Mam nadzieje, że wiesz co robisz Lauro – pomyślałam, gdy drzwi windy się zamknęły.
Właściwie chyba nie do końca wiedziałam co robię. Czasami działałam spontanicznie i impulsywnie, mimo iż generalnie byłam nad wyraz rozsądna. A teraz stałam z Jaredem Leto w windzie, która zmierzała na piętro mojego apartamentu. Raz się żyje.
- Mógłbyś to potrzymać przez chwilę? Nie mam siedmiu rąk, a muszę wyjąć telefon – zapytałam podając mu papierową torbę, spojrzał zdziwiony – Chyba zdarza Ci się czasem robić zakupy i je nosić?
- Tak czasami mi się zdarza – odpowiedział obojętnie i wziął pakunek.
Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać wiadomość. Czułam, że mnie obserwuje.
- Do kogo to? – wyrwał mi telefon z dłoni i odczytał na głos – Hotel Fenix, Jared Leto – Co Ty wyprawiasz?
- Wysyłam zbiorową wiadomość do wszystkich brukowców w okolicy – roześmiałam się.
- Oszalałaś? – zatrzymał windę i widziałam, że zaraz naprawdę się zdenerwuje.
- Żartuję! Żart to taka wypowiedź albo zachowanie mające kogoś rozśmieszyć, ale widzę, że przychodzi Ci to z wielkim trudem. Oddaj! – przechwyciłam telefon – Wysyłam wiadomość do mojej przyjaciółki. Nie martw się, nie przyjedzie, jest teraz w Gdańsku, w Polsce – wyjaśniałam pisząc dalej - Mamy od lat taką umowę, że kiedy robimy coś niebezpiecznego albo głupiego to się o tym informujemy, co gdzie i z kim. Na wypadek zaginięcia albo znalezienia mnie martwej – Jared patrzył na mnie jakbym była nienormalna – Poważnie! Także uważaj, bo jak coś mi się stanie, to będziesz pierwszym podejrzanym.
- Więc zapraszanie mnie do siebie jest głupie i niebezpieczne?
- Skąd mam wiedzieć co Ci do głowy strzeli – wysłałam wiadomość i spojrzałam mu prosto w oczy. Zdenerwowanie zniknęło z jego twarzy.
- A boisz się? – wcisnął przycisk by winda jechała dalej.
- Właściwie to nie. To raczej Ty się powinieneś bać. Nie znasz mnie i nic o mnie nie wiesz. Może jestem psychopatką? Uwaga Panie Leto, to też był żart! – pokręcił głową na moją uwagę, ale lekko się uśmiechnął, kontynuowałam – Nie boję się. Wiesz jak to jest, ludziom znanym daje się tak jakby większy kredyt zaufania. Mimo, że są obcy. Pewnie spotkałeś się z tym miliony razy – zaczepianie na ulicy, czasami w środku nocy, traktowanie jak starego znajomego tylko dlatego, że widziało się tę osobę w TV, zapraszanie na piwo albo do siebie. Normalnie przecież nikt tak nie robi.
- Tak, zaczepianie na ulicy, coś mi się kojarzy. Wczoraj zaczepiła mnie jedna taka wariatka – roześmiał się.
- Ej! Daj już temu spokój. A tak swoją drogą to co przed chwilą zrobiłeś to był żart, jestem z Ciebie dumna, szybko się uczysz.
- I co często tak zapraszasz nieznajomych do siebie?
- Właściwie to jesteś pierwszy, więc możesz czuć się wyróżniony. Może mi się spodoba i zacznę to praktykować – zamyśliłam się.
Winda dojechała na 10 piętro, wysiadłam pierwsza i poszłam przodem.
- Laura! – zawołał mnie, odwróciłam głowę zmierzając do drzwi – Bardzo ładny dres! – puścił mi oko a ja myślałam, że spalę się ze wstydu, gdy sobie przypomniałam jak wyglądam.
- Milcz! – wycelowałam w niego palcem wskazującym – Jakbym wiedziała, że odwiedzi mnie człowiek, do którego wzdychają kobiety w przedziale wieku 12-120 lat, to może bym inaczej się ubrała.
- 120 lat? Takiej jeszcze nie miałem, to mogłoby być ciekawe doświadczenie – powiedział opierając się o ścianę.
- Fuj, jesteś obrzydliwy.
- A Ty się zaczerwieniłaś! Proszę, więc naszej mistrzyni ironii zdarza się odczuwać wstyd, niemożliwe! – spojrzałam na niego spod byka, gdy to powiedział – Dobrze, nie bij, ten dres naprawdę mi się podoba, trochę chyba za duży na Ciebie, ale ładny ma kolor! Jest taki... szary!
- Nie gadaj tyle już – westchnęłam i otworzyłam drzwi – Proszę.
Wszedł powoli stawiając moje zakupy na komodzie.
- Powodzi się – pokiwał głową rozglądając się po salonie.
- Nie narzekam – podeszłam do okna lekko je uchylając.
- Więc właściwie po co mnie tu ściągnęłaś? Zapomniałem wspomnieć, że za trzy godziny mam samolot, jutro kolejny koncert, więc długo u Ciebie nie zabawię.
- Już Ci mówiłam, jestem psychopatką. Moim przeznaczeniem jest zostać matką Twoich dzieci. Więc teraz Cię zwiążę i wykorzystam. Myślę, że trzy godziny spokojnie na to wystarczą. Chyba, że w tym wieku już niedomagasz i będziemy potrzebowali więcej czasu.
- Żart?
- Brawo! Jakim cudem się domyśliłeś? – klasnęłam w dłonie – Dobrze, już będę poważna. Naprawdę. Poczekaj tu chwilę, możesz wylosować sobie coś do jedzenia z tej torby – wskazałam na pakunek na komodzie – Ja muszę coś znaleźć – ruszyłam w stronę sypialni. Wpadłam tam w poszukiwaniu torebki, którą miałam poprzedniego dnia na festiwalu. Gdy wróciłyśmy z Karoliną, było po północy i rzuciłam ją w miejsce bliżej nieokreślone.
- Musisz gdzieś tu być! – powiedziałam po polsku do siebie przerzucając stertę ubrań.
- To chyba nie jest dobry znak, jeśli rozmawiasz sama ze sobą? – w drzwiach stanął Jared – Czego szukasz? – kontynuował rozpakowując muffinkę.
- Pistoletu! – krzyknęłam, a on zamarł w trakcie wgryzania się w ciastko – Boże, bo się udławisz. Torebki szukam! – odetchnął na te słowa – Jest! – krzyknęłam wysypując z niej zawartość: nasze identyfikatory, pieniądze i reszta tych słodyczy, które poprzedniego dnia uratowały mój tyłek.
- Czy cukierki i lizaki to nowy symbol Pragi? Wczoraj połowa festiwalu się nimi opychała.
- Tak, powiedzmy – uśmiechnęłam się na myśl o wczorajszym maratonie z Braxtonem - Dla mnie na pewno będzie to symbol tego wyjazdu – wymamrotałam odnajdując wśród tego bałaganu bilety z festiwalu i dyktafon.
- Więc byłaś wczoraj na koncercie, tak? – wskazał na identyfikatory – A tak, jesteś fotografem! Właśnie swoją drogą robisz bardzo dobre zdjęcia!
- Właściwie to nie jestem fotografem... Co? – spojrzałam na niego pytająco, gdy dotarło do mnie to, co powiedział – A skąd Ty niby wiesz jakie ja zdjęcia robię?
- Jak pewnie pamiętasz przez jeden dzień byłem posiadaczem Twojego aparatu – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Świetnie... – przez chwilę moje serce zabiło mi mocniej, próbowałam sobie przypomnieć, jakie zdjęcie znajdowały się na moim sprzęcie – A to nie wiesz, że nie zagląda się do cudzych rzeczy? W ogóle to wychodzimy stąd! Raz raz! – pokierowałam go do salonu.
- Poważnie mówię, podobały mi się te zdjęcia i dużo o Tobie mówią – wyrzucał z siebie słowa zmierzając w stronę dużego pokoju.
- Dobrze, mniejsza o to. Usiądziemy tu na chwilę – wskazałam na stolik przy oknie.
- To jednak nie będzie wiązania? – udawał zawiedzionego – A już miałem nadzieje!
- Potem Cię zwiąże, teraz siadaj. Koniec żartów.
- Co piszesz? – wskazał na stojący na stole laptop z otwartym dokumentem tekstowym – Pewnie zapierającą dech w piersiach historię o tym jak napadł Cię niezrównoważony emocjonalnie wokalista zespołu rockowego!
- Ha ha ha! Boki zrywać. Myślę, że istnieje mnóstwo ciekawszych tematów. Piszę o prawach dziecka w Polsce i nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie – wyrecytowałam jednym tchem zdejmując komputer ze stołu, a on zrobił zdziwioną minę – Boże, w ogóle czemu Ty zadajesz tyle pytań, widzę, że z każdą chwilą się rozkręcasz.
- No. Dosypałaś czegoś do tych muffinek? – ugryzł kolejny kawałek.
- Tak, środka na przeczyszczenie. Także, jakby to powiedzieć... Mam nadzieje, że będziesz miał przyjemny lot – uśmiechnęłam się, a on zrobił zniesmaczoną minę – Możemy przejść do rzeczy? – powiedziałam wzdychając nieco już zmęczona tą sytuacją, choć nie powiem, bawiło mnie wkręcanie Pana Leto.
- Możemy – kiwnął zdecydowanie głową – Ale właściwie to do czego?
- Mam dwie prośby. Po pierwsze chciałabym, żebyś to podpisał – podsunęłam mu bilet z festiwalu – To dla mojej siostry. Jak zwykle nie ma jej tam, gdzie trzeba. Pojechała dziś na spotkanie z koleżanką i pewnie jak wróci to mnie zabije jak się dowie, że Cię spotkałam. Więc podpisz to dla niej proszę, tylko nie te Wasze gwiazdorskie bazgroły czy dwie kreski na krzyż. Tak ładnie podpisz, z dedykacją. Ma na imię Karolina. Ucieszy się, bardzo Was ceni.
- To miłe. A Ty? – zmierzył mnie wzrokiem i zaczął coś pisać.
- Co ja?
- Co Ty myślisz? Słuchasz w ogóle takiej muzyki? Jak Ci się podobał wczorajszy koncert? – mówił i ciągle coś pisał zasłaniając ręką.
- Dużo pytań, nie sądzę byśmy mieli czas bym na nie wszystkie odpowiedziała. Tym bardziej, że mam do Ciebie jeszcze drugą prośbę.
- Tak? – odłożył długopis i bilet.
- A poczekaj jeszcze! Zanim ta prośba – podbiegłam do pudełka, które przyniósł i wyjęłam z niego mój aparat – Ej, czy mi się zdaje, czy kupiłeś nowy? Powiedz, że nie! – zdziwiłam się widząc sprzęt w idealnym stanie.
- Nie, po prostu wymienili obudowę, bo była przecież pęknięta – wyjaśnił a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dobrze. To teraz bilet w dłoń, uśmiech numer 3, wzrok pełen pożądania i tak dalej – wyliczałam ustawiając funkcje w aparacie.
- Masz wymagania... – powiedział jakby nieco już zirytowany. W sumie byłam zaskoczona jego cierpliwością i opanowaniem, które do tej pory wykazywał wobec mojego zachowania. Szczególnie mając w pamięci, że dzień wcześniej stracił panowanie nad sobą dosyć szybko, gadki o prezentowaniu umiejętności aktorskich nie łyknęłam.
- Gotowe! Mamy dowód – krzyknęłam i odłożyłam aparat – To teraz druga prośba, właściwie to już trzecia.
W tym momencie zadzwonił jego telefon.
– Odbiorę, to Emma – wstał od stołu i stanął przy oknie – Dokładnie nie wiem, kilka ulic od miejsca, gdzie wczoraj graliśmy. Załatwiam coś. A co się stało? Przecież mamy jeszcze ponad dwie godziny – mówił bawiąc się firanką – Jaki wywiad? Dobrze, nie denerwuj się, zaraz przyjadę.
Spojrzałam na niego pytająco, choć domyślałam się, że z nagrania już nic nie będzie. Trudno.
- Moja menagerka dzwoniła, muszę wracać. Obowiązki! – rozłożył bezradnie ręce – A ta Twoja prośba?
- A to nieważne, leć. Dzięki za podpisanie tego biletu – powiedziałam odprowadzając go do drzwi – Za zwrot aparatu też dzięki. I ogólnie dzięki... Za zatarcie złego wrażenia – dodałam nieśmiało nie patrząc mu w oczy.
- Nawzajem. Przykro mi z powodu tych zdjęć, mam nadzieje, że szef Ci to wybaczy i nie stracisz przeze mnie pracy.
- Nie stracę, o to się nie martw. Nie z takich opresji wychodziłam cało. To udanego lotu w takim razie – oparłam się o framugę.
- Dzięki – powiedział i zaczął iść w stronę windy, po chwili się odwrócił – Laura? – zatrzymał się - Miło było Cię poznać. A ten dres naprawdę niczego sobie – puścił mi oko i wbiegł do windy.
Głupek - roześmiałam się w duchu i zamknęłam za sobą drzwi. Udałam się do łazienki, gdzie lustro powiedziało mi, że wyglądam jak idź stąd i nie wracaj. Więc poszłam. Wyjęłam z torby kawę, która już dawno była zimna. Wyszłam na taras. Zrobiło się nieco chłodniej. Przyniosłam sobie lekki koc, zabrałam laptop w celu dokończenia artykułu i usiadłam na zewnątrz. Przez chwilę jeszcze analizowałam to, co się wydarzyło. Dosyć ciekawe są te poranki w Pradze – uśmiechnęłam się do siebie wpatrując się w panoramę miasta – co jeden to lepszy.
Z zamyślenia wyrwało mnie nerwowe pukanie do drzwi.
***
Ciąg dalszy pewnie pod koniec weekendu.
Te wszystkie miłe słowa są dla mnie ogromnie ważne i inspirujące - to opowiadanie powstawało od końca i rozdziały, które pojawiają się obecnie pisane są teraz, dzięki wenie, którą mnie napawacie ;)
To Wam posłodziłam! Słodkiego weekendu zatem wszystkim życzę, a sobie trochę odpoczynku! ;)
wiesz jakiego ja mam teraz banana na twarzy? Ogromnego! ;* kurde jak Ty zajebi.ście piszesz ;D dla mnie to Ty możesz sosawać co godzinę! I nawet jak Twoje opowiadanie będzie miało więcej odcinków niż moda na sukces to i tak mi się nie znudzi! ;* oj życze Ci żeby ta wena nigdy się nie skończyła i żebyś dalej pisała takie ciekawe rozdziały!;*
OdpowiedzUsuńinna^^
zamiast 'sosować' to miałam napisać dodawać xD
OdpowiedzUsuńinna^^
eeeeeeeeej. zakochuję się w tym opowiadaniu, haha. :D
OdpowiedzUsuńAno tak myślałam, co Laura wymyśliła!;) Jej teksty powalają mnie na łopatki, a w wyobraźni widziałam już Leto wcinającego te muffinki. ^^ Jak zwykle ciekawie,nie mogę się doczekać nn! Czekam zatem na sygnał;) Pozdrawiam, Stronger ;)
OdpowiedzUsuńhaha ... Nie no, nadal mam głupawy zaciesz na ryju Ulubiony tekst " lustro powiedziało mi, że wyglądam jak idź stąd i nie wracaj. Więc poszłam " jak to czytam to wyglądam jak psychopata xD Wgl rozdział zajebisty ;d Ouch yeaa. ja myśle że to Jared puka xD Do weekendu <3
OdpowiedzUsuńkurcze, czemu ta Emma musiała zadzwonić? ;D podoba mi się główna bohaterka, ma cudny charakter. ;) a u mnie czwarty rozdział. :} (we-were-the-kings.blog.onet.pl)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że do drzwi pukał"Pan Leto" jak go nazywasz ; )) i te żarty są mega, najbardziej podoba mi się : psychopatka, która go wykorzysta i pistolet xd ;d uśmiałam się ; )) nie doczekanie na rozdział ! ^^ Jared i muffinki ^^
OdpowiedzUsuńBy Hurricane;*
Zacznę od początku, świetne tło i nagłówek, bardzo mi się podoba.Świetne opowiadanie, dobrze się czytające, spójne.
OdpowiedzUsuńUzależniłam się, nie mogę się doczekać kolejnych części. Dzięki :)
Kasia
Zapomniałam dopisać do komentarza, więc piszę jeszcze raz ; )) mam nadzieje, że będziesz mnie informować za każdym razem jak pojawi się u ciebie rozdział ! ; )) Z góry dzięki ^^
OdpowiedzUsuńBy Hurricane;* theattack.blog.onet.pl
Okej. Właśnie wszystko ładnie nadrobiłam.
OdpowiedzUsuńCzytałam niedawno 3 pierwsze rozdziały, ale nie mogłam komentować. Widzę, że już wszystko w porządku. To bardzo dobrze :D.
Odnośnie Twojego opowiadania: cholernie mi się podoba. Laura ma bardzo... interesujący charakter. A i Jared jest bardzo tajemniczy ^^.
No i w ogóle... Jejku! Świetnie piszesz!. Bardzo, bardzo! *_*. Ciekawe, jak tam dalej to wszystko się potoczy. A co do tej części, to: kto to puka? :>. Może Jared się wrócił? xD
I chciałabym być powiadamiana o nowych rozdziałach.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny ;**
-Dangerous-Attraction.
Haha świetny rozdział:D Jakiego miałam zaciesza jak sobie wyobrażałam Jareda i Laure-psychopatke z pistoletem:D NAprawde świetnie piszesz:)
OdpowiedzUsuńEdyta^^
też mam nadzieję , że to Leto . :)
OdpowiedzUsuńwidzę , że zyskujesz co raz więcej zakochanych w Twoim opowiadaniu czytelników . :) ale nie ma co się dziwić ... :D
No udało się nareszcie dodac koma.
OdpowiedzUsuńWiec tej rozdział można nazwac normalnie Mistrz Riposty , ten tekst z wiązaniem i wykorzystywaniem mnie normalnie powalił zresztą jak wiele innych.
No jak tu już ludzie mówia - zakochuje się w twoim opowiadaniu ;D
Najpierw skomentuję rozdział zanim wszystko co chcę napisać wyleci mi z głowy (a to możliwe, strasznie zakręcony dzisiaj dzień mam pomimo siedzenia w domu xD), a potem odpowiem na Twój komentarz. :)
OdpowiedzUsuńNo to na początku napiszę, że strasznie podobają mi się te dialogi pomiędzy Jaredem, a Laurą. Poza niektórymi docinkami dziewczyny, są one bardzo naturalne i mimo wszystko - zabawne. :D
Hmm, czy to Leto się dobija, czy stwierdziłaś, ze On byłby zbyt przewidywalny i to będzie ktoś inny? :> Nie trzymaj nas długo w niepewności! :D
A teraz odpowiem na Twój przepięknie długi komentarz. :D Bardzo cieszę się, że mogłam wprowadzić uśmiech na Twoją buzię. Dla mnie pisanie długich komentarzy to już chyba norma, wiec spokojnie możesz zacząć się przyzwyczajać. :D
Jeszcze jedna? To Laura jest szalona i osoba, o której wspominasz! Chyba, że masz na myśli siebie, co? :) Doprawdy, nie mogę się już doczekać by się dowiedzieć co jeszcze Laura zamierza robić i nie wiem czy mam już szczękę zbierać z klawiatury z podziwu czy jeszcze nie. xD
Ah, skoro każesz mi siebie pilnować, to ja bardzo chętnie to uczynię. :D Ooo, bardzo lubię opieranie się na postaciach rzeczywistych, plus dla Ciebie. *____*
Nie, nie, dobrze to przedstawiłaś odnośnie chronologii, tylko ja to pominęłam w swoim komentarzu. :)Ładnie i czytelnie jest, że na samym początku opisujesz to, co stało się w którymś tam rozdziale i to, że bohaterka wraca do tego wspomnieniami. Wszystko jest jak najbardziej zrozumiałe. :)
Doprawdy podziwiam ludzi, którzy (wg mnie) ryzykują i na samym początku piszą zakończenie. Ja osobiście nie mogłabym tak, gdyż chyba straciłabym wtedy cały zapał do napisania opowiadania wiedząc, że dążę do czegoś co już istnieje. A tak to po mając w głowie pomysł powolutku się do niego zbliżam, aż w końcu nadejdzie czas by i koniec spisać. Dlatego też Ciebie podziwiam, ale nie kończ prędko! :)
I to w sumie byłoby na tyle, nie wiem co moge jeszcze napisać. :) Tylko tyle, że czekam niecierpliwie na nowy rozdział! :)
Życie Lisbeth po śmierci brata zmieniło się diametralnie. Dziewczyna jednak nie traci czasu na płacz, tylko działa. Próbuje dowiedzieć się, kto lub też co go zabiło i planuje zemstę. Na swojej drodze spotyka Nate'a, który wie o tym świecie dużo więcej niż się spodziewała. Postanawiają, więc razem rozwikłać zagadkę, która wniesie w ich życie dużo więcej niż się spodziewali.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na mój nowy blog - lisbeth-thomas.blog.onet.pl
P.S. Przepraszam, za spam. Jeśli go nie tolerujesz - po prostu usuń.
Osiemnastka na http://map-of-the-world.blog.onet.pl/ :D
OdpowiedzUsuńinna^^
jak zawsze, pięknie : ) podobało mi się to : "gdzie lustro powiedziało mi, że wyglądam jak idź stąd i nie wracaj. Więc poszłam." : D. świetne. jestem ciekawa, kto pukał do drzwi. i jak Jared i Laura znów się spotkają... bo się spotkają, prawda? muszą!
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie ♥
[change-yourself]
Dziękuję za komentarz na moim blogu ;)
OdpowiedzUsuńCzęści Twojego opowiadania pochłonęłam bardzo szybko. Fajnie napisane, łatwo się czyta. Ciekawi mnie przeszłość głównej bohaterki, którą mam nadzieję niedługo poznać. No i chcę zobaczyć, jak to dalej poprowadzisz z Laurą i Jaredem.
Informuj mnie o nowych rozdziałach w księdze gości ;D
http://a-weak-fallen-woman.blog.onet.pl/ -> u mnie jest 1 rozdział ;)
piątka na change-yourself : )
OdpowiedzUsuńu mnie 19:D
OdpowiedzUsuńinna^^
łaaaa bardzo bardzo mi się podoba. dopiero dziś trafiłam na twojego bloga ale już jestem zachwycona. niesamowicie wciąga ;] czy informujesz o nowych rozdziałach na gg?
OdpowiedzUsuńprzejrzałaś mnie . :< jak tylko pojawi się dwusetny komentarz to od razu wstawiam kolejny rozdział , hahaha . :D
OdpowiedzUsuńmasz moje słowo , że ja się nie zniechęcę . i na pewno wszystko będzie ciekawe , a nie nudne . ! :)
btw. kiedy następny . ? :>
dodaję do linków na http://mysterious-events.blog.onet.pl/ i zapraszam na prolog:D
OdpowiedzUsuńinna^^
przekonałaś mnie ;* zmieniam imię ;D
OdpowiedzUsuńkiedy nowy? ;D plis szybko ;*
inna^^
nn na when-rain-comes-down
OdpowiedzUsuń