ten million miles, her way was close, to her inside, can't you see her life is broken
turn back, believe, nothing is over

18 marca 2011

Rozdział ósmy

Poranek mijał mi niezwykle przyjemnie. Obudziłam się o 9, gdy Karolina szykowała się do wyjścia. Umówiła się na spotkanie z Czeszką, którą poznała na obozie językowym w Londynie. Byłam w znakomitym nastroju po koncertach i ogromnej dawce pozytywnych emocji, których niewątpliwie doświadczyłam na festiwalu. Do tego spotkanie z Braxtonem, nagrane wywiady, wymiana kontaktów z fotografami – moja tragikomiczna historia miała szanse na szczęśliwe zakończenie.
Założyłam szary dres, czarną podkoszulkę z nadrukiem, włosy standardowo uwiązałam. Do powrotu Karoliny postanowiłam zająć się artykułem dla kancelarii, na popołudnie zaplanowałyśmy zwiedzanie. Pisanie szło mi całkiem nieźle. Uwielbiam takie poranki - piękne miejsce, spokój, muzyka w tle, brak pośpiechu, ja w dresie z kawą przed komputerem. Właśnie, kawa! Postanowiłam zrobić sobie małą przerwę w pisaniu i wyjść po nią do kawiarni znajdującej się obok hotelu. Przy okazji zaopatrzyłam się w kilka muffinek i wielki budyń czekoladowy, który pałaszowałam w drodze powrotnej.
- Proszę Pani – zatrzymała mnie recepcjonistka, gdy kierowałam się do windy – proszę zaczekać. W tym momencie w kieszeni poczułam wibracje telefonu.
- Panie Boże, czemu chcesz mi zepsuć taki piękny poranek? – uniosłam oczy ku górze widząc na wyświetlaczu napis Dennis. Dennis – mój naczelny. Duńczyk. A jednocześnie człowiek nie do końca zdrowy na umyśle – zdiagnozowane przez cały zespół redakcyjny.
- Halo? – siłowałam się na uprzejmość, choć w redakcji nikt nie ukrywał niechęci do niego. Jak już wspomniałam Dennis nie był normalny, co powodowało, że był obiektem nieustannych żartów, których na szczęście jego ograniczony umysł nie rozumiał. Mieszkał w Warszawie od 10 lat, ale nigdy nie wpadł na to by nauczyć się języka polskiego. Jego angielski zresztą też pozostawiał wiele do życzenia.
- Cześć kochana! – zapiszczał mi do słuchawki, którą momentalnie odsunęłam od ucha w obawie przed nagłym ogłuchnięciem.
Postawiłam torbę z muffinkami i kawą oraz kubek z budyniem na blacie, uśmiechnęłam się do recepcjonistki. Pokazując na telefon dałam jej znak, żeby poczekała.
- Laura wyślij mi mailem zdjęcia z wczoraj, dam je do obróbki, będzie szybciej. I zacznij coś pisać.
- Dennis, przecież mam na to 7 dni. Nie przesadzasz trochę? Poza tym, jakby to powiedzieć... Nie mam tych zdjęć – skrzywiłam się, recepcjonistka mnie obserwowała.
Dennis oczywiście zaczął się zapowietrzać. Zawsze to robił, gdy coś nie szło po jego myśli i gdy się wściekał. Oczyma wyobraźni widziałam jego purpurową twarz, wytrzeszczające się oczy i sapiący oddech. Zaczął zadawać milion pytań. Znowu odsunęłam telefon od ucha robiąc głupie miny.
- Tak słucham Cię cały czas. Co mówisz? Nie mam zdjęć, bo aparat mi się zepsuł. To znaczy ukradli mi. Zaginął. Porwali go kosmici. No nie kłamię, naprawdę. To znaczy z tymi kosmitami to może trochę przesadziłam, ale z tym, że się zepsuł to już nie – recepcjonistka uśmiechała się pod nosem - To skomplikowane co się z nim stało. Nie chce mi się znowu opowiadać tej historii. W skrócie: zachowałam się jak wariatka, potem jeden wariat na mnie wpadł, a drugi wariat zabrał mi aparat. Nie, nie jestem pijana, budyń jem – zamieszałam łyżeczką i zajrzałam do kubka - chyba nie ma w nim alkoholu. Nie wiem, co będzie. Zrobię ten reportaż, zdjęcia wezmę od kogoś. No tak to sobie wyobrażam, a co mam zrobić? Z plasteliny Ci je ulepić czy namalować? Dobra nie wściekaj się. Może coś wymyślę, udało mi się wczoraj nagrać na dyktafon kilka rozmów. Tekst dostaniesz. Najwyżej bez zdjęć. Dobrze, wyluzuj, powiedziałam, że coś wykombinuję.
Trochę się uspokoił.
- Za dwa dni wracam. Co? Chyba żartujesz! A to w redakcji nikogo nie ma kto mógłby jechać? – wybuchłam, gdy przedstawił mi wizję wcześniejszego powrotu do Polski i wysłania mnie na festiwal w Ostródzie - Zgłupiałeś, mam urlop i zostaję w Pradze jeszcze dwa dni. Wyślij Marcina, on lubi reggae, ja nie potrafię się odnaleźć w klimatach okadzanych gandzią, tych bębnach i dredach. Poza tym póki co nadal nie mam aparatu, a nie podejrzewam Cię o to byś mi go wspaniałomyślnie sprezentował. Także wybacz - chwilowo nie biorę żadnych zleceń. Tak pojutrze będę. Mówię, że w Polsce pojutrze będę! Co nie znaczy, że pierwszym miejscem, które odwiedzę będzie Twoje biuro, tym bardziej, że chcę się spotkać z rodzicami w Gdańsku. Na reportaż potrzebuję czasu, przecież go nie wyczaruję. Też Cię pozdrawiam – zakończyłam, a gdy się rozłączył dodałam po polsku – I nie dzwoń do mnie więcej, bucu!
Uśmiechnęłam się do recepcjonistki:
– Już. Słucham?
- Pani Laura Kuligowska, prawda?
- Um – wybełkotałam pochłaniając kolejną łyżeczkę budyniu i kiwnęłam twierdząco głową.
- Mam coś dla Pani - odpowiedziała - schylając się do szafki i wyjmując z niej niewielkie pudełko.
- A to co? – zdziwiłam się na widok pudełka, które mi podała, ale wzruszyła tylko ramionami - Może to bomba, w sumie znalazłoby się kilka osób chcących mnie zabić – roześmiałam się i ostrożnie potrząsnęłam paczką przykładając do niej ucho – Ciężkie. Od kogo?
Recepcjonistka spojrzała wymownie i wskazała palcem na przestrzeń za mną. Zmarszczyłam brwi. Nieśmiało odwróciłam głowę.
- Od wariata, który ukradł Ci aparat – w rogu hotelowego holu, na fotelu jak gdyby nigdy nic siedział wokalista 30 Seconds to Mars.
Roześmiał się, kiedy zobaczył mój zbaraniały ze zdziwienia wzrok. O nie, najpierw Dennis, teraz Pan Leto, za dobry mam dziś dzień żeby ktokolwiek zepsuł mi nastrój.
- Kogo moje oczy widzą, moja ulubiona gwiazda rocka – zbliżając się powoli zaczęłam uginać nogi, iść chwiejnym krokiem i w teatralnym geście osłaniać ręką twarz – Czy powinnam teraz zemdleć? A może raczej rzucić się na Ciebie? – roześmiałam się - Długo tu siedzisz?
- Wystarczająco długo, by przekonać się, że jesteś jeszcze bardziej pokręcona niż mi się wydawało. Jeśli rozmawiałaś ze swoim szefem to chyba właśnie straciłaś pracę.
- Wątpię – powiedziałam zapychając się budyniem - Ale jeśli tak się stanie, to już możesz zacząć walczyć z wyrzutami sumienia – wycelowałam w niego łyżeczką – Mój nienormalny szef chce zdjęcia, których jak wiesz nie posiadam, bo ktoś przywłaszczył sobie moją własność!
- Zapomniałem Ci go dać, a potem stwierdziłem, że oddam go do serwisu, żeby sprawdzili czy wszystko z nim w porządku. Miałem zadzwonić, ale dziwnym zbiegiem okoliczności ‘numer’, który podałaś nie istnieje w żadnym rejestrze, więc oto jestem.
Zrobiłam głupią minę przypominając sobie, co mu wtedy nabazgrałam.
- To co mi dzisiaj zafundujesz? Duszenie? Przypalanie? A może poćwiartujesz mnie i zapakujesz do tego pudełka – usiadłam na drugim fotelu naprzeciwko niego, stawiając paczkę na stoliku.
- Muszę przyznać, że zderzenia z rowerem dobrze Ci robią. Jesteś znacznie bardziej wygadana niż wtedy, gdy zaczepiłaś mnie na ulicy – uniósł jedną brew i złośliwie się uśmiechnął.
- Ehe – pokiwałam głową – Jak chcesz mi zrobić jeszcze lepiej, to może wyjdziemy na zewnątrz i dla odmiany wepchniesz mnie pod samochód?
- Dobrze, że humor Ci dopisuje – roześmiał się po czym spoważniał - Mogę z czystym sumieniem wyjechać stąd nie martwiąc się o Twój stan zdrowia.
Martwiąc się o mój stan zdrowia? – powtórzyłam w myślach. Sama nie wiedziałam jak to odebrać. Czy rzeczywiście przejął się wczorajszą sytuacją czy po prostu starał się być uprzejmy. A może boi się, że zrobię z tego powodu aferę i jego wizerunek na tym ucierpi? Nie odpowiedziałam.
- To co? Masz ochotę na pożegnalną kawę? – uderzył dłońmi w swoje uda i wstał – Na zgodę. Tak dla zatarcia złego wrażenia, które chyba oboje na sobie zrobiliśmy.
- Mów za siebie, ja zrobiłam bardzo dobre wrażenie – Laura uśmiech numer 5 – A tak poważnie, to bardzo dziękuję, ale praca na mnie czeka.
- A to ciekawe, bo wydawało mi się, że przed chwilą tłumaczyłaś szefowi, że masz urlop.
- Mam i nie mam. To trochę skomplikowane, nawet jak nie jestem w pracy to... pracuję – chyba nie brzmiało to zbyt logicznie. Zamyśliłam się. Właśnie odmawiam Jaredowi Leto. Może jednak uderzyłam się wczoraj zbyt mocno? Chociaż właściwie wcale nie byłam pewna czy miałabym ochotę gdziekolwiek z nim iść, był dla mnie nieco nieprzewidywalny.
-
W takim razie będę się zbierał. Aparat jest w pełni sprawny – wskazał na pudełko - Myślałem, że będę mógł coś jeszcze dla Ciebie zrobić, ale skoro nie jesteś zainteresowana, to nie będę namawiał.
- Wiesz co – zamyśliłam się przez chwilę, gdy do głowy wpadł mi pewien pomysł - Właściwie to jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić. Chodź! - Widziałam, że nie był przekonany. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę windy.
- Pani torba! – recepcjonistka przypomniała mi o pozostawionych na blacie zakupach.
– Chodź, przecież Cię nie zjem! Mam tu zresztą swoje śniadanie – podniosłam torbę z kawą i muffinkami do góry - Jak będziesz miły to mogę się nim z Tobą podzielić.
Po chwili stał obok mnie w windzie.
Mam nadzieje, że wiesz co robisz Lauro – pomyślałam, gdy drzwi windy się zamknęły.

***

Udało się po wielkich trudach, powiem Wam, że już dostawałam szału - przez cały dzień nie mogłam opublikować nowego postu. Myślałam, ze już po blogu! Na szczęście pogrzebałam trochę w necie i znalazłam rozwiązanie. Kamień z serca.

Dziękuję wszystkim, którzy przebrnęli przez poprzedni rozdział, mam nadzieje, że ten się spodoba.

PS Mam prośbę do osób, które tu zaglądają - jeśli jest ktoś, kto otrzymuje powiadomienie a nie chce go otrzymywać, lub ktoś kto chce być powiadamiany, a go nie otrzymuje - niech napisze o tym pod tym rozdziałem ;) Część osób pamiętam, ale chwilami nie jestem pewna czy spamuję na odpowiednich stronach ;)

16 komentarzy:

  1. uuu ;d I like it ^^ ;d świetnie piszesz <3 A najbardziej podoba mi sie to, że tak często dodajesz rozdziały <3 uCh. Kocham Cie ;* No ok czekam na nastepny rozdział ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię Twój sposób pisania - świetnie się czyta. Czysta przyjemość. Czekam na dalszy ciąg ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz mnie możesz spamować co godzine tym że jest nowy rozdział;* hehe xD mi się bardzo podobało ;D jak ta recepcjonistka ją zawołała to się domyślałam że chodzi o aparat ale to że Jared jest za Laurą to się tego wogóle nie spodziewałam ;D ale fajnie to wyszło i czekam na spam ;D ;* hehe ;D
    inna^^

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem ciekawa co Laura chce od Jay'a . ;D

    pisałam już , że uwielbiam Ciebie i twoją twórczość . ? hahaha . ;D
    mam nadzieję , że dzisiaj/jutro pojawi się kolejny wspaniały rozdział . :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ja także jestem fanką twojego opowiadania, i oczywiście nadal mnie informuj.
    co do rozdziału, to jest cudowny <3. jestem ciekawa na jaki wspaniały pomysł wpadła Laura : D nie katuj już nas i dawaj kolejny rozdział.

    Dodałam cię u mnie do polecanych : )
    [change-yourself]

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama nie pisze, żadnego opowiadania ale czytam dużo. Bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz i pomysł na historię. Może dlatego, że sama jestem prawniczką ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudnie, cudnie, cudnie! Styl pisania i humor - propozycja z wepchnięciem Laury przez Jay'a pod samochód - popłakałam się ze śmiechu.:) Czekam na nn. I spamuj u mnie ile wlezie!:) Stronger

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział, jak każdy inny. :) uwielbiam czytać Twoje dzieła. mogłabyś mnie powiadamiać? z góry dziękuję. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejciu, świetna część ;d Nie wiem jak ty to robisz! podoba mi się charakterek Laury i widzę, że Leto też ;d trzymaj tak dalej, a tymczasem zapraszam do mnie: www.jared--leto.blog.onet.pl część 52 :)).

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie jest prolog. theattack.blog.onet.pl
    Ciekawy rozdział ;)))
    By Hurricane;*

    OdpowiedzUsuń
  11. aaaaaaaah, tamtadam, chcę już więcej! (:

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż mam ochotę sobie dać po głowie, że tak odkładałam zabranie się za Twoje opowiadanie. Po wszystkich rozdziałach, które wręcz pochłonęłam jestem pełna podziwu dla Ciebie, bo masz świetny styl pisania, naprawdę. ;) Aż chce się czytać, bo jest to lekkie i przyjemne w odbiorze. W ogóle muszę Cię pochwalić, bo opisując cały ten festiwal w Pradze to się czułam, jakbym miała zaraz wyjść na to zimno i deszcz i udać się na koncerty. Nie wiem dlaczego tak, ale jakoś te opisy na mnie zadziałały. No ale przeanalizumy Twoje opowiadanie od początku, bo ja jak zwykle od środka zaczynam, czego nigdy nie rozumiem. :o
    Mamy dwudziestopięcioletnią Laurę (dobrze wiek pamiętam?), prawniczka, ale też fotografka i dziennikarka z pasji (jak ona na to wszystko znajduje czas? Doprawdy podziwiam...). I pewnego dnia jedzie wraz z siostrą do Pragi, w celu odpoczynku, ale też ze zleceniem. No i przewijamy akcję, aż do momentu gdy widzi na ulicy Leto kłócącego się z Emmą i rozważa czy do niego podejść. Gdy J zostaje sam podchodzi do niego i nawija co jej ślina na język przyniesie, a ten zachowuje się dość dziwacznie i nieuprzejmie. To mi odrobinę nie pasuje jak on daje jej "pokaz swoich umiejetności aktorskich", nie wiem dlaczego taki pomysł nie przypadł mi do gustu, ale jedziemy dalej. Dziewczyna wpada pod rozpędzony rower i budzi się w szpitalu gdzie na krzesełku siedzi sobie Leto. Hm. I co lepsze czując się odpowiedzialny za dziewczynę odprowadza ją do hotelu, a ta wobec niego jest strasznie złośliwa i jasno daje mu do zrozumienia, że nie będzie tak łatwo. Ciekawy masz pomysł, choć docinki Laury momentami wydają się nieco naciągane. Jednak podoba mi się jej charakterek, nawet odrobinę przypomina mi samą mnie. :D ]:->
    Jest też tajemnica związana z przeszłością Laury, bo dlaczegóż ona tak przeżyła tę wizytę w spzitalu? Podejrzewam, że straciła kogoś bliskiego, mężczyznę bodajże. Bądź co bądź, jestem strrrrasznie ciekawa co tam dla ans szykujesz i już się nie mogę doczekać. :D W ogóle wybacz, ze się rozpisałam tak, ale staram się wklepać sobie z powrotem nawyk pisania porządnych komentarzy, a sobie na nowych opowiadaniach lubię to potrenować, bo zawsze jest wtedy dużo do powiedzenia. :) Oczywiście błagam na kolanach o informowanie o nowych rozdziałach, bo szalenie się wciągnęłam. :D Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nowy na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/ Pozdrawiam, Stronger ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. raz dwa raz dwa, próba dodawania komentarzy, specjalnie dla Malwy, bo podobno coś nie idzie.
    więc bez logowania, profil anonimowy, sprawdzamy!

    Laura

    OdpowiedzUsuń
  15. Możesz mnie inforomować o nowych postach?

    OdpowiedzUsuń
  16. oczywiście :) informuję głównie na blogach, ale mogę też w inny sposób jeśli jest taka potrzeba. zostaw namiary, bo na Twoim blogu nic nie ma i nie mogę tam nawet zostawić komentarza.
    czy mam informować na tego maila podanego w profilu?

    OdpowiedzUsuń