Widziałam, że sekundy dzieliły mnie od reakcji, której nie chciałam. Ignoruj to. Jak gdyby nigdy nic, podeszłam do windy i przywołałam ją przyciskiem. Jared pociągnął mnie za ramię odwracając w swoją stronę. Ignorowanie tego chyba nie będzie łatwe.
- Możesz powtórzyć? Nie wierzę w to, co usłyszałem – mówił przez zęby. Widziałam, że jest zdenerwowany, ale nie byłam w stanie przewidzieć do końca jego zachowania, przecież kilka minut wcześniej był w doskonałym nastroju. Może żartuje? Kątem oka widziałam jednak jak zaciska pięści. Tego mi brakuje do szczęścia, żeby mi teraz przywalił. Chcąc uniknąć kłótni spojrzałam w lewą stronę, gdzie znajdowały się schody. Uciekać?
- O nie Lauro! – widząc mój ruch zagrodził mi drogę opierając rękę o ścianę. Spojrzałam w prawo. Dostrzegł to i zareagował tak samo. Uśmiechnął się po nosem. Nie rozumiem tego człowieka. Przywali mi z uśmiechem na twarzy? Stałam więc pod ścianą zablokowana z dwóch stron – Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz? – zmarszczył czoło i mówił podniesionym tonem. Jak chcesz żyć, to działaj Lauro. Albo temu zapobiegniesz albo będziesz miała powtórkę z rozrywki.
Szybkim ruchem złapałam jego ręce w okolicach nadgarstków i kierując ku dołowi mocno ścisnęłam.
- Co Ty robisz? – spojrzał zdezorientowany – Oszalałaś? To boli! – syknął, gdy wbiłam w jego skórę paznokcie.
- I kto tu mówi o szaleństwie? Zaciśnięte pięści i zęby, lekko wysunięta broda. Agresja. I to wszystko z powodu jednego mojego zdania? – analizowałam na głos jego zachowanie.
- O co Ci chodzi? – próbował się wyrwać z uścisku – Wyjaśnij mi lepiej, co miałaś na myśli i przestań się wygłupiać – zaczął się ze mną szarpać, nie wyglądało to jednak groźnie.
- Nic Ci teraz nie będę wyjaśniać. Weź dziesięć głębokich wdechów! – powiedziałam spokojnie – Powoli. Tak, żeby Twój mózg mógł się dotlenić i sprawnie działać, bo chwilowo chyba dałeś mu wolne.
- Znowu mnie obrażasz. W sumie powinienem zacząć się do tego przyzwyczajać. Tylko, że obrażanie mnie a obrażanie Echelonu to dwie odrębne kwestie. Na to drugie Ci nie pozwolę.
- Cicho! Dziesięć głębokich wdechów, kurwa mać! – krzyknęłam, aż cofnął głowę. Przez chwilę mi się przyglądał, nie spodziewał się raczej takiego obrotu sprawy. Chyba zorientował się, że nie żartuję i przewracając oczami zaczął głęboko wciągać powietrze.
- Jesteś mistrzem w odwracaniu kota ogonem – powiedział zrezygnowany – Najpierw mnie denerwujesz, a potem mną rządzisz.
- Dopiero pięć – zwróciłam mu uwagę i doliczyłam do końca – Co czujesz?
- Co? – skrzywił się. Widziałam każdą jego reakcję mimiczną, mając lekko uniesione oczy ku górze. Był ode mnie nieco wyższy, moja głowa znajdowała się mniej więcej na wysokości jego szyi, zauważyłam to pierwszy raz. Staliśmy naprzeciwko siebie mając swoje ciała i twarze dosyć blisko siebie. Nadal wydawał się spięty.
- Pytam co czujesz – powtórzyłam.
- Co mam czuć? Jestem na Ciebie wściekły!
- Dlaczego?
- Głupio się pytasz. Obraziłaś mój zespół i ludzi, którzy są jego bardzo ważnym elementem. A teraz jeszcze to! – uniósł swoje ręce.
- Co to dla Ciebie oznacza?
- Co? Laura o co Ci chodzi? – zmarszczył brwi zrezygnowany. Nie odpowiedziałam, więc kontynuował – Nie wiem, czuję się wściekły, już to mówiłem. Urażony chyba, w sposób nieprzychylny wypowiedziałaś się o czymś, co jest dla mnie niemalże świętością. I jest mi przykro, bo nie chcę byś w ten sposób myślała... – powiedział spokojnie.
- Myślisz, że pieniąc się jak wściekły pies zmienisz moje myślenie? Powiedziałam jedno zdanie, a Ty zamiast spokojnie rozwinąć temat, byłeś w stanie mnie za nie zabić. Może zapytaj czemu tak myślę... – poleciłam mu, choć widziałam, że ma dość tej zabawy.
- Czemu tak myślisz? – znowu przewrócił oczami spełniając moją prośbę.
- Nie wiem dokładnie o co chodzi z tym całym Echelonem. Nie rozumiem tego, moja siostra kiedyś mi opowiadała, ale szczerze mówiąc nie przywiązywałam do tego zbyt dużej uwagi. Musisz wiedzieć, że moje doświadczenia z show biznesem pokazały, że opiera się on na jednym wielkim kłamstwie, że jest czystą manipulacją ludźmi. I nie mówię tego na podstawie stania z aparatem pod sceną. Wszystko, co widziałam dało mi podstawy do takiego myślenia. A uwierz mi, że widziałam wiele. Kiedy więc powiedziałeś o Echelonie jako o rodzinie, przypomniałam sobie sytuacje, gdy obserwowałam zespoły udające silne więzi ze swoimi fanami, a gdy Ci znikali z pola widzenia stawali się dla nich pośmiewiskiem. Wszystko było zaplanowane: tak mówić, tak reagować, tak się zachowywać. Skojarzyło mi się to i tak palnęłam bez namysłu. Być może pochopnie dokonałam generalizacji – powiedziałam rozluźniając lekko swoje dłonie na jego nadgarstkach. Jared słuchał mnie uważnie – Jeśli moje słowa Cię zabolały, to przepraszam – uciekłam wzrokiem, ale po chwili spojrzałam mu w oczy - Nie musisz jednak od razu się unosić i mnie atakować. Czasami warto włożyć trochę wysiłku w zrozumienie drugiej osoby, jej sposobu myślenia i tego, z czego to myślenie wynika – widząc jego lekki uśmiech puściłam jego ręce – W porządku już czy oddychamy dalej? – zaśmiałam się – Nie rzucisz się na mnie z pięściami?
- W porządku. Daj spokój jestem dorosłym człowiekiem – zaczął masować nadgarstki.
- Jak na dorosłego człowieka coś słabo radzisz sobie z emocjami. Wyglądałeś jakbyś miał zamiar mnie poćwiartować i podarować okolicznym psom na obiad. Brakowało tylko, żeby z ust zaczęła Ci lecieć piana – powiedziałam, gdy weszliśmy do windy. Spojrzał na mnie wzdychając na moje słowa.
- Naprawdę mnie zdenerwowałaś. Mam wrażenie, jakbyś czasami kompletnie nie zastanawiała się nad tym, co mówisz. Echelon jest dla mnie ważny. Jak możesz o tym nie wiedzieć? – zapytał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Miałam w swoim życiu ważniejsze sprawy na głowie, niż interesowanie się Twoim zespołem i tym co się z nim wiąże. Wybacz! – powiedziałam z ironią.
- Nie rozumiem. Przyjechałaś na koncert do Pragi, chyba nie z powodu tego, że nie znasz mojej muzyki? Kręcisz coś, Laura.
- Muzyka to jedno, zespół to drugie. Karolina podrzuciła mi kiedyś płyty, których po prostu słuchałam. Czasami coś wspominała o Was, ale jeśli mam być szczera to naprawdę długo nawet nie wiedziałam kto do zespołu należy. W Pradze zresztą byłam nie tylko z Twojego powodu, więc ten przykład był niefortunny. Co nie zmienia faktu, że Wasza muzyka faktycznie odegrała w moim życiu dosyć ważną rolę. Muzyka, nie Wy – podkreśliłam ostatnie zdanie.
- Mimo wszystko szkoda, że nie należysz do Echelonu... – winda się otworzyła i wysiedliśmy. Poszłam przodem.
- Nie zależy mi na tym by do czegokolwiek czy kogokolwiek należeć – powiedziałam ściszonym głosem, gdy dotarliśmy do drzwi ich pokoju, spojrzał na mnie pytająco – Jared – zwróciłam się do niego opierając głowę o ścianę - W ostatnich latach walczyłam przede wszystkim o to, by należeć do siebie i do tego świata. Zrozum to, że nie dla wszystkich jesteś pępkiem świata. Nie każdy musi być specjalistą w dziedzinie zwanej Jared Leto i jego zespół.
- Kto nie jest pępkiem świata? – zza drzwi wychylił się Tomo.
- Wy nie jesteście pępkiem świata. Zbierać tyłki, macie kilka minut – powiedziałam zaglądając do pokoju.
- Shannon w łazience. Skoczę po resztę – powiedział Milicevic i pobiegł do pokoju obok.
- Nie do końca rozumiem to, co powiedziałaś... O tym należeniu do siebie – Leto oparł się o ścianę obok mnie.
- Może kiedyś Ci to wytłumaczę – uśmiechnęłam się lekko, odchylając głowę w jego stronę – A jak będziesz miał chwilę to mi opowiesz o tym swoim Echelonie?
- Sama dziś zobaczysz na koncercie i po nim – odwzajemnił uśmiech – Zmienisz zdanie.
- Wszystko się okaże wkrótce... – odpowiedziałam w bezpiecznym tonie. Nie wiem czy w moim głosie słychać było sceptycyzm, ale zdecydowanie byłam nim przepełniona. Nigdy nie wątpiłam w wyjątkową więź pomiędzy widzami czy słuchaczami a artystą. Byłoby bluźnierstwem negowanie tego w sytuacji mojego pochodzenia i doświadczenia, ale kreowanie jednych i drugich na rodzinę, to było dla mnie zbyt wiele. Nie do końca w to wierzyłam, wolałam już jednak te refleksje zatrzymać dla siebie. Nie była mi do szczęścia potrzebna kolejna przeprawa z wokalistą.
- Poza tym, może chciałbym żebyś była specjalistą w dziedzinie Jared Leto? – zagryzł wargę mrużąc oczy.
- Weź mi tu nie czaruj – uderzyłam go lekko w ramię – Ty i te Twoje zachcianki.
Z pokoju wyskoczył Shannon.
- Jestem. Gdzie chłopaki? I co Ci się stało? – wskazał na nadgarstki Jareda. Spojrzałam na ślady po moich paznokciach i zacisnęłam usta próbując ukryć śmiech i zawstydzone spojrzenie. Jared wlepiając we mnie oczy przybrał dokładnie taki sam wyraz twarzy.
- Mieliśmy dziś z Laurą małą przygodę – roześmiał się nie odrywając ode mnie wzroku. Ciekawe co znowu wymyśli - Opowiedzieć Ci? To, że Laura jest wariatką, to Ci chyba mówiłem. Nie mówiłem? To mówię. Tak i ta dziewczyna jest nieprzewidywalna. Stary, rzuciła się na mnie, unieruchomiła i chciała wykorzystać, serio! Chyba nie muszę wyjaśniać w jaki sposób? Mnie! Bezbronnego i niewinnego – Shannon patrzył raz na mnie, raz na Jareda, który w swoją opowieść wkładał zbyt wiele serca. Na szczęście na tyle nieudolnie i komicznie zarazem, że Shannon nie wyglądał jakby łyknął tę historyjkę.
- Twój brat ma naprawdę bujną wyobraźnię. Nie słuchaj go – powiedziałam do Shannona - W głowie mu się poprzewracało i zaczyna mylić świat rzeczywisty ze światem fantazji – pokręciłam głową wypatrując Tomo.
- Skąd wiesz, że mam fantazje o Tobie? – powiedział mi prosto do ucha śmiejąc się.
- O Boże, mówiłam ogólnie. Miałam nadzieje, że jednak nie masz... Nie miej, proszę! – odsunęłam się i spojrzałam na niego, ale odpowiedział tylko wzdychając i robiąc głupie miny.
- Ogarnijcie się. I tak nie wiem o co Wam chodzi. Gdzie Tomislav? – Shannon oparł się o ścianę naprzeciwko nas. Wychyliliśmy wszyscy głowy słysząc otwierające się drzwi pokoju dalej.
- Ej, pojebało mi się. Przecież Braxton i Tim nie jadą z nami! – Tomo przemknął przed nami kręcąc czarną czupryną i mówiąc chyba bardziej do siebie niż do nas – Chodźcie – zamachał na nas ręką kierując się do windy. Popatrzyliśmy na siebie i wykonaliśmy jego polecenie.
Dzień wyglądał dokładnie tak, jak zapowiedziała wcześniej Emma. Wywiad w radiu, program na żywo, w międzyczasie kilka spotkań z czekającymi za każdym rogiem fanami, obiad, próba, przerwa, koncert. Dosyć szalone tempo, wszystko wyliczone niemalże co do minuty.
Gdy wróciliśmy około północy do hotelu, wszyscy udali się do swoich pokoi, jak podejrzewałam, prosto do łóżek. Sama ucięłam sobie między próbą a koncertem krótką drzemkę, więc kompletnie nie spieszyło mi się do spania. Emma natomiast po całym dniu biegania za chłopakami, padła i po kilku minutach spała w najlepsze. Cóż, następnym razem chyba weźmiemy oddzielne pokoje – pomyślałam słysząc jej chrapanie.
Otworzyłam komputer i postanowiłam spędzić trochę czasu na necie, doszkalając się z wiedzy o zespole, z którym miałam spędzić najbliższy miesiąc. Nim się zorientowałam była druga godzina. Od obiadu minęło naprawdę wiele godzin i mój brzuch znacząco zaczął dopominać się jedzenia. Zajrzałam do walizki w poszukiwaniu czegoś, co zaspokoiłoby mój głód. Niestety nie wpadłam na to, by zabrać ze sobą jakiekolwiek jedzenie. Moja torebka! Przeszukiwałam w nadziei wszystkie przegródki, mając w pamięci noszony przez miesiące na czarną godzinę budyń. Jest! Zaczęłam wymachiwać nim w powietrzu odstawiając taniec radości. Naprawdę byłam głodna, a na sen kompletnie nie miałam ochoty.
- Świetnie, tylko skąd ja wezmę mleko, kuchenkę gazową i kubek? – powiedziałam na głos do siebie, zapominając o mojej współlokatorce. Emma na te słowa wymamrotała coś po nosem i przekręciła się na drugi bok.
Miałam na sobie pidżamę złożoną z białej bokserki i bardzo krótkich spodenek w kratkę. Szybko wskoczyłam w szarą bluzę z kapturem i czarne japonki, zdobycz z torebki wrzuciłam do kieszeni bluzy. Starając się w sposób jak najmniej zauważalny wyjść z pokoju. W hotelu panowała przerażająca cisza. Zjechałam windą na dół i podeszłam do recepcjonisty.
- Dobry wieczór, Laura Kuligowska z pokoju 109 – uśmiechnęłam się szeroko do całkiem przystojnego Norwega – Mam taką nietypową sprawę. Czy można skorzystać z... restauracji? A raczej... restauracyjnej kuchni?
- W nocy otwarty jest jedynie bar. I to jedynie do ostatniego klienta – wychylił się zza blatu. Spojrzałam w tę samą stronę, co on. Przy barze siedziała para i sennie sączyła drinki – A czego Pani potrzebuje? – zapytał.
- Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało... potrzebuję ugotować mleko, którego nie mam. I... nalać go do kubka, którego też nie posiadam – powiedziałam lekko zagryzając wargę – Ale za to mam budyń! – wyjęłam z kieszeni opakowanie i uniosłam do góry, na co mój rozmówca się roześmiał. Początkowo przyglądał mi się jakbym była nie do końca zdrowa i nie widział żadnego sensownego rozwiązania tej sytuacji. Restauracja i kuchnie były zamknięte, w najbliższej okolicy nie było żadnego całodobowego sklepu. Zresztą w tym stroju i tak nigdzie bym nie poszła. Kiedy jednak po kilku minutach przyszła jego koleżanka, sama zaproponowała, że zostanie na recepcji, a my możemy iść do kuchni. Byłam przeszczęśliwa. Emanuel, bo tak na imię miał mój wybawca zaprowadził mnie do kuchni i wszystkiemu się przyglądał z rozbrajającym uśmiechem. Po ugotowaniu mleka, wsypaniu do niego proszku i uzyskaniu konsystencji budyniu, przelałam wszystko do jedynego znalezionego przez nas naczynia, czyli litrowego garnuszka.
Wróciliśmy do holu pospieszani telefonami od koleżanki, która została na recepcji. Nie miałam nic ciekawego do zrobienia, poza tym dwójka recepcjonistów była niezwykle gadatliwa i uprzejma, więc postanowiłam z nimi chwilę zostać. Byli niewiele starsi ode mnie i całkiem przyjemnie mi się z nimi rozmawiało.
Stałam przy recepcji mieszając łyżeczką budyń. Hanne, nowopoznana recepcjonistka spoglądając z uśmiechem na to, co robię zagadywała o moją wizytę w Oslo i wrażenia z koncertu.
- Stevie! – usłyszałam za sobą – Twoi bogowie nadchodzą!
Odwróciłam się i zobaczyłam Tomo i Shannona, którzy wpadli do hotelu chwiejnym krokiem. Emanuel i Hanne momentalnie się wyprostowali poprawiając swoje koszule.
- Widzę, że wieczór się udał, gdzie zgubiliście drugiego Leto? Gdybym wiedziała, że idziecie na imprezę, poszłabym z Wami. Byłam pewna, że już dawno śpicie! – oparłam się o recepcję.
- Gdybyśmy chcieli Cię zabrać, to byśmy Ci to zaproponowali – mina mi zrzedła na słowa młodszego Leto. Pokazał mi język i dodał – Byliśmy wyrywać norweskie piękności! A Ty chyba jednak wolisz mężczyzn, więc sama rozumiesz – podszedł do mnie uśmiechając się.
- Ty poszedłeś wyrywać. Ja Ci tylko towarzyszyłem – sprostował Tomo.
- Laura... – westchnął Shannon obejmując mnie ramieniem – Laura, Laura, Laura... – powtarzał – Laura, co zjadła dinozaura! Nawet Cię lubię, wiesz? Tak trochę troszeczkę – pokazał zbliżając do siebie kciuk i palec wskazujący.
Spojrzałam zdziwiona najpierw na niego, potem na Tomo.
- Dużo wypiliście? Twój towarzysz gada od rzeczy – zwróciłam się do Tomo.
- Trochę wypiliśmy, ale jak widzisz wyglądamy i trzymamy się wyśmienicie – uśmiechnął się Tomo – Ja mogę zrobić jaskółkę! – stanął przede mną i próbował zaprezentować figurę, ale zdecydowanie mu to nie szło – No dobra, jednak nie mogę.
- Walić jaskółkę – Shannon machnął ręką – Naprawdę Cię Laura trochę lubię – mówił z powagą, ale nie mogłam powstrzymać śmiechu, widząc jego błądzące i przepełnione alkoholem spojrzenie – Masz tego Daniela, kimkolwiek on jest. Chyba jednak nie wskoczysz mojemu bratu do łóżka, nie? Może nawet uda nam się zaprzyjaźnić. Jak myślisz?
- Myślę, że bredzisz. Idźcie spać. I złaź ze mnie – zdjęłam z siebie jego ramiona, którymi oparł na mnie cały swój ciężar.
- A co Ty tam masz? – zajrzał mi do kubka – Czy to czekolada? – uśmiechnął się szeroko patrząc mi w oczy - Jedzenie! – krzyknął z radością i zabrał mój budyń uciekając do windy.
- No chyba Cię popieprzyło! – krzyknęłam na nim, ale nim zdążyłam dobiec winda się zamknęła – Dobranoc, dziękuję za mleko – rzuciłam do zdezorientowanego recepcjonisty – Tomo, ja biegnę schodami. Na którym Wy mieszkacie?
- Czwarte... Pokój 409 – powiedział ziewając – Ja spokojnie zaraz do Was dołączę.
Zaczęłam pokonywać kolejne schodki. Cholera, oszczędzają światło? – klęłam ledwo widząc stopnie. Do tego moje japonki. No iście sportowe obuwie, w sam raz na przebieżki! Gdybym wiedziała, że w środku nocy będę goniła starszego Leto próbując odzyskać jedzenie, trochę inaczej bym się ubrała. Jeszcze jedno piętro i będziemy na miejscu! Wbiegłam na korytarz i zobaczyłam spokojnie pomykającego Shannona z moim garnuszkiem w dłoni.
- Oddawaj złodzieju! – krzyknęłam półszeptem, żeby nikogo nie obudzić. Odwrócił się jedynie i znowu zaczął uciekać. W rozpędzie otworzył drzwi, wpadłam do środka za nim i runęliśmy razem na podłogę. Dyszałam, jakbym co najmniej przebiegła maraton. Jakie było moje zdziwienie, gdy kilka metrów od nas dojrzałam na podłodze Jareda, który... robił pompki! W dodatku miał na sobie jedynie czarne sportowe spodnie.
- Nie, co to za koszmarna noc! – zakryłam oczy ręką – Weź się ubierz!
- Co Wy robicie? Co Ty tu robisz? Jest środek nocy. Byłaś z nimi w klubie? – słyszałam jego głos.
- Żartujesz? – rozchyliłam lekko palce dłoni, którą zakrywałam oczy – W tym? – Wskazałam drugą ręką na bluzę i spodenki – Uwierz mi, mam nieco lepsze wyczucie stylu. Spotkałam ich na dole, byłam sobie zrobić budyń, który Twój brat mi ukradł! – powiedziałam wyrywając Shannonowi garnuszek z rąk. Zrobił minę małego chłopczyka, który za chwilę się rozpłacze – Boże, dobrze masz, jedz – oddałam mu a na jego twarz momentalnie wrócił głupkowaty uśmiech.
- Byłaś o 2 w nocy po budyń? – spojrzał na mnie krzywiąc się i zakładając koszulkę – Dobrze się czujesz?
- Pff, odezwał się ten, co przed chwilą napieprzał tu pompki. Nie wydaje mi się by w Twoim pokoju obowiązywała inna strefa czasowa – prychnęłam podnosząc się z podłogi – Też nie możesz spać? Wydawało mi się, że jesteście zmęczeni po koncercie, a okazuje się, że wszystkim Wam mało wrażeń.
- Miałem kilka spraw do załatwienia i tak mi zeszło – odpowiedział – A kilka pompek to i Tobie by się przydało, zipiesz jak staruszka.
- Masz tego więcej? – Shannon oblizywał łyżeczkę i zaglądał do garnuszka.
- Nie mam! I tak zjadłeś połowę! Liczę, że jutro odkupisz, cholero jedna. Mój żołądek Ci tego nie wybaczy! – zmrużyłam oczy udając złość. Rozanielony Shannon tylko się uśmiechnął, po czym wstał i spoglądając na łóżko padł na nie na wznak.
- Przebrałbyś się – dotknęłam go wskazującym palcem, ale nie zareagował – Pijana wersja Twojego brata jest naprawdę urocza, choć nieco upierdliwa – wzięłam garnuszek i próbowałam wygrzebać z niego resztki budyniu.
- A Tomo gdzie? – zapytał Jared siadając na łóżku.
- Idzie – odpowiedziałam z łyżeczką w buzi, po czym wyjęłam ją i dodałam – A przynajmniej taki miał zamiar, gdy ja ruszyłam w morderczy pościg za Twoim bratem.
- Może sprawdźmy, czy nie zaginął po drodze, co? – wstał i skierował się w stronę drzwi.
- Pewnie – zgodziłam się.
Gitarzystę znaleźliśmy śpiącego mniej więcej między 3 a 4 piętrem. Siedział oparty o ścianę z lekko zwisającą głową.
- Biedaczek, nie dał rady. A tak niewiele brakowało, żeby dojść do łóżka... – uśmiechnęłam się – Zanosimy go? – spojrzałam na Jareda.
- My? Coś Ty, zaraz go obudzimy. Tomo to twardy zawodnik, po prostu potrzebował chwili na nabranie sił! – powiedział, po czym zaczął szturchać przyjaciela. Milicevic najpierw coś pomrukiwał i pojękiwał, ale po chwili otworzył oczy by po kilku wdechach ruszyć się z miejsca. Uparł się, że sam dotrze do pokoju, Jared natomiast zaproponował, że mnie odprowadzi.
Stanęliśmy pod drzwiami rozmawiając o minionym dniu.
- Wiesz, to co zrobiłaś dziś przed południem, było... – zaczął mówić. Na początku nie bardzo wiedziałam do czego nawiązuje, tego dnia dosyć dużo się działo. Po chwili przypomniałam sobie naszą wymianę zdań o Echelonie i domyśliłam się, że to właśnie ma na myśli - Właściwie to nie wiem. To było bezczelne, odważne i niesamowite jednocześnie – roześmiał się.
- Jestem pakietem trzy w jednym.
- Najpierw mnie zdenerwowałaś, potem zszokowałaś, a na koniec chyba trochę... do siebie przekonałaś – zamyślił się.
- I odwiodłam od chęci zabicia mnie!
- Tak, powiedzmy, że to też – uśmiechnął się lekko – Generalnie dużo emocji jak na jeden dzień i jak na jedną małą istotę – wbił mi palec w okolice obojczyka.
- Pff, nie taką małą! – obruszyłam się unosząc przedramiona i napinając mięśnie.
- No, teraz boję się Ciebie jeszcze bardziej! – roześmiał się, po czym spojrzał na mnie zbliżając swoją twarz do mojej i przyglądając mi się – Płakałaś dziś?
- Co? – zdziwiłam się – Nie, dlaczego?
- Twoje oczy... – wskazał palcem.
Uśmiechnęłam się, przywołując w pamięci wydarzenia tego dosyć długiego i nie stroniącego od skrajnych doznań emocjonalnych dnia. Cieszyłam się, że jestem w tym właśnie miejscu i może nawet z tymi właśnie ludźmi.
- Długo siedziałam przed komputerem – odpowiedziałam, a on spojrzał niepewny mojej odpowiedzi.
- Okey, w takim razie się wyśpij, ja też mam to w planie – powiedział klepiąc mnie w ramię – I nie jedz o tej godzinie, w dodatku takich rzeczy! To niezdrowe! – pogroził mi palcem.
- Tak jest szefie! – roześmiałam się salutując.
- Właśnie, a propos szefa i dzisiejszego naszego starcia... – zatrzymał się kilka kroków ode mnie – Wpadłem właśnie na świetny pomysł. Zgłoś się jutro do mnie przed koncertem! – pomachał mi i pobiegł w stronę windy.
***
To nie do końca tak miało wyglądać. Mam nadzieje, że za ten rozdział, nie zostanę oblana wirtualnymi kubłami zimnej wody ;)
Przyznam, że zdarzenia i obserwacje z ostatniego tygodnia – z życia rzeczywistego i tego nierzeczywistego niestety też – sprawiły, że nieco straciłam ochotę na pisanie. To zabawne, bo przecież najważniejsze wydarzenia tego opowiadania jeszcze nie miały miejsca.
W każdym razie z uwagi na wyjątkowy czas, życzę Wam wszystkiego dobrego na święta, ciepłej i radosnej atmosfery, nabrania mnóstwa sił i pozytywnej energii w gronie rodziny i przyjaciół.
W ostatnim czasie nie mogłam czytać wszystkich Waszych blogów. Informuję, że jestem na etapie nadrabiania, więc bez obaw! ;P
PS Chciałabym jeszcze bardzo podziękować za niesamowite komentarze pod ostatnim rozdziałem. Byłam dosyć zabiegana i niestety nie miałam możliwości, by na wszystkie odpisywać. Czytywałam je na bieżąco i często otwierałam oczy ze zdziwienia. Jesteście niesamowite i jestem dumna z takich czytelniczek! Ach… ;)
Jejku jej! Aż się dziwię, że jeszcze funkcjonuję o tej godzinie, normalnie szok! Chyba jak zakończę pisanie komentarza, wyłączę komputer i padnę dosłownie na łóżko jak Shannon po napitce ;DD Jak dla mnie, to ja się cieszę, że Jared nie miał takiego wybuchu złości. Jeszcze by gdzie tam ją zabił i by było! Uśmiałam się, jak Shannon napadł na budyń! No i jak wykrzyknął "Jedzenie!"- padałam ze śmiechu. W ogóle pijanych Marsów opisałaś uroczo, aż sobie ich takich wyobraziłam! No i Jared robiący pompki- również dopadł mnie historyczny śmiech, po przeczytaniu "napieprzał pompki" ;D Aż się przez chwilę rozbudziłam i naszła mnie ochota na ćwiczenia ;xx. Ja również życzę Ci odlotu na Marsa, weny i wszystkiego, co dobre i osiągalne. Lecę spać, bo nie wstanę na śniadanie wielkanocne :-) Buziaki, hipnozja.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńLuiza
to my jesteśmy dumne z takiej pisarki . ! :D
OdpowiedzUsuńkilka minut ciągłego uśmiechu na twarzy kiedy czytałam ten rozdział wynagrodziło mi cholernie ciężki i trudny dzień . dziękuję . ;D
wątpliwej jakości . ? ;o proszę Cię , nie żartuj . ;D ! wcale nie zeszłaś z wysokiego poziomu , który wyrobiłaś już sobie pierwszym rozdziałem . :)
OdpowiedzUsuńwreszcie się doczekałam rozdziału! dobrze, więc tak... zdenerwowany Jared to nic fajnego, jednak Laura świetnie sobie poradziła. zaskoczyło mnie trochę jej zachowanie, bo tego to się nie spodziewałam, że chwyci jego nadgarstki. chwilami to aż się bałam, że ona wybuchnie.
OdpowiedzUsuńbudyń, budyń, budyń - przez Ciebie nabrałam ochoty na tą nieziemską papkę. ;) świetnie to wprowadziłaś, oczywiście.
Shannimal wyznający uczucia, pomimo swojego stanu, myślę, że są szczere. bo jak to się mówi? człowiek pijany mówi prawdę, co nie? (:
tak, zdecydowanie dużo emocji. gdy zaczął zbliżać twarz do niej, to myślałam, że taki cyrk odwali, że ją będzie chciał pocałować. nie, nie i jeszcze raz nie! jak dla mnie to nie był odpowiedni moment. ;)
jestem ciekawa, co on zaś wymyślił. no, nie on, tylko Ty. :P
Laura, zniosę nawet chwilową przerwę w pisaniu, ale nie kończ z tym, proszę. no, mam nadzieję, że o tym nawet nie myślisz, ale tak na wszelki wypadek. a w poniedziałek Cię oleję wodą za boski rozdział. :P
i to chyba mój najdłuższy tu komentarz, huehuehue.
rozdział, jak już wspomniałam - boski!
buhahaha xD. Kocham Shannona takiego, jaki był w tym rozdziale xD. Już sobie wyobrażam, jak mówił tym zapijaczonym głosikiem: Laura, Laura... Nie no, Zwierzak rulez xD. A i Tomo nieźle dał czadu, no, no :D.
OdpowiedzUsuńJared robiący pompki - pewnie tak dla szpanu xD. Ach, zapomniałam o sytuacji z początku rozdziału. No, zgadzam się z Jaredem. Laura wykazała się taką jakby odwagą, ma swoje zdanie. Dobrze, że się nie potłukli : O xD.
Ach, jeszcze do Szynki wrócę. Ciekawa jestem, czy to wszystko będzie pamiętać, gdy już się obudzi : D.
I jeszcze powrócę do Jareda. Hmm... ciekawe, co kolo planuje przed tym koncertem? Bo chyba nie chce jej zaciągnąć do łóżka, nie ? XDD. Ok, wyobraźnia mnie ponosi >.<. Sorry :D.
Pozdrawiam i Wesołych ; * .
Kochana rozdział jest super, świetny i nadal uważam że Twoje opowiadanie jest najlepsze w całym necie. Kłaniam się nisko.
OdpowiedzUsuńCo do początku rozdziału, to myślałam, że sprawa potoczy się trochę inaczej, że będzie ostrzej i mniej przyjemnie. Dobrze, że Laura ma swoje zdanie i nie stara się "nagiąć" pod zespół, aż się zdziwiłam, że aż tak zaatakowała Jareda, że miał ślady po jej paznokciach, strasznie ciekawi mnie jej przeszłość, bo coś mi się wydaje że była ona bardzo burzliwa. Akcja z budyniem, Shannonem, Tomo i Jaredem robiącym pompki wymiata, szczególnie pijany Shannon i pościg Laury za budyniem xD
Ciekawa jestem (strasznie wielu rzeczy jestem ciekawa) co ten Jared wymyślił i czy Laura będzie zadowolona.
Mam nadzieję, że nie stracisz zupełnego zapału do pisania, bo jak już mówiłam (i bedę powtarzać) to opowiadanie jest swietne, jedyne w swoim rodzaju :)
ok, kończę już ten swój bełkot xD
a na koniec, też życzę Ci wesołych świąt, smacznego jajka i ogromnej weny na przyszłość :)
Ale się uśmiałam,gdy czytałam o pijanym Shannonie.A Tomo śpiący pomiędzy 3 a 4 piętrem to hahah,niezłą wizję musiałaś mieć.
OdpowiedzUsuńJared robiący pompki ? Przypomnial mi się taki filmik,w ktorym nie zrobil nawet dziesięciu , a juz padł :D
Ciekawe czy te wyznania Shanna będą nadal się dla niego liczyły,gdy wytrzeźwieje.
Myślę,że dobrze myślisz.
Pozdrawiam,
loret.
boshe! Ale z Ciebie zajebisty psycholog! ;* Laura postawaiła Jareda do pionu tą gadką xD wdech, wydech ;D o i pijani Marsi też byli boscy ;D Shannon powiedział to co myśli i dobrze ;D Tomo użył mojego ulubionego słowa w tym opku - Steve ! ;* uwielbiam! ;* Zwierzak z tym budyniem mnie rozwalił! Buahaha! Dobre ;D i ta ucieczka przez pół hotelu i wpadnięcie na Jareda ' napeiprzającego pompki' ;D mistrzowskie! ;* i ja się zastanawiam co tam Pan Leto wymyślił ;D znając jego pomysły niekoniecznie musi to być coś normalnego, ale trzeba wierzyć w jego przebłyski geniuszu, które jednak czasem mają miejsce xD ale tak sporadycznie ;D hehe ;D nie mogę się doczekać kolejnego;*
OdpowiedzUsuńinna^^
nie no, miszczu jesteś XD
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga
Jak zwykle świetnie! Jestem pod wrażeniem! Naprawde świetnie piszesz. Czekam na następny!
OdpowiedzUsuń'Przywali mi z uśmiechem na twarzy?' te słowa... oh zaczęłam się śmiać, jak tylko moja wyobraźnia zaczęła działać. ; DD Szczerze, bałam się co możesz naskrobać. ; )) Ale moje oczekiwania zostały zaspokojone. Oj mina recepcjonisty, jak prosi o mleko.. hehe xd Oj zapomniałabym wspomnieć, również o pijanej dwójce. Wiesz, że również bardziej podoba mi się pijany Shannon ; ]] Tomo musiał słodko wyglądać, kiedy spał na schodach;D Wiem głupio piszę, ale no cóż.
OdpowiedzUsuńPs. Ciekawi mnie co będzie dalej. Co Jared wykąbinował? Pisz szybko ; DD
Hurricane;D ; **
No nareszcie udało mi się przeczytać- MCR i lody jakoś mi to wszystko opóźniły.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak reszta, ale dla mnie to było strasznie dziwne, że tak długo nie było rozdziału...
Wiadomo - każdy ma swoje życie prywatne itp itd.
Shannon w tym rodziale to normalnie jedno wielkie HAHA. Oj to ja nie wiem co się bedzie dziać z nachalanym Jaredem, skoro Shann tak sie zachowuje, a jest tym mniej szalonym...
Zeby potem nie spamowac- dzisiaj albo jutro u mnie nn.
kurczę, ale mi ten rozdział humor poprawił ^^
OdpowiedzUsuńakcja z budyniem, śpiący, pijany Tomo i Jared robiący pompki, a ! żeby nie było! słowa Laury o Echelonie nieźle musiały wkurzyć młodszego Leto. W ogóle Laura mnie strasznie intryguje...
Zmartwiły mnie te twoje słowa, że "straciłaś ochotę na pisanie", mam nadzieję, że nie przestaniesz, bo przecież świetnie to robisz...
Pierwszy raz napisałam taki długi komentarz, duma mnie rozpiera ;)
a ! zapomniałam, nad kolorem czcionki na swoim blogu pracuję, więc przepraszam za zagrożenie oczopląsem ^^
OdpowiedzUsuń"- Trochę wypiliśmy, ale jak widzisz wyglądamy i trzymamy się wyśmienicie – uśmiechnął się Tomo – Ja mogę zrobić jaskółkę! – stanął przede mną i próbował zaprezentować figurę, ale zdecydowanie mu to nie szło – No dobra, jednak nie mogę." tutaj nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem budząc przy tym moją ośmioletnią siostrę śpiącą w pokoju obok XD.
OdpowiedzUsuń"Gitarzystę znaleźliśmy śpiącego mniej więcej między 3 a 4 piętrem. Siedział oparty o ścianę z lekko zwisającą głową." a to sprawiło, że prawie spadłam z krzesła xD. rozdział najlepsiejszy XD!
a właśnie! nie informuj mnie na change-yourself, tylko na mystery-song (: dziękuuuuję :*
Nie wiem co napisać. Może... Przywróciłaś mnie do życia, o. Poprawiłaś mi humor i sprawiłaś, że mam ogromnego banana na twarzy. :)
OdpowiedzUsuńI jak zwykle - kocham Cię. c:
Coś czuję, że Laura i Jay się do siebie przekonują ;d Fajnie, długo na to czekałam. Jak zwykle część świetna, z odcinka na odcinek mnie zadziwiasz :) Wesołych Świąt <3.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze po tym ostatnim tygodniu juz czujesz sie lepiej i ochota na pisanie powrocila :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdzial, poczatek zapowiadal sie ostro i nieprzyjemnie, ale laura ladnie wybrnela. ogolem mam wrazenie, ze malo co moze ja zaskoczyc, a nawet jesli, to szybko potrafi uspokoic sytuacje przy odrobinie humoru lub tych sztuczek chociazby z oddychaniem. rozmowa po tym ataku jareda wydawala sie niemozliwa, jednak laura tak pokierowala rozwojem wydarzen, ze nie tylko go uspokoila, ale tez mogla spokojnie przedstawic mu swoj punkt widzenia. naprawde lubie charakter, ktory jej kreujesz. sytuacja z budyniem- kolejny plus, uwielbiam laure gdy zachowuje sie nie do konca powaznie. shannon! podobalo mi sie, ze nie wszyscy z zespole ja od razu polubili i przekonali sie do niej, ale jednak pijany shannon mowiacy ze ja troszeczke lubi znacznie bardziej do mnie przemawia i wywolal wielki usmiech na mojej twarzy. powoli chyba staje sie fangirl jego postaci haha :D no i intrygujaca koncowka. biedna laura, jared juz pokazal w tym opowiadaniu niejednokrotnie, ze nie jest do konca normalny, wiec jestem ciekawa co takiego dla niej szykuje.
milego dnia :* k
Dzielnie przeczytałam rozdział dwa razy i zabieram się za komentowanie, ale najpierw pragnę złożyć Tobie życzenia zdrowych, radosnych Świąt Wielkanocnych. Oby były one pełne niezapomnianych i mokrych chwil(szczególnie dzisiaj w lany poniedziałek)a twoje serce oraz dusza nigdy nie zatraciły tego co jest najważniejsze w tym świecie a mianowicie radości z rzeczy małych, pozostania sobą w każdej sytuacji, bo pamiętaj, że nie liczy się jak wyglądasz tylko co sobą reprezentujesz i co nosisz w sercu.
OdpowiedzUsuńCo do notki i twojej twórczości to już żadna nowość, że jestem zachwycona każdym kolejnym odcinkiem. Przechodząc do moich odczuć i analiz to podobają mi się kolejny raz aspekty psychologiczne całej notki. Zdecydowanie Laury i jej spokój w tak ekstremalnej sytuacji jest przedstawiony w taki sposób, że czasami miałam wrażenie, że główna bohaterka zwraca się bezpośrednio do mnie... złapałam się na tym, iż w pewnym momencie sama zaczęłam liczyć do dziesięciu i głęboko oddychać."Jak na dorosłego człowieka coś słabo radzisz sobie z emocjami"- to zdanie chyba wywarło na mnie największe wrażenie podczas czytania całej notatki... Z jednej strony Jared powinien być przyzwyczajony do "obrażania" Echelonu i bliskich mu osób, skoro jest się osobą publiczną to trzeba posiadać stalowy tyłek, aby jak najmniej bolało, gdy spadasz z samego szczytu i gdy ktoś ciebie w niego kopie. Z drugiej strony jako osoba o artystycznym usposobieniu każde obraźliwe słowo odbiera dwa razy mocniej i bardziej dosadnie, a poza tym każdy człowiek reaguje nerwowo, gdy ktoś nieprzychylnie wypowiada się o bliskich mu o osobach. Co do Shannona widzę, że zaczyna się powoli otwierać na Laurę- dopiero teraz zauważyłam jak budyń czekoladowy potrafi łączyć ludzi.
Kończę mój krótki wywód oraz czekam na następny odcinek i życzę dalszej weny.
Zapraszam do mnie na nowego molly-jared.blog.onet.pl ; D
OdpowiedzUsuńHurricane;*
siódmy rozdział na we-will-fight.blog.onet.pl, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńZżarło mi komentarz a wypunktowałam sobie dokładnie wszystko! ;-/ Dzisiejszy dzień jest tak dziwny... Wszystko fantastycznie, tak jak zwykle!;-) Spora dawka humoru, akcja nie traci tempa i cholernie mnie zaciekawiłaś tym, co wymyślił Jared.
OdpowiedzUsuńCo do Laury - uwielbiam ją, jest taka nieprzewidywalna, twarda i nieustępliwa. Wykład, który zrobiła Leto - mistrzostwo świata. Akcja odbijania budyniu rozśmieszyła mnie do łez. Po raz kolejny pragnę zostać Twoją wycieraczką, mam nadzieję, że w końcu się zgodzisz! ;-)
Piszę pod wpływem więc wybacz chaotyczność mojej wypowiedzi - świąteczne obiady z postrzeloną rodzinką robią się niezwykle atrakcyjne gdy podają na nim mój ulubiony gin z tonikiem. ^^
Pozdrawiam, Stronger
Trzynastka na Dangerous-Attraction.
OdpowiedzUsuńZapraszam i pozdrawiam ; * .
nie wiem czy mam cię informować, czy nie, ale zrobię to. nowy na mytery-song (:
OdpowiedzUsuńNie ma czego zazdrościć, zawsze odchorowuję to wszystko!;-) A rozdział pojawi się w najbliższych 48 godzinach, tak mi się wydaje.^^ Oczywiście poinformuję, jakżeby inaczej! ;-) Pozdrawiam serdecznie, Stronger.
OdpowiedzUsuńAleż Droga Lauro, co Ty wygadujesz? Rozdział przezabawny i naprawdę dobry! Nie rozumiem co Ci się w nim nie podoba. (:
OdpowiedzUsuńLaura & Jared tworzą genialny duet, którego konwersacje należą do moich ulubionych.Oboje są tak skomplikowani i warci siebie, że nie sposób ich nie lubić. I choć myślałam, że J wzrokiem zamieni Laurę w proch, to sposób w jaki dziewczyna sobie z nim poradziła godny podziwu. Impulsywna osóbka z tego naszego Leto, ale o to osóbka, która potrafi go przygasić, brawo brawo brawo dla Laury. :D
Akcja ze spitym Shannon'em i gonitwą za budyniem mnie rozwaliła. Jak dziecko, jak dziecko... Oni się jeszcze polubią z Laurą tak na sto procent, jakieś takie mam przeczucie.. Bo kto się czubi, ten się lubi.
No i Tomuś, który nie dotarł na piętro i zasnął na schodach... Biedaczek. :D
Naprawdę rozdział super, nie masz co narzekać! Jeśli nie pisało Ci się dobrze, to nie znaczy też, ze efekt musi wyjść kiepski. Jeśli ktoś potrafi pisać, to nawet w jego mniemaniu najgorszy rozdział daje tak do myślenia, jak przekleństwo z ust Krystyny Czubówny/ej (nie wiem jak to odmienić -.- ) i o jeżu, jakie ja już Ci tu głupoty piszę. Za dużo na wakacjach na demotywatorach siedziałam, bleh. Bądź co bądź, Ty siedź cicho, nam tu wszystkim zgromadzonym bardzo się podoba, amen. :)
Tylko w jednym momencie coś Ci się pokićkało. W chwili, gdy Shann i Tomo wkroczyli to hotelu po libacji, nie było z nimi Jareda, prawda? A po jednym z dialogów pojawia się "młodszy Leto", a chyba chodziło o tego starszego. To tylko moja drobna uwaga, bo tak czytałam i nagle coś mi nie halo.. No mniejsza. Mam nadzieję, ze święta spędziłaś miło, nabrałaś sił i ochoty i niedługo pojawi się nowy rozdział, z którego będziesz w pełni zadowolona. :) Trzymaj cię ciepło!
kurde, nie pamiętam nawet, czy ostatni komentowałam... jeśli nie, to przepraszam, przepraszam, przepraszam i przepraszam, przepraszam, przepraszam, że dopiero teraz komentuję ten!
OdpowiedzUsuńmądra ja wreszcie zrozumiałam wybuch Jareda. no tak, kocha fanów, tych cudownych fanów, więc mógł się wkurzyć na Laurę za dość chyba trafne stwierdzenie.
nie mogłam z akcji z budyniem i Shannonem. kurde, chciałabym to zobaczyć- taki wielki, bezwładny, bo upity Zwierzak, który sadzi głupoty do biednej, bezbronnej Laury, a potem kradnie upragniony budyń, no! xD
i jak ona mogła nie wykorzystać sytuacji, w której Jay jest bez koszulki... dobra, sory... przeraża mnie FG siedzący gdzieś we mnie oO ale walczę z tym xD
i ciekawe co znowu Leto wymyślił, że chce się z nią widzieć przed koncertem... pisz szybko i dodawaj jeszcze częściej! <3
PS news na real-chance
Akcja z Tomo i Zwierzakiem pierwsza klasa!!! :D czekam na kolejny ciekawi mnie co wymyślił Jared którego tak pięknie Laura ścina za każdym razem ha ha :P
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na rozdział 9 :]
http://lost-in-our-fate.blogspot.com/
i ofiarowuje ci trochę wolego czasu łap! Złapałaś? ^^ pozdrawiam :*
Uwielbiam rozmowy Jareda i Laury xD
OdpowiedzUsuń+
A co do tych wielkich liter, to ja wiem, że się tak nie pisze. Po prostu kiedyś (1/2/3 klasa)tak pisałam i nikt mi nie zwrócił uwagi, dopiero potem. Niestety, taki nawyk mi został. Staram się pilnować, ale to silniejsze od mnie :D Następnym razem sprawdzę wszystko 10 razy zanim dodam, dzięki : )
o mamusiu, kocham Shannona w tym rozdziale! nie mogę. XD nie spiesz się z pisaniem, ja mogłabym czekać i miesiąc, byleby był nowy i długi. poczekaj na wenę, na pewno przyjdzie. i nie będzie tutaj wirtualnego kubła zimnej wody, tylko wirtualny żółwik na szczęście. ;D powodzenia! ;*
OdpowiedzUsuńLauro,jak ja lubię Twoje komentarze.Nie napiszesz tylko ' fajnie,wbij do mnie' tylko zrobisz to,co uwielbiam - przeanalizujesz.
OdpowiedzUsuńCzłowiek prawdopodobnie zawsze ma coś,czego się trzyma.Ale zdradzę Ci już-ok,wyjdę na dziwaczkę i osobę,co sie użala nad sobą-że zawsze ,gdy się czegoś łapie to się zrywa , a ja lecę z tym w przepaść,rozumiesz? Mimo ciepłych słow,mimo własnej świadomości ja lecę.Po drodze są 3 pary rąk,które chcą mnie złapać,podciągnąć,ale ja prowadzę do autodestrukcji.
Co do wiersza-pięknie trafiłaś w sedno.
tak,masochizm.Moja głowna,charakterystyczna cecha.
Jeszcze raz dziękuję za piękny komentarz,poczytam go wiele razy i pomyślę nad tym wszystkim co mnie otacza...
Pozdrawiam,
Loret.
W takim razie zapraszam Cię do siebie na 25 rozdział. :)
OdpowiedzUsuńCholera, a pomyśleć, że nosząc okulary niedowidzę! :D Nie no, żartuję. Obiecuję czujność na przyszłość :)
Mam nadzieję, że więcej takie emocje i uczucia nie będą Ci towarzyszyły przy pisaniu, bo to rzeczywiście w ogóle nie pomaga. Ale tak jak sama widzisz, rozdział przyjął się mega pozytywnie, więc nie ma powodów do obaw. ;)
Również pozdrawiam cieplutko! :)
u mnie 30 na map-of-the-world :D
OdpowiedzUsuńinna
Ha ha a pomyśleć że właśnie miałam ci napisać komentarza abyś już sobie odpuściła ponieważ zdaje sobie sprawę że masz wiele spraw na głowie do tego inne blogi a u mnie już tyle rozdziałów do nadrobienia co tylko zniechęca itd. a tu proszę jaka miła niespodzianka :D nie wiedziałam że mam taką moc telepatyczną :P ok a więc teraz moja kolej ;) do dzieła! ^^
OdpowiedzUsuńBartek ma plus nic nie wytknęłaś to go pomijam :P i szczurkom mówisz nie ale mam nadzieję że dla Krzysztofa zrobisz wyjątek ^^
Kasia-dobrze określiłaś to jest skomplikowany charakter :D ale to że narzeka Bartkowi itp. to wynika z jednego faktu który z czasem się wyjaśni ;) a więc mimo tych jej naskoków jest bardziej pozytywna niż zrzędliwa :] chociaż kto wie może rozwój akcji zmieni mi ten mój zarys jej osoby :P
Marsiaki-też długo zastanawiałam się czy wplatać takie akcje ale z doświadczenia wiem że jednak takie przypadki zdarzają się tym bardziej u osób z takim jakby "luźnym" stylem życia mam nadzieje że wiesz o co mi chodzi mniej więcej poza tym sugerując się ich czasami uwiecznionymi i opublikowanymi wariacjami pozwoliłam sobie jednak wplątać trochę takiego świra w ich zachowaniu :]
Co do relacji między zespołem a Bartkiem to spokojnie dopiero opisałam noc i to na dodatek z % a następnie krótko poranek gdzie zaznaczyłam że głównie rozmowa tyczyła się fotografii i zaczęłam popołudnie więc wiesz tutaj się jeszcze wiele może wydarzyć ;)
Kasia i przesada-tak jak napisałam już wyżej te jej zachowania się wyjaśnią ale to wszystko z czasem :) ja w swoim opowiadaniu nie podaje wszystkiego jasno i od razu na tacy każdy odcinek buduje postać małymi krokami i objaśnia dane wydarzenia :] a że irytowała to dobrze lepsze takie odczucie niż neutralne ^^
Ty wiesz że dopiero twój wpis uświadomił mnie że mamy wspólny wątek czytając blogi nie biorę ich pod uwagę przy pisaniu swojego opowiadania a więc mam tylko nadzieję że nie odebrałaś tego jakoś negatywnie :>
Opisy-to już pod którymś rozdziałem tłumaczyłam chcę poprzez nie pozwolić czytelnikowi jak najlepiej wyobrazić sobie i wczuć się tym samym w historię może i masz racje że momentami przeginam postaram się nad tym popracować :)
Specyficzny styl pisania XD no to też już gdzieś pisałam specjalnie staram się wtapiać takie zwroty wyrażenia itp. aby było jak najbardziej naturalnie i swobodnie i kochana ja wezmę to do siebie ponieważ dla mnie to coś wspaniałego że ktoś to dostrzega i spokojnie ja doskonale wiem że muszę uważać milion razy zastanawiam się czy nie przegięłam o jedno słowo :P ale mam nadzieję że póki co idzie wytrzymać ;)
I kwestie formalne:
Tak wiem że błędy się zdarzają za co z góry przepraszam ale po czytaniu tego samego któryś już raz z kolei tekst się jakby zlewa i coraz trudniej dostrzec te pomyłki ale cieszy mnie to że mam tak porządnego czytelnika i dziękuję za wyszczególnienie tych potyczek :*
Kursywę używam w słowach wypowiedzianych na głos a więc nie piszą się na to tylko dialogi ale też usłyszane słowa przez bohatera czy śpiewanie na głos albo rozmowa do siebie samego itp. :) chociaż nie zaprzeczam że mogłam się gdzieś pomylić i użyć kursywy tam gdzie nie powinna być :]
Co do choroby to po1 trajkotały bo tak bywa przy bliskich więziach po stęsknieniu i nadrabianiu zaległości wtedy nawet bóle nie straszne :P po2 ten przypadek doświadczyłam w swoim życiu i rzeczy które pisałam nie wychodziły poza realny obraz jaki było mi dany spotkać i po3 wcale się nie czepiasz mnie cieszy że ktoś zwraca uwagę nawet na takie rzeczy :)
I uwaga nie przeklinam a wręcz przeciwnie :P i nie odebrałam twojej opinii negatywnie o nie nie ja ci właśnie dziękuję za tak piękny i szczegółowy wpis to coś wspaniałego wiedzieć że ktoś poświęca tyle uwagi i tak analizuje twoją twórczość jeszcze raz dziękuje :*
Uf to chyba odpisałam ci na wszystko co miałam w planach jeśli jeszcze masz jakieś uwagi to pisz śmiało ;)
Pozdrawiam i to ja dziękuję że zdecydowałaś się przeczytać to wszystko po czym wystawiłaś TAKI komentarz a na dodatek za te chęci do dalszego zaglądania na niego :D
PS. Za wszelkie błędy i chaotyczność przepraszam ale choroba oraz godzina w tym stanie robi jednak swoje ^^ i przepraszam za taki spam nawet nie zdawałam sobie sprawy że aż tak się rozpisałam :>
OdpowiedzUsuńSłońce, przepraszam, że tak długo, ale nie było mnie święta, a tak w ogóle urwanie głowy. Nie lubię świąt, tego sprzątania, gotowania, zakupów, po to tylko, żeby się obeżreć, narobić burdelu, i potem sprzątać i umierać z bólu brzucha...nienawidzę!
OdpowiedzUsuńEh, mniejsza z moimi psychicznymi problemami:P
Co do notki- boska! Gdybym umiała pisać ta jak Ty, dałabym się za to pociąć, uwierz mi:D a początek genialny, zabawny:) ta agresja Jaya, i opanowanie Laury. Gadała do niego jak jakaś terapeutka :D no i w sumie jego reakcja przesadzona, ale opisałaś to zaje.biście:D Kocham Cie!
A budyń w nocy? Tylko Laura mogła na to wpaść:D Ale bidula się nie najadła:)
KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM! Skradłaś moje serce tym opowiadaniem!
Dziękuję za cierpliwość:*
Pozdrawiam, Bones.
PS. zapraszam do mnie, na 2 część:)
nowy na www.change-yourself.blog.onet.pl, zapraszam (:
OdpowiedzUsuńhttp://une-deux-trois-cinq.blogspot.com/2011/04/rozdzia-drugi.html 2 rozdział . :)
OdpowiedzUsuńPostaram się dzisiaj wieczorem coś zamieścić, najpóźniej jutro popołudniu.^^ Wczoraj zadziałał na mnie szampan, było ze mną źle.;-) Obiecuję w najbliższych 48 godzinach spełnić Twoją prośbę.:)
OdpowiedzUsuńNN na chora--wyobraznia i na real-chance też, ale to chyba już mówiłam xD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Czyli wiem,że do kogoś trafiają moje słowa,jeżeli tak trudno Ci napisać co o nich myślisz i jaki wpływ na ciebie wywarły.
OdpowiedzUsuńMiło mi,ponieważ wiem,że ktoś odczuwa te emocje.
Nie wiem ile masz krzyżyków na karku,ale wydajesz mi się bardzo dojrzałą osobą i , aż zadziwiają mnie Twoje spostrzeżenia :)
Dodałam newsa,
pozdrawiam równie serdecznie.
Nowy na http://a-new-life.blog.onet.pl/ ! Zapraszam!
OdpowiedzUsuńósmy - http://we-will-fight.blog.onet.pl/ ;))
OdpowiedzUsuńU mnie kolejna notka, Słoneczko:* Wiem, że szybko, ale pocieszę Cię tym, że masz duużo czasu na przeczytanie jej, ponieważ mam w planach przerwę, a kolejna ukaże się jakoś za 8 do 14 dni. Także spokojnie, masz czas:* Po prostu mam teraz egzaminy, muszę pooddawać miliony prac, i wiem, że nie będę miała kiedy o tym myśleć. No i do tego dzidziuś:)
OdpowiedzUsuńRozdział 23 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Stronger:)
Hej !
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział : http://when-rain-comes-down.blog.onet.pl/10-Nie-umiem-robic-nic-innego-,2,ID426413313,n
http://this-hurricane.blog.onet.pl/ 34 rozdział . ( ;
OdpowiedzUsuńZapraszam na 10 :]
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-our-fate.blogspot.com/
Kochana ja nie wątpiłam o nie tylko po prostu chciałam ci odpuścić bo wiem jak jest i ja bym w zupełności zrozumiała jak coś ;) ale cieszy mnie bardzo że nadrobiłaś :> i cała przyjemność była po mojej stronie odpisać ci na tak piękny wpis. Jeśli masz jeszcze jakieś uwagi czy pytanie to pisz śmiało :) Pozdrawiam :*
Skończyłam, udało mi się nadrobić. Całość! Jestem z siebie dumna ;> Mam nadzieję, że Ty ze mnie też:*
OdpowiedzUsuńA więc tak, koncepcja mi się podoba. Oryginalna. No i bohaterka ma pokrewne zainteresowania z moimi, artystyczna dusza, studiująca prawo. Również chyba pójdę na prawo, również interesuję się fotografią, dziennikarstwem- a raczej pisaniem, no i ja dodatkowo tańczę, byłam nawet w szkole baletowej:D
Ale na tym nasze podobieństwa się kończą:P Twoja bohaterka jest barwna, i zmienna jak...prawdziwa kobieta! Nie sposób przewidzieć co zrobi, co powie. Jej powaga i dziecinność...uzupełnia się sama ze sobą:):P Nic dziwnego, że dobrze jej bez faceta. Najbardziej spodobała mi się scena kłótni, po podsłuchaniu rozmowy braci Leto. Fantastycznie budujesz dialogi. No i zdania nigdy nie zmienię- wyśmienicie piszesz.
Nie żałuję, że zdecydowałam się nadrabiać, jestem wręcz zadowolona. A i ja też słucham Comy [ w którejś notce dałaś cytat:P]
No, a teraz wybacz, jestem padnięta, więc pozwól, że na tym skończę ten monolog i pójdę się w końcu wyspać!
Jeszcze raz dziękuję za cierpliwość, i na prawdę, bardzo, bardzo kocham!:*
Często to i ja bym już nie chciała nią być :)
OdpowiedzUsuńNie mam dzisiaj weny,by pisać rozciągłe komenatarze,wiec również życzę bardzo udanej ,bez smutków majówki !
Cześć.
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział na Dangerous-Attraction.
Opublikowałam wczoraj, ale nie miałam siły już informować : ).
Pozdrawiam ; *
31. na map-of-the-world ;D zapraszam !
OdpowiedzUsuńInna^^
Rozdział 24 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Stronger:)
Rozdział 25 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Stronger ;)
32. na map-of-the-world ;D
OdpowiedzUsuńinna
Masz również drugiego bloga ? Zaraz tam wchodzę i czytam.Może nadajemy na podobnych falach,kto wie.
OdpowiedzUsuńTak,Snow Patrol potrafi zmiażdżyć.Znasz 'Make this go on forever' ,'Somewhere a clock is ticking' ,'run' ? Moje ulubione po 'Chasing cards'.
Kiedyś byłam zdania,że nowe początki nie istnieją,ale ze zdaniem,że na końcu zawsze jest początek,nowy początek....wszystko mi się miesza.Sama nie wiem,czy wierzyć w jedno albo drugie.
Prawdziwa miłość jest tylko jedna.Tak myślę,ale dopóki sama jej nie doznam wiele może się zmienić,prawda ?
http://thisisacult-neverendingstory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń^^ zapraszam ;*
A co do tego rozdziału to...po prostu superowy!!!
Uwielbiam cię kobieto!!;*
Wiesz co,o refleksjach będę komentować Ci w 2 blogu, a na tym tylko odcinek,moze być ?
OdpowiedzUsuńPowiem Ci,że znajduję w twoich słowach wiele wyjaśnienia.O dziwo to jest niewyobrażalne dla mnie,bo dotychczas jedna osoba potrafi mnie podnieść,ale dobrze wiedzieć,że inni jednym wpisem coś uświadamiają.
I do tego co mi napisałaś,mogę dodać jeszcze tyle-z zamkniętymi oczami,idąc ciemnym zaułkiem możemy rozpocząć nowy początek.Czyli w każdym momencie, w każdej chwili,w któej najmniej się tego spodziewamy i przez pewnien czas nawet się nie zorientujemy,że coś się zaczęło, a coś skończyło.
Oczywiście,nie we wszystkich sytuacjach.
Człowiek może być kochanym przez wszystkich,ale kochać może samego siebie albo i nikogo..