ten million miles, her way was close, to her inside, can't you see her life is broken
turn back, believe, nothing is over

2 kwietnia 2011

Rozdział osiemnasty

Otwierałam drzwi do klatki, gdy w odbiciu szyby zobaczyłam zbliżającą się postać. Odwróciłam głowę.
- Marcel? Co Ty do cholery tu robisz? – zaczęłam szarpać się z kluczem.
- Chciałem się pożegnać – szedł powoli w moim kierunku.
- Otwórz się, proszę – krzyknęłam, wbiegłam do środka zatrzaskując za sobą drzwi i podbiegłam do windy nerwowo wciskając guzik. Marcel stał na zewnątrz przy domofonie, po czym wszedł do środka.
- Skąd on zna kod? – powiedziałam do siebie, nie czekając na windę zaczęłam biec schodami. Słyszałam powolne kroki za sobą. Pierwsze piętro, drugie, trzecie. Czułam, że moje nogi zaraz odmówią mi posłuszeństwa. Czwarte piętro, piąte, jeszcze pięć. Prędzej wypluję płuca niż tam dotrę.
- Laura poczekaj – usłyszałam znajomy głos za sobą.
- Jared, co Ty tu robisz? – stanęłam w połowie drogi.
- Przyjechałem, żeby Ci pomóc, zatrzymaj się na chwilę – mówił spokojnie pokonując kolejne schodki.
- Nie mogę. Skąd się tu wziąłeś?
- Laura, chodź... – był coraz bliżej. Odwróciłam się by biec dalej i wpadłam na kogoś. Podniosłam oczy. Przede mną stał uśmiechnięty Dominik. W swojej ulubionej szarej bluzie, z kapturem na głowie.
- Kochanie, nie uciekaj... – powiedział ciepłym głosem.
- Ale... – poczułam jak robi mi się ciemno przed oczami, zaczynam tracić panowanie nad swoim ciałem i powoli spadać.

Pociąg relacji Gdańsk Oliwa-Warszawa Wschodnia odjeżdża z toru 5 na peronie 2 – usłyszałam jednym uchem ocknąwszy się. Przeszedł mnie dreszcz, naciągnęłam mocniej sweter i rozejrzałam się po przedziale, nie było nikogo poza mną. Włożyłam z powrotem słuchawkę, która musiała wypaść w trakcie snu.
Avril kończyła śpiewać swoje Nobody’s Home: She’s lost inside, she’s lost inside, lost inside.
- Dobrze. Już wiemy, że ona jest lost inside - powiedziałam do siebie wyjmując słuchawki i odłożyłam iPoda na bok. Spojrzałam na zegarek, jeszcze 4 godziny i będę w Warszawie. Przeciągnęłam się i wyjrzałam przez okno. Mocne, poranne słońce oświetlało oddalające się miasto, którego nie zdążyłam rozpoznać. Po chwili po budynkach nie został żaden ślad, wjechaliśmy pomiędzy pole, z którego docierał zapach siana.

Wyjęłam z torby laptop i postanowiłam napisać artykuł. Będę to miała z głowy. Zrzuciłam z dyktafonu rozmowy, które nagraliśmy z Braxtonem. Założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam je odsłuchiwać. Uśmiechałam się na wspomnienie tamtego późnego popołudnia, kiedy biegaliśmy z cukierkami i męczyliśmy wykonawców o kilka słów. Powoli pojawiały się kolejne linijki mojego tekstu. Nie ma to jak wena z rana. Otworzyłam folder ze zdjęciami od Paula, których wcześniej nie miałam czasu nawet przejrzeć. Na dłużej zatrzymywałam się przy tych z koncertu 30 Seconds to Mars. Zabawne, ale z całego pobytu w Czechach najmniej pamiętałam właśnie z wieczoru, kiedy odbywały się koncerty. Jakbym pojechała tam w zupełnie innym celu.
Wybrałam dziesięć i wkleiłam w tekst. Gotowe! Niech ma i da mi spokój. Wysłałam Dennisowi maila i odłożyłam komputer.
Jeszcze godzina – pomyślałam spoglądając na wyświetlacz telefonu. Wyciągnęłam nogi na siedzenie naprzeciwko mnie i oparłam głowę o ścianę. Ledwo zdążyłam zamknąć oczy, gdy mój Sony Ericsson zaczął wibrować. Karolina.
- Zadzwonił! Zadzwonił! – zaczęła krzyczeć do słuchawki - Paul zadzwonił i w ogóle wszystko wyjaśnił. Boże, jestem taka szczęśliwa. On jest niesamowity. Sądzisz, że to głupie, gdybym do niego teraz pojechała? Chyba nie, prawda? Może nie teraz, ale za tydzień lub dwa. Mam trochę odłożonych pieniędzy. W każdym razie zadzwonił, umieram z radości – Karolina strzelała słowami jak z armaty, nie dając mi dojść do słowa. A Ty gdzie jesteś?
- Gdzieś pomiędzy Twoim zadzwonił zadzwonił! a umieram z radości! – zaczęłam ją przedrzeźniać – Nie wiem gdzie jestem, za godzinę powinnam być w Warszawie.
- Ale Ty jesteś złośliwa, wiesz? Jeszcze trochę i zaczniesz tryskać jadem.
- Pierwszą osobą, w którą trysnę będziesz Ty – roześmiałam się – Zadzwonię jak będę na miejscu.
Schowałam telefon do torby, spakowałam wszystkie rzeczy i czekałam na koniec podróży.

Warszawa, kocham to miasto. Miasto, nie dworzec. Ten przywitał mnie oczywiście widokiem pałętających się bezdomnych i zapachem brudu z peronów zmieszanym z unoszącym się aromatem wątpliwej jakości tureckiego jedzenia. Wstrzymując oddech wydostałam się z podziemi. Świeże poranne powietrze niemalże uderzyło mnie w twarz. Zatrzymałam się na chwilę rozglądając się w około, jakbym weszła do mieszkania, w którym dawno nie byłam. Gałęzie drzew poruszały się sterowane delikatnym wiatrem. Leniwi spacerowicze mieszali się z zabieganymi ludźmi w różnym wieku. Przemierzałam drogę do metra z uśmiechem na twarzy. To miasto żyło. I ja w nim też czułam, że żyję. Grupka młodych chłopaków na rolkach uprawiała akrobacje na schodkach, babcie dokarmiały gołębie przy fontannie, para siedziała na trawie grając na gitarze i śpiewając piosenkę Dżemu, ktoś wbiegał do Stacji Śródmieście. Pałac Kultury stał na swoim miejscu, Rotundy też nikt nie sprzątnął przez te kilka dni. Uśmiechałam się na samą myśl o powrocie do rytmu kołyszącego stolicę.
Zbliżając się do tunelu metra usłyszałam, że przyszła wiadomość.
J: „Mam nadzieje, że jesteś już spakowana”. Ten człowiek był zdecydowanie zbyt pewny siebie. Poprzedniego dnia już się z nim nie kontaktowałam i on też nic nie pisał. Zaczęłam tworzyć wiadomość.
L: „Oczywiście, w samolocie już siedzę. Zaraz z niego wyskoczę i wpadnę prosto w Twe ramiona! Wciąż jestem wściekła za wczoraj. Odkręć sprawę z Dennisem, to wtedy porozmawiamy. Nigdzie się nie wybieram, dopóki nie będę miała poczucia, że robię to z własnego wyboru, a nie czyjegoś nakazu!”. Wcisnęłam wyślij, podejrzewając, że po takiej wiadomość już sobie odpuści i temat zostanie zakończony. Nie będzie się ze mną patyczkował, w końcu mu się znudzi. Zrozumiałam jak bardzo się mylę, gdy po 15 minutach na wyświetlaczu telefonu zobaczyłam połączenie od swojego naczelnego.
- Słuchaj Laura... – zaczął powoli – Tak sobie przemyślałem naszą wczorajszą rozmowę... I chyba za ostro Cię potraktowałem... - Zaraz zaraz, coś tu nie gra, gdzie jego „Oszalałaś?”, „Jesteś niepoważna”? – Po prostu bardzo mnie zaskoczyłaś swoją decyzją – Chyba śnię, pierwszy raz w życiu słyszę Dennisa, który nie krzyczy i stara się być... miły? – Wiesz, że to wszystko od Ciebie zależy. To jest dla redakcji wielka szansa, taka współpraca ze światowym zespołem, ale nikt Cię przecież do niczego nie zmusza – Że co proszę? A wczorajsze ‘Zrób wszystko, żebyś mogła jechać”?, zaczęło mnie bawić jak Dennis usilnie kontroluje się, by nie wybuchnąć – Także, przemyśl sobie spokojnie sprawę i się odezwij jak coś postanowisz.
Stałam przez chwilę jak wryta. Nie wiem czy bardziej z powodu zachowania Dennisa, czy z powodu tego, że na pewno stał za tym Leto. Temu człowiekowi chyba naprawdę się wydaje, że może wszystko.
L: „Teraz to zaczynam się Ciebie bać. Jeśli potulność mojego naczelnego to Twoja sprawka, to gratuluję. Myślę, że te 3 minuty bycia dla mnie miłym odcisną nieodwracalne piętno na jego psychice”
J: „Do usług. Coś jeszcze?”
L: „Wakacje na Bora Bora, prywatny jumbo-jet i zapas czekoladowego budyniu na najbliższy rok...;) Trochę spokoju! Muszę coś załatwić i to przemyśleć”
J: „Zobaczę, co da się zrobić. Zadzwonię wieczorem”.

Trochę mnie przerażał jego upór i sposób, w jaki dążył do celu, ale w pewnym sensie było to chyba... intrygujące?
Prosto z dworca pojechałam do mojego przyjaciela odebrać Goldena i klucze do mieszkania. Miał się nim zajmować w trakcie mojej nieobecności. Mieszkaniem i psem. Z naciskiem na to drugie. Nerwowo dzwoniłam dzwonkiem.
- Wiesz, że tego nienawidzę! – powiedział przez zaciśnięte zęby udając zezłoszczonego i odkleił moją rękę od dzwonka.
- Wiem – pokazałam mu język – Cześć! – rzuciłam się, żeby go wyściskać. Krzysiek, niewysoki blondyn, którego poznałam w trakcie składania papierów na studia. Był starszy o rok i pomógł mi się odnaleźć w nowym środowisku. Przyjaźniliśmy przez całe studia, potem on wyjechał do Warszawy robić aplikację i kiedy ja skończyłam studia polecił mnie w swojej kancelarii.
- Parę listów przyszło. Leżą w kuchni. Podlałem też to takie dziwne na na Twoim parapecie – zdawał relację.
- Storczyki? – zapytałam z uśmiechem tuląc mojego retrivera, który rzucił się na mnie, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania – Grzeczni byliście? – pocałowałam w nos Goldena.
- Ja to byłem grzeczny, ale ta bestia codziennie rano wskakiwała na moje łóżko przyprawiając mnie o zawał. Jak Ty go wychowałaś? Masz niewyżytego seksualnie psa! – pociągnął go za ucho.
- Goldenku, no coś Ty? Dobierałeś się do Krzysia? – Golden się skrzywił i zaczął mnie drapać łapą – Widzisz, zaprzecza! On jest przyzwyczajony do spacerów o 7 rano, więc nie schlebiaj sobie, nie chciał Cię wykorzystać. Psy mają to do siebie, że muszą sikać! Myślałam, że zdążyłeś zauważyć.
- Nie bądź taka mądra! – potargał mi włosy, na co Golden zaczął piszczeć.
- Właśnie odnośnie jego pomieszkiwania u Ciebie... – zaczęłam wstając i przechodząc do kuchni – Gdybym Cię poprosiła, byłbyś w stanie go przygarnąć na miesiąc?
- Miesiąc z tym potworem? Chcesz, żebym zszedł z tego świata? – zaczął się śmiać włączając ekspres do kawy.
- Kawa, właśnie. Miło, że pomyślałeś. Nie wygłupiaj się przecież on tylko je, śpi i się przytula!
- To ostatnie bywa czasem nieco męczące i krępujące – pogłaskał psa, który od razu zaczął domagać się więcej trącając głową kolano Krzyśka – A w ogóle o co chodzi z tym miesiącem? Przecież Ty jutro do nas wracasz, wolne Ci się kończy.
- Właśnie... O tym też chciałam pogadać – powiedziałam przejeżdżając palcem po krawędzi blatu – Myślisz, że zgodziliby się, żebym przez miesiąc nie przychodziła?
Krzysiek zrobił zdziwioną minę.
- Teraz to właściwie niewiele się dzieje – zaczął się drapać po głowie – Jest kilka spraw, ale przecież Ty i tak na nich siedzisz i obserwujesz. Archiwizacja się zaczęła, może Cię do tego zaprzęgną. Nie zazdroszczę – skrzywił się – Kupa roboty.
- Dostałam propozycję wyjazdu za granicę na miesiąc... – zaczęłam mówić, po czym przedstawiłam mu całą sytuację.
- Pojęcia nie mam jak zareagują – zaczął szperać w kieszeni – Nie dowiesz się, dopóki nie zadzwonisz – podał mi telefon.
- Nie, czekaj, muszę pomyśleć, jak to powiedzieć. Jakąś przemowę powinnam przygotować chyba, w słowa to ładnie ubrać – zaczęłam się denerwować a Krzysiek tylko patrzył na mnie z politowaniem.
- Laura, masz tylko zadzwonić i zapytać – wybrał numer i mi podał telefon.
- Cholera, czy Wy mężczyźni macie tajemniczy gen każący Wam sterować kobietami i decydować za nie? – popatrzyłam na niego wściekła.
- Czy wszyscy mężczyźni i czy wszystkimi kobietami, nie wiem, ale dobrze wiesz, że za Ciebie czasami trzeba zdecydować, inaczej siedziałabyś do wieczora zastanawiając się czy zacząć rozmowę od Dzień dobry czy lepiej od Witam, a ostatecznie i tak byś nie zadzwoniła – roześmiał się, na co ja tylko stuknęłam go w ramię. Usłyszałam w słuchawce sygnał i przerwałam połączenie – Laura! Nie odkładaj tego na później!
- Nie odkładam. Pojadę tam teraz. To raczej nie są rozmowy na telefon – dopiłam kawę i ruszyłam w stronę wyjścia.
Krzysiek widząc mnie stojącą ze Goldenem na smyczy w jednej ręce, walizką w drugiej i laptopem przewieszonym przez ramię, pokręcił tylko głową, złapał klucze i pojechał ze mną.

Siedziałam na posadzce balkonu swojego mieszkania i bawiłam się paczką papierosów. W szybie uchylonych drzwi odbijały naprzemienne pasy malinowego musu i kremowego budyniu zdobiące ze ścian pokoju.
- Czyli podbój Europy...? – spojrzałam na stojącego naprzeciwko mnie Krzyśka, który tuż po wypowiedzeniu tych słów wypuścił w powietrze dym. Wzruszyłam ramionami. Mój przełożony w kancelarii zgodził się od razu. Byłam tak zaskoczona bezproblemowym załatwieniem sprawy, że w pewnym momencie wyglądało to, jakby to jemu bardziej zależało na moim wyjeździe niż mnie. Umówiłam się z nim na pisanie newsów i artykułów na stronę w trakcie mojej nieobecności. Kancelarię miałam z głowy. Pozostały moje własne rozterki.
- Jak widzisz ogarnęła mnie taka euforia z tego powodu, że nie mogę wydusić z siebie słowa – odpowiedziałam Krzyśkowi z ironią. Było we mnie tyle emocji, że sama nie wiedziałam, która jest prawdziwa i co właściwie czuję – Mam takie poczucie, że to jest trochę przeciwko Dominikowi.
- Zgłupiałaś. Skopałbym Ci tyłek za to całe marudzenie, ale muszę spadać do kancelarii. Wstawaj i zacznij się pakować. Jedź tam, realizuj swoją pasję i nie rób po prostu nic głupiego. Widzimy się rano, gdy będziesz mi podrzucała tę bestię – wskazał na Goldena, po czym pożegnaliśmy się i wyszedł.
Wyciągnęłam spod łóżka ogromną walizkę i rozłożyłam ją na środku pokoju. W tle usłyszałam dzwoniący telefon.
- Hej, hej, właśnie wstałam i dzwonię! Co robisz? – Natalia.
- Wstałaś? Jest 14, kobieto! Ja siedzę i... patrzę na walizkę.
- Co robisz? – powtórzyła pytanie jakby nie dosłyszała.
- Na walizkę patrzę! – krzyknęłam – A Ty?
- Stoję przed sztalugą, bo pomyślałam, że Cię namaluję. Tak mnie naszło z rana.
- Druga po południu, dobre rano... – uśmiechnęłam się.
- O co chodzi z tą walizką? Wybierasz się gdzieś? – zdziwiła się. Przecież Natalia nic nie wiedziała o propozycji Leto. Szybko streściłam jej wydarzenia od naszego spotkania.
- Jazda! Trochę bym się bała jechać, wiesz jak to jest z muzykami, oni mają ostro nasrane w tych łbach, więc uważaj na niego, ale i tak jazda! – emocjonowała się - I co siedzisz nad tą walizką i pewnie nie wiesz co spakować, tak? Oj, Laura. Ty to jak dziecko. Ja jak wyjeżdżam, mam trzy zasady: ubrania, kosmetyki, prostownica - to akurat była prawda. Natalia miała falowane rude włosy, których nie znosiła. Jak chodziłyśmy do liceum prasowała je żelazkiem, żeby pozbyć się loków. Dziękowałam Bogu, że wynaleźli prostownicę – Także zastosuj się do mojej zasady, a poza tym bierz najlepszą bieliznę, kilka sukienek, szpilki weź, może będą lanserskie imprezy..., o aparacie i obiektywach nie zapomnij - zaczęła wymieniać.
- Natalia! Do cholery. Siedzę i się na nią gapię, bo nie wiem czy jechać! – krzyknęłam i po drugiej stronie odpowiedziała mi cisza – Natalia jesteś?
- Jestem, jestem, cały czas Cię maluję. Słuchaj. Zgadnij czego brakuje na tym rysunku? – spytała, jakby w ogóle nie słyszała tego co powiedziałam.
- Nie wiem, znając Ciebie to pewnie majtek – rzuciłam od niechcenia.
- O nie nie nie! Majtki są! Trochę krzywe wyszły, ale są. Brakuje mózgu! Masz w głowie wieeeeeelką dziurę! Co Ty wygadujesz znowu? Dostałaś taką propozycję, kancelaria poszła Ci na rękę. Nie ma odwrotu. W tej chwili wstajesz z tej podłogi, idziesz do szafy, wyjmujesz najlepsze ciuchy i pakujesz do walizki! – uniosła się – Wstałaś? Mówię do Ciebie! Wstawaj z tej podłogi, do cholery!
- Wstałam, wstałam... – westchnęłam i posłusznie wykonałam jej polecenie, wiedząc, że będzie krzyczeć dopóki nie nie dostanie potwierdzenia.
- Bardzo dobrze. To działaj. I zadzwoń jak już tam dolecisz. I nie bój się, jak Ci tam będzie źle to uciekniesz. Albo ja przylecę i Cię porwę. A teraz idę na śniadanioobiad! – roześmiała się i się pożegnałyśmy. Spojrzałam na szafę. Chyba trzeba będzie się wybrać na zakupy przed wylotem.

Ostatnimi dniami moje życie przypominało rollercoaster. Najpierw pełna dziwnych sytuacji wycieczka do Pragi, a teraz w ciągu dwóch dni wywracanie swojego życia do góry nogami. Potrzebowałam zebrać myśli i odnaleźć w sobie poczucie, że dobrze robię. Wzięłam długą kąpiel, włączyłam muzykę, do łazienki zabrałam ze sobą kieliszek czerwonego wina. Analizowałam sytuację na wszystkie możliwe sposoby tak długo, aż byłam w stanie się uśmiechnąć i przyznać wszystkim rację – Karolinie, ojcu, Natalii, Krzyśkowi... Uświadomiłam sobie ile przez te dwa dni zdążyłam wymyślić powodów, by nie móc jechać. A przecież w środku naprawdę tego chciałam, problemem był strach, który odczuwałam. Ten związany z przeszłością i ten związany z przyszłością. Trochę przerażała mnie wizja całodobowego przebywania z obcymi ludźmi, których nie znam i po których kompletnie nie wiem, czego się spodziewać. Na szczęście fascynowało mnie samo podróżowanie, koncerty, zwiedzanie nowych miejsc i możliwość spędzania całych dni z aparatem na szyi. Lauro, jedziesz tam. I od tej chwili masz się z tego cieszyć! – przemawiałam sobie do rozumu. Postanowiłam odstawić na bok wszystkie obawy i pozwolić na to, by rzeczywistość zweryfikowała się sama.
Chyba powinnam pić więcej tego wina, skoro tak wpływa na moje myślenie – uśmiechnęłam się wychodząc z łazienki i owinięta w ręcznik ruszyłam w stronę sypialni po telefon. Ostatnim krokiem dwudniowej walki ze sobą był telefon do Jareda i poinformowanie go o tym, że zgadzam się na wyjazd.
Nie, wróć. Że zgadzam się na wyjazd pod jednym warunkiem.

***

Muszę Wam powiedzieć, że poprawiałam ten rozdział, nie kłamiąc, około dziesięciu razy. To ile miał wersji, nie jestem w stanie zliczyć. Pomijając niektóre fragmenty, szło mi jak krew z nosa. Nie lubię takich 'przejściówek' i koniec. Dlatego cieszę się, że kolejny będzie już z... Finlandii ;D Choć Laurze akurat do śmiechu raczej nie będzie. Gratulacje i podziękowania dla tych, którzy dotrwali do końca, jesteście wielcy ;) ;*

25 komentarzy:

  1. Yeah! Pojedzie!
    "Trochę bym się bała jechać, wiesz jak to jest z muzykami, oni mają ostro nasrane w tych łbach, więc uważaj na niego, ale i tak jazda!" haha. Uwielbiam Natalię ;D i te jej poranki o 14 xD
    Dziękuję za rozdział, zdziwiłam się jak zobaczyłam, że jest już nowy ;) i dziękuję, że dodajesz je tak szybko ;)
    LadyBird

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne : ) jestem straaasznie ciekawa, jaki Laura postawi warunek Jaredowi. zakładam, że się zgodzi? :>
    no nic, rozdział świetny - jak każdy. kocham twoje opowiadanie i mam nadzieję, że będziesz jeszcze długo pisać : ) / change-yourself

    OdpowiedzUsuń
  3. A! jeszcze nie dodałam, że to Ty jesteś wielka ;)
    LadyBird

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ Kochanie, to Ty jesteś wielka! Po rozdziale nawet nie widać, że się nad nim tak męczyłaś, bo jest świetny. Oh, i moja kochana postać Natalii. <3 (w ogóle to prywatnie mam koleżankę też Natalkę i one obie są takie do siebie podobne.. :D) Również postać Krzyśka bardzo mi przypadła do gustu. Potrafisz tak wykreować wszystkie swoje postacie, że każdą z osobna wręcz uwielbiam. :)
    Cieszę się, że Laura się zdecydowała pojechać. W sumie, wiedziałam od początku, że się zgodzi, ale potrzebne mi było Twoje potwierdzenie. :D
    Cholera, z każdym rozdziałem porywasz mnie co raz bardziej, naprawdę potrafisz niesamowicie oczarować czytelnika i sprawić, że wszyscy krzyczą o więcej! Naprawdę chylę Ci czoła. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mam wrazenie, ze moglabys napisac piec linijek a i tak bym sie zachwycala :D co oczywiscie nie znaczy, ze masz tak malo pisac! podoba mi sie bardzo laura, jej charakter, nawet jej niezdecydowanie. dialogi sa swietnie, postac karoliny tez zdecydowanie na plus (moja imienniczka, wiec tym bardziej ja lubie :)). ogolem podoba mi sie, mimo ze taka 'przejsciowka' jak to okreslilas, to naprawde lubie to. masz talent do przerywania w najlepszych momentach :D zycze duzo duzo weny, mnostwo wolnego czasu i czego ci tam jeszcze potrzeba :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ajjjj, nie karolina, tylko natalia! co nie zmienia faktu, ze lubie karoline :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite jest to, w jakim tempie dodajesz te rozdziały. Podziwiam, podziwiam ;)
    I naprawdę nie widać, że pisanie tego rozdziału Ci nie szło. Jest świetny, jak zwykle! ;)
    Ciekawe, że tak wszystko idealnie się ułożyło, żeby Laura mogła w końcu podjąć tę decyzję z czystym sumieniem (aach, gdyby tak było w życiu) ;)
    No i w końcu Laura się zgodzi na ten wyjazd. Ciekawa tylko jestem jaki to warunek chce postawić Panu Leto - dla którego chyba nie ma rzeczy niemożliwych ;P
    Ale nadal fascynuje mnie ten Dominik. Mam nadzieję, że długo nie każesz mi czekać na jakieś informacje o tym tajemniczym mężczyźnie z życia Laury ;)
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Yeeah! Zgodziła się : D. Uparta z niej dziewczyna, nie ma co. Jeśliby nie pojechała, na pewno potem by tego żałowała. Z drugiej strony i młody Leto jest uparty. Się 'dobrali'...
    Już się nie mogę doczekać ich wspólnej trasy. Coś mi się zdaje, że będzie się dziać... : D.
    Ty to zawsze coś wymyślisz ^^.
    Hmm... I co to za warunek ?
    Myślę, myślę, może coś wymyślę : D.
    Pozdrawiam ; **

    OdpowiedzUsuń
  9. No nareszcie tam pojedzie ! Dlaczego, jak zawsze przerwałaś w tym momencie. Nie mogłaś już napisać jaki to warunek ? Jesteś bez serca. Spać, nie będę mogła dopóki nie dowiem się jaki to warunek. Pisz szybko. theattack.blog.onet.pl
    by. Hurricane;*

    OdpowiedzUsuń
  10. o, jest rozdział. nawet nie pamiętam już ile razy dzisiaj tu wchodziłam z nadzieją na nowy rozdział. jestem ciekawa jaki to Laura warunek wymyśliła. i kurde nie mogę się doczekać ich trasy razem. będzie fantastycznie, znając Twoje pomysły. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy Ty miałaś jakieś wątpliwości, że czytając kolejną notkę nie dotrwamy do końca, czy mi się tylko tak wydaje?
    Rozdział jak zawsze mnie zachwycił, ale chyba już wiesz, że tzw. przejściówki i odniesienia do przeszłości głównej bohaterki są tym co tygryski lubią najbardziej:)) Rozmowa Laury z siostrą jest przekomiczna i to co mi się w niej najbardziej podobało to to, że pomimo dogryzania sobie nawzajem wydają się być ze sobą bardzo zżyte. Poza tym ich odmienne charaktery nadają ich siostrzanej relacji dużo prawdziwości. Kolejnym fragmentem, który mnie zaczarował jest rozmowa Laury z Natalią. Ubóstwiam takie zakręcone osoby, które jednym słowem naturalnie potrafią poprawić człowiekowi humor. Jared... jak sama go określiłaś temat- rzeka... nie tylko w realu, ale i w twoim opowiadaniu. Przeraża mnie mogę to Tobie szczerze powiedzieć... i nie wiem co bardziej mnie zadziwia: to, że ma takie znajomości i siłę przebicia, czy to, że tak bardzo zależy mu na tym, aby Laura uczestniczyła w trasie 30 seconds to mars. Zastanawia mnie też jego determinacja i upór z jakim dąży do wyznaczonego celu. Głównym pytaniem, które sobie teraz zadaję to: czy zależy mu na bliskości Laury, bo się nią zauroczył, czy dlatego, że może przy niej być sobą i nie musi nosić maski oraz grać roli przypisanej do bycia "szefem" 30stm i "bóstwem" J.Leto. No i znowu się rozpisałam:DDD Obiecuję, że następne komentarze będą krótsze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszyscy:
    Jesteście niesamowici (albo raczej niesamowite, jeśli jest tu osobnik męski to się przyznać ;D). Wiecie jakie miałam podejście do tego rozdziału, więc podejrzewałam, że połowa przez niego nie przebrnie, a Wy nie dość, że przebrnęłyście, to podoba się Wam, zauważacie szczegóły, zachwycacie się postaciami, dialogami i czekacie na więcej - to jest piękne - DZIĘKUJĘ !
    Muszę Was zmartwić - o postawionym przez Laurę warunku prawdopodobnie nie dowiecie się zbyt szybko, zresztą to nie jest akurat ważny element opowiadania ;)
    Dodawanie rozdziałów - póki mogę będzie częste, z uwagi na to, że są one ze sobą ściśle powiązane i duże odstępy czasowe mogą 'zaburzyć' scalanie faktów i zrozumienie całości ;P
    Jestem zachwycona Waszymi analizami. To jest cudowne uczucie wiedzieć, że opowiadanie jest czytane nie tylko po to, by je przeczytać, ale że myślicie nad nim, próbujecie poznać postaci, zrozumieć je, znaleźć odpowiedzi. Dla mnie to jest największa nagroda, naprawdę.

    Każdemu z osobna chciałabym coś odpisać, ale nie jest to możliwe, więc: raz jeszcze Anonimowi i Nieanonimowi - dziękuję PRZEOGROMNIE! Mam nadzieje, że Was nie zawiodę!

    I jedno personalne: Drama Queen - żaden komentarz nie jest dla mnie za długi, więc rozpisuj się do woli! ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Boskie jak zawsze :). Fajnie, ze Laura sie zgodzila, cos czuje, ze bd ciekawie xd hihi, wielki powrot Steve'a xdd tomo sie ucieszy ;d

    OdpowiedzUsuń
  14. Hura zgodziła się ! Ale jaki to warunek ? tego jestem baardzo ciekawa. ; )) Mam nadzieje, że szybko dodasz nn. Proszę zajrzyj do mnie never-changes.blogspot.com
    Escape;*

    OdpowiedzUsuń
  15. co raz bardziej podoba mi się sposób w jaki przedstawiasz Jareda . ;D w ogóle mam wrażenie , że coraz bardziej się w to wszystko wkręcam . :D a poza tym Twoje opowiadanie zawsze napaja mnie pozytywną energią . :)

    OdpowiedzUsuń
  16. poranki o 14 :D wiem coś o tym:D hehe:D nie ma to jak porządnie się wyspać:D a tak wracając do Laury to fajnie, że jedzie!!:D jestem ciekawa co za warunek wymyśliła:D czekam na nn:****
    inna^^

    OdpowiedzUsuń
  17. No i już jest :D
    http://lost-our-fate.blogspot.com/
    Zapraszam!!! a i dodaje cię do linków ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. pod jakim warunkiem? :D
    kurde, niech już jedzie do nich, bo strasznie stęskniłam się za tekstami Tomo i oczywiście za Jaredem, który znając życie i blogi coś narobi, czyż nie? xD
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. www.jared--leto.blog.onet.pl nowa część :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dopiero teraz przeczytałam. Czekam na więcej, bo rozbudziłaś mój apetyt!:) Ciekawa jestem co to za warunek?! Poranki w godzinach popołudniowych? Jej, jak ja za tym tęsknię!;| Super, że w końcu się zdecydowała. Bardzo podoba mi się wstęp z tym snem, w którym pojawia się i Marcel i Jared i ten tajemniczy Dominik. Już nie mogę się doczekać dalszej części, tak jak napisałam już na samym początku!

    Tymczasem zapraszam do siebie:) http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
    Rozdział numer dwanaście:)

    Stronger:)

    OdpowiedzUsuń
  21. haha xD wiedziałam że ten komentarz taki jakiś krótki wyszedł ;D no ale już nadrabiam ;D Paul zaplusował ;D nie ma co ;D i czyżby Karolinie tak zawrócił w głowie że chce do niego jechać? ;D no to się porobiło ;D niech jedzie! ;D a jak Paul jej złamie serce to go dorwę! Haha xD nie mam pojęcia jak, ale coś się wymyśli;*
    no i będzie ciekawie z tym wątkiem z ustreamem ;D nie mogę się doczekać;*
    inna^^

    OdpowiedzUsuń
  22. Stronger - jeśli to czytasz, to chcę Ci powiedzieć, że nie mogę dodać u Ciebie komentarza ;( Tzn. normalnie piszę, klikam 'wyślij', a on się nie pojawia! (sprawdzałam to naście razy :/).
    Odnośnie snu w moim rozdziale - uwielbiam Cię za to, że zwróciłaś na to uwagę! :)

    Inna - nie chodzi o to, ze komentarz krótki, tylko że... niepełnowartościowy ;D jak mogłaś nie zauważyć telefonu od Paula, którego tak się domagałaś ;)

    Katy - tym 'wielki powrót Steve'a' wywoałaś u mnie taki uśmiech ;D tak, myślę że Tomo się ucieszy ;P

    Anja - co do pozytywnej energii, nie wiem czy zawsze będę w stanie Cię nią napawać z uwagi na kolejne wydarzenia, ale może nie będzie tak źle.

    honest - czy Jared coś narobi, trudno powiedzieć ;D coś się na pewno będzie działo i postaram się, żeby nie było to nudne :)

    UFF!
    chciałam Wam wszystkim odpisać, trochę na szybko, bo muszę biec, więc dodam tylko, że w kolejnym rozdziale nie będzie nic na temat warunku, jaki Laura postawiła Jaredowi, ha ha, jestem okropna! (a tak poważnie, jak już pisałam, to nie jest aż tak istotne, to później będzie). będą się za to inne ciekawe rzeczy działy ;D

    OdpowiedzUsuń
  23. obojętnie co byś napisała i tak to na mnie pozytywnie wpłynie . ;D

    http://this-hurricane.blog.onet.pl/ 30 . ! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. nowy rozdział na change-yourself : )

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak jak prosiłaś informuje o pierwszym rozdziale :)
    Zapraszam: http://lost-our-fate.blogspot.com/
    Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń