- Jared, Jared! Tutaj! – zaczęłam trzepotać dłońmi parodiując rozwrzeszczane fanki, które przez ostatnie 15 minut tuż przed wejściem na lotnisko oblepiały chłopaków. Dotarliśmy na nie dosyć szybko i mieliśmy sporo czasu do odprawy. Zrobiłam im trochę zdjęć, po czym usiadłam pod ścianą i wysłałam kilka wiadomości dając znać bliskim, że żyję i mam się nienajgorzej. Na szczęście nie musiałam kłamać. Po nieciekawym początku spodziewałam się, że atmosfera nie będzie należała do najsympatyczniejszych. Jednak droga z hotelu na lotnisko, którą spędziliśmy w busie uświadomiła mi, że poranna kłótnia wszystkim wyszła na dobre. Chłopaki zachowywali się jakby nic się nie wydarzyło, ja też wolałam nie wracać do tego tematu. Wprawdzie Shannon ewidentnie trzymał mnie na dystans i daleko mu było do sposobu, w jaki traktował mnie Braxton czy Tomo, ale zreflektował się propozycją wspólnie spędzonego wieczoru, podczas którego mieliśmy przepić moje pieniądze. Sprzeciwy z mojej strony na nic się zdały. Zostałam przegłosowana przez pięciu mężczyzn i jedną kobietę. Właściwie był to całkiem niegłupi pomysł – oni poznają mnie, ja poznam ich.
Jared podpierając się o moje kolano usiadł na podłodze obok mnie.
– Oh, Jared Leto mnie dotknął, już nigdy nie umyję tej nogi! Wiem! Najlepiej ją sobie odetnę i oprawię w ramkę!
- Ty to naprawdę jesteś stuknięta... – oparł głowę o ścianę, wyglądał na zmęczonego.
- Mówiłam Ci wtedy przez telefon, że wiele ryzykujesz zabierając mnie ze sobą, tak? Mówiłam. To co, chcesz już mnie odesłać z powrotem do Polski? – spytałam kładąc głowę na zgiętych kolanach i spoglądając w jego stronę.
- A ja powiedziałem wtedy, że jestem w stanie to ryzyko podjąć, tak? Powiedziałem. I zdania nie zmieniłem. Więc ani mi się śni gdziekolwiek Cię odsyłać. Przyda nam się taka wariatka – puścił mi oko i trącił swoim ramieniem o moje.
- Właściwie dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego tu jestem? Dlaczego wpadłeś na ten pomysł? Dlaczego podjąłeś to ryzyko? – wyliczałam bawiąc się sznurówkami.
- Jesteś tu z prostego powodu. Potrzebowaliśmy kogoś takiego jak Ty. I ubiegając Twoje wtrącenie, że mogliśmy wziąć kogoś innego. Pewnie, że mogliśmy. Mogłem zadzwonić do co najmniej kilku fotografów, których znam dobrze i mam pewność, że by mnie nie zawiedli. Michael przyszedł do mnie powiedzieć, że musi wracać do Stanów jeszcze w Pradze, rano po imprezie w Operze. Miałem już dzwonić do mojego znajomego, kiedy wchodząc w ostatnio wybierane numery zobaczyłem szereg nieznanych mi cyfr. Ten numer, pod który w parku dzwoniłaś do swojej siostry. Wtedy przypomniałem sobie naszą rozmowę nad rzeką i to jak powiedziałaś, że wierzysz w to, że nic nie dzieje się bez powodu i że wszystko w życiu ma sens. Pomyślałem, że może wyjazd Michaela i poznanie Ciebie zbiegły się w czasie nie bez przyczyny. I że może to stało się po coś.
- Chcesz powiedzieć, że mój słowotok na ulicy, Twój atak złości w bramie, zderzenie z rowerem, szpital i zepsuty aparat były nam przeznaczone? – roześmiałam się – Ciekawa teoria. Trochę naiwna i naciągana, ale ciekawa.
Pokiwał lekko głową nic nie odpowiadając. Podciągnął swoje nogi, oparł na kolanach jedno przedramię i położył na nim swoją głowę tak, że znajdowała się naprzeciwko mojej.
- Masz zielone oczy? – zapytał zsuwając na chwilę swoje okulary.
- Zielone kocie oczy, tak samo jak Ty... – zanuciłam po polsku.
- Hę? – wydał z siebie dźwięk sygnalizujący, że nie zrozumiał.
- To fragment piosenki polskiego zespołu: Czas poplątał kroki, jest łagodny i beztroski, ma zielone kocie oczy, tak samo jak Ty* – przetłumaczyłam kawałek – Tak mi się to skojarzyło, kiedy zapytałeś o kolor.
- To jakie są?
- Teraz to raczej szaroniebieskie, bo jestem zmęczona. Kiedy jestem naprawdę zła robią się grafitowe. Lubię, gdy są zielone, przy silnych emocjach. Najbardziej zielone są kiedy płaczę albo gdy jestem szczęśliwa.
- Czy nawet kolor Twoich oczu nie może być normalny? Ciekawe. A moje są po prostu niebieskie! – roześmiał się.
- Po prostu niebieskie, a i tak podobno szaleje na ich punkcie połowa kobiet na tej ziemi – oparłam się o ścianę rozprostowując nogi.
- Tylko połowa? – udawał zawiedzionego – Mam nadzieje, że jesteś wśród niej.
- Pff! – wydałam z siebie ironiczne westchnięcie – Widzę, że skromność to dominująca cecha Twojego charakteru.
- Mam też wiele innych zalet. Zacząć wymieniać?
- Poczekaj, coś się chyba stało – zignorowałam jego wypowiedź spoglądając na Emmę, która znajdowała się kilkanaście metrów od nas. Skierował wzrok najpierw na nią a potem na mnie marszcząc brwi – Zobacz, coś jest nie tak, Emma jest zdenerwowana – wyjaśniłam.
- Nie zmieniaj tematu! – uśmiechnął się – Wszystko jest w porządku. Emma jak zawsze ma milion spraw do ogarnięcia, zawsze tak wygląda.
- Nie sądzę... – odpowiedziałam i już miałam wyjaśniać swoje obserwacje, gdy obiekt naszej rozmowy do nas podszedł.
- Idziemy na odprawę? – zapytał Jared do zbliżającej się Emmy.
- Nigdzie nie idziemy. Jest problem z samolotem. Lot będzie opóźniony – powiedziała spokojnie nie kryjąc niezadowolenia – Podobno mamy przynajmniej trzy godziny.
- Co takiego? – krzyknął wstając – Przecież mamy umówiony wywiad o 18!
Podniosłam się z podłogi i stanęłam obok nich.
- Co się dzieje? – podeszła do nas reszta zespołu.
- Jakaś niegroźna awaria samolotu. Macie wolne, idźcie coś zjeść. Dam Wam znać jak będzie czas wylotu. Pójdę jeszcze, może dowiem się czegoś więcej – powiedziała Emma do wszystkich zgromadzonych i zostawiła nas samych.
- Do cholery! Przecież mamy swoje terminy, nie ma wcześniejszego lotu? – Jared zdecydowanie nie był zadowolony.
- Stary wyluzuj, przesuniemy wywiad – Tomo klepnął go w plecy, na co Jared zmierzył tylko go wzrokiem.
- Przepraszam, mogę prosić o autograf i zdjęcie? – podeszła do nas młoda dziewczyna z kawałkiem kartki papieru kierując swoje słowa do wokalisty. Ten nawet na nią nie spojrzał – Jared? Czy mogę prosić o zdjęcie?
- Idę to załatwić – ruszył lekko potrącając dziewczynę, która stanęła jak wryta – Nie będę tu siedział trzy godziny!
- My chętnie zrobimy sobie z Tobą zdjęcie – Tomo próbował ratować sytuację z fanką obejmując ją ramieniem i podając mi jej aparat. Widziałam kątem oka jak Jared przedziera się gdzieś przez grupki stojących ludzi i podchodzi do okienka z informacją nerwowo gestykulując do siedzącej w nim kobiety.
- Proszę – zrobiłam zdjęcie i oddałam aparat dziewczynie, która chyba nie do końca była zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale podziękowała i zostawiła nas samych.
- A ten frustrat co robi? – zapytałam spoglądając w kierunku, w którym znajdował się Jared.
- Przywyknij. Jak coś nie idzie po jego myśli to lepiej nie wchodzić mu w drogę – wyjaśnił Tim.
- Chyba, że jesteś jego starszym bratem! – rzucił Shannon i ruszył w stronę Jareda. Odwracając się do nas dodał – Idźcie coś zjeść, zaraz do Was dołączymy.
Popatrzyłam na chłopaków zdezorientowana, oni jednak byli niewzruszeni sytuacją i jak gdyby nigdy nic zaczęli kierować się do restauracji. Podążając za nimi widziałam tylko jak Shannon podchodzi do Jareda, odciąga go od okienka i łapiąc go na przedramiona coś próbuje mu tłumaczyć. Młodszy Leto miał wyrytą na twarzy wściekłość.
- Witamy w naszym świecie! Chodź! – Braxton pociągnął mnie na rękę.
Usiedliśmy wszyscy przy jednym stoliku. Wzięłam kolejną kawę nie mogąc się zdecydować na jedzenie, inni czekali na swój posiłek.
Po chwili kelnerka podała talerze.
- Nie jesz? Możesz wziąć trochę ode mnie – Braxton podsunął mi swój talerz.
- Laura oddała wszystkie pieniądze Shannonowi i teraz stać ją jedynie na kawę – powiedział Tomo zaglądając do mojego kubka.
- Dziękuję, nie jestem głodna – odsunęłam talerz Braxtona.
- Nie jadłaś śniadania, masz zjeść obiad. W tej chwili. Nie chcemy żebyś nam tu zeszła – Milicevic grzebał widelcem w swoim posiłku.
- Dobrze, zaraz cos sobie zamówię. Tato! – roześmiałam się i wstałam. Dlatego właśnie uwielbiałam swoją warszawską dorosłość. Nikt nie stał nade mną pilnując mojego jedzenia, nikt nie czepiał się o to, że potrafię przeżyć cały dzień o pięciu kawach i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń do tego, że przez cały tydzień mogę jeść tylko budyń czekoladowy albo marchewki, bo akurat na to mam ochotę.
Poprosiłam o sałatkę grecką i wracając zobaczyłam zbliżających się do stolika braci Leto.
- Nie będziesz odstawiał szopek na lotnisku – Shannon mówił do Jareda przez zęby – Nie potrzebujemy kłopotów.
- Daj spokój. Może udałoby się coś wskórać! – wokalista nie dawał za wygraną.
Oparłam się o krzesło przysłuchując się rozmowie.
- Co się tak patrzysz? – zwrócił się do mnie w sposób, któremu daleko było do uprzejmości.
- Zastanawiam się czy już Ci przeszło. Nakrzyczałeś na kogoś, lepiej? Czy sam zabrałeś się za naprawianie samolotu? – prychnęłam.
- Bardzo śmieszne. Nic nie rozumiesz. Mamy swoje zobowiązania, a oni tak po prostu przesuwają lot.
- Nie nazwałabym tego tak po prostu. Lepiej chyba się spóźnić niż nie dolecieć w ogóle, nie sądzisz? Siadaj tu i odpuść. Nic nie zmienisz – zajęłam krzesło, drugie podstawiłam Jaredowi, z którego twarzy wciąż nie schodziło niezadowolenie. Tylko westchnął, ale posłusznie spełnił moją prośbę opierając łokcie na stoliku. Spojrzał na mnie i przewracając oczami pokazał mi język. Jak dziecko – pomyślałam.
W międzyczasie dołączyła do nas Emma, dostawiając sobie krzesło. Po chwili kelnerka przyniosła moje zamówienie.
- Błagam, tylko nie mów, że jesteś wegetarianką! – Tomo spojrzał na mój talerz.
- Nie jestem. A czemu miałabym być? – zdziwiłam się.
- Temu – wskazał palcem na moją sałatkę – Poza tym Jared też nie jada mięsa - wokalista pokiwał głową zabierając z mojego talerza kawałek sałaty.
- I? – zrobiłam zdziwioną minę - Co w związku z tym? – roześmiałam się - Jared robi awantury niewinnym pracownikom lotniska a ja nie. Jared ma penisa, to ja też mam go mieć? Nie wydaje mi się – odpowiedziałam wygrzebując z sałatki oliwki.
Młodszy Leto prawie się zakrztusił przeżuwaną właśnie zieleniną a Emma zachichotała pod nosem.
- W sumie to pewności nie mamy. Tomo zwraca się do Ciebie przecież jak do mężczyzny – Braxton się roześmiał.
- I awanturę też umiesz zrobić. Może nie na lotnisku, ale umiesz! – a jednak, Jared musiał mi wypomnieć poranek.
- Chodzi o to, że dziwnym trafem, przy moim bracie trzy czwarte kobiet nagle deklaruje, że od urodzenia są wegetariankami – wyjaśnił Shannon.
- Niech sobie deklarują co chcą. Niezbyt często, ale jadam mięso i nie planuję tego zmieniać – machnęłam widelcem.
- A widziałaś kiedyś jak zabijają krowę, żebyś Ty mogła zjeść to swoje mięso? – Jared spojrzał na mnie.
- Nie, ale widziałam jak patroszą świnię. Na własne oczy.
- Co? – wszyscy krzyknęli chórem.
- Mam dziadków na wsi. Jako dziecko spędzałam u nich każde wakacje. Na przykład co sobotę zabijało się kurę na niedzielny rosół. Potem babcia pół dnia siedziała w piwnicy i skubała tę kurę z piór, strasznie to śmierdziało. Raz dziadek źle odrąbał takiej kurze łeb i biegała po całym podwórku bez tego łba, a za nią mój dziadek z siekierą – roześmiałam się wracając wspomnieniami do tego widoku, wszyscy się skrzywili – No dobra, to akurat było trochę straszne.
- Jesteś bez serca! – Jared pokręcił głową z dezaprobatą.
- Przepraszam, przecież ja tych zwierząt nie zabijam. Na wsi to jest zupełnie normalne. Tam się tak żyje. Z tego, co sam sobie zasadzisz i wyhodujesz. I nikt nie uważa tego za bezduszne. Taka tradycja i podporządkowanie swojego życia naturze. Oczywiście teraz już z uwagi na postępy cywilizacji nieco się to zmieniło – wyjaśniłam.
- I bardzo dobrze – Jared uniósł dłoń do góry.
- Mniejsza o to – skwitowałam. Historia z kurą chyba im się nie spodobała. Widząc ich zniesmaczone miny zmieniłam temat - Emma a gdzie my właściwie teraz lecimy? – zapytałam kierując słowa do blondynki.
- Laura, Ty się chyba dogadasz się z Shannonem - roześmiała się – On też nigdy nie wie gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy.
- Jakbyś w ciągu jednego tygodnia zmieniała miejsce pobytu siedem razy też byś nie wiedziała – odpowiedział nabijając na widelec makaron.
- E, no o ile się nie mylę to Emma zmienia te miejsca pobytu razem z Wami, nie? I chyba ona to ogarnia – uśmiechnęłam się.
- Shannonowi jak zwykle to umknęło – wlepiła w niego oczy, po czym skierowała wzrok na mnie - Lecimy do Oslo, do Norwegii – wyjaśniła Emma – Wieczorem obgadamy sobie całą trasę.
- Co? – zdziwiłam się – Jared nic nie mówił, że będziemy w Norwegii! – spojrzałam na niego zszokowana, na co on tylko bezradnie wzruszył ramionami wciąż angażując się w wyjadanie mojej sałaty.
- A no będziemy, będziemy... Stevenson, musisz się chyba w końcu zapoznać z harmonogramem trasy – Tomo stuknął mnie w ramię.
- Stevenson to musi przede wszystkim teraz gdzieś zadzwonić – powiedziałam wstając od stolika – Przepraszam Was na chwilę. Pilnujcie kawy, zaraz wracam.
Odeszłam kilka metrów i wybrałam numer. Odbierz proszę, odbierz...
- Halo? – usłyszałam w słuchawce niepewny męski głos.
- Zgadnij gdzie jestem i zagadnij gdzie będę jutro! – krzyknęłam radośnie, po czym nie czekając na reakcję dodałam – Jak wszystko dobrze pójdzie to już dzisiaj będę w Oslo! Także rezerwuj jutro dla mnie czas. Jak dotrę na miejsce to wyślę Ci namiary na hotel.
- Jak to? – mój rozmówca był wyraźnie zaskoczony.
- Tak to. Widzimy się jutro, cokolwiek by się nie działo – odpowiedziałam
- Pewnie... Wieki Cię nie widziałem...
- Stęskniłeś się, co? Jesteśmy w kontakcie. Musze kończyć! – powiedziałam widząc wstających od stolika moich towarzyszy podróży.
Opierając się o ścianę uśmiechnęłam się do siebie na myśl o spotkaniu. Przyłożyłam telefon do klatki piersiowej i liczyłam w myślach, ile to już lat minęło...
* fragment utworu Comy 100 tysięcy jednakowych miast
***
Jak obiecałam, tak zrobiłam. Pierwszy raz chyba miałam takie opory przed publikacją, ale pomyślałam, że im szybciej pojawi się ten rozdział, tym szybciej będą mogły się pojawić kolejne.
Do wszystkich sceptyków i niedowiarków ;) Motyw z kolorem oczu i historia z kurą oparte są na faktach – co więcej, są to wątki wręcz autobiograficzne ;D
Zaszła mała zmiana w profilu i pierwszej notce Od Autora – możecie zajrzeć.
Na potrzeby tego bloga założyłam gadu, także jeśli ktoś woli być powiadamiany tą drogą, to może się odezwać. Oto numer: 35173190
PS W rozdziale 20 przeszliście samych siebie – liczbą wejść, komentarzy, miłych słów, uwag i wywoływania radości u mnie. Coś niesamowitego.
Koniec ogłoszeń parafialnych ;) Do następnego!
I trzymajcie kciuki – przede mną 12 godzin na nogach po nieprzespanej nocy. Życie jest piękne ;)
Jakim cudem nikt jeszcze nie skomentowal? ;O Dobra, niewazne. Co do tego rozdzialu... Kocham Cie. Chyba nie ja jedna. ;P
OdpowiedzUsuńto już dwie osoby , które Cię kochają . :D
OdpowiedzUsuńzaintrygowałaś mnie końcówką , akcja w opowiadaniu jest tak zaskakująca i tajemnicza , że nawet nie wiem czego mam się spodziewać . ;DD
trzy, hehe! :D
OdpowiedzUsuńświetne. omg, jak Ty to wymyślasz? :P
daj już następny, bo wooooow. nie mogę się doczekać.
cztery : )!
OdpowiedzUsuńja nie jem mięsa osiem lat i żyję! : D. i to nie przez Jarka : D. to znaczy - podejrzewają u mnie cukrzycę, mam tarczycę i cholesterol jak u osiemdziesięciolatki, ale jeszcze jakoś ciągnę XD.
rozdział standardowo świetny, ale Laura mogłaby już stać się nieco milsza. i podobało mi się to jak Jarek powiedział jej dlaczego ją ze sobą zabrał, to było urocze : )
podziwiam cię za te rozdziały, jak ty to robisz, że każdy jest niesamowity, niepowtarzalny i orginalny? : *
Dzięki Ci za to opowiadanie! : *
Kochamy Cię!
pięć :D
OdpowiedzUsuńZ tymi oczami to naprawdę? ;) Fajnie mieć takie oczy ;P
Zaciekawiłaś mnie tym zakończeniem. Kto tam czeka na Laurę? Brat? Przyjaciel? Potajemny kochanek? ;P dobra, z kochankiem to przesadziłam ;)
Rozdział świetny. Nawet nie wiesz z jaką niecierpliwością wyczekuje każdej nowej notki na Twoim blogu ;)
Życzę weny i dołączam się do osób, które Cię kochają, uwielbiają, podziwiają itd. ;D
LadyBird
SZEEŚĆ!!
OdpowiedzUsuńtak jeszcze na wstępie: vastige, mój mistrzu, OSIEM LAT?! będę brała z Ciebie przykład, bo do ósemki jeszcze trochę mi brakuje :)
Co do rozdziału- historia z kurą jest mistrzowska. Oczy- też chciałabym takie mieć. Jared jak zwykle swoim wybuchem złości chyba chce sobie uświadomić, że na jego zawołanie zatrzyma się świat ;) No, ale widzę, że Laura już go nauczy porządku ;DD. Spotkanie- jestem bardzo ciekawa do kogo Laura dzwoniła.
I nawiasem mówiąc: strzela ironią na wszystkie strony ^^, ale mówi się, że od nienawiści do miłości, chociaż nienawiść Laury to taka ciut, ciut. Ale jak do miłości, to do miłości, ma tak być ;DD Pozdrawiam serdecznie, życzę powodzenia w tych 12 godzinach, trzymaj się.
Luiza
hipnozja.blog.onet.pl
No jak zwykle oszałamiający rozdział ; DD Kura biegająca bez głowy... uśmiałam się, jak tylko wyobraziłam sobie ich miny ;d I w ogóle kto to jest ? Co ? Do kogo ona dzwoni ?! jesteś straszna przerywając w tym otóż to momencie. Dodawaj szybko, bardzo proszę ;dd
OdpowiedzUsuńHurricane;*
Witam, Witam :)
OdpowiedzUsuńOd czego tu zacząć, jak zawsze niesamowity rozdział, jak zawsze zaskakujący i zakończony niedopowiedzeniem.
Bije Ci brawo i czekam na kolejne rozdziały. :)
Kasia
twoje opowiadanie rozwala mi system^^
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, że Laura jest taka... inna.
grey-eyed
Laura! Zacznij wreszcie normalnie chodzić spać i się odżywiać bo zaczynam się o Ciebie niepokoić! Wybacz gderanie w stylu cioci Pelagii ale zaczynam się martwić o Twoje zdrowie!;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle fantastyczny, gadka o penisie wywołała u mnie niekontrolowany atak śmiechu. Twoje opowiadanie zawsze poprawia mi humor i w ogóle jest cudowne! Przyłączam się do dziewcząt wyżej - kochamy Cię!^^
Stronger
nowy na we-will-fight.blog.onet.pl ^^
OdpowiedzUsuńgrey-eyed
historia z kurą: epicka! ;D u mojej babci kury bez głów nie biegają (foch) xD hehe ;D i z tym 'Jared ma penisa' też było dobre xD ja jestesm najbardziej ciekawa do kogo dzwoniła Laura? Ciekawe... ;D
OdpowiedzUsuńinna^^
Siema, siema, siema *__*.
OdpowiedzUsuńJak czytałam ten moment z biegającą kurą bez głowy, to się prawie posikałam ze śmiechu xD. Moi dziadkowie też mieszkają na wsi i 'widywałam' takie patroszenia, ale nigdy kura nie bawiła się w sprintera xDD.
Ach... Powiem Ci, że nie mogłam się doczekać rozdziału. I w sumie dalej nie moge się doczekać następnych części xD. Uwielbiam, wiem powtarzam sie, gadki Laury. Ona to czasami potrafi 'zgasić' :D. I zrobiłaś mi nieświadomie fajną niespodziankę. Właśnie jestem po egzaminie z części ścisłej i taki fajny od stres xD
Pozdrawiam ; * **
ha! dorwałam się do komputera, więc martwiącym się melduję, że żyję i mam się dobrze. dzień okazał się bardziej znośny niż przewidywałam. miałam również możliwość coś zjeść ;D
OdpowiedzUsuńchciałam tylko wyjaśnić (o 4 rano mi to umknęło ;P), że absolutnie nic nie mam do wegetarianizmu, a ten wątek i podejście Laury oraz Shannona są czystą fikcją, nie znajdującą odzwierciedlenia w moich przekonaniach ;)
kura... ona tylko raz bawiła się w sprintera, jak to ujęła Lingerer ;D generalnie pozostałe zwierzęta u mojej babci są całkiem normalne ;D
Laura... przecież ona w tym rozdziale była bardzo miła! co Wy, nie była miła? ;P ekhm, chyba muszę nad nią popracować ;)
wiem, że poza Lingerer jest tu kilka osób zdających egzaminy gimnazjalne - więc pozdrawiam i trzymam kciuki za wyniki!
ps chyba nigdy w życiu nie 'usłyszałam' jednego dnia tylu wyznań miłości ;D jesteście naprawdę niesamowite! a to odliczanie kolejności w komentarzach po prostu mnie rozwaliło ;) uśmiech od rana!
sadzilam, ze po beznadziejnie napisanych egzaminach gimn nic nie jest w stanie poprawic mi humoru, ale wlasnie tego dokonalas <3
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim moja uwage zwrocily swietne opisy, moglam sobie wszystko wyobrazic. wielki plus za to, bo bardzo fajnie sie czyta. masz niesamowite oczy laaaaa. historia z kura- zaczelam sie smiac do monitora, ale po zastanowieniu tak jak laura stwierdzilam, ze to jednak straszne, haha.
przeczytalam 'od autora' i chyba nie widze roznic z poprzednia wersja :D chyba ze chodzi o imie, jezeli tak, to ja wieeeeem!
milego popoludnia, nie wiem jak dasz rade po nieprzespanej nocy, w kazdym razie trzymaj sie tam jakos :*
k
to z kurą i świnią mnie rozwaliło, serio! ;D ja miałam identycznie, jeździłam do babci na wieś i zawsze kiedy zabijali świnię czy kurę na obiad/wesele, to siedziałam w domu i nie wychodziłam na podwórko, bo strasznie śmierdziało. okropność. -,-
OdpowiedzUsuńrozdział baaardzo przyjemny, coś czuję, że rozmówca nie jest zbytnio zadowolony z faktu, iż Laura jedzie do Oslo i chce się z Nim spotkać..
dodaj szybko następny! <3
do kogo ona dzwoniła?! O.O no kurde, też wszyscy wszystko komplikują, no xD i teraz jestem iście ciekawa co dalej *_*
OdpowiedzUsuńpodobał mi się fragment z odrąbaniem nogi i oprawieniem w ramkę, haha :D
real-chance
chora--wyobraznia
kochana jesteś wielka! poprawiłaś mi strasznie dzisiejszy humor :)
OdpowiedzUsuń"Jared ma penisa, to ja też mam go mieć?" kochana to uważam za tekst dnia, biorąc pod uwagę, ze w tym czasie sama jadłam mięso xD
strasznie jestem ciekawa do kogo dzwoniła, podejrzewam że ktoś będzie zazdrosny xD
Pozdrawiam ciepło
Już ci kiedyś pisałam,że uwielbiam to opowiadanie,czytam od 1 odcinka etc,ale myślałam,że przeoczyłaś mój komentarz,więc po prostu tylko czytałam.Cudne jest to opowiadanie ! I te pomysły ! Scena przy jedzeniu i ogólne zdenerwowanie Jareda musiało być wyśmienite :D
OdpowiedzUsuńI ciekawe z kim głowna bohaterka się spotka...
Co do mnie-data rozpoczęcia pisania nie ma nic do gadania w związku z fabułą ,coś ty.Miło mi słyszeć tak piękne słowa,naprawdę.Nie zdradzę tej otoczki,za którą się kryje stwierdzenie: prawda czy fikcja.Niektórzy mogą się domysleć,niektórzy nie...Zależy od człowieka.To,jak patrzy na świat,to jaką ma naturę i sposób myślenia.
Powiem Ci,że to co aktualnie umieszczam pisałam w 2009...2 lata temu.Aktualnie mam już prawie skończone 15.2 lata temu,jako smarkata 13 pisałam coś,co moim zdaniem-patrząc z perspektywy czasu-zadziwia samą mnie.ALe tak,masz rację.To ze mnie wypływa.jak cholerna gorąca woda ,która po męczącym dniu daje mi chwilę relaksu.
Pozdrawiam i również czekam na nowośc :)
where-is-your-god.blog.onet.pl
Cholerka,ale się 'mnie' napowtarzałam :D
OdpowiedzUsuńhttp://une-deux-trois-cinq.blogspot.com
OdpowiedzUsuńnowy blog, z zupełnie innym wątkiem .
jak będziesz miała czas to zapraszam . :)
Anja (this-hurricane) .
Anja nie zauważyłam, że masz zatwierdzanie komentarzy i dodałam dwa, bo myślałam, że ten pierwszy mi zjadło ;D także ten drugi skasuj (jeśli to odczytasz ;P)
OdpowiedzUsuńjak mogłaś przegapić me powiadomienie? :<
OdpowiedzUsuńale spoko, loko. wybaczam ;)
teraz także informuję ładnie, że na real-chance ukazał sie nowy rozdział :D
Honest ja ostatnio ciągle coś przegapiam, co doprowadza mnie do szału! :[
OdpowiedzUsuńteraz powiadomienie do mnie dotarło, zakodowałam to w swoim mózgu, przeczytam wkrótce :)
dobrze , skasuje . ;D
OdpowiedzUsuńodpowiadając na Twoje pytanie - na tym pierwszym blogu nadal na bieżąco będą pojawiać się rozdziały . :) o ile nie skończą mi się pomysły w uprzykrzaniu im życia . ;D
a co do przejścia na blog spot to onet , że tak powiem mnie wkur*wia . ;D przepraszam , ale mam dość tamtego portalu . a na blog spot zdecydowałam się dzięki Tobie . :D ;*
OdpowiedzUsuńooo, to miło :) ja sto lat temu miałam blog na onecie (wtedy blogspot nawet nie istniał jeszcze) i też nie mam dobrych wspomnień z nim.
OdpowiedzUsuńa blogspot lubię i polecam :) oby Ci się dobrze na nim blogowało ;P jakbyś miała z nim kłopoty (a czasami się pojawiają, nie jest idealny niestety) to daj znać :)
Oj tam,nie szkodzi.Naprawdę ! Różne rzeczy się ludziom zdarzają.Jak w ogóle do mnie trafiłaś ? :D
OdpowiedzUsuńMi podoba się również to,że główna bohaterka nie wskoczyła Jaredowi OD RAZU do łóżka.W innych opowiadaniach wszystko jest takie przewidywalne,że aż się czytać nie chce,bo wiadomo,że zaraz,np. ten wleci pod samochód,ta zgubiła gacie,czyli się przespali ze sobą i tak daaaalej,i tak daaaalej.A u ciebie nie i to jest zarąbiste :D
Wielu osobom-o dziwo !-podoba się to,co tworzę.Czasem mam wrażenie,że naprawdę w poprzednim życiu musiałam przeżyć jakiś zawód miłosny lub coś takiego...Moje inne 'zapiski' są tylko w jednej tematyce : miłość,ból,strach,smutek.Nie potrafię tego zmienić,za nic.Zawsze,gdy zaczynam pisać coś niby wesołego to po 1 zdaniu KONIEC.Nie wiem jak pisać z sensem i przelać wesołe uczucia.To chyba wynika z mojej osobowości.Tak,na pewno.
A no masz rację.Gdy coś piszę tak szybko,by się wyładować nie myślę,jak to będzie brzmiało...dopiero po chwili czytam i takie zdziwienie-Kurcze blade,to ja napisałam ?! taka nieświadomość jest zaskakująca.
A tam,nie liczy się ilość, a jakoś :D
Już nie wiem, który raz pisze ten komentarz- albo zapomnę kliknąć tego kodu na dole,albo wyłacze komputer.. No i zapomniałam połowy z tego co miałam powiedziec. Przede wszystkim to, że nareszcie mogę komentować wooow.
OdpowiedzUsuńKurczakowe sprawy- pamiętam jak babcia mi o tym opowiadała, wrrr nie mogłabym oskubywać kury, a co dopiero zabić...ale schabowe kocham. Zastanawiam się czy Jared wogole lubił kiedyś mięso...
Myślałam, że konflikt na lini Shannon i Laura jednak trochę potrwa,a tu już jest lepiej.
Ciekawe kim będzię ten tajemniczy on i mam nadzieje,że Jared będzię zazdrosny. Oj niby nie ma o co, ale chyba jeszcze nie zdażyło mi się czytać o zazdrosnym Leto.
Jego znamy z tych bulwersów... To zachowanie w stosunku do fanki Jaredowi czasami zdaża się w realu, może nie często, ale kiedyś widziałam jak zaprosił dziewczynę na scenę, a potem oblał wodą.
Połowa uważa go za świetego i super gościa, ale i on ma swoje wady/humoru. Chciałam coś jeszcze napisać o Tomo, ale wypadło mi z głowy.
U mnie nn.
na pewno jakieś się pojawią , nie jestem raczej dobra w tych sprawach . ;D z góry dziękuje . :D
OdpowiedzUsuńjak na razie jestem pod wrażeniem statystyk .
nie spodziewałam się , że są aż tak dokładne . ;D
ale i tak jestem zdania , że jest/będzie dużo lepiej niż na onecie . :>
Bardzo przypadło mi do gusty wyjaśnienie Jareda dlaczego akurat ona a nie ktokolwiek ze znanym mu fotografów :] a historyjka o zdobywaniu mięsa na wsi przy jedzeniu mnie rozłożyła na łopatki ha ha gdyby mi ktoś tak zaczął przy posiłku opowiadać to straciłabym apetyt przynajmniej na jeden cały dzień :P
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie rozdział 5 już jest :)
http://lost-in-our-fate.blogspot.com/
Anja statystyki na blogspocie są niesamowite, to fakt. czasami zastanawiam się, czy one nie kłamią ;> mnie na przykład w odbiorcach pojawiają się takie kraje, że trochę podejrzane mi się to wydaje (ostatnio jak zobaczyłam Stany Zjednoczone, to padłam :D).
OdpowiedzUsuńPablin, biegnę do Ciebie na nowy :) tylko sobie budyń zrobię ;D
Nawet nie wiesz jak uwielbiam to opowiadanie. Widzę, że Jared i Laura mają wiele wspólnego ;d. No i zaintrygowałaś mnie tym rozmówcą, któż to będzie ? ;d. czekam!
OdpowiedzUsuńBrawo, ciocia Pelagia jest szczęśliwa z tego powodu.:) Co do następnego odcinka to mam w głowie pomysł, który może mnie zmotywuje do pisania!:) Póki co, dzisiaj mnie naszło na zrobienie zakładki z bohaterami, zebrałam wszystko i zrobiłam małe biografie wraz ze zdjęciami. Więc jak masz ochotę to zajrzyj.:)
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam zdjęcie tej starszej pani to wiedziałam, że tak właśnie ma wyglądać pani Wilkinson.^^ Mam nadzieję,że nie obudziłaś nikogo w promieniu kilkudziesięciu metrów kwadratowych.;)
OdpowiedzUsuńA co do Annie, też mi się tak wydaje. Poszukam, może GŁĘBIEJ coś znajdę.;)
może , któryś z członków 30STM postanowił zobaczyć w jaki sposób ich tu przedstawiasz . ;D
OdpowiedzUsuńhahaha , tak , to było głupie , wiem , nie musisz tego pisać ;D - przynajmniej dostałam znak , że powinnam już leżeć w łóżku . :D późnym wieczorem zawsze mi trochę odbija . ;d przepraszam . ;D
Stronger - pani Wilkinson zyskała moją sympatię od samego początku, ale od momentu, gdy ją 'ujrzałam' jestem jej wielką fanką. przysięgam nie mogę cały czas ze śmiechu jak sobie przypomnę ten widok :D
OdpowiedzUsuńAnja - ha ha, mam to samo wieczorami, a szczególnie jak jestem przemęczona ;D jednakże Twój pomysł wywołał u mnie ogromny (u)śmiech ;D
dziewczyny, na poprawę nastroju jesteście najlepsze ;D :*
WTF na Marsa....
OdpowiedzUsuńMiałam przymusowy odwyk od kompa oraz neta przez niecały tydzień i widzę, że czytelniczki jak i sama autorka szaleją:DDDD
No dobra już nie marudzę, bo muszę nadrobić dwie notki:DDD Wiem, wiem powtarzam się, ale uwielbiam to opowiadanie i thank God, że zdecydowałaś się pisać tą historię:DD
Co do rozdziału 20:
akcja jak najbardziej mi się podoba:DDD Zdecydowanie Laury oraz jej poczucie własnej wartości i wewnętrzna charyzma jest tym co urzeka mnie w głównej bohaterce najbardziej. Przemowa jaką zafundowała braciom Leto jest niezastąpiona i z własnego doświadczenia wiem, że takie "akcje" bardziej zapadają w pamięć, niż krzyk i zdzielenie kogoś po twarzy. Podziwiam Laurę za tą neutralność w stosunku do zespołu. Nie traktuje ich jak gwiazdy, ale też nie skreśla ich dlatego, że są sławni. Dystans Shannona jest jak dla mnie zrozumiały... w świecie, gdzie jesteś mięsem armatnim dla fanów, dziennikarzy i fotografów nie ma miejsca na przyjaźnie z osobami nieznajomymi- tworzy się swoistą autarkię. Nie można ufać nikomu, ale po części zaczynasz czuć niedosyt i pragniesz oparcia w drugiej osobie. Zastanawia mnie postawa Jareda(nie pierwszy raz z resztą)skąd ta "dzika" chęć posiadania Laury przy sobie.
Odnosząc się do rozdziału 21 komizm zachowania przyszłej Pani prawnik w stosunku do wokalisty jest bezcenny... taki hmmm... po części infantylny, śmieszny, ale przede wszystkim ludzki. Co mnie zastanawia w tej notce to pokrętne tłumaczenia Leto odnośnie nawiązania współpracy właśnie z Polką, bo co to za wytłumaczenie: "Potrzebowaliśmy kogoś takiego jak Ty"... to znaczy, że kto potrzebował? Jared? Shannon? Braxton? Tomo? Emma? Cały zespół?... i ta wypowiedz o przeznaczeniu... hmmm... jak dla mnie to nie jest takie proste do wytłumaczenia. Wydaje mi się, że decyzja Szefa ma tutaj jakieś głębsze podłoże niż zwykłe przeznaczenie. Jay powinien ponadto panować nad nerwami.... szkoda mi tej biednej fanki, no ale można mu wybaczyć to tylko mały, czasami ograniczony umysłowo facet :DDD
Nie wiem czy tylko jest to moje zdanie, ale Laura ma bardzo duży wpływ na piosenkarza... akcja na lotnisku, gdzie praktycznie tylko Shannon odważył się iść do awanturującego się Jareda i potem komentarz bohaterki, jak dla mnie tworzy spójną całość. Wychodzi na to jak na razie, że tylko dwie osoby mogą powstrzymać ten chaos i destrukcję w jednym, która zwie się Jared Leto- niszczycielski demon z Marsa. Jednym zdaniem już na zakończenie czekam na następną notkę:DDD
Juhu! I o to właśnie chodziło! Mówisz, że cały czas jesteś na nogach co jest męczące. Ja się urodziłam zmęczona i zmęczona umrę ale dla tak pracowitych osób jak Ty należy się trochę uśmiechu i chwili relaksu.:)
OdpowiedzUsuńBtw. nowa wersja Anny już załadowana.;)
jestem zawsze do usług . ;D !
OdpowiedzUsuńmam plan doskonaly! przeczytam calosc w swieta albo jak beda matury ;}
OdpowiedzUsuńDrama Queen! Jak się cieszę, że wróciłaś! Już myślałam, że Cię gdzieś wywiało ;)
OdpowiedzUsuńMówisz, że autorka i czytelniczki szaleją? Też zaszalałaś z komentarzem, co cieszy mnie przeogromnie i już spieszę z odpowiedzią :)
Przede wszystkim cieszy mnie jak rozpracowujesz bohaterów i poza śledzeniem akcji, śledzisz to w jaki sposób ja ich kreuję - niesamowite to jest!
Infantylna Laura? Właśnie, chwilami zastanawiałam się dlaczego jeszcze nikt mi nie zarzucił, że z dwudziestopięcioletniej prawniczki robię rozwydrzoną chwilami nastolatkę? Prawdopodobnie będzie można to jeszcze zaobserwować, ale myślę, że dotychczasowe rozdziały już pokazały, że nie mamy do czynienia z dojrzałą i poważną osobą. A nawet jeśli Laura taka jest, to wciąż wychodzi z niej mała dziewczynka.
Co do Shannona, świetnie to odczytałaś! Gdybym miała czas i wierzyła w cierpliwość czytelników, to wszystkich bohaterów obdarzyłabym tym dystansem, który dla mnie jest naturalny, a dopiero potem powoli pozwalałbym na rodzącą się nić sympatii czy antypatii. Jednak tyle czasu nie mam ja a cierpliwości nie ma nikt, więc trafiło na biednego Shannona (u którego zresztą nie chodzi tylko o dystans, ale też troskę o brata).
Stosunek Laury do zespołu, to że traktuje ich w tak normalny sposób - o tym będzie w którymś rozdziale, możliwe, że już w kolejnym.
Jeśli chodzi o Wpływ Laury na Jareda (a także Jareda na Laurę) to... no właśnie :) To będzie dosyć istotny element tego opowiadania. Mam nadzieje, że go nie spierniczę ;)
Uff, tyle ode mnie, bo trochę przegięłam.
Drama Queen, dzięki za wnikliwą analizę, dałaś mi do myślenia i uświadomiłaś, jak uważna muszę być przy 'tworzeniu' tych postaci.
Do następnego - mam nadzieje, że nie zawiodę :)
aww - Twój plan doskonały bardzo mi się podoba i jeśli będziesz w stanie to zrobić to zdecydowanie polecam Ci przeczytanie tego w nie za dużych odstępach czasowych. no i w ogóle dzięki, że masz ochotę to czytać :)
OdpowiedzUsuńWSZYSCY beż wyjątku - dziękuję, że tu zaglądacie i dzielicie się swoimi opiniami i refleksjami (BARDZO to doceniam). wybaczcie jeśli w odpowiedziach kogoś pomijam, mam trochę zwariowany czas i nie jestem w stanie panować nad komentarzami ;)
ja idę odsypiać :)
Laura, śpij, śpij, teraz ja się przerzucam na nocki na kompie, hyhy. :P
OdpowiedzUsuńnawet nie mogę sobie wyobrazić jakbyś miała każdemu odpisywać, skoro tylu masz fanów. :P
batgirl, proszę Cię nie mów tak ['fanów'], bo aż mi głupio!
OdpowiedzUsuńczy Ty ostatnio nie pisałaś, że chodzisz spać o 23? chyba już minęła? ;)
dobra robimy zamianę, Ty siedzisz dziś w nocy, ja uderzam do łóżka! a odpisywać bym chciała każdemu, bo ważna jest dla mnie każda jedna osoba, która tu zagląda i doceniam każde słowo, które ktoś po sobie zostawia. no taka jestem dziwna już ;P
raz dwa trzy - śpię!
No właśnie,coś al'a melodramatycznie aż do kości - prześladuje mnie od zawsze :D
OdpowiedzUsuńGłowna bohaterka Twojego opowiadania na pewno nie pozwoli wciągnąć się od razu do łóżka ,jestem tego pewna :D
W każdym bądź razie czekam na newsa i powiadamiaj mnie o nowych odcinkach :D
Laura-ja u siebie zadałam pytanie czy ty przeczytałaś tylko ten rozdział czy wszystkie ale weszłam teraz do ciebie i czytam: "Pablin, biegnę do Ciebie na nowy :) tylko sobie budyń zrobię ;D" no i wszystko jasne bo wiesz ja już chciałam cię opitalać że to nie jest solidny komentarz XD Boziu jak ja piszę muszę chyba polski potrenować :P ale mam nadzieję że z grubsza wiesz co ja tu za brednie wypisałam ^^ pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPo makabrze braku pomysłów, opublikowałam w końcu prolog "Witaj Chicago!"- www.hipnozja.blog.onet.pl Poleć znajomym Poleć znajomym (hipnozja.blog.onet.pl). :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńCześć :D.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział.
Pozdrawiam : **
Dziękuję za miłe słowa. :) Mam nadzieję, że co do mojego opowiadania, nie zawiodę Twoich oczekiwań^^
OdpowiedzUsuńCo do Twojego- nie uda mi się szybko nadrobić- mam małe dziecko i uczę się do tego co 2 weekend- ale postaram się. Za to będę czytała i komentowała aktualnie pojawiające się posty. Mam nadzieję, że jakoś się uda^^ I w międzyczasie nadrobię te poprzednie. W każdym bądź razie na pewno zacznę czytać.
Z racji tego, że wpadłam dziś tylko na moment i zaraz idę spać- jestem wykończona- dziś już nie uda mi się przeczytać nic, a nic. Ale jak najszybciej- może nawet jutro, postaram się to zrobić.
Dziękuję jeszcze raz, i serdecznie pozdrawiam:* no i zważając na porę- dobranoc:D
:*
Rozdział 19 na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Stronger:)
Ale, ale, ale! Pani Wilkinson wróciła z nimi do domu!;D Nie uważnie czytamy albo ja się znów poślizgnęłam na szczegółach!:/
OdpowiedzUsuńChodzi mi po głowie pewien pomysł jakby im skomplikować życie i niebawem wcielę go w życie!;D
Myślę, że Shannon byłby wniebowzięty gdyby pracowała u rzeźnika. xD Tylko obawiam się, że Jared by tego nie przeżył. ;) Ale ja nikogo nie zamierzam krzywdzić! Nie będzie szpitala, śmierci ani nic podobnego. Nie potrafiłabym.
OdpowiedzUsuńUmiarkowanie pokomplikować żeby nie wyszła z tego kolejna "Moda na sukces" - każdy z każdym, pod stołem i na biurku. Wizją Shannon'a pod ladą z szynką zabiłaś mnie!;D Ale rzeczywiście, coś się wymyśli, może powróci do korzeni - kto wie?!;)
OdpowiedzUsuńhttp://possibility-of-mars.blog.onet.pl zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://this-hurricane.blog.onet.pl/ 31 rozdział . : )
OdpowiedzUsuńJa mam taka uwagę :). Nie zauważyłam, żeby Laura była szczególnie infantylna, a że mówi co myśli i ma cięty język to zdecydowanie cecha prawników ( wiem coś o tym). Prawnicy to nie sami smutni ludzie w garniturkach i garsonkach, ale też ludzie pełni pasji. a ze zachowuje się ja rozwydrzona nastolatka nie zauważyłam :). Bardzo lubię główną bohaterkę, może dlatego, że jest podobna do mnie :))). Pozdr. Kasia
OdpowiedzUsuńZnam to ja jak jestem padnięta to zachowuje się jak... pijana 0_o i nic mi się nie odechce o nie nie czekam na to wypracowanie z niecierpliwością ^^ pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńoj Kasiu, co do tych prawników to się zgadzam ;) nie obsadziłabym Laury w takiej profesji, nie mając pewności, że jej przedstawiciele często są nieźle zakręceni... i potrafią też narobić zamieszania ;) smutni ludzie w garniturach i garsonkach? o nie! :)
OdpowiedzUsuńto dobrze, że nie postrzegasz Laury jako rozwydrzonej nastolatki - może trochę przesadziłam z tym określeniem, chodziło mi generalnie o to, że czasami zachowuje się nieadekwatnie do wieku i tego, kim jest
...ale z drugiej strony każdemu z nas się to zdarza ;P
pozdrawiam!
czwarty rozdział na we-were-the-kings.blog.onet.pl :D
OdpowiedzUsuńnowy na change-yourself : )
OdpowiedzUsuńWiem, że pewnie będę miała problem ze zrozumieniem wszystkiego, ale jakoś sobie poradzę:) o to sie nie martw :D Już moja w tym głowa!
OdpowiedzUsuńI z chęcią będę czytała Twojego bloga. Teraz piszę kolejną część na swojego bloga, tak żeby dziś jeszcze, lub jutro koło 20 dodać, ale jeśli wena mnie opuści, siądę i zacznę w końcu nadrabiać :D
Tak, mam maluszka, ma 11 miesięcy. Urodziłam go tydzień po napisaniu matur, więc mozna powiedzieć, że on też już pisał :P Taka zdolniacha!:D
Udało sie! Napisałam. Zapraszam do mnie na nową część:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Bones:*
Zapraszam na 6 :]
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-our-fate.blogspot.com/
http://the-last-mistake.blog.onet.pl/ Zapraszam na rozdział 24. :)
OdpowiedzUsuńPS. Kochana Lauro moja, rozdział oczywiście przeczytany! Nie śmiem robić sobie zaległości z odcinkami u Ciebie, dlatego informuję Cię, że przeczytałam całą 21 z zachwytem. Jednak pozwól, ze skomentuję i odpowiem a Twój komentarz w ciągu najbliższych dni. Teraz, po egzaminach nie mam już kompletnie siły na sklecenie czegokolwiek sensownego w stosunku do rozdziałów. Obiecuję, że skomentuję, jak nie pod tym rozdziałem, to pod następnym. :) Słowo! Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się ciepło. :)
Ms. Nobody odnośnie komentowania - bez spinki, na luzie i no problem generalnie ;)
OdpowiedzUsuńA teraz ja idę po coś gorącego do picia, owijam się w koc i do Ciebie biegnę na nowy ;D
38 yr old Mechanical Systems Engineer Abdul Brosh, hailing from Victoria enjoys watching movies like My Father the Hero and Digital arts. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Ferrari 250 SWB Berlinetta Competizione. zobacz te strone internetowa
OdpowiedzUsuń