Nieśmiało zaczęłam otwierać oczy. Z lękiem. Dosyć niewyraźnie zaczęła jawić się nade mną sylwetka bruneta w białym fartuchu. Machał ręką i mówił coś, czego nie rozumiałam. Obok kręciła się pielęgniarka. Oślepiające słońce było nie do zniesienia.
Zamknęłam oczy.
- Wpadła pod rozpędzonego rowerzystę i upadła – usłyszałam w tle męski głos mówiący w języku angielskim.
- Już Pan to mówił, trzy razy. Proszę Pani czy Pani mnie słyszy? – inny męski głos delikatnie potrząsnął moim ramieniem.
Otworzyłam oczy ponownie. Ten sam biały fartuch.
- Jest Pani w szpitalu, nazywam się dr Morovec. Jak się Pani czuje?
- Dziwnie, trochę mnie boli głowa i chyba… kość ogonowa. Słońce mnie oślepia – zasłoniłam dłonią oczy.
- Miała Pani niegroźny wypadek, na chwilę straciła Pani przytomność. Ten człowiek Panią przywiózł. Jak się Pani nazywa?
- Laura Kuligowska. Jaki człowiek? – starałam się powoli podnieść. Zobaczyłam lekarza a potem tuż za nim sylwetkę mężczyzny, trzymającego w dłoni rzeczy wyglądające jak moje - torebkę i aparat fotograficzny. Pęknięty. Podniosłam oczy wyżej, by dostrzec twarz.
- O ja pierdolę, umarłam? – zaklęłam po polsku i opadłam na łóżko. Naprzeciwko mnie oparty o ścianę stał… Jared Leto. Umarłam, jak nic umarłam – pomyślałam – Albo mam pourazowe omamy.
- Co Pani mówi? Proszę mówić po angielsku.
- Jestem w niebie? – roześmiałam się siadając po turecku na łóżku.
- Humor Pani dopisuje, to dobrze. Nie jest Pani w niebie. Jest Pani w szpitalu w Pradze. Zrobiliśmy tomografię, wszystko jest w porządku. Nie ma powodu by Panią zostawiać na obserwacji. Pan niech zadba o to, by dotarła do domu i nie forsowała się w ciągu najbliższej doby. Proszę o siebie dbać i w razie nasilających się bólów głowy lub nudności zgłosić ponownie – kiedy lekarz dawał mi instrukcję, ja pytająco spoglądałam na bruneta pod ścianą, który nieśmiało się uśmiechnął, choć miałam wrażenie, że jest nieco zdenerwowany. Co on do cholery tu robi? – zadawałam w myślach pytanie, próbując sobie przypomnieć chwilę sprzed mojego rzekomego wypadku.
- Pani Lauro! Czy Pani mnie słucha? – lekarz pomachał mi ręką przed twarzą – Proszę jeszcze zgłosić się do pielęgniarek w celu uzupełnienia danych osobowych. Niech Pani odpoczywa.
- Tak, tak, rozumiem, w porządku – lekarz z pielęgniarką wyszli, a ja chcąc jak najszybciej się stąd wydostać, opuściłam nogi z łóżka. Pięknie – pomyślałam spoglądając na otarcia na łydce.
Skup się Lauro, skup się - powtarzałam w myślach – Jesteś w Pradze. W szpitalu. Biorąc pod uwagę oślepiające słońce jest wczesny poranek. W sali jest Jared Leto. Ewentualnie jego duch. Lepiej sobie przypomnij w co Ty się znowu wpakowałaś!
***
Prolog nie jest szczególnie oryginalny czy porywający, do tego nieco krótki. Potrzebowałam jednak dokładnie takiego początku, żeby mogło się wydarzyć to co zaplanowałam na później.
Mam jednak nadzieje, że pierwszy rozdział, który pojawi się wkrótce, zrekompensuje wszelkie ułomności tego początku ;)
dziękuje bardzo za dodanie do linków . :) też Cię dodam , zrobię to o trochę późniejszej porze dnia dzisiejszego bo właśnie wybieram się spać . :)
OdpowiedzUsuńprolog jest całkiem ciekawy , mam nadzieję , że pierwszy rozdział pojawi się w najbliższych dniach . pozdrawiam i życzę Ci dużo weny . <3
btw. gdybyś mogła to informuj mnie proszę , na moim blogu o nowych rozdziałach . :) Anja . (this-hurricane)
Naprawdę mi się podoba. to 'ja pierdole, umarłam? ' mnie powaliło XD czekam na pierwszy ; )
OdpowiedzUsuń"- O ja pierdolę, umarłam? – zaklęłam po polsku i opadłam na łóżko. Naprzeciwko mnie oparty o ścianę stał… Jared Leto. Umarłam, jak nic umarłam – pomyślałam – Albo mam pourazowe omamy." Pierwszy raz użyte przekleństwo które mi się na serio podoba XD
OdpowiedzUsuń