ten million miles, her way was close, to her inside, can't you see her life is broken
turn back, believe, nothing is over

13 marca 2011

Rozdział czwarty

- Wyjdźmy stąd jak najszybciej – powiedziałam, gdy tylko przypomniałam sobie, co się wydarzyło i kiedy znowu uświadomiłam sobie, ze jestem w szpitalu. Stojącemu naprzeciwko mnie Jaredowi wyraźnie ulżyło.
- Wreszcie mówisz z sensem. Gdzie mieszkasz? Muszę Cię odprowadzić – odpowiedział podając mi moją torebkę.
- Nic nie musisz, chyba zrobiłeś dziś już wystarczająco dużo - zmierzyłam go złowrogim wzrokiem mając w pamięci jego zachowanie, które doprowadziło mnie do pobytu tutaj.
Chwyciłam bluzę i ruszyłam w stronę drzwi nie czekając na jego reakcję.
- Poczekaj – krzyknął za mną
Podeszłam do pielęgniarek, musiałam jeszcze podać im te wszystkie swoje dane. Wręczyły mi zdjęcie z prześwietlenia. Piękna pamiątka z urlopu, normalnie na ścianie sobie powieszę - pomyślałam. Jared stał za mną jak cień.
- Dziękuję i mam nadzieje, że nie do zobaczenia – powiedziałam po polsku do pielęgniarek, które nawet nie zareagowały i zaczęłam się kierować do wyjścia. Cień podążał za mną.
- O co Ci chodzi? Jesteś zła o to, co stało się rano? – próbował dociekać powodu mojej obojętności.
- Zła? Nie dlaczego miałabym być zła? Uwielbiam kiedy ktoś sobie ze mnie żartuje. A jeszcze bardziej uwielbiam, kiedy ktoś wciąga mnie do bramy i ze wzrokiem psychopaty na mnie krzyczy nie pozwalając się uwolnić. Po prostu to uwielbiam. Naprawdę, nic mi tak nie poprawia nastroju! – ironizowałam nawet na niego nie spoglądając. Z impetem otworzyłam drzwi wyjściowe.


- Wreszcie świeże powietrze – wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na wciąż bezchmurne niebo – chcę do domu.
- Wezmę taksówkę i Cie odprowadzę, obiecałem to lekarzowi. Jesteś stąd? – wychylił się na ulicę i zamachał rękę próbując zatrzymać samochód.
- Tak, panie Leto, jestem stąd. Dlatego właśnie rozmawiałam z lekarzem po angielsku, a nie po czesku i dlatego właśnie chodzę po Pradze z mapą – odrzekłam złośliwie i poklepałam się po czole – Poradzę sobie sama, nigdzie mnie nie musisz odprowadzać ani odwozić. Zresztą, podobno się spieszyłeś.
- Posłuchaj, daruj sobie tę ironię – podszedł i złapał mnie za ramiona – Jeszcze raz przepraszam Cię za to, co wydarzyło się rano. Nie mam czasu teraz tego wyjaśniać. Rozumiem, że jesteś zła, chociaż jakby na to nie patrzeć, to sama trochę doprowadziłaś do tej sytuacji.
- Tak jeszcze mi powiedz, że to moja wina! – krzyknęłam i zaczęłam iść. Miałam go dość.
- Poczekaj – złapał mnie za rękę i próbował zatrzymać.
- Znowu to robisz! – wyrwałam dłoń.
- Okey przepraszam. Złość się jak chcesz, ale odwiozę Cię, gdziekolwiek mieszkasz. Po części jestem odpowiedzialny za to, że się tu znalazłaś i chcę mieć pewność, że dotrzesz do siebie cała i zdrowa. W porządku? – spojrzał mi w oczy.
Nie miałam już ochoty z nim dyskutować. Byłam zmęczona i zła.
- Jak chcesz – rzekłam beznamiętnie – Hotel Fenix. Taksówka podjechała i oboje do niej wsiedliśmy. Zobaczyłam swoje odbicie w lusterku.
- Boże wyglądam jak ostatnie nieszczęście – westchnęłam zakładając okulary. Zaciągnęłam kaptur i oparłam głowę. Mój współpasażer wyciągnął telefon i wyraźnie zdenerwowany stukając palcami o fotel czekał na połączenie.
- Cześć, słuchaj coś mi wypadło – tłumaczył komuś.
- Mózg Ci chyba wypadł – wymamrotałam pod nosem po polsku.
- Tak, zacznijcie beze mnie – kontynuował.
- ‘Zacznijcie beze mnie’ – zaczęłam go przedrzeźniać.
- Nie wiem jak! - uniósł się do swojego rozmówcy.
- Nie wiem jak, bo mózgu mi brak! – spojrzał pytająco, gdy nuciłam wymyśloną rymowankę.
- Za 15 minut powinienem być. Muszę podjechać w jedno miejsce.
- Podjadę tylko do swojego psychiatry – powiedziałam znowu po polsku i zaczęłam się śmiać.
- Co Cię tak bawi? – zapytał, gdy skończył rozmowę.
- Ty mnie bawisz – odpowiedziałam patrząc przez okno – jesteś tak zajebiście zabawny, Twój dzisiejszy fantastyczny żart sprawił, że będę miała ubaw do końca pobytu w Pradze, boki zrywać Panie Leto!
- Eh – westchnął tylko.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. On coś wystukiwał w swoim telefonie, ja z ogromnym zaangażowaniem wpatrywałam się w pustkę.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, wyciągnął pieniądze.
- Chyba sobie żartujesz – spojrzałam na niego, odsunęłam jego rękę i podałam pieniądze kierowcy.
- Uparta jesteś – rzucił, gdy wysiadaliśmy z auta – To tutaj mieszkasz?
- Nie, skądże. Przyjechaliśmy tu, bo moim zajęciem w wolnych chwilach jest zwiedzanie hoteli. Wiesz, jak mi się nudzi to sobie po nich biegam i kradnę darmowe mydełka z pokoi. Czasami zabieram też ręczniki. Tak, mam obsesję na punkcie hotelowych mydełek i ręczników! Najbardziej lubię lawendowe! Te bezzapachowe też są niczego sobie. Czasami lubię też podkradać jedzenie z restauracji, ale cicho, nikomu nie mów, bo mnie zamkną. Dziś padło na ten hotel, a to Ci numer! – klasnęłam w dłonie i się roześmiałam, widząc jego wściekły wzrok dodałam już neutralnie – Jesteś niesamowity, Twoja spostrzegawczość mnie rozczula – pogładziłam go w przerysowanym geście po ramieniu – Tak tu mieszkam! Więc wracaj do swojego wielkiego świata, a mnie zostaw w moim.
- Mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku. Może na wszelki wypadek idź jutro na wizytę kontrolną do lekarza? - powiedział z nieudawaną troską - Ah i daj mi swój numer, zadzwonię później sprawdzić jak się masz – wyciągnął z kieszeni kawałek papieru i maleńki ołówek. Kucnęłam i zaczęłam pisać. Jared w tym czasie łapał taksówkę, bo oczywiście nie wpadł na to, by zatrzymać tę, którą przyjechaliśmy. Zgięłam kartkę w pół i próbując wcielić się w słodką dziewczynkę trzepocząc rzęsami powiedziałam:
- Zadzwoń, koniecznie! Będę czekać!
- Jesteś niemożliwa – uśmiechnął się – Przepraszam, naprawdę muszę uciekać, mam próbę.
- Okey leć, powodzenia – patrzyłam jak wsiada w powrotem do taksówki, wyszczerzyłam zęby machając, po czym przyłożyłam dłoń do ucha imitując słuchawkę telefonu i krzyknęłam:
- Zadzwoń!


Odwróciłam się i przekroczyłam próg hotelu.
To się nasza gwiazda zdziwi jak zamiast mojego numeru telefonu zobaczy szereg bezsensownych cyfr i napis 'Nagrodę w kategorii Bystrość i Inteligencja otrzymuje Jared Leto. Gratulujemy!’.
Weszłam do windy i wcisnęłam 10.

***

Co mogę powiedzieć ;) Opiłam się z rana kawy i dostałam weny, tak powstał ten rozdział. Przyznam szczerze, że nie czuję się najlepiej w pisaniu historii, które mają być zabawne (ta właściwie wcale taka nie miała być, tak wyszło w toku pisania), zdecydowanie lepiej wychodzą mi te dramatyczne zwroty akcji, ale pisząc ten fragment kilka razy nawet zdarzyło mi się uśmiechnąć i mam nadzieje, że podobną reakcję uzyskam u Was ;)
Kończymy zatem póki co wątek spotkania Laury i Jareda.

Co będzie dalej, czas pokaże.

PS W tym miejscu bardzo serdecznie chcę podziękować Katy, która zgłosiła problem z dodawaniem komentarzy. Zmieniłam ustawienia i wydaje mi się, że teraz powinno być w porządku.

Miłego tygodnia i do następnego, mam nadzieje twórczo płodnego, weekendu!

12 komentarzy:

  1. haha uwielbiam jej charakterek! I ta akcja w taksówce! ;D ty wolisz dramatyczne zwroty akcji a ja wrecz na odwrót xD mi to zupełnie nie wychodzi ;P kurde podoba mi się Twoje opowiadanie i mam nadzieję że znowu nie dotrzymasz słowa ;zD dodaj szybko bo świetnie sie czyta!;*
    inna^^

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki, cieszę się, że komuś się podoba :*
    jeśli chodzi o kolejny rozdział - zobaczymy, co da się zrobić ;) kofeina jeszcze nie przestała działać, więc może coś uda mi się napisać jak znajdę czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,przeczytałam te kilka rozdziałów i bardzo mi się podoba.Lekko się czyta, świetne dialogi i mydełkowo- ręcznikowe hobby Laury ;D Mam nadzieję, że nie zabraknie Ci weny.
    Pozdr. Moka

    OdpowiedzUsuń
  4. haha Xd niezłe z tym ' zadzwoń!' jak to sobie zaczęłam wyobrażać, to prawie padłam :> do nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i mi nareszcie udało sie dodac komentarz- nie wiedzialam jak cie ,,złapać", żeby to powiedziec :)
    A wiec.. Bardzo mi się podoba, coś innego niż laska , która kocha marsów od zawsze i klei się do Jareda oł je. A te odzywki perfekcyjne ;P
    Do nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha zajebista ta akcja,niezle sie uśmiałam xD Naprawde swietnie piszesz już nie moge sie doczekać co bedzie dalej :D

    Edyta^^

    OdpowiedzUsuń
  7. "Nie wiem jak, bo mózgu mi brak" hahahaha mój tekst dnia:D poprawiłaś mi humor tym rozdziałem , dzięki ! śmieszne akcje ci świetnie wychodzą ! i wgl opowiadanie świetne. czekam na następny rozdział ! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę, droga Lauro, masz talent:) Czekam na kolejny odcinek, a Twojego bloga dodaję do ulubionych. Ja też trochę piszę ale nie o Marsach. Jeżeli masz ochotę to wpadnij: http://strongerthanyou.blog.onet.pl/ Do nn.:D

    OdpowiedzUsuń
  9. o matko jaki super haha xDD masz talent ; ) kilka razy się śmiałam i wgl. xDD nie ma to jak z Jareda robić idiotę ^^ nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) jakbyś mogła mnie informować na www.przesladowana.blog.onet.pl byłabym wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  10. przyznaję , zdarzyło mi się uśmiechnąć . :) niby nie czujesz się dobrze a wychodzi genialnie . dawno nie czytało mi się tak dobrze żadnego opowiadania . w ogóle jestem zdania , że masz naprawdę świeży , ciekawy i kreatywny styl pisania . :)
    + wreszcie Cię dodałam do linków . miałam to zrobić wcześniej ale moja pamięć jest bardzo kiepska . ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. jejku, jejku, muszę przyznać, że nieco się zestresowałam Waszymi komentarzami ;) oczywiście niesamowicie mnie zmotywowały i podbudowały - zawsze to milej się pisze wiedząc, że ktoś to czyta i jeszcze że się komuś podoba, ale...! no właśnie, kolejne rozdziały będą w trochę innym klimacie, śmiesznie nie będzie. mam jednak nadzieje, że przebolejecie chwilową zmianę nastroju i tematu ;)

    dziękuję osobom, które dodały mnie u siebie. będę informować o nowych rozdziałach i wkrótce zajrzę na Wasze blogi oraz dodam do linków :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hihih, rozdział wyszedł Ci świetnie :) Śmiałam się jak głupia no i wreszcie mogę dodać komentarz :). Jutro dodam Cię do linków i proszę o powiadamianie mnie na blogu, ja mogę robić to samo, jeśli chcesz ;*.

    OdpowiedzUsuń