ten million miles, her way was close, to her inside, can't you see her life is broken
turn back, believe, nothing is over

29 marca 2011

Rozdział szesnasty

Tło muzyczne:
TUTAJ

TUTAJ

Co bym powiedziała, gdybyśmy spotkali się wcześniej? Leto, widzę, że w kwestii poczucia humoru trochę się wyrobiłeś!
- Powiedziałabym tak! Wprawdzie miałam wychodzić na zakupy, ale mogę zmienić plany. To co? Za 15 minut u mnie? Nastawić wodę na herbatę?
- Laura, nie żartuj.
- Okey, może faktycznie przesadziłam. Za pół godziny? Lubisz zieloną? – kontynuowałam, w ogóle nie przyjmowałam do wiadomości tego, co słyszałam – A gdzie Ty w ogóle teraz jesteś? Bo jak Ci zejdzie dłużej niż pół godziny, to skoczę do spożywczego po ciastka!
- Laura! – krzyknął – Nie. Nie zdążę w pół godziny ani tym bardziej w 15 minut. Jestem teraz w Niemczech. Mam dla Ciebie pewną propozycję – mówił już spokojnie.
- Niech zgadnę! Chcesz, żebym była Waszym autoryzowanym fotografem na koncercie w Polsce, tak? - roześmiałam się.
- Blisko... – odpowiedział tajemniczo.
- Jak to blisko? – zdziwiłam się.
- Laura, do rzeczy. Ty się w ogóle choć trochę orientujesz w życiu zespołu? – zapytał z powagą.
- E... – zmieszałam się – Pewnie, że się orientuję! Wiem kto jest wokalistą. Tak w wokaliście chyba najlepiej się orientuje... – chichotałam pod nosem.
- Dobrze. Wiesz albo nie wiesz, ale jesteśmy teraz w trasie po Europie...
- No wiem, pewnie, że wiem. Z tymi Stanami na początku to przejęzyczenie było. W Niemczech jesteś, wiem przecież!
- Tak... – ignorował moje wygłupy – Więc jesteśmy w trasie europejskiej i przygotowujemy z niej taki prezent dla fanów w postaci DVD i książki.
- O, świetny pomysł! To znaczy, tak wiem, czytałam o tym, w gazecie było. W telewizji też mówili. Duża, medialna sprawa. Wiem, wiem o tym DVD!
- Laura... Nie wiesz o tym, bo nikt poza nami o tym nie wie! – zaczął się śmiać.
- O... To się przesłyszałam najwidoczniej – nieudana improwizacja, zmarszczyłam nos, czego nie mógł zobaczyć.
- Słuchaj mnie, proszę Cię. Nic już nie mów tylko słuchaj!
- Cały czas Cię przecież słucham. Nic nie robię tylko słucham! Cała jestem jednym słuchającym uchem!
- Możesz przez 5 minut nic nie mówić? – zapytał – Laura! – nie odpowiedziałam – Laura, jesteś tam?
- Jestem! Kazałeś mi się nie odzywać!
- Nie, ja z Tobą chyba nie wytrzymam. Dobrze, więc teraz przez chwilę się nie odzywaj, a ja będę mówił. Jesteśmy w trasie europejskiej, jeszcze przez miesiąc właściwie, z małymi przerwami. Robimy ten materiał na DVD i książkę. Nagrania, wywiady, spotkania z ludźmi, sesje. I potrzebujemy fotografa... – nagle uciął a ja czekałam na dalszy ciąg – Laura, potrzebujemy fotografa! Czy już rozumiesz po co do Ciebie dzwonię?
- Nie bardzo. Potrzebujecie fotografa i co, mam Wam go znaleźć?
- Dobra, za chwilę naprawdę przyjadę i Cię zabiję. Tomo, chodź tutaj i z nią rozmawiaj, bo ja już nie mam cierpliwości – usłyszałam w tle.
- Siemano Steve! Co tam u Ciebie słychać? – dla Milicevica chyba już na zawsze pozostanę ich technicznym.
- Nie, ja to załatwię! – usłyszałam czyjś głos i wyrywanie sobie słuchawki.
- Ilu Was tam jest? To jakaś telekonferencja? – zapytałam.
- Cześć Laura, tu Shannon. Opcja jest taka, potrzebujemy Cię na europejskiej trasie. To znaczy właściwie nie potrzebujemy i nie Ciebie, ale fotografa po prostu. Jared się uparł, że masz to być Ty. Nasz musi wracać do Stanów. Piszesz się na to? – wyrecytował szybko i dosyć obojętnie.
- Wcale się nie uparłem! Tylko zaproponowałem – usłyszałam w tle Jareda.
- Steve dajesz, nie pękaj! – tak, Tomo też nadal tam był.
- Dobra, po kolei, z kim teraz rozmawiam? – zaczęło do mnie powoli docierać to, co powiedział Shannon – Weźcie mnie na głośnomówiący i jak ktoś się odzywa to niech się przedstawia, bo oszaleję!
- Rozmawiasz nadal z Shannonem i teraz jesteś na głośnomówiącym.
- Dobrze. Więc nie wiem co piliście albo paliliście, ale jak się spotkamy to chcę tego spróbować – roześmiałam się.
- Przecież Ty bez picia i palenia zachowujesz się jak pod silnym wpływem substancji niewiadomego pochodzenia. To mówił młodszy Leto! – usłyszałam.
- Bardzo śmieszne. Wracając do Waszego pomysłu, który powstał zapewne pod wypływem narkotycznych wizji. O co Wam w ogóle chodzi? Przecież ja nie jestem zawodowym fotografem! Jestem prawnikiem, zdjęcia robię od czasu do czasu. Nawet nie wiecie czy są dobre. To jakiś żart?
- Wiemy, że dobre. Jared mówił, że dobre, bo widział. A my Jaredowi wierzymy, Jared się zna! Za uwagę dziękuje boski Tomo! – wszyscy się roześmiali.
- Laura, decyzja! Tak albo nie? – usłyszałam.
- Biorąc pod uwagę poziom entuzjazmu to zapewne mówił Shannon, zgadłam? – nikt nie odpowiedział – Chłopaki, fajnie, że dzwonicie, fajnie, że dobrze się bawicie. Jeśli w ogóle ta Wasza propozycja jest na serio, to ja na serio odpowiadam, że nie mogę. Mam mnóstwo zobowiązań w Polsce, nie mogę sobie tak z dnia na dzień wyjechać!
- Laura, olej zobowiązania. Liczy się rock’n’roll, przyjeżdżaj! – już wiedziałam, że to Milicevic.
- Przecież to są koszty. Nie macie nikogo znajomego? Zdjęcia może robić pierwsza lepsza osoba, po prostu dajcie komuś aparat, kierowca je może robić, nawet techniczny je może robić!
- Dlatego dzwonimy do Ciebie Steve!
- Tomo, przestań na mnie mówić Steve! – podniosłam głos.
- Mówiłem, że to bez sensu.
- Zamknij się Shannon! Dobra, chłopaki wypad z pokoju, pogadam z nią sam – usłyszałam Jareda i słabnące głosy chłopaków, chyba wyszli – Już, jestem. Laura...
- Co to w ogóle za pomysł? Jakiś żart?
- Nie żart, poważnie mówię. Michael, nasz fotograf, musi wracać do Stanów, sprawy rodzinne. Potrzebujemy kogoś pilnie. Widziałem Twoje zdjęcia przecież. Wiem, że nie schrzanisz sprawy.
- Za wiele to nie widziałeś. W ogóle kiedy? Gdzie? Na ile?
- Jak najszybciej. Teraz jesteśmy w Niemczech, została Finlandia, Francja, Hiszpania, Portugalia, Dania, Rosja, Polska, nie pamiętam co jeszcze. Mniejsza o to, najbliższy miesiąc. O koszty się nie martw, my to pokrywamy.
- Jared, ale ja robię teraz aplikację adwokacką, nie mogę sobie tak wyjechać z dnia na dzień...
- Cokolwiek to jest aplikacja, brzmi niezdrowo – zaśmiał się.
- Może brzmi niezdrowo, ale w sumie jest to pewien cel, który sobie wyznaczyłam i nie chciałabym tego przerywać. Poza tym przecież Ty mnie nie znasz, Wy mnie nie znacie.
- Laura, wynikła taka sytuacja. Pomyślałem o Tobie. Zadzwoniłem. Przestań z tym znacie, nie znacie. Jakie to ma znaczenie? Potraktuj to jak pracę, zresztą to ma być Twoja praca!
- A Ty będziesz moim przełożonym? Będę mówiła do Ciebie szefie? – roześmiałam się.
- Możesz mówić jak zechcesz, tylko się zgódź. Nie mamy zbyt wiele czasu. Jutro gramy w Niemczech, potem dzień wolny, lecimy do Finlandii i kolejny dzień wolny. Dołączyłabyś w trakcie – tłumaczył spokojnie.
Milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Właściwie czemu miałoby to służyć? Fotografia jest ważną, ale czy najważniejszą rzeczą w moim życiu. Jest moją pasją, jest rozrywką, ale czy do czegoś prowadzi? Chcę być prawnikiem, chyba. Chyba chcę. Pewnie, że chce, kiedyś na pewno chciałam. A teraz mam to nagle porzucić i jeździć po Europie? Nawet jeśli tylko przez miesiąc? Sam pomysł wydawał mi się tak absurdalny, że nie zdziwiłabym się, gdyby okazał się żartem. Jeśli jednak nie? Jeśli mówi poważnie? Trochę mnie ta myśl przestraszyła. Przecież jeszcze dzień wcześniej zarzekałam się, że muszę o nim zapomnieć, a teraz miałabym wyruszyć z nimi w trasę? Dopiero co karciłam się za myślenie o nim, a teraz miałby być dzień w dzień obok? Żeby wywoływał na mojej twarzy ten uśmiech? Żeby wzbudzał we mnie te wszystkie emocje? Nie. Nie ma mowy.
- Jesteś tam? – z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
- Jestem. Jared, nie mogę. Na pewno kogoś znajdziecie. Jak chcesz mogę zapytać znajomych. Mam wielu przyjaciół fotografów, są o wiele lepsi ode mnie. I będą w stanie z dnia na dzień wyjechać...
- Chciałem, żebyś to była Ty... – powiedział cicho.
- Dlaczego? – zapytałam – Zresztą, nieważne – właściwie nie chciałam usłyszeć odpowiedzi – Przykro mi, moja decyzja jest taka, jak powiedziałam. Jak będziesz chciał, popytam znajomych.
- Okey rozumiem. To znaczy nie, nie rozumiem, ale w porządku. Nie, nie pytaj nikogo. Trudno. Wszystkiego dobrego i powodzenia, Lauro.
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo się rozłączył.

Stałam jeszcze chwilę na balkonie, odwróciłam się, za mną mama z Karoliną wpatrzone we mnie.
- Cały czas tu byłyście? – spytałam.
- Oddawaj, w każdej chwili Paul mógł dzwonić! – Karolina wyrwała mi telefon z dłoni – Wyjaśnisz o co chodziło?
- Chyba podsłuchiwałyście, to co się pytasz głupio? – weszłam do mieszkania, po czym zmieniłam ton i na spokojnie wszystko im wytłumaczyłam.
- Jesteś głupia! Taka szansa! Przecież Ciebie nic w tym kraju nie trzyma, mogłabyś sobie jeździć po Europie i robić to, co kochasz robić! – zdanie Karoliny było takie jak przewidywałam. Sama pewnie nie zastanawiałaby się nawet minuty, tylko już pakowałaby walizkę.
- Trzyma mnie kancelaria, nie zapominaj. Golden mnie trzyma, nie mogę go w kółko komuś podrzucać.
- Nie rozśmieszaj mnie – prychnęła – Bez problemu wzięłabyś tam wolne. A zasłanianie się psem to już w ogóle szczyt głupoty. Mogłabym się nim zająć!
- Tak, żebym go po powrocie nie poznała? – pokiwałam głową pokazując jej jak niedorzeczny to pomysł – Już raz Ci go zostawiłam, to przez trzy tygodnie później musiał być na diecie.
- Córeczko, ja się na tym wszystkim nie znam. To jest Twoja decyzja, ale wiem jak to lubisz, jaką radość Ci sprawia to bieganie z aparatem – do rozmowy włączyła się mama – Myślę, że byłaby to wielka przygoda, coś nowego, coś ciekawego. A Tobie się przyda trochę zmian. Dobrze by Ci to zrobiło, sama wiesz... A aplikacja może poczekać, oni są przecież elastyczni. Po prostu robiłabyś ją dłużej, nie ma pośpiechu.
- Mamo i Ty przeciwko mnie? Nie wierzę! I co to za gadka, że dobrze by mi to zrobiło? Jakich ja zmian potrzebuję? Nie róbcie ze mnie wariatki. Potrzebuję przede wszystkim spokoju, a tam bym go nie miała – krzyknęłam opuszczając pokój.
- Sama robisz z siebie wariatkę, takimi decyzjami. Oto nasza Laura, mistrzyni ucieczki! – usłyszałam za sobą głos Karoliny – Jakby ktoś kiedyś chciał nakręcić o Tobie film, powinien się nazywać Run Laura run! Nic Ci tak dobrze ostatnio nie wychodzi jak uciekanie i okłamywanie siebie – ostatnie jej zdanie sprawiło, że zatrzymałam się na chwilę zaciskając pięści – Tylko komu chcesz zrobić na złość? Póki co, robisz tylko sobie.
- Daj już spokój - powiedziałam krótko nie chcąc wchodzić w dalsze bezcelowe dyskusje - Podjęłam decyzję. Ja odpuściłam, Jared też odpuścił. Idźcie na te zakupy same. Koniec tego tematu! – rzuciłam wychodząc z domu.
- Run Laura run! – usłyszałam zza zamkniętych już drzwi głos Karoliny.
Idiotka, pomyślałam, choć trudno powiedzieć czy bardziej o sobie czy o mojej siostrze.

Właściwie to nie był koniec.
I jeśli wydawało mi się, że Jared odpuścił, to miałam rację – tak mi się tylko wydawało.

***

Ten rozdział w założeniu miał być o wiele dłuższy, ale ponieważ mam pewien dylemat co do dalszej akcji, musiałam uciąć w bezpiecznym miejscu. Wiem, że nie wszyscy będą zadowoleni z propozycji, która padła przez telefon, z decyzji Laury, z rozwoju wydarzeń ogólnie, ale ‘na pocieszenie’ powiem, że niezadowoleni będziecie pewnie jeszcze nie jeden raz ;)

Pozdrawiam wszystkich wytrwałych czytelników. Chcę powiedzieć krótko: Jesteście niesamowici! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! :*

PS Przepraszam za brak powiadomień u niektórych osób, niestety nie pojawiają mi się kody do wpisania, przez co nie mogę dodać komentarza.

22 komentarze:

  1. niech Ona już z Nim pojedzie , noooo ! ;D oj Laura , Laura . pisz szybko ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle nieźle - Ty to potrafisz trzymać Nas biedactwa w napięciu - teraz dawaj szybko siedemnasty żebym wiedziała czy zmieni zdanie czy nie?
    Jak zwykle dialogi rewelacyjne!!!!!!
    pozdrawiam ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. oj Ewa, to będzie wiadomo chyba dopiero za dwa trzy rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  4. no to sobie poczekam - ale fajnie tak jak nie wiadomo co będzie sie działo.
    W Twoim opowiadaniu akcja jest nieprzewidywalna - i to mi sie bardzo podoba!!!
    I ponieważ już pogodziłam się że szybko sie nie dowiem jaką decyzję Laura ostatecznie podejmie to nie znaczy że nie masz wstawić kolejnego rozdziałku np. dziś wieczorem hihihi.
    pozdrawiam ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. eeeeeeeeeej no.
    pewnie zadzwoni do niego i spyta, czy to jeszcze aktualne. albo nie, ona raczej taka nie jest.
    Jared musi coś wykombinować, bo jak nie to go zamorduję, hyhy. :P
    poprawiłaś mi humorek tym rozdziałem. thanx. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Weszłam w nadziei, że coś nowego się pojawi a tu taka niespodzianka!;D Jak zwykle fantastyczny bieg akcji. Miałam nadzieję, że Laura się złamie i powie tak. Nie mogę się doczekać co takiego Leto wymyśli! A jej siostra to mądra dziewczyna, niech ją męczy - może Laura w końcu przestanie uciekać od wszystkiego. Zapisuję sobie tekst Karoliny "Run Laura run!", mojej przyjaciółce przydałby się taki zimny prysznic. Czekam zniecierpliwiona na nowy rozdział. No i zapraszam wieczorem na nowy rozdział u mnie, jeżeli wena odnajdzie drogę do mnie. Pozdrawiam, Stronger.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku, uwielbiam charakter Laury...
    znaczy wtedy, kiedy jest taka wygadana i wesoła. czasami bywa dziwna. ale hmm... w sumie sama taka bywam, ale mniejsza.. ; d.
    czytając, coś podejrzewałam, że nie przyjmie tej roboty. ale w sumie to dobrze. i fajnie, że będzie jeszcze kilka takich akcji, czy coś. nie wszystko musi być słodkie i ach, och. coś dla urozmaicenia zawsze się przyda... :DDD.

    wyłączyłam opcję dodawania kom. z kodowaniem (czy czymś tam). w sumie to nie wiem, jakim sposobem to się stało, przedtem było 'normalnie'. ale ok, juz jest good :D.
    pozdrawiam ; **

    OdpowiedzUsuń
  8. łeee. szkoda, że Laura nie przyjęła propozycji Jareda. Ale zapewne on i tak jakoś wszystko przemiksuje i w końcu wyjdzie na jego ;P
    dialogi pomiędzy Laura a Jaredem jak zwykle mistrzowskie :)
    LadyBird

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogłam się powstrzymać i oczywiście mam internet. Wszystkie zaległości nadrobiłam. Brawo, świetna akcja, normalnie nie mogę wytrzymać napięcia. Pozdrawiam słonecznie Kasia

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Lauro,
    czy Ty wiesz do cholery co Ty za mną wyprawiasz? Jeżeli nie zdajesz sobie z tego sprawy, to z miłą chęcią uświadomię Tobie pewien fakt...
    Wyobraź sobie dziewczynę, która z nudów i dla zabicia czasu przegląda sobie blogi... tak sobie biega od bloga do bloga i nagle wpada na laura-a-million-little-pieces.blogspot.com ...myślę sobie o fajnie opowiadanie o 30 second to mars(to nic, że to jeden z moich ulubionych zespołów zaraz obok Nirvany)czytam i czytam, i czytam- po pewnym czasie stwierdzam:"mhmmm... cholera coś ze mną nie tak". Pierwsze objawy to zaglądanie na tego bloga raz na jakiś czas, ale to niestety nie wystarcza, potem zaczyna się sprawdzanie czy jest nowa notka codziennie, ale to również nie to. Nim się obejrzałam z ręką na sercu mogę stwierdzić, że na twojego bloga wchodzę średnio tak z 5 razy dziennie i czekam albo na nową notkę, albo czytam wszystkie poprzednie. Czy Ty dziewczyno wiesz co to jest? UZALEŻNIENIE :DD a najgorsze jest to, że dobrze mi z tym:DD Tak więc, aby nie przeciągać: życzę Tobie dalej takiej weny i pomysłów, bo bez nich nie byłoby takiego fantastycznego opowiadania. Mam nadzieję, iż notki dalej będą pojawiać się tak często jak teraz(chociaż dla mnie 24 godziny bez nowej notki to katusze) i co ja mogę jeszcze dodać podziwiam Twój talent i lekkość pisania... to chyba tyle- przepraszam, że się tak rozpisałam :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Drama Queen - skieruję to do Ciebie, choć tak naprawdę to samo mogłabym powiedzieć innym - przeogromnie Ci dziękuję za ten komentarz, że miałaś ochotę poświęcić swój czas, by coś pod rozdziałem napisać.
    dla mnie każda zaglądająca tu osoba jest ogromnym zaskoczeniem i nie ukrywam, że radością też ;)

    co do uzależnienia, to nie wiem czy powinnam się cieszyć czy martwić ;) mam tylko nadzieje, że to uzależnienie wyjdzie Wam na zdrowie ;P
    notki będą się pojawiać, o to nie trzeba się martwić, co do częstotliwości - pojęcia nie mam ;P

    wszystkim osobom 'z góry' dziękuje za Wasze refleksje. chciałabym każdemu podziękować i odpisać z osobna, ale niestety nie ma tu takiej opcji ;(

    mam nadzieje, że wena mnie nie opuści i nie będę musiała się wstydzić publikując kolejne wytwory mojej wyobraźni ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. pisząc 'osobom z góry' miałam na myśli tych wszystkich, którzy skomentowali ten rozdział przede mną ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, wyłączyłam tę opcję z kodami. A niech mnie spamują! Bylebym dostawała od Ciebie powiadomienia!;D Tymczasem zapraszam do skomentowania nowego rozdziału na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
    Pozdrawiam, Stronger:)

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział przeczytałam rano , ale nie miałam czasu , żeby zostawić po sobie jakiś ślad , dlatego nadrabiam to teraz . :)
    mam nadzieję , że Laura wszystko dokładnie przemyśli i zmieni decyzję . na pewno tak będzie . hahaha . :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Anja, cały czas nad tym pracuję, ale co mogę poradzić na to, że Laura jest taka uparta ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. rozdział świetny, jak każdy ; )
    ja też nie dostałam powiadomienia, a z tego co mi wiadomo nie mam kodu :<
    w każdym razie nowy na change-yourself ; ) - zapraszam : )

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo mi się podobał ten rozdział. ; )) Chociaż miałam wielką nadzieje, że pojedzie ! Ale nie Panna Laura jak zawsze musi wszystko odwrotnie pisać, niż nam się wydaje ; )) Czekam na nn. Dodawaj szybko !
    By Hurricane;* theattack.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział jak zawsze cudowny; )) czekam na dalsze notki. Dodawaj sszybko, bo już chcę wiedzieć co będzie dalej !
    coffee-with-love.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  19. nie znam się, ani nie piszę własnego bloga, ale muszę złożyć tu wyrazy uznania dla Twojej historii o Marsach i stylu pisania! nieziemsko się to czyta, zgadzam się z poprzedniczkami - masz niesamowitą lekkość słów przelewanych na tą stronę i mnóstwo bardzo kreatywnych pomysłów :) czytam kilkanaście innych blogów (Rany Chrystusa - to już chyba uzależnienie xD ) ale w prawdopodobnie żadnym nie dzieje się tyle co tu, w tak wciągający sposób! rozwala mnie Twoje poczucie zajebiste humoru utożsamiane w wypowiedziach Laury, Tomo, czy kogo kolwiek innego, a jednocześnie dojrzałość, przemyślenie i mądrość - często w słowach Karoliny (od zawsze uwielbiałam rozterki egzystencjalne :D ) miło patrzeć na taki talent ;) więc oficjalnie jestem Twoją fanką i z niecierpliwością czekam na kolejne posty!!! :D w związku z tym bardzo bardzo BARDZO błagam o inf mnie o nich na gg : 6121936 :) dziękuję Ci za niesamowite doznania! pozdrawiam! :)

    Tuśka.

    P.S. uff sama się zdziwiłam jak przeczytałam notkę - nieźle się napaliłam xD ale nie masz się co dziwić, jestem pewna że nie tylko u mnie spowodowałaś słowotok i zachwyt ;]

    OdpowiedzUsuń
  20. Tusia, będzie powiadamianie na gadu, już sobie zapisałam :) dzięki wielkie, że znalazłaś czas by tyle mi napisać :)
    dużo osób pisze, że lubi poczucie humoru Laury i to mnie martwi, bo czasami będzie go brakowało... (zresztą co zabawne jak zakładałam bloga, to Laura wcale nie miała być taka, tak wyszło samo w toku pisania ;P)

    natomiast bardzo mnie ucieszyło to, co napisałaś o rozterkach egzystencjalnych - skoro je lubisz, to mam nadzieje, że spodoba Ci się kolejny rozdział, oj rozterek tam nie zabraknie ;P

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakoś nie specjalnie zmartwiło mnie to, że Laura się nie zgodziła. Coś przeczuwam, że oni i tak się jeszcze nie raz spotkają :). Jared tak łatwo nie odpuści, jestem pewna ;d,

    OdpowiedzUsuń
  22. ja sie kiedys pytalam o powiadomienia na gg i w koncu nie podalam numeru. jakbys mogla - 10180086:)

    OdpowiedzUsuń