duże K to ja Kasia :)))))).
OdpowiedzUsuńKasia
Piątka na Fortification,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam ! ; *
Kasia duże K ;) Wyspana dziś? Pracować się chce? ;)
OdpowiedzUsuńBiegnę po kawę i zaraz wszystkim odpisuję, bo się uzbierało od wczoraj ;P
A komu się chce pracować???
OdpowiedzUsuńRano przeczytała komentarze i w jednym jest coś o spotkaniu, bardzo chętnie bym się dołączyła.
Bardzo przepraszam, że piszę co mi ślina na język przyniesie ale mam ostatnio słowotok i ogromną ochotę podzielenia się moją "marsową miłością" ale nikt mnie nie rozumie niestety. Więc piszę sobie tu gdzie jest więcej takich osób jak ja:))
Ale to zabrzmiało :P
Kasia przez duże K
Kasia, myślę, że ten blog może być całkiem dobrym miejscem na dzielenie się marsową miłością, więc w żaden sposób nie czuj się tu ograniczona ;) Zarządzam wolność słowa, jak będziecie przeginać, to Was będę cenzurowała ;D
OdpowiedzUsuńCo do spotkania, żadnego konkretnego planu nie było, ale faktycznie tak sobie od czasu do czasu tu mówimy, mając w domyśle koncert 30STM, że do takiego spotkania kiedyś dojdzie. Tylko, że na koncert póki co to się nie zapowiada ;(
Tylko czy my przypadkiem wszystkie nie jesteśmy rozrzucone po całej Polsce? ;P
Bardzo fajnie, że rozdział długi. Mnie szczerze powiedziawszy, troszkę denerwuje zachowanie Laury. Mam nadzieję, że wreszcie powie o wszystkim Jared'owi i może on ją wtedy zrozumie :). No nic, czekam na nową część !
OdpowiedzUsuńP.S nawiązując do poprzedniego komentarza, ja jestem z okolic Krakowa i Katowic ;p
Okey, najwyższy czas odpisać ;)
OdpowiedzUsuńMalwa
To co chce zrobić Laura i dlaczego chce to zrobić, postaram się przedstawić w kolejnym rozdziale :) Jeśli jednak chodzi o zachowanie Jareda... Należy na to spojrzeć z szerszej perspektywy. Znają się krótko, a Laura wciąż pozostaje tylko ich 'pracownikiem', który przede wszystkim ma wykonać swoją pracę. Nawet jeśli żywią do siebie jakieś uczucie (co wcale nie jest powiedziane), to wciąż pozostaje ono w sferze nieuświadomionej.
Altumify
Krótko - dziękuję :)
Loret
Tobie już odpisałam na fb, także wszystko wiesz ;) Dodam tylko, że bardzo zależy mi na tym, by to opowiadanie miało w sobie wiele emocji i także emocje wzbudzało. Opisy emocji, odczuć i przemyśleń Laury są tu niezbędne dla zrozumienia jej postaci. A jak pisałam na początku bloga - to o niej jest to opowiadanie przede wszystkim :)
Grey
Tak jak napisałam pod rozdziałem, nie miałam już serca dzielić tego na kilka rozdziałów. Osoby czytające by oszalały chyba ;) Wyobrażacie sobie pocięcie tego na trzy? To jest historia z jednego dnia, także nie chciałam tego tak rozwlekać. Poza tym wszystko się ze sobą łączy, więc wolałam żeby było razem :)
Vivianna
Nie morduj ;) Musiałam skończyć w takim momencie :D Wcześniej nie chciałam, a dalszy ciąg też krótki nie będzie ;P Więc to był taki optymalny koniec. Poz tym (mam nadzieję) zachęcający do tego, by zastanowić się co będzie dalej i czekać na to 'dalej' ;) Ach i jeszcze bym się wstrzymała z tymi podejrzeniami o miłość ;)
Wrona i Zagubiona
Mamy za sobą rozmowy na gadu, więc nic chyba dodawać nie muszę ;) Wszystko wiecie :)
Sylwia
Gratuluję obrony przede wszystkim i zazdroszczę wakacji :) To, co zaliczałam to pozaliczałam :) Ostatnie dwa zaliczenia we wtorek, a potem tylko przełożone egzaminy we wrześniu.
Czuję się naprawdę wyróżniona tym, że masz chęć zostawiać tu po sobie komentarz, skoro tak rzadko to robisz :) A to Twoje zdanie: "Laura coraz bardziej się plącze sama w sobie, w tym czego chce, a czego nie, 'biedny' Jared się zagubił w tym wszystkim, ja z wrażenia zapomniałam ,kto to Dominik, i jeszcze zakończyłaś w takim momencie, że prawie z krzesła spadłam" - strasznie mnie rozbawiło, ale swoją drogą to dobre podsumowanie tego, co się tu działo.
Katy
Ja się nie dziwię, że zachowanie Laury może denerwować. Jednak nie bierze się ono z powietrza ;) Skąd się bierze? Trochę już to wiadomo, ale tak naprawdę kolejne rozdziały, a szczególnie kilka końcowych wyjaśni czemu ona jest taka, a nie inna.
Bones, Lingerer, Stronger, Ms. Nobody, Pablin - odpowiem Wam na blogach :)
Jeśli kogokolwiek pominęłam to bardzo przepraszam, ale trochę w biegu jak zawsze piszę, a nie chciałam pozostawiać Waszych komentarzy bez odpowiedzi :)
Jeszcze tu wrócę ;)
No pominęłam, cholera, pominęłam jak nic. Nie dość, że skleroza, to jeszcze ślepota :|
OdpowiedzUsuńs.madrzejewska
W sumie wyjaśniłam już wyżej czemu tak ucięte ;) Najprościej mówiąc - tak musi być :D Wytrzymasz ;)
A i jeszcze coś. Często pojawiają się Wasze refleksje odnośnie Braxtona. Tak jak pisałam dawno dawno temu, jest on również ważną postacią opowiadania (co zresztą nie trudno zauważyć ;P). Podobają mi się Wasze pomysły i domysły o co mu chodzi i co z tego będzie. Czas pokaże jak to wszystko się skończy, ale parę razy jeszcze będziecie czytać o nim i Laurze ;P
Koniec wyjaśnień. Ja chyba za dużo się tu odzywam i udzielam. Zdecydowanie.
Laura!
OdpowiedzUsuńWcale nie za dużo! Według mnie to bardzo dobrze, że prowadzisz konwersacje z czytelnikami. To buduje bardzo przyjazny nastrój bloga i przywiązuje do niego czytelników. ;)
BTW: Miło mi, że cię rozśmieszyłam. Tak już czasem mam. ;) No ale co ja poradzę, że jestem totalną fanką Braxtona(gdybyś widziała, co z moja ekipą dla niego robimy :P) i nie mogę patrzeć, jak się biedaczek męczy! Jeśli nie uda mu się z Laurą, to bądź tak miła i podrzuć mu chociaż jakąś sexi modeleczkę, czy coś. :P
OniSia
hey. a wiesz może kiedy można się spodziewać następnego rozdziału? mniej więcej?;)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się to jak piszesz i wciąga. jak raz zajrzałam to od razu wszystko przeczytałam, nie ukrywam;D i naprawde nie jest to takie opowiadanie jak z większością bywa (z Marsami w jednej z ról głownych;p). więc pozytywnie. bardziej rozbudowane i mam wrażenie, że przemyślane.
żcze weny!;P pozdrawiam
Katrina.
OniSia
OdpowiedzUsuńTeż bardzo bardzo lubię Braxtona i pewnie dlatego poświęcam mu w opowiadaniu nieco więcej uwagi :P
A Ty jesteś z tej szalonej krakowskiej ekipy, co różne takie cuda na jego cześć robi, typu graffiti ILL czy ten projekt drumsowy? :D
Sexi modeleczkę mówisz? Ha ha, pomyślę nad tym ;)
Katrina
Dzięki za miłe słowa. Kolejny raz muszę złożyć gratulacje za przeczytanie wszystkiego na raz - ja nie wiem dziewczyny jak Wy to robicie ;) Staram się by było przemyślane i dlatego z tymi rozdziałami różnie bywa jeśli chodzi o częstotliwość, nie chcę dodawać 'na siłę'.
Kiedy się spodziewać odcinka? Gdybym to ja wiedziała o_O Prawda jest taka, że najczęściej piszę te rozdziały w nocy, ewentualnie w przerwach między zajęciami. Niektóre mam już gotowe, ale one pojawią się za jakiś czas. A ten najbliższy muszę napisać od zera. Postaram się, by pojawił się do niedzieli, bo od poniedziałku zaczynam wakacje, co w moim przypadku oznacza akurat pracę poza miejscem zamieszkania i chyba bez dostępu do internetu :/
;)). no okey. dzięki za odpowiedż.
OdpowiedzUsuńżyczę jeszcze raz weny, jeśli dasz radę do poniedziałku to świetnie. i powodzenia w pracy;)). sama spędzam w niej ostatnio 8h dziennie i liczę dni do końca;pp, a wakacje dopiero się zaczynają...take care ;)
Katrina.
Zapraszam na 28 rozdział. :) http://the-last-mistake.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńLaura
OdpowiedzUsuńTak. Jestem dokładnie z tej ekipy. xD A graffiti to praktycznie całkowicie moja robota. :P
No i nie musi być koniecznie sexi modeleczka... wystarczy, że będzie to jakaś zakręcona laska, która za nim nadąży. ;)
OniSia
Chapter 5 na mask-everyday :*^^
OdpowiedzUsuńKochane moje! Żeby już nie tworzyć nowego posta, zostawiam informację tutaj.
OdpowiedzUsuńWybywam na koniec świata i nie wiem czy będę tam miała dostęp do internetu, w związku z czym nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział. Jest szansa, że we wtorek, bo na chwilę będę musiała wrócić do normalnego świata ;) Mam już 5 stron, ale chcę zrobić z tego pewnego rodzaju 'całość tematyczną' ;P Cokolwiek to jest. W każdym razie nie chcę ucinać w połowie wątku.
Trzymajcie się wszystkie i do zobaczenia!
matkoboska.
OdpowiedzUsuńczytałam wszystkie blogi Anji i chociaż - powiem szczerze - nie byłam specjalnie oczarowana jej historiami, to nieco mnie wciągnęły. i pomimo tego, że jej nie znałam ani osobiście ani nawet przez net czy gg, to... strasznie mną to wstrząsnęło.
kurwamać, tak mnie to zszokowało, że nie jestem w stanie tego przeczytać. zrobię to jutro, musze ochłonąć, bo ta wiadomość przypomniała mi parę nieprzyjemnych faktów.
zupełnie mnie wytrąciło to z równowagi, a przeceiż w ogóle nie byłam z nią związana.
robię się zbyt wrażliwa i sentymentalna.
chyba zbliża mi się okres, kurwać.
39 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej.
OdpowiedzUsuńNie znałam Ani, ale szkoda, że opowiadania już nie przeczyta.
Czytam twoje opowiadanie od wczoraj i tak się zaczytałam, że nie spałam całą noc tylko czytałam. Teraz jedynie czekam na następne rozdziały. Oby Laura wszystko powiedziała Jaredowi. Mam nadzieję, że będziesz miała wenę, bo nie mogę doczekac się następnego rozdziału. Pozdrawiam Cię i życzę miłych wakacji ; ]
początkowo, przyznam szczerze, jakos dziwnie mi się to czytało, jednak z kazdym zdaniem wciągałam się coraz bardziej. a końcówka była wprost idealna.
OdpowiedzUsuńi wiesz, dobrałaś znakomite tła muzyczne. Comy nie lubię, ale świetnie oddała emocje. La Roux nie dość że przypomniała mi pewne wspomnienia, to jeszcze w sam raz roztoczyła wokół siebie klubową atmosferę.a 30stm wraz z tymi dwoma ostatnimi kawałkami na dodatek wspaniale mi sie słuchało, wpadły mi w ucho.
podoba mi się fakt, że Laura zdecydowała się na taki krok. że odważyła się otworzyć, ukazać prawdziwe emocje.
w sumie też bym tak chciała.
jak na razie otrzymałam wyniki matur, a do końca miesiąca wyniki rekrutacji. cóż, przyznam się, że się cykam, bo nie poszło mi zbyt dobrze, najbardziej liczy mi się polski, a z rozszerzenia dostałam tylko 60%. liczę, że może ang coś nadrobię, bo rozsz mam 90%. dodajmy do tego matmę 54 podst i his rozsz niestety tylko 30, więc cóż.
trzymaj za mnie kciuki.(;
do następnego. mam nadzieję, że pojawi sie niedługo, coś musi mi poprawiać humor.<;
Szkoda, że Cię nie ma, ale mam nadzieję, że bawisz się wyśmienicie i w końcu odpoczywasz!
OdpowiedzUsuńU mnie już 5 chapter na mask-everyday, zapraszam:*:*
kocham:*
zacznijmy od tego, że był mój Steve:* haha:D kurczę, przeczytałam ten rozdział kilka dni temu, ale nie miałam jak skomentować, więc jestem pewna, że teraz zapomnę czymś napisać...
OdpowiedzUsuńyyyyy... no i już zapomniałam... a ! Jared mnie nieźle wkurzył... kurczę na tym afterparty trochę przegiął... te jego odzywki do Laury... i wtedy jak spotkała tych kumpli xD
a potem ta rozmowa Laury z przyjaciółką... wreszcie uświadomiła jej coś :)
i niech nie stchórzy w ostatniej chwili i wszystko mu powie:D :*******
inna^^
ps: u mnie 38:D
Zapraszam na 25 :]
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-our-fate.blogspot.com/
hey, kiedy można się spodziewać kolejnej części? pytam z czystej ciekawości, bo serio wciagnelo mnie! ;)
OdpowiedzUsuńz góry dzięki za odp.
6. na Fortification.
OdpowiedzUsuńZapraszam ; )) .
nowy na chora--wyobraznia :)
OdpowiedzUsuńodpowiadam na pytanie kiedy rozdział:
OdpowiedzUsuńDZISIAJ! :D
wróciłam, siadam, poprawiam i wrzucam ;)
No to robię sobie kawę + małe co nie co na ząb i czekam na efekty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
ojejku, jejku, aż się zestresowałam, że tyle każe czekać. jeszcze chwileczkę, tyle spraw do zrobienia...
OdpowiedzUsuńna pewno będzie dziś!
Jared Leto i Pelle Almqvist z The Hives - najbardziej epicka konwersacja ever! :D
OdpowiedzUsuńBtw. Świetne opowianie ;) czytam dalej!