ten million miles, her way was close, to her inside, can't you see her life is broken
turn back, believe, nothing is over

23 marca 2011

Rozdział trzynasty

***

Za ten rozdział podziękujcie Jaredowi i sobie – tak się ucieszyłam wiadomością o platynie i polskim ‘dziękuję’, że postanowiłam dodać wcześniej. I tak jak napisałam na facebooku – teraz to oni nie przyjadą na koncert, tylko zrobią trasę koncertową po Polsce ;)

***

Zostawiłam Jareda i Karolinę razem. Jeśli Karolina dostanie słowotoku, a w tym stanie pewnie dostanie, a Jared wpadnie na genialny pomysł przypomnienia sytuacji z rowerem, szpitalem i hotelem, to już po mnie. Trudno, nic już nie zrobię, sama jestem sobie winna. Trzeba było mówić prawdę od początku.
Braxton wyciągnął mnie na parkiet i ostatecznie nie był to taki zły pomysł. Miła odmiana od kolejnej godziny spędzonej przy barze. Tańczyliśmy w najlepsze wygłupiając się przy oldschoolowych hitach puszczanych przez DJ’a. Wyłączyłam na chwilę myślenie i postanowiłam oddać się temu, co dzieje się teraz. Braxton był naprawdę dobrym tancerzem, co niezmiernie mnie ucieszyło – nie ma nic gorszego niż mężczyzna tuptający przy Twoim boku, tańczący jak teatralna kukiełka albo usilnie próbujący skoordynować ruchy nieposłusznych kończyn.
- Braxton! Idę do toalety! – krzyknęłam do niego, ale muzyka nas zagłuszała. Wskazałam na toaletę. Pokiwał głową i pokazał, że on idzie się napić. Wpadłam do łazienki, poprawiając włosy analizowałam ten pokręcony wieczór. Właściwie to cieszyłam się ze spotkania z Leto i Braxtonem. Niepokoiła mnie nieco sytuacja z Karoliną, ale miałam nadzieje, że znajdą z Jaredem ciekawsze tematy do rozmowy.
Wychodząc zatrzymała mnie czyjaś ręka.
- Okłamałaś swoją siostrę? – pod drzwiami stał uśmiechnięty Jared.
- Nie okłamałam, po prostu nie powiedziałam jej wszystkiego – opierał się o ścianę, stanęłam naprzeciwko niego – Wściekła się?
- Trudno powiedzieć. Wszystko chyba w porządku, porwał ją niejaki Paul i poszli tańczyć.
- Właśnie a propos tańca, to Braxton tam chyba na mnie czeka – ruszyłam w stronę sali.
- Poczekaj – złapał mnie na rękę, spojrzałam na niego pytająco. Nie zdążył odpowiedzieć, w tym momencie poczułam błyśnięcie flesza aparatu i zobaczyłam szczerzącego się w uśmiechu fotografa.
- Zabiję go – powiedziałam w złości.
- Przyzwyczaj się – odpowiedział spokojnie Jared.
- Do tego śmiecia nigdy się nie przyzwyczaję – syknęłam – Zostań tu, zaraz wracam – poleciłam młodszemu Leto.
- Co Ty odpierdalasz? – zaczęłam krzyczeć do mężczyzny po polsku.
- Kogo moje oczy widzą, Laura Kuligowska, w towarzystwie Jareda Leto – uśmiechał się złośliwie.
- Znajdź sobie ciekawsze tematy – mówiłam uniesionym głosem.
- Czyżby pieniądze się skończyły? Szukamy nowego sponsora? – cała sytuacja bardzo go bawiła, a we mnie zaczynało się gotować, jeszcze chwilę i bym mu przywaliła.
- Pierdol się! I zejdź mi z oczu popaprańcu! – wycelowałam w niego palcem i odwróciłam się. Jared stał w szoku.
- Chodź stąd – rzuciłam tylko do niego i opuściłam korytarz.
- Kto to był? – dogonił mnie.
- Ktoś, kogo na pewno nie miałam ochoty spotykać.
- Laura, uspokój się – zaczął mówić widząc moje zdenerwowanie – Nie przesadzasz? Tu jest mnóstwo fotografów, sama tym się zajmujesz, więc chyba rozumiesz tę sytuację. W czym problem?
- To nie jest fotograf, a przynajmniej nie zasługuje na takie miano. Jest dziennikarzem, chociaż to też za dużo powiedziane. Nie ma żadnych skrupułów. Trzymaj się od niego z daleka. Ja też mam taki zamiar – podeszłam do sofy i wzięłam marynarkę – Zaraz wrócę.
Poszłam w tłum szukać Karoliny, co nie było proste w tym pokręconym labiryncie. W końcu znalazłam ją tańczącą w tłumie z Paulem. Jak mnie zobaczyła pokazała mi środkowego palca. Świetnie, chyba po powrocie czeka nas dłuższa rozmowa.
- Popielski tu jest, wracam do hotelu – próbowałam przekrzyczeć muzykę, gdy do niej podeszłam. Spojrzała tylko i pokiwała głową. Chyba. Jej głowa wykonała ruch przypominający kiwnięcie. Nie byłam pewna czy zrozumiała, ale nie miałam czasu na tłumaczenia.
Wróciłam do chłopaków, Jared gdzieś zniknął.
- Słuchajcie, naprawdę fajnie było Was poznać i szkoda, że nie było więcej czasu by porozmawiać, ale ja muszę się już zbierać – stanęłam przed nimi i zaczęłam wyjaśniać. Braxton z Tomo próbowali mi to wyperswadować. Choć akurat stan Tomo wskazywał na to, że mógł mnie pomylić nawet z lampą. Shannon w ogóle nie zwracał uwagi na moją obecność, zajmował się ponętną blondynką. Chwilę potrwało zanim dotarło do nich, że moje wychodzę naprawdę oznacza wychodzę i nie ma sensu przekonywać mnie do zmiany decyzji.
- Nie wiem gdzie jest Jared, ale pożegnajcie go ode mnie, nie sądzę bym go tu teraz znalazła. I podziękujcie mu za zaproszenie – powiedziałam. W szatni odebrałam aparat ze schowka i wyszłam z klubu.
Stanęłam i wzięłam kilka głębokich wdechów powietrza. Była ciepła noc. Miałam ochotę się przejść, ale kompletnie nie wiedziałam, gdzie jestem i jak dojść do hotelu. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłam kilka taksówek.
- Uciekasz ode mnie? – obok mnie stanął Jared.
– Wracam do hotelu – odpowiedziałam – Przepraszam, że się nie pożegnałam, ale chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść.
- W takim razie Cię odprowadzę. W końcu jeśli coś Ci się stanie będę pierwszym podejrzanym, a nie widzi mi się spędzenie reszty życia w więzieniu – roześmiał się. Popatrzyłam na niego pytająco – Mówię o tej umowie, którą masz ze swoją przyjaciółką, wysyłałaś jej dziś wiadomość, gdy jechaliśmy w windzie w hotelu - wyjaśnił.
- A... – uśmiechnęłam się na siłę – Znasz tę okolicę? Nie mam pojęcia jak stąd dojść do mnie do hotelu. Może weźmiemy taksówkę? – zapytałam.
- Trochę znam, przejdziemy się.
Szliśmy chwilę w ciszy, którą w końcu przerwałam.
- Właściwie nie musisz mnie odprowadzać. W Operze trwa przyjęcie, pewnie pełno tam Twoich znajomych. Myślę, że to ciekawsza perspektywa niż spacer ze mną. Ja sobie poradzę.
- Nie wątpię, że sobie poradzisz. I nie musisz mi tak dziękować. Pozwolisz, że wybiorę jednak spacer, o ile nie skończy się wizytą w szpitalu – stuknął swoim ramieniem o moje.
- W sumie to Ci się nie dziwię, znajomych pewnie będziesz miał jeszcze okazję zobaczyć, a mnie już raczej nie. Więc korzystaj z cennego czasu – puściłam mu oko.
- Jak to Ciebie raczej nie? Myślę, a przynajmniej mam nadzieje, że widzimy się za miesiąc – powiedział całkiem poważnie.
- O czym Ty mówisz? – zdziwiłam się.
- Pod koniec sierpnia gramy w Polsce koncert na festiwalu. Laura, co z Ciebie za fanka! Nie śledzisz życia zespołu? Chyba się obrażę – roześmiał się.
- O ja niedobra! Wybacz mi boski Leto! Powinnam teraz w ramach zadośćuczynienia klęczeć na grochu czy stanąć w kącie? – zażartowałam udając skruchę.
- Ty studiujesz prawo, tak? Tak to jest możliwe? Przecież Ty nie umiesz być poważna! Chociaż to boski nawet mi się podobało.
- Nie studiuję, skończyłam już. I potrafię być poważna! Od tej chwili będę cały czas poważna! – przyjęłam kamienny wyraz twarzy.
- Ciekawy jestem ile wytrzymasz...
- Wytrzymam, wytrzymam. Więc wracając do Twojego pytania i koncertu w Polsce. Szczerze mówiąc nie śledzę takich rzeczy zbyt uważnie. Na co dzień zajmuję się zupełnie innymi sprawami. Jak jest coś ciekawego, festiwal właśnie, koncert w okolicy, to Dennis albo ktoś z redakcji do mnie dzwoni i jadę jeśli mogę. Także wybacz, nie wynika to z mojej ignorancji.
- Rozumiem. Tak czy inaczej pod koniec sierpnia. Dokładnie nie pamiętam, ale liczę na Twoją obecność!
- Obowiązkowo. Specjalnie na ten dzień porzucę aparat, wcisnę się pod samą scenę, będę piszczała i rzucę stanikiem. Może być? – popatrzył na mnie z dezaprobatą – Nie stanikiem? Wolisz czymś innym? Mogę też zrobić transparent z sercem.
- Minutę wytrzymałaś.
- Hm?
- Całą jedną minutę bycia poważną, brawo – pokręcił głową – Chodźmy tędy – wskazał na oświetlony park.
- Powinnam się bać? – spojrzałam na niego – Środek nocy, nieznane mi miasto, krzaki, drzewa i dwójka nieznajomych, z czego jedno bardziej nienormalne od drugiego.
- Już chyba rano ustaliliśmy, że jeśli ktoś ma się bać, to ja Ciebie. Tam jest takie ładne miejsce z widokiem na wodę – wskazał palcem.
- Właściwie nieszczególnie mi się spieszy, a skoro mam Cię zobaczyć dopiero za miesiąc to muszę się napatrzeć – uśmiechnęłam się.
- Sarkazm? – spojrzał niepewnie.
- Interpretuj jak chcesz! – pokazałam język i poszłam szybciej w kierunku murku, za którym faktycznie w oddali widać było rzekę – Ładnie – powiedziałam spoglądając na spokojną ciemną wodę oświetlaną latarniami i światłem nocnego miasta.
Jared usiadł na murku, ja wolałam w sukience nie ryzykować, więc jedynie się oparłam. Rozmawialiśmy o Pradze, w której on był kolejny już raz, a ja dopiero pierwszy. O fotografii, którą jak się okazało, on również się interesował. Polecił mi miejsca, które warto w Pradze zobaczyć. Opowiadał o procesie z wytwórnią. Wypytywał o moje studia i pracę – dziwiłam się, ale wydawał się tym naprawdę zainteresowany.
- A tam w Polsce... – po krótkim milczeniu zaczął nieśmiało – Tam w Polsce jesteś z kimś związana? – bardzo mnie zaskoczył tym pytaniem.
- I tak i nie – odpowiedziałam.
- Wolny związek? – dociekał.
- Nie. To trochę skomplikowane.
- Kolejny raz słyszę od Ciebie, że coś jest skomplikowane! Jakbyś coś ukrywała.
- Męża i dwójkę dzieci, plus dwójkę nieślubnych – siłowałam się na uśmiech, na szczęście udawanie wychodziło mi całkiem dobrze. Temat związków na pewno nie należał do tych, które poruszam z dopiero co poznaną osobą.
- Tak jak podejrzewałem, poważnej odpowiedzi nie uzyskam.
- Jared, nie oczekujesz zbyt wiele? Pewnie gdybym zapytała Cię o Twoje życie prywatne, też byś mnie zbył. To chyba nie czas i miejsce na takie rozmowy – powiedziałam spokojnie.
Zdjęłam marynarkę, położyłam na murku i usiadłam na niej. Wzięłam kamyk i zaczęłam się nim bawić. Dopiero teraz dostrzegłam na murku napis nothing.
- Jared? – zaczęłam nieśmiało śledząc linie pozostawiane przez kamyk.
- Nie pytaj o to.
- Słucham? – spojrzałam na niego.
- Nie pytaj o sytuację w bramie – powiedział nie patrząc mi w oczy.
- Skąd wiesz, że chciałam o to zapytać?
- Zmieniłaś ton głosu.
- To nie był popis umiejętności aktorskich, prawda? – postanowiłam pociągnąć temat.
- Nie był.
- Wiedziałam.
- Co tam bazgrolisz? – zmienił natychmiastowo temat i nachylił się – Impossible is nothing? – przeczytał to, co wyryłam kamykiem – Wierzysz w to?
- Staram się.
- W co jeszcze wierzysz?
- Trudne pytanie – zamyśliłam się przez chwilę nie wiedząc co mu odpowiedzieć - Próbuję wierzyć w to, że w naszym życiu nic nie dzieje się bez powodu. Wiesz... Że wszystko dzieje się po coś i ma sens. Trochę to naiwne, ale bez tego pewnie nie byłabym w stanie iść dalej. Chciałabym wierzyć w to, że co nas nie zabija to nas wzmacnia. Tak się mówi i to ładnie brzmi, ale nie jestem tego do końca przekonana. Nawet jeśli rośniemy w siłę dzięki trudnościom, których doświadczamy, to one jednak coś w nas zabijają, zawsze – wypowiadając ostatnie słowo spojrzałam na niego i szukałam w jego oczach zrozumienia dla mojej wypowiedzi, ale on się tylko uśmiechnął.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę, ja bawiłam się kamykiem, a on wyjął swój telefon i zrobił zdjęcie wyrytego napisu.
- Laura, skąd Ty się w ogóle wzięłaś? – zapytał wkładając telefon do kieszeni, a ja spojrzałam nie do końca wiedząc co ma na myśli.
- Istnieją pewne podejrzenia, że spadłam z księżyca. Na razie nie potwierdzone naukowo, ale NASA nad tym pracuje. Moja mama natomiast twierdzi, że zostałam podrzucona przez Cyganów. Na szczęście mówi tak tylko wtedy, gdy moje zachowanie wskazuje na kompletny brak więzów krwi z resztą rodziny.
- Pytam się, co wpłynęło na to, że jesteś właśnie taka? Jest w Tobie coś intrygującego.
- Jestem intrygującą psychopatką – powiedziałam robiąc przy okazji minę obłąkanej.
- Poważnie mówię, próbuję Cię rozgryźć.
- Nie próbuj.
- Dlaczego?
- Nie wyjdzie Ci to na zdrowie. Poza tym, naprawdę, za chwilę każde pójdzie w swoją stronę, wróci do swojego świata. Po co Ci taka wiedza?
- Jestem ciekaw Twojej prawdziwej twarzy.
- Prawdziwej twarzy? A ta co mam wygląda jak wycięta z gazety czy ulepiona z gliny?
- Nie wygłupiaj się. Po prostu spotykam Cię trzeci raz i trzeci raz mam wrażenie, że obcuję z zupełnie inną osobą.
- Tak! Jeśli ktoś kiedyś napisze o mnie książkę powinna się nazywać Sto twarzy Laury K! Rada dla Ciebie: nie próbuj poznać ich wszystkich. Wiesz, moja siostra mówi... – zaczęłam i nie skończyłam, bo przypomniałam sobie o Karolinie – O cholera, moja siostra, zostawiłam ją w klubie. Przecież powiedziałam jej, że idę do hotelu. Ona nie ma karty do naszego apartamentu – zerwałam się na równie nogi.
- Uspokój się, przecież zadzwoni – Jared wstał razem ze mną.
- Nie zadzwoni, bo oczywiście nie wzięłam telefonu – odparłam z przerażeniem, przeszukując torebkę – Pomyśli, że coś mi się stało! Jared, mogę od Ciebie zadzwonić?
- Jasne – wyjął telefon z kieszeni i mi podał.
- Chryste jak to się obsługuje? – zaczęłam się śmiać - Ja Ci podyktuję numer a Ty wpisuj - posłusznie wstukał wypowiadane przeze mnie cyfry i podał mi swojego Blackberry – Odbierz, proszę Cię odbierz... – mamrotałam po polsku pod nosem, niestety bez skutku.
- Może jeszcze jest w klubie?
- Tak, jest w klubie i chyba zamiata tam podłogę, ewentualnie na niej leży. Jared jest 4 rano! – spojrzałam na wyświetlacz jego telefonu - Nikogo w klubie pewnie już nie ma. Jadę do hotelu. Przepraszam Cię, ale jak ją znam, to odchodzi od zmysłów, zabije mnie, ona strasznie się wścieka, gdy nie ma ze mną kontaktu – zaczęłam nerwowo tłumaczyć.
- A to nie przypadkiem Ty jesteś jej starszą siostrą?
- Jestem, jestem, ale Karolina zawsze się martwi bardziej niż powinna. Dziękuje Ci za to zaproszenie, za dzisiejszy spacer, nie wiem w ogóle Ci dziękuję, za tę rozmowę, za to, że nie poleciałeś – w pośpiechu zakładałam marynarkę wyrzucając z siebie słowa – Wiem, że brzmię jakbym dostała palpitacji serca, bo spotkałam Jareda Leto, ale ja po prostu doceniam takie chwile w życiu. W końcu tylko to mi pozostało. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, w sumie to mnie nie odprowadziłeś, ale chciałeś, mniejsza o to – zaczęłam się śmiać – W ogóle miło było Cię poznać, może nie wtedy na ulicy i nie w szpitalu, ale później, tak ogólnie nie było najgorzej – zaczęłam się coraz bardziej denerwować.
- Laura uspokój się! – złapał mnie za ramiona i przytrzymał – Co się dzieje?
- Co się dzieje? Dzieje, się to, że moja siostra pewnie już uznała, że nie żyję! I dzieje się to, że nie tak to pożegnanie powinno wyglądać – dodałam w myślach spoglądając mu w oczy - Muszę iść, naprawdę – powiedziałam cicho – Naprawdę nie chcę, ale muszę.
- Chodź tu wariatko – przyciągnął mnie do siebie i przytulił – Jeszcze się zobaczymy. Powodzenia w Polsce z pracą. I nie wpadaj już pod żadne rowery.
Wydostałam się z uścisku i uśmiechnęłam.
– Pewnie... Biegnę Jared – zaczęłam powoli się oddalać – Wezmę taksówkę, kompletnie nie wiem, gdzie mnie wyprowadziłeś.
- Jechać z Tobą?
- Po co, daj spokój. Idź się prześpij i tak straciłeś ze mną wystarczająco dużo czasu.
- Laura! – zawołał mnie.
Odwróciłam się.
- Wtedy na ulicy i potem w bramie... Skąd wiedziałaś?
- Mikroekspresja, komunikacja niewerbalna – widząc jego wzrok dodałam - Sygnały, za pomocą których możemy odczytać ludzkie emocje.
- Powinienem zacząć się Ciebie bać? – roześmiał się.
- Nie. Powinieneś przestać udawać.

***

Mam nadzieje, że to nie jest pechowa trzynastka ;P

Chciałam powiedzieć, że już nigdy nie zdradzę, co będzie dalej ;) Wspomniałam o kłótni i teraz wszyscy jej wyczekują, a w toku pisania w mojej głowie dzieje się dużo rzeczy i często coś zmieniam. Także czytając tego bloga miejcie jedno w pamięci – tu się wszystko może zdarzyć ;) Czego potwierdzeniem są moje niespełniane obietnice o częstotliwości dodawania rozdziałów i zmiany w akcji ;)

Acha, wątek fotografa spotkanego w klubie i związku Laury jeszcze powróci. W odcinku 2058! Żartuję, ale chyba powróci ;)

***

36 komentarzy:

  1. na pewno nie będzie pechowa . :D
    boże . ! mogłabym to czytać godzinami . ;D
    to co w takim razie jutro 14 . ? hahahha . ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. i dopiero teraz przeczytałam komentarz na blogu .
    jestem Ci za to bardzo wdzięczna , bo pomimo tego , że dość długo spałam i tak jestem zmęczona . ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. No Jared pochwalił się na tt znajomością obsługi translatora dzisiaj...
    Oj taki słodki ten rozdział. Laura troche z innej strony przedstawiona no i to Impossible is nothing napisane w tej bardziej epickiej wersji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha no i specjalnei wróciłam do rodziału z bramą i nie wiem o co chodziło . Że dlaczego to zrobił czy cos?

    OdpowiedzUsuń
  5. Anja, z tym 14 zobaczymy ;) Myślę, że przełom czwartku i piątku :)

    Malwa, też o tym translatorze pomyślałam ;D Co nie zmienia faktu, że to było bardzo miłe.
    A rozdział słodki? Końcówka taka trochę przesłodzona, ale wiesz kiedyś trzeba zacząć tę telenowelę rozkręcać ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Malwa, tak, to jest w rozdziale kiedy spotykają się na ulicy, akcja w bramie, a potem jak on odwozi ją do hotelu ze szpitala. Jared twierdzi, że to był żart, popis umiejętności aktorskich niby. No ale nie był :) Ten wątek też wróci.
    Matko dużo tych wątków wróci ;D Kiedy ja to napiszę wszystko o_O

    OdpowiedzUsuń
  7. dasz radę . wierzymy w Ciebie . ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mogę Was przyzwyczaić do takiego częstego dodawania, bo to się wkrótce naprawdę zmieni. po pierwsze skończą mi się zarysy rozdziałów, skończą mi się pomysły, a po drugie zacznie mi się zapierdziel z nauką ;(

    ale! z takim wsparciem od osób tu zaglądających, mam nadzieje, że jakoś to będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Warto było czekać.
    No pokochałam to twoje opowiadanie.
    Dodawaj często dodawaj - będziemy Cię wspierać nawet dwa razy dziennie!
    zachwycona ewa

    OdpowiedzUsuń
  10. opcja: wspieranie piec razy dziennie też jest możliwe . osobiście jestem w stanie zrobić wszystko za Twój rozdział . ;D hahhaah . :)

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam tego bloga i Ciebie, Laura, że tak fajnie piszesz. <3
    hyhy. dodawaj, dodawaj, dasz radę. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Anja, dzięki za wywołanie uśmiechu z rana, Twoje pięć razy dziennie mnie rozwaliło ;D

    dziewczyny, wszystkie jesteście niemożliwe!, ale to naprawdę miłe, że ktoś czeka w ogóle na dalszy ciąg...
    pamiętajcie, że teraz przez chwilę będzie niemarsowo, ale mam nadzieje, że mimo to nie zawiodę i się nie zanudzicie.

    w każdym razie rozdział prawdopodobnie w okolicach soboty jednak ;( tym razem serio.
    mam tak zawalone najbliższe dwa dni, że najwcześniej w piątek w nocy będę miała czas, żeby usiąść i dokończyć ten czternasty.

    dziękuję wszystkim za te komentarze! to jest niesamowite;*

    OdpowiedzUsuń
  13. nie ma za co , jeśli to miałoby Ci w czymś pomóc to nie ma sprawy , hahaha . :DD
    no cóż... myślę, że wytrzymam jakoś do soboty . ;D

    tymczasem u mnie 27 . :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Olaboga, nie zdążyłam skomentować wcześniejszego rozdziału, a Ty już nas częstujesz nowym! i naprawdę mnie to cieszy. :D
    Co ja mogę powiedzieć, dialogi na płaszczyźnie Laura - Jared są świetne. Lubię sobie te ich wymiany zdań, jedno "inteligentniejsze" od drugiego i to czyni te rozmowy takimi wybitnymi. :D Szkoda tylko, że musieli się pożegnać, no ale.. Jak to zostało wspomniane przez Laurę "nic nie dzieje się bez przyczyny", a to że się spotkali w Pradze, jak dla mnie jest doskonałym powodem by spotkać się po raz kolejny. :) I wydaje mi się, że Laura nie przegapi okazji by spotkać na festiwalu Jareda, więc jakoś się nie martwię. :)
    Ty mnie nawet nie denerwuj, my chcemy wiedzieć o co chodzi z tym fotografem! Zapewne jakaś mroczna przeszłość.. Mmm, podoba mi się. :D
    Trzynastka nie zawiera ani krzty pecha. Cóż, w moim mniemaniu 13 to liczba szczęśliwa i tak się okazało i tym razem, czytając ten rozdział. :) Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  15. kochana, to jest świetne. mam nadzieje, że coś się stanie i ona razem z nim poleci i wgl. ;d można pomazyć ;d
    By Hurricane;* theattack.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. eee, tam. trzynastka nie jest pechowa, co nawet udowodniłaś pisząc ten rozdział.
    kuuurczę...
    uwielbiam Cię za to opowiadania normalnie ^^.
    Jared... on również jest intrygujący. myślę, że ta dwójka będzie dążyła do tego, aby się poznać.
    no i ten 'utul' na koniec... to było... takie słodkie. i wywołało banana na mojej twarzy :D.
    i kurde... no, brak mi słów.
    lubię to cholernie!
    i szkoda, że spotkają się dopiero za miesiąc...>.<. xD.
    pozdrawiam :****

    OdpowiedzUsuń
  17. kurde, pisałam komenta i nie wiem czemu zniknął >.<
    ale jestem wielka, napisze jeszcze raz xD
    przez Anitę, tudzież Lingerer za szybko dowiedziałam się o ich uścisku :<
    szkoda, że aż miesiąc muszą na siebie czekać i szkoda, że pożegnali się tak, a nie inaczej :<
    mimo wszystko kocham to opowiadanie *_*
    liczę na to, że będzie pięknie między nimi :D
    ;**

    OdpowiedzUsuń
  18. uff! Jakoś udało mi się przeczytać:) interesująca konwersacja wywiązała się w tym rozdziale ;D no i ten wątek fotografa^^ zostaje czekać na dalszy ciąg "telenoweli" , ktora nigdy się nie znudzi;* życze Ci żebyś ogarnęła wszystko to co masz ogarnąć i dodała nowy rozdział wcześniej niż planujesz;*
    inna^^

    OdpowiedzUsuń
  19. wieeeeeem , czytałam to pierwszy raz dopiero po dodaniu rozdziału i na razie nie chcę mi się tego poprawiać . ;D ale dzięki . ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Anja!

    mam nadzieje, że tu to odczytasz, bo nie mogę dodać komentarza u Ciebie. a oto i on:

    A i jeszcze jedno - WHERE THE FUCK IS ALEX? ;D

    Ha ha ha, może go zeswataj z Constance? ;> Sorry, odbija mi po całym dniu, ale oni chyba tam razem w tym parku zostali, nie? ;> Już nie pamiętam, Constance pobiegła po pieska, może niech Alex pobiegnie za nią, też się coś kobiecie od życia należy! Szczególnie, że jej wyrodne dzieci zapomniały o urodzinach ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział jak zwykle fantastyczny! Intryguje mnie historia Laury i osoba tego fotografa. Ciekawa jestem co dla Nas szykujesz!:) Pożegnanie Laury i Jareda? Uwielbiam takie momenty ale też ich nie znoszę.^^ I tylko miesiąc do ich spotkania! JUHU!:D
    Tymczasem u mnie rozdział numer 6:) Miłego czytania:) http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
    Pozdrawiam,Stronger

    OdpowiedzUsuń
  22. dobry pomysł . ! ;D
    ciekawe tylko co Jared na to by powiedział , hahah . ;D
    Alex powróci w następnym albo w 29 rozdziale , od tak nie zniknie . ;d

    OdpowiedzUsuń
  23. dobrze że mi napisałaś!;* te myśli dopisałam na samym końcu już w onecie i nie zwróciłam uwagi na ten 'mały' szczegół ;D na szczęście jesteś uważmą czytelniczką ;D jak tylko dostane się na kompa to poprawię ;D jeszcze raz dzięki xD a co do tego że pracuje w barze to tak jakoś wyszło xD nie miałam innego pomysłu więc zostało coś neutralnego ;D
    inna^^

    OdpowiedzUsuń
  24. staram się być uważna, różnie z tym bywa, szczególnie o tej porze ;)
    a co do pracy w barze, w sumie w Stanach to dosyć typowa praca dorywcza, więc wszystko jest okey ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. hehe xD no ale nadal nie mogę sobie tej gafy wybaczyć xD tak się kończy dopisywanie czekać 'nagle' xD mam nadzieję że więcej mi się to nie zdarzy xD a tak ogólnie to jak z Twoim czasem? Jest szansa na 14 w bardzo niedalekiej przyszłości? Czy jednak musimy poczekać? ;*
    inna^^

    OdpowiedzUsuń
  26. tak jak pisałam w którymś komentarzu - najprawdopodobniej w sobotę. chwilowo jestem zawalona kilkoma ważnymi sprawami i pewnie w piątek wieczorem/sobotę rano będę w stanie usiąść i dokończyć 14 :) w sumie to dosyć niedaleka przyszłość ;D

    OdpowiedzUsuń
  27. u mnie NN :) zapraszam! ;*

    PS dodaję Cię do linków i dziękuje, za dodanie mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  28. o dzięki wielkie za info i za dodanie.
    rozdział przeczytam jak wrócę wieczorem! ;*

    OdpowiedzUsuń
  29. Rozdział siódmy na http://strongerthanyou.blog.onet.pl/
    Pozdrawiam, Stronger:)

    OdpowiedzUsuń
  30. pisz szybko kolejny : *

    OdpowiedzUsuń
  31. jeszcze raz mega ;dd u mnie rozdział 1 theattack.blog.onet.pl proszę zajrzyj ; ))
    By Hurricane;*

    OdpowiedzUsuń
  32. rozdział siódmy na we-were-the-kings. :}

    OdpowiedzUsuń
  33. Zapraszam na nowy rozdział na Dangerous-Attraction.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  34. vastige, prawie napisany, jutro dodam ;)
    tak samo jutro nadrobię z rozdziałami innych. dzisiaj spać! ;D

    L.

    OdpowiedzUsuń
  35. świetny! podoba mi się i to cholernie :)).

    OdpowiedzUsuń
  36. rozdział siódmy na change-yourself ; ) - z góry przepraszam za jego długość.

    OdpowiedzUsuń